Rozdział 2

7.4K 445 72
                                    

~Marinette~

Zabrałam swój plecak i ruszyłam z Alyą pod salę naszej następnej lekcji. Pod klasą zauważyłam Adriena. W sumie nie przeprosiłam go za incydent pod szkołą. Przerwałam na chwilę rozmowę z przyjaciółką i udałam się w stronę blondyna. Gdy ten mnie zauważył pomachał mi ręką na powitanie. Zrobiłam to samo. Stanęłam przed nim skruszona, splotłam ręce przed sobą.

- Nie przeprosiłam cię za wpadnięcie na ciebie dziś rano.

- Nie masz się, czym przejmować. - Machnął ręką. - Cieszę się, że będziemy razem w klasie. - Posłał mi miły uśmiech, który z radością odwzajemniłam.

Nagle zostałam brutalnie przez kogoś popchnięta. Z trudem utrzymałam równowagę. Usłyszałam znajomy mi głos.

- Adrieński!

Chloe uwiesiła się blondynowi na szyi. Ten z trudem łapał oddech. Odsunął się od niej bezpiecznie. Zrobiłam naburmuszoną minę.

Z Chloe nigdy nie miałam dobrych stosunków. W sumie nie wiadomo, o co się na siebie gniewamy. Obie zapomniałyśmy o tym dawno temu. Teraz nasza relacja jest po prostu naturalna. Nie przepadamy za sobą dla zasady. Mamy różne poglądy, styl i z pewnością odmienne charaktery.

- Znacie się? - Spytałam po chwili.

- Ja i Adrien jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. - Odpowiedziała blondynka, zakładając ręce na piersi.

- Tak właściwie to znaliśmy się trochę z dzieciństwa. - Wtrącił się zakłopotany chłopak.

Nagle w całym budynku zgasło światło. Na dworze również zrobiło się ciemno, a wszystko spowiła upiorna, gęsta mgła. Z jednego z korytarzy usłyszeliśmy przerażający śmiech. Z gulą w gardle wychyliłam się zza rogu w nadziei, że coś zobaczę. Niestety nie było to takie łatwe. W ciemnościach z trudem dostrzegłam ciemną sylwetkę. Nie byłam nawet w stanie zobaczyć jej twarzy. Wszyscy uciekali w popłochu, depcząc się i przy okazji tratując.

- Przed moją ciemnością nie da się uciec! - Krzyczała ochrypniętym głosem dziewczyna.

Nie było wątpliwości, że stała się ofiarą akumy.

Prześlizgnęłam się przez tłum biegnących uczniów. Weszłam do łazienki, w której na szczęście nikogo nie było. Przynajmniej nikogo nie słyszałam. Z mojego plecaka wyleciała Tikki.

- Wiesz, co należy teraz zrobić? - Powiedziała pewna siebie piskliwym głosem.

- Tikki kropkuj! - Wykrzyczałam znaną mi formułkę.

Chwilę później miałam na sobie czerwony, lateksowy strój w czarne kropki. Na mojej twarzy spoczywała maska w tym samym wzorze.

Wyszłam z łazienki. W dalszym ciągu nie byłam w stanie nic zobaczyć.

- Potrzebujesz pomocy Moja Pani? - Z lewej strony usłyszałam klarowny, znany mi głos.

W ciemnościach dostrzegłam zielone, kocie oczy. Aż dziwne, że świeciły się tak mocno, jednak uspokoiły mnie.

Na korytarzu nie został nikt. Wszyscy już dawno się ukryli lub wybiegli z placówki. Coraz dokładniej słyszałam głosy i ciężkie oddechy zakumanizowanej dziewczyny.

- Uważaj!

Nim zdążyłam zareagować było już za późno. Dostałam mocny cios w bok. Upadłam parę metrów dalej. Poczułam na sobie ciepłe dłonie. Czarny Kot przeniósł mnie w bezpieczne miejsce. Całe szczęście, że jego kocia natura objawia się też widzeniem w ciemnościach.

- Jaki masz plan? - Odezwał się po chwili.

Zamruczałam w geście zastanowienia.

- Nie jestem w stanie walczyć, gdy nawet nie widzę przeciwnika. Nie wiem, gdzie mogła ukryć się akuma.

Po mojej prawej stronie usłyszałam kolejne głośne uderzenia. Czarny Kot stanął w pozycji bojowej, ochraniając mnie swoim ciałem. Nie mogłam zobaczyć jego ruchów, ale po ciężkim sapaniu i odgłosach uderzeń mogłam wnioskować, że blondyn już zaczął walkę z przeciwnikiem.

Myślałam, co mogę zrobić.

- Chcesz mnie pokonać sam, Czarny Kocie? - Powiedziała szyderczo dziewczyna.

Nie mogłam zwlekać dłużej.

- Szczęśliwy traf! - Wykrzyczałam w powietrze.

Po sekundzie oślepiającego światła w moich dłoniach pojawiła się latarka. To dość oczywisty szczęśliwy traf jak na ich większość. Oczywistym było, że muszę ją zaświecić, ale nie mogłam walczyć jednocześnie oświetlając sobie widok.

Po omacku zaczęłam szukać czegoś czym mogę przywiązać latarkę.

- Zajmij ją na chwilę! - Krzyknęłam do Czarnego Kota. Mruknął na znak, że rozumie.

Natrafiłam na klamkę do jednej z sal lekcyjnych. Doskonale wiedziałam, gdzie jest biurko. Podeszłam do niego i zaczęłam grzebać po szufladach. W końcu znalazłam taśmę klejącą. Na ławce obok leżała czapka z daszkiem. Zapewne Nina. Postanowiłam ją sobie pożyczyć. Raczej nie będzie miał mi tego za złe.

Przymocowałam taśmą latarkę do czapki. Po chwili miałam już działający kask. Włączyłam przedmiot. W końcu byłam w stanie coś zobaczyć. W pierwszej chwili światło oślepiało mnie, ale z czasem oko z powrotem się przyzwyczaiło.

Wyskoczyłam na miejsce walki wprost obok Czarnego Kota.

- Ja tu walczę, a ty bawisz się w przebieranki? - Odparł żartobliwie, gdy mnie zobaczył.

- Ha, ha, ha. Bardzo zabawne.

Ciosy zakumanizowanej nie były ani szybkie, ani specjalnie silne. Gdy ktoś akumanizowany jest z błahego powodu akuma nie jest tak silna jak w przypadku ogromnego gniewu lub smutku. Stąd wnioskuję, że tej dziewczynie nie zdarzyło się nic okropnego. To w pewnym stopniu ulga.

Przyjrzałam się dokładnie przeciwniczce. W dłoni cały czas trzymała lampion, który świecił prawie niezauważalnym, fioletowym światłem. Pewnie tam ukrywa się motyl.

Szepnęłam na ucho towarzyszowi plan działania. Szybko go zrozumiał.

Zaczęłam zajmować czymś dziewczynę przy okazji oślepiając światłem latarki.

- Kotaklizm!

Blondyn wykrzyczał formułkę. Zaszedł od tyłu przeciwnika i zwinnym ruchem zniszczył lampion. Wyleciała z niego ciemna akuma, którą z trudem dojrzałam we mgle.

- Dość ciemności na dziś! - Złapałam stworzonko w swoje jojo. - Niezwykła Biedronka! - Wyrzuciła latarkę razem z czapką w górę.

Po chwili wszystko było już na swoim miejscu. Dziewczyna znów wróciła do normalności. Zdezorientowana spojrzała dookoła siebie.

- Zaliczone! - Przybiłam żółwika z Czarnym Kotem.

Odniosłam czapkę Nina do sali. Towarzysz oparł się o ścianę, uniemożliwiając mi przejście.

- W końcu możesz zobaczyć moją wspaniałą twarz w promieniach słonecznych, Moja Pani. - Powiedział figlarnie. Westchnęłam głośno.

Moje kolczyki zapikały po raz trzeci.

- Nie mam czasu na twoje kiepskie żarty, Czarny Kocie. Muszę już uciekać. Do zobaczenia. - Machnęłam mu na pożegnanie ręką i szybko pobiegłam do łazienki się przemienić.

Chyba lekcje na ten dzień zostały zakończone. W szkole nie pozostał prawie nikt, oprócz spłoszonego dyrektora, Pani Buster i Alyi, która jak zwykle starała się nagrać coś na swojego Biedrobloga. Nie wiem czy udało jej się w tych egipskich ciemnościach.

Powolnym krokiem ruszyłam w stronę domu.

Wszystko, co dla Ciebie zrobiłam - Miraculous [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz