Rozdział 28

3.8K 241 34
                                    

~Marinette~

Ten dzień, jak na złość, nie zaczął się najlepiej. Wpadłam zdyszana do klasy około dziesięć minut po dzwonku. Włosy miałam w nieładzie, a moje ubrania były niechlujnie założone, do tego miałam rozwiązane sznurówki, przez które prawie potknęłam się parę razy po drodze. Wchodząc do sali, przykułam wzrok całej klasy. Chciałam zapaść się pod ziemię ze wstydu. Przeprosiłam nauczycielkę za spóźnienie. Ta jedynie skarciła mnie wzrokiem i kazała usiąść na swoim miejscu. Rzuciłam torbę pod ławkę, schyliłam się do niej, aby wypakować piórnik i książki. Zza pleców usłyszałam cichy śmiech Alyi.

- Nie spałaś całą noc, czy co? - Spytała prześmiewczo.

Nie mogłam jej przecież odpowiedzieć, że ostatniej nocy musiałam przemienić się w Biedronkę, bez zgody Mistrza Fu, i ratować Paryż przed złoczyńcą. Do tego ból głowy nie dawał mi w nocy zasnąć.

Nie odpowiedziałam jej, więc i posłałam wrogie spojrzenie.

Spojrzałam się w lewo i kątem oka ujrzałam, jak Adrien wpatruje się we mnie, obserwując każdy mój ruch. Zapewne wyglądałam okropnie, ponieważ nie miałam czasu się rano przygotować. Przez nocną akcję zasnęłam tak twardo, że nie usłyszałam budzika. Straciłam resztki rozumu i również zaczęłam się w niego wpatrywać. Gdy zauważył jak taksuję go wzrokiem, wystraszył się i odwrócił w stronę tablicy.

Czym prędzej podniosłam się, gdy nauczycielka niebezpiecznie zatrzymała swoje oczy na mnie.

- Marinette...

Oho. Był to najgorszy moment na zapytanie mnie. Kompletnie się nie uczyłam, a ten temat nie chciał zatrzymać się w mojej głowie. Miałam z nim pewnie trudności.

Rzecz jasna nie znałam odpowiedzi na prawie żadne pytanie. Odpowiedziałam na dwa z dziesięciu co i tak nie gwarantowało mi lepszej oceny. Jedynka to jedyna rzecz, której mi teraz brakowało. Wyratował mnie dzwonek, który wybawił mnie od ględzenia nauczycielki o mojej ocenie. Będę musiała wykonać dodatkowy projekt, który poprawi tę jedynkę. Chodzi o to, że dalej nie jestem w stanie odpowiednio wygospodarować czasu, aby go zrobić.

Przyszła przerwa obiadowa, a ja miałam nadzieję, że przynajmniej podczas niej poprawię sobie zszargany humor. Przysiadłam przy stoliku obok Alyi i Nina, gdy ich zobaczyłam. Chwilę po mnie dosiadł się Adrien.

- Masz dzisiaj strasznego pecha, Marinette. - Powiedziała mulatka.

- Nie dobijaj mnie. - Odparłam obojętnie. - Może przynajmniej jedzenie umili mi życie.

Sięgnęłam do swojej torby w celu wzięcia ciasta, które przygotowali moi rodzice. Całe szczęście, że prowadzą piekarnię, a ja mam dożywotni zapas wypieków. Moja mina zrzedła, gdy nigdzie nie mogłam znaleźć śniadaniówki. Uderzyłam głową o stolik, wywołując przy tym głośny huk.

- Zapomniałaś. - Dodała Alyia.

- Byłam pewna, że ją wzięłam. Musiałam zostawić pojemnik na stole, gdy się spieszyłam. - Westchnęłam głośno w żalu.

- Możesz wziąć trochę mojego drugiego śniadania. - Usłyszałam ciepły głos Adriena i dźwięk przysuwanego pudełeczka. Podniosłam głowę, aby spojrzeć na chłopaka. - I tak wszystkiego nie zjem. - Dodał.

Przed moimi oczami ujrzałam najpiękniejszy widok, jaki mogłam w tym momencie. Nie chodzi mi tu o Adriena, chociaż jego uśmiech też poprawił mi humor. Ale tym, co naprawdę było moim wybawieniem to róg obfitości, jaki miał przy sobie blondyn. Pod mój nos przysunął sałatkę grecką i bagietkę z serem i przyprawami.

- Naprawdę mogę? - Spytałam, aby upewnić się jego decyzji. 

- Jasne, częstuj się. - Przytaknął mi.

Sam w drugiej śniadaniówce miał ciasto, którym delektował się niczym ambrozją. Nie zwlekając dłużej, wzięłam od niego podarunek i zaczęłam jeść. Oczywiście starałam się, zachować resztki savoir vivr'u, co nie było proste, ze względu na mój głód.

- Wiszę ci dożywotni zapas ciasteczek z piekarni rodziców. - Powiedziałam z pełnymi ustami, zasłaniając je dłonią.

- Nie odpuszczę sobie takiej propozycji. - Odpowiedział nastolatek, śmiejąc się niczym małe dziecko. Wyglądało to, nie powiem, naprawdę uroczo. Uśmiech sam cisnął mi się na twarz.

Spojrzałam na przyjaciółkę, aby przez całą przerwę jej nie ignorować. Posłała mi wymowne spojrzenie i szczerzyła się bez powodu. Uniosłam brwi, dając jej do zrozumienia, żeby pozbyła się zbereźnych myśli, bo między mną, a Adrienem nigdy nic nie będzie. Wydawała się nie przejmować tym, co próbowałam jej przekazać.

Wisienką na torcie dzisiejszego dnia w szkole była Chloe. Widocznie szukała guza. Naszą sielankę przerwała podbiegając do blondyna i rzucając mu się na szyję. Ten momentalnie zesztywniał i poruszył ustami mówiąc: pomóżcie mi.

- Chloe, nie widzisz, że Adrien je. - Odezwałam się, próbując przemówić blondynce do rozumu.

Skarciła mnie wzrokiem, jakbym właśnie ją obraziła. Nie miałam takiego zamiaru. I tak wiele dzisiaj poszło nie po mojej myśli, a kłótnia z Chloe nie poprawiłaby mojej sytuacji.

- Wydaje mi się, że twoja twarz przed jego posiłkiem bardziej uprzykrza mu jedzenie. - Odgryzła się licealistka.

O mało co nie zakrztusiłam się posiłkiem. Chytry i pewny siebie uśmiech na jej twarzy sprawiał, że krew się we mnie gotowała. Starałam się zachować resztki spokoju, aby nie wszcząć awantury i przy okazji, ściągając na siebie wzrok połowy szkoły.

- Nie mam zamiaru się tu z tobą kłócić, Chloe. - Powiedziałam po chwili spokojnie, jak tylko mogłam.

- Kto powiedział, że chcę się z tobą kłócić? - Odparła.

- Prowokujesz mnie. - Odpowiedziałam już nieco agresywniej.

- Marinette, musisz się trochę uspokoić. - Prosił mnie blondyn i powoli ruszał rękoma.

Usłyszałam dzwonek na ostatnią dzisiaj lekcję, więc czym prędzej zarzuciłam torbę na ramię. Odsunęłam jedzenie, którym poczęstował mnie Adrien i podziękowałam mu. Ruszyłam w stronę sali, aby się nie spóźnić. Zaraz po mnie od stołu wstali Alya i Nino. Poszli za mną. Blondyn tłumaczył coś Chloe, jednak nie byłam w stanie usłyszeć ich rozmowy. Mulatka nawet nie próbowała komentować całej, zaistniałej sytuacji.

Nie powinnam się denerwować, bo Władca Ciem może z łatwością mnie opętać, dlatego czym prędzej wyszłam ze stołówki.

***

Po najdłuższych czterdziestu pięciu minutach mojego życia, w końcu mogłam odetchnąć i wyjść z liceum. Chciałam już całować chodnik pod moimi stopami, ale dalej byłam wściekła na Chloe. Jej głupie odzywki i klejenie się do niewinnego Adriena, wprawiało mnie w stan bliski furii.

Schowałam się za najbliższym budynkiem i przemieniłam się w Biedronkę, wcześniej upewniając się, że nikt tędy nie przejdzie. Tikki nie była zadowolona z mojego pomysłu, ale mi przyświecała myśl, powiewających na wietrze włosów i odetchnięcia świeżym powietrzem.

Przysiadłam na krawędzi dachu. Miałam z niego wspaniały widok na chodzących ulicami ludzi. Pary... Szczęśliwe pary przyprawiały mnie o ból głowy. Nie mam pojęcia, dlaczego tak się wściekłam. Czy to możliwe, że dalej czuję coś do Adriena, mimo, że tak się tego wypieram?

----------------------
Gla. Cia. Tor.

Uwaga na wulgaryzmy!
Co tam się odjebało?! Ten odcinek bije na głowę wszystkie inne. I mówię wam to komentując jedynie obraz bo nie znam francuskiego. Tak strasznie szkoda mi Czarnego Kota.

#ProtectThisCinamonRoll2018


Wszystko, co dla Ciebie zrobiłam - Miraculous [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz