Two Of Us ✓

By hyerimark

58K 4.6K 1.1K

Yoon Jihye niegdyś była znaną modelką, miała u stóp cały świat, ludzie ją podziwiali, a młode dziewczyny chci... More

✾Bohaterowie✾
Rozdział ✾ 1
Rozdział ✾ 2
Rozdział ✾ 3
Rozdział ✾ 4
Rozdział ✾ 5
Rozdział ✾ 6
Rozdział ✾ 7
Rozdział ✾ 8
Rozdział ✾ 9
Rozdział ✾ 10
Rozdział ✾ 11
Rozdział ✾ 12
Rozdział ✾ 13
Rozdział ✾ 14
Rozdział ✾ 15
Rozdział ✾ 16
✾Epilog✾
▪informacja▪
Rozdział ✽ 1
Rozdział ✽ 2
Rozdział ✽ 3
Rozdział ✽ 4
Rozdział ✽ 5
Rozdział ✽ 6
Rozdział ✽ 7
Rozdział ✽ 8
Rozdział ✽ 9
Rozdział ✽ 10
Rozdział ✽ 11
Rozdział ✽ 12
Rozdział ✽ 13
Rozdział ✽ 14
Rozdział ✽ 16
✽Epilog✽

Rozdział ✽ 15

681 70 4
By hyerimark

Jihye nienawidziła pożegnań. Nienawidziła momentów, w których musiała rozstawać się z bliską jej osobą, a zwłaszcza z narzeczonym. Tego dnia nienawidziła dosłownie wszystkich osób, które miały jakikolwiek wpływ na trasę koncertową Jiyonga. Czuła rozgoryczenie i żal na samą myśl o tym, że będzie musiała rozstać się z chłopakiem na kilka kolejnych tygodni. Co prawda obiecał przyjeżdżać do domu w miarę możliwości, jednak naiwna nie była i wiedziała doskonale, że w praktyce to będzie wyglądało zupełnie inaczej. Czasami między koncertami nie miał zbyt dużych przerw, dlatego wątpiła, by menadżer pozwalał mu marnować ten czas na podróże samolotem. Zresztą sama Jihye wolała, by wtedy Jiyong chociaż trochę odpoczął, bo już i tak wyglądał, jak cień samego siebie, a przecież do końca trasy pozostało jeszcze sporo czasu.

– Nie rób takiej miny, Jihye – powiedział cicho Jiyong, podchodząc do siedzącej na łóżku narzeczonej. Mimo próśb i gróźb dziewczyny, lekarz nie zgodził się, by wcześniej wyszła do domu, dlatego przyszło im się żegnać w szpitalnym pokoju, co nawet w małym procencie nie pomagało już i tak kiepskiej sytuacji. – Postaram się przyjeżdżać do domu. Nieraz mam dwa dni wolnego...

– Wiem. Znam na pamięć rozkład twoich koncertów – przerwała mu Jihye i cicho westchnęła, nie racząc Jiyonga choćby krótkim spojrzeniem.

– Nie bądź taka – poprosił rozżalony, łapiąc dziewczynę za ręce. Splótł ich palce w mocnym uścisku i złożył na czole brunetki czuły pocałunek. – Proszę.

– Po prostu szlag mnie trafia na myśl o tym, że praktycznie do października nie będzie cię w domu – wyszeptała i pociągnęła głośno nosem, gdy pierwsze łzy zaczęły zbierać się w jej oczach. – Później w listopadzie znów wyjedziesz w trasę z chłopakami i wrócisz dopiero na święta. Jak mam nie być zła, co?

– Czyli mam nie jechać? Chcesz, żebym wszystko odwołał?

– Nie. Przecież wiem, że nie możesz – powiedziała i nerwowo oswobodziła dłonie z uścisku narzeczonego. Skrzyżowała ręce na piersiach i głośno westchnęła, próbując za wszelką cenę powstrzymać się przed rozpłakaniem. Nie chciała jeszcze bardziej utrudniać sobie i Jiyongowi pożegnania, jednak nic nie mogła poradzić na to, że to wszystko ją tak cholernie dobijało. – Mam dość tego, że ciągle muszę za tobą tęsknić. Doszło do tego, że zazdroszczę twoim fankom, bo nieraz są bliżej ciebie niż ja.

– Nie mów tak – zaśmiał się smutno i na siłę przytulił Jihye do siebie, chociaż okropnie się przed tym wzbraniała. – Co mam zrobić, żebyś przestała się smucić?

– Zostań. – Jihye wzruszyła ramionami i objęła Jiyonga w pasie, mocno wtulając policzek w jego tors. – Nie chcę, żebyś jechał. Nie teraz, gdy tak bardzo cię potrzebujemy.

Yoon zacisnęła powieki, ale i tak z kącików jej oczu zaczęły wypływać pierwsze łzy. Dziewczyna zaczęła płakać wtulona w ciało swojego narzeczonego, nie potrafiąc już dłużej tłumić w sobie tych wszystkich emocji. Najgorsze było to, że nie mogła mieć pretensji do Jiyonga. Nie mogła mieć mu za złe, że wraca do koncertowania, poświęcając każdą wolną chwilę swoim fankom. Związując się z nim, wiedziała doskonale, jak będzie wyglądał ich związek. Wiedziała, że z muzyką nigdy nie wygra. Wiedziała, ale mimo to postanowiła zaryzykować i wpuściła Jiyonga do swojego życia.

I właśnie w takich momentach bardzo tego żałowała.

– Idź się pożegnać z dziećmi – powiedziała, odsuwając Jiyonga od siebie.

Kwon westchnął cicho i nachylił się nad Jihye, by ją pocałować, ale ona w tym momencie odwróciła głowę w przeciwną stronę, dając mu tym samym znak, że nie chce już żadnej bliskości.

– Jesteś strasznie niesprawiedliwa – wyszeptał i wyszedł z pokoju.

Jihye zachłysnęła się powietrzem i zaczęła głośno szlochać, twarz ukrywając w drżących dłoniach. Nie usłyszała nawet otwierających się drzwi pokoju i ocknęła się z amoku dopiero wtedy, gdy siadająca obok niej na łóżku Yoobin objęła ją ramieniem. Jihye drgnęła przestraszona, jednak zaraz przylgnęła do przyjaciółki, zapłakaną twarz wtulając w jej bluzę.

– Nie płacz, głupia – powiedziała cicho Yoobin i dłońmi pogładziła plecy szlochającej Jihye. – Przecież niedługo znów się zobaczycie. To nie jest wasza pierwsza rozłąka.

– Wiem, ale teraz jest mi tak cholernie ciężko, Bin – wychrypiała Yoon, za nic nie potrafiąc się uspokoić. – Sama nie rozumiem, dlaczego jest mi tak źle. Przecież byłam przygotowana na wyjazd Jiyonga, ale teraz... nie mogę znieść myśli, że znów go nie będzie przez kilka kolejnych tygodni.

Yoobin nic nie powiedziała. Westchnąwszy cicho, spojrzała w stronę drzwi i posłała stojącemu w progu pokoju Jiyongowi lekki uśmiech. Mimo odległości widziała zgromadzone w jego oczach łzy. Zresztą i bez tego wiedziała, że dla niego rozłąka z rodziną również nie jest czymś łatwym. Dopiero co poznał synka, a już musiał go zostawić na rzecz trasy koncertowej.

– Pójdę do Haneul – powiedziała Yoobin, odsuwając się od Jihye.

Chciała zaprotestować i zatrzymać przyjaciółkę przy sobie, jednak wtedy dostrzegła narzeczonego i pozwoliła Yoobin wyjść z pokoju. Jiyong podszedł do łóżka i bez słowa usiadł obok brunetki, nieśmiało łapiąc ją za rękę. Przez długą chwilę milczeli, nie bardzo wiedząc, co mogliby powiedzieć.

– Przepraszam. – Jihye odezwała się jako pierwsza, przerywając panującą w pomieszczeniu ciszę. – Nie powinnam robić ci wyrzutów.

– Dla mnie to też nie jest łatwa sytuacja – wyszeptał, mocniej ściskając dłoń dziewczyny. – Nienawidzę wyjeżdżać i zostawiać was samych. Teraz jest to jeszcze trudniejsze. Obiecuję, że będę przyjeżdżał do domu w wolne dni.

– Wtedy powinieneś odpoczywać – zauważyła, posyłając narzeczonemu wymowne spojrzenie.

– Będę odpoczywał z wami. – Jiyong uśmiechnął się dziecinnie do dziewczyny i skradł jej szybkiego buziaka. Słysząc dzwonek swojego telefonu, mruknął przeciągle i zaraz posmutniał, wiedząc doskonale, że to menadżer do niego dzwoni. – Muszę się zbierać. Chiwon czeka przed szpitalem.

– Uważaj na siebie. – Jihye zsunęła się z łóżka i przytuliła się do Jiyonga. – Daj znać, jak już będziesz na miejscu.

– Dobrze.

Na pożegnanie ostatni raz pocałował dziewczynę i wyszedł z pokoju, zostawiając za sobą lekko uchylone drzwi. Jihye opadła na łóżko, znów mając ochotę się rozpłakać. Było jej tak okropnie źle, że w tamtej chwili miała ochotę zapaść w długi sen, by obudzić się z niego dopiero w dzień powrotu Jiyonga z trasy.

Ku wielkiemu zdziwieniu Jihye, Jiyong starał się dotrzymywać złożonej jej wcześniej obietnicy i w miarę możliwości przyjeżdżał do domu podczas dłuższych przerw między koncertami. Nie umiała jednak cieszyć się z obecności swojego narzeczonego. Przez cały czas miała w głowie te ponure myśli, które przypominały jej o tym, że nim się obejrzy Jiyong znów wyjedzie w trasę, dlatego też starała się podczas tych dni trzymać na uboczu, by zbytnio nie przyzwyczajać się do obecności chłopaka. On zresztą i tak każdą wolną chwilę poświęcał głównie dzieciom, nie potrafiąc się nimi odpowiednio nacieszyć.

– Może obejrzymy razem jakiś film? – zagaił Jiyong, niespodziewanie zachodząc Jihye od tyłu. Dziewczyna drgnęła nerwowo, o mało co nie wypuszczając z dłoni swojego ulubionego kubka. – Dzieci już śpią, więc mamy trochę czasu dla siebie.

– Mhm, możemy. – Jihye zwinnie oswobodziła się z uścisku narzeczonego i sięgnęła po czajnik, by wrzątkiem zalać wrzuconą wcześniej do kubka torebkę z owocową herbatą. – Chcesz? – spytała, spoglądając na Jiyonga.

– Nie, napiję się soku.

Kwon westchnął cicho i otworzył lodówkę, z której wyjął butelkę z sokiem pomarańczowym. Nalał go sobie trochę do szklanki i uważnie spojrzał na narzeczoną, próbując chociaż w małej części zrozumieć, dlaczego tak dziwnie się zachowywała. Ślepy nie był i widział, że za wszelką cenę unika jakiegokolwiek kontaktu cielesnego z nim. Nawet rozmowy były jakieś wymuszane i przeważnie w swoim towarzystwie albo milczeli, albo mówili głównie o dzieciach lub mało ważnych sprawach, jak kupno nowej pralki czy wymiana żarówki w wiszącej w przedpokoju lampie.

– Co powiesz, żebyśmy po zakończeniu trasy pojechali do moich rodziców? – odezwał się ponownie, za wszelką cenę próbując podtrzymać rozmowę. – Mama ciągle do mnie wypisuje i pyta, kiedy nareszcie pozna wnuka.

– Jasne. Możemy pojechać – powiedziała i wzruszyła obojętnie ramionami.

Posłała chłopakowi przelotne spojrzenie i wyszła z kuchni, zabierając ze sobą kubek z herbatą. W salonie usiadła na kanapie i włączyła telewizor, zastanawiając się nad filmem, który mogliby obejrzeć.

– Powiesz mi, co się dzieje? – Jiyong wyglądał na mocno zirytowanego. Jihye spojrzała na niego z niezrozumieniem, jedynie jeszcze bardziej go tym denerwując. – Nie udawaj. Przecież widzę, że coś jest nie tak.

– To może czas kupić sobie okulary – wymruczała, skupiając wzrok na ekranie plazmowego telewizora. Rozdziawiła szeroko usta, gdy Jiyong wyrwał jej pilota z dłoni, nie mogąc znieść obojętności dziewczyny. – Chciałeś oglądać film.

– Ale już nie mam ochoty. – Kwon wyłączył telewizor, przez co w salonie zapanowała idealna cisza. – Wolę, żebyśmy ze sobą szczerze porozmawiali.

– O czym chcesz rozmawiać?

– O nas? O tym, co się między nami dzieje? – Przybliżył się do Jihye, ale ona od razu odsunęła się na drugi koniec kanapy, znów zwiększając między nimi dystans. – Widzisz? Właśnie o to mi chodzi! – powiedział zirytowany.

– Ucisz się, bo obudzisz dzieci – wysyczała Jihye, patrząc groźnie na narzeczonego.

– Przepraszam – szepnął skruszony i westchnął cicho, palcami pocierając czoło. – Co się między nami dzieje, Ji? Dlaczego mnie od siebie odsuwasz?

– Tak jest łatwiej. Wtedy rozstania tak mocno nie bolą – wyjaśniła w końcu, lekko szkliste oczy wlepiając w swoje dłonie.

– Kochanie... – Jiyong opuszkami palców przesunął po policzku narzeczonej, która pod wpływem tego gestu przymknęła powieki i powoli wypuściła powietrze przez rozchylone usta.

Chciało jej się płakać i ledwo się przed tym powstrzymywała. Już ostatnio obiecała sobie, że nie będzie się tak rozklejać, bo nic dobrego z tego nie wynikało. Niestety emocje wzięły nad nią górę w momencie, gdy Jiyong znalazł się tak blisko niej, a ona uświadomiła sobie, jak bardzo tęskniła za nim przez te ostatnie tygodnie. Najgorsze jednak było to, że trasa miała potrwać jeszcze kolejny miesiąc, podczas którego Jiyong będzie koncertował w Europie. Wiedziała, że tych kilka tygodni szybko zleci, jednak i tak ciężko jej było się pogodzić z faktem, że znów będzie musiała się rozstać z Jiyongiem.

– Jeszcze tylko miesiąc – powiedział cicho i objął ramionami Jihye, mocno ją do siebie przytulając. – I tak powinniśmy się cieszyć, że między koncertami miałem na tyle wolnego czasu, że mogłem spędzać go z wami.

– O tak, jestem wdzięczna dyrektorowi – wymruczała, nie szczędząc sarkazmu. Jiyong zaśmiał się pod nosem i złożył na czubku głowy dziewczyny czuły pocałunek. – Przepraszam, że zachowywałam się tak beznadziejnie. Stwierdziłam, że jeśli będę trzymać się na dystans, to rozstania nie będą takie trudne.

– Ty to czasami miewasz strasznie głupie pomysły. – Jiyong westchnął głośno i pokręcił głową z dezaprobatą. Jihye przedrzeźniła narzeczonego i dzióbnęła go palcem w brzuch, co on skomentował cichym jękiem. – Myślałem, że coś się między nami popsuło... że przestałaś mnie kochać.

Jihye odsunęła się od Jiyonga i położywszy dłoń na jego policzku, złożyła na ustach krótki pocałunek. Później znów się w niego wtuliła, mocno zaciągając się przyjemnym zapachem perfum chłopaka.

– Wiem, że niepotrzebnie dramatyzuję – powiedziała Jihye, kładąc się na kanapie. Głowę ułożyła na nogach Jiyonga, a jego dłoń położyła na swoich włosach, dając mu tym wyraźnie do zrozumienia, żeby ją po nich głaskał. Takie coś zawsze ją uspokajało, a w tamtej chwili właśnie spokoju potrzebowała najbardziej. – Po prostu przeraża mnie to wszystko.

– Przecież trasa już niedługo się skończy. – Jiyong pochylił się nad Jihye i złożył na jej policzku czuły pocałunek.

– Nie chodzi o trasę. Chodzi o wojsko. Nie będzie cię z nami przez dwa lata.

– Wiem. Też mi się to nie podoba, ale nie mam zbytniego wyboru – zauważył posępnie, palcami przeczesując ciemne włosy Jihye. – Będziesz musiała sobie znaleźć jakieś zajęcie. Wtedy czas szybciej zleci i nim się obejrzysz, będę z powrotem.

– Myślisz, że przy dwójce dzieci nie mam co robić? – zaśmiała się i spojrzała uważnie na Jiyonga, który miał taką minę, jakby właśnie obmyślał jakiś bardzo genialny plan i to w ogóle nie spodobało się dziewczynie.

– Na pewno masz co robić, ale pomyśl sobie, że przy trójce dzieci miałabyś jeszcze więcej do roboty – powiedział i poruszył zabawnie brwiami, wprawiając swoją narzeczoną w konsternację. Kiedy wsunął zimną dłoń pod jej koszulkę, oburzona uderzyła go w ramię i prychnęła głośno. – Żartuję. Z kolejnym dzieckiem poczekamy, aż wrócę z wojska – dodał i uśmiechnął się szeroko.

– Chyba oszalałeś. – Jihye poderwała się do siadu i spojrzała na Jiyonga spod byka. – Dwójka ci nie wystarczy?

– Mówiłem, że chcę skompletować całe Big Bang. – Wzruszył beztrosko ramionami i przysunąwszy się do dziewczyny, zaczął składać na jej szyi delikatne, prawie ledwo wyczuwalne pocałunki.

– Jesteś nienormalny – zachichotała cicho, na siłę próbując odsunąć od siebie tulącego się do niej Jiyonga. Ostatecznie jednak skapitulowała i razem z nim położyła się na kanapie, pozwalając chłopakowi ułożyć głowę na swoim brzuchu. – O wszystkim pomyślimy, gdy wrócisz z wojska, okay?

– Haneul będzie już miała wtedy prawie osiem lat, a Hanjoon trzy – westchnął smutno, ręką obejmując Jihye w pasie. Wtulił twarz w jej miękki brzuch i przymknął powieki, gdy dziewczyna zaczęła bawić się jego znajdującymi się w totalnym nieładzie włosami. – Wszystko mnie znów ominie. Nie będę widział, jak Joon stawia pierwsze kroki, nie usłyszę, jak wypowiada pierwsze słowa... dobija mnie to.

– Postaram się wszystko dla ciebie nagrywać.

– To i tak nie to samo – wymruczał smutno i teatralnie pociągnął nosem, co wprawiło Jihye w rozbawienie. Jiyong odsunął się od niej i oparł się na łokciu, uważnym wzrokiem wpatrując się w brzuch narzeczonej. – Dlatego uważam, że trzecie dziecko to wcale nie jest taki głupi pomysł.

– Powiedziałam, że porozmawiamy o tym po twoim powrocie z wojska.

– Ale nie zaszkodzi już teraz o tym pomyśleć, prawda? – Kwon uśmiechnął się głupkowato do dziewczyny. Rozbawiona popukała się palcem w czoło, dając mu do zrozumienia, że jest naprawdę niepoważny i powinien czym prędzej się ogarnąć.

– Ledwo urodziłam Hanjoona, a ty już myślisz o kolejnym dziecku? – Yoon uniosła pytająco brwi, nadal nie dowierzając temu, że Jiyong niedawno skończył trzydzieści lat. Wydawać by się mogło, że powinien chociaż trochę spoważnieć, ale póki co to w ogóle mu nie groziło. Nadal bywał tak samo dziecinny, jak wtedy, gdy poznała wiele lat temu w wytwórni. – Poza tym musimy tak to wszystko zaplanować, byś był z nami cały czas, a przede wszystkim przy porodzie.

– Zdecydowanie. – Jiyong poklepał Jihye po brzuchu i pokiwał głową na zgodę. – Nie przeżyłbym, gdyby Seungri był przy porodzie naszego trzeciego dziecka.

– Pomyśl o tym, że to jemu, a nie tobie, prawie podbiłam oko – zaśmiała się dziewczyna.

Jiyong uśmiechnął się do niej i ponownie położył głowę na jej brzuchu, mocno wtulając w niego policzek. W tamtej chwili już niczego więcej mu nie było trzeba.

Od kilku minut przyglądała się swojemu narzeczonemu, który po obiedzie postanowił sobie uciąć drzemkę i teraz spał na ich łóżku razem z małym Joonem oraz Haneul. Jihye po cichu podeszła do nich i ostrożnie usiadła na skraju materaca, uważając przy tym, żeby ich nie obudzić. Mimowolnie uśmiechnęła się do samej siebie i z kieszeni bluzy wyjęła telefon, chcąc uwiecznić ten piękny obrazek na zdjęciu.

W ostatniej chwili powstrzymała się przed wrzuceniem fotki na swojego Instagrama. Co prawda dostęp do niego miały tylko zaufane osoby, ale i tak postanowiła nie ryzykować. Razem z Jiyongiem ustalili, że przez najbliższych kilka miesięcy nie będą publikować żadnych zdjęć, na których są ich dzieci. Chcieli przeczekać burzę, która rozpętała się po tym, jak świat obiegła informacja o urodzeniu się Hanjoona. O ile już wcześniej fanki pokazywały, jak bardzo są nieobliczalne, o tyle w ostatnich tygodniach przechodziły same siebie. Jihye niedobrze się robiło na samą myśl o tym, co te gówniary wypisywały o niej i dzieciach. Najchętniej wszystkie takie wariatki wysłałaby w kosmos, by zapewnić sobie i swojej rodzinie święty spokój.

Oczywiście nie wszystkie fanki były takie okropne. Jihye w ciągu ostatnich tygodni otrzymała wiele miłych wiadomości od fanek Jiyonga, które życzyły jej oraz dzieciom dużo zdrowia i szczęścia. Nieraz też do wytwórni trafiały różnego rodzaju prezenty dla małego Hanjoona, jednak Jihye przez wzgląd na bezpieczeństwo synka nie przynosiła ich do domu. Bała się, że ubranka mogłyby być przesiąknięte jakimiś niebezpiecznymi substancjami, od których Joon nabawiłby się chorób. Nawet jeśli było to bardzo miłe, to i tak wolała nie obdarzać fanek Jiyonga zbyt wielkim zaufaniem.

Jihye wzdrygnęła się, gdy niespodziewanie Jiyong złapał ją za rękę i złożył na jej wierzchu pocałunek.

– Wyspałeś się? – spytała szeptem, odgarniając z twarzy narzeczonego ciemne włosy. Pokiwał jedynie głową i uśmiechnął się leniwie, wzrok kierując na śpiące obok niego dzieci. – Przeniosę Joona do jego łóżeczka – zaproponowała, podnosząc się powoli z łóżka.

– Głodny jestem – mruknął cicho Jiyong i usiadł na miękkim materacu, palcami pocierając rozespane oczy.

– Jadłeś godzinę temu – zauważyła rozbawiona Jihye, ostrożnie biorąc śpiącego synka na ręce.

Mały nawet nie zareagował, będąc nadal pogrążony w głębokim śnie. Yoon czasami nie mogła uwierzyć, że Joon jest takim spokojnym dzieckiem. Równie dobrze za oknem mogłaby trwać krwawa apokalipsa zombie, a on i tak by się nie obudził. Pod tym względem był bardzo podobny do swojego ojca. Jiyonga też niewiele było w stanie obudzić, gdy zmęczony padał nieprzytomny na łóżko lub każdy inny mebel, na którym mógł spać.

– Aż godzinę temu. – Jiyong przykrył nadal śpiącą Haneul kocykiem i razem z Jihye wyszedł z pokoju, przymykając za sobą drzwi. – Miałem prawo zgłodnieć.

– Przecież nic nie mówię. Skoro zgłodniałeś, to odgrzej sobie obiad.

– Wolałbym zjeść coś innego – stwierdził mrukliwym głosem, dłonią jeżdżąc po swoim płaskim brzuchu, który wyglądał, jakby został zassany do środka. – Może zmówię pizzę?

– Znowu? – Jihye jęknęła cicho, wchodząc do pokoju synka. Przed położeniem go do łóżeczka, pocałowała go delikatnie w czubek noska, a później przykryła kołderką i wyszła z sypialni, przed którą czekał na nią Jiyong. – No przecież zamów pizzę, jak masz ochotę – zaśmiała się, widząc jego naburmuszoną minę.

– A ty nie chcesz? – Jiyong palcami uczepił się swetra dziewczyny i podążył za nią do kuchni.

– Nie. Wiesz doskonale, że muszę uważać na to, co jem. – Obejrzawszy się przez ramię posłała brunetowi uważne spojrzenie. – Poza tym muszę schudnąć. Trochę przytyłam w ciąży i nie mieszczę się w stare ubrania.

– Ja tam jestem z tego faktu zadowolony – powiedział Jiyong i uśmiechnął się szeroko, poruszając przy tym zabawnie brwiami.

– A ja nie. Z naszej dwójki, to ty powinieneś w końcu przytyć. – Zmierzyła bruneta z góry na dół i założyła ręce na biuście. – Jesteś teraz chudszy ode mnie.

– Nie moja wina, że tak szybko tracę na wadze – wymruczał cicho, podchodząc do Jihye. Rękoma objął ją w pasie i mocno do siebie przytulił. – Pożyczyłabyś mi swoje spodnie?

– Co? – parsknęła cichym śmiechem i odsunęła od siebie Jiyonga, który uśmiechał się do niej głupkowato. – Jakie spodnie?

– Te nowe dżinsy z dziurami na kolanach. Teraz bez problemu się w nie zmieszczę, a wiesz przecież, że od początku mi się podobały.

– Wielkie dzięki – prychnęła oburzona, odpychając od siebie Jiyonga. Posłała mu pełne wyrzutów spojrzenie, robiąc przy tym naburmuszoną minę. – Właśnie sam przyznałeś, że przytyłam.

– Ale wcześniej powiedziałem, że wcale mi to nie przeszkadza – zauważył i znów przytulił się do pleców Jihye, która z początku stawiała wyraźny opór, ale ostatecznie się poddała, pozwalając mu wzmocnić uścisk dłoni wokół swojej talii. – To jak? Mogę je pożyczyć?

– Możesz, ale mają do mnie wrócić w nienaruszonym stanie. – Jihye pogroziła Jiyongowi drewnianą łyżką i pacnęła go nią w czoło.

– A ten niebieski sweter?

– Jaki znów niebieski sweter? – spytała zdziwiona, odwracając się twarzą do narzeczonego. – Ten kaszmirowy? Wydałam na niego majątek! Mowy nie ma, żebym ci go pożyczyła. Na pewno od razu go zniszczysz albo później zapomnisz w hotelowym pokoju.

– Nie przesadzaj – fuknął, patrząc spod byka na dziewczynę.

– Ja przesadzam? – Jihye uniosła zadziornie jedną brew. – A kto zapomniał mojej czapki w Sydney albo mojej ulubionej koszulki w Nowym Jorku?

– Raz czy dwa razy mi się zdarzyło, a ty od razu robisz z tego aferę.

– Dżinsy ci pożyczę, ale zapomnij o moim kaszmirowym swetrze – powiedziała i spojrzała wymownie na Jiyonga, chcąc dać mu do zrozumienia, żeby lepiej nie igrał z jej cierpliwością, bo pożałuje.

– W porządku – mruknął pod nosem wyraźnie niezadowolony z niepowodzenia misji.

Jihye uśmiechnęła się triumfalnie i na udobruchanie Jiyonga pocałowała go w usta, tym małym gestem od razu przywracając mu dobry humor. 

Continue Reading

You'll Also Like

250K 990 17
Jest to moja pierwsza opowieść tu więc z góry przepraszam za wszelkie błędy, mam nadzieje że spodoba się wam.
13.1K 999 31
Cirilla jest wiedźminką. Odmieńczynią. Kimś obcym. Czy odnajdzie się w złym świecie, pełnym pogardy? Czy ma jakiekolwiek szanse? Czy stawi czoła prze...
889K 41.5K 48
Bycie idealnym było największym brzemieniem, jakie musiała nosić na swoich barkach. Lucy Graves wychowała się w rodzinie idealnej. W rodzinie, w któr...
55.9K 2.4K 27
• na podstawie trylogii więzień labiryntu • dialogi brane z filmów #love 26 z 50,5 tyś. opowiadań PRZYSIĘGAM, ŻE BĘDZIE POPRAWIONE! Przy tym historia...