bad girl → luke hemmings ✔

By HarrietLarissa

124K 5.5K 656

! TA KSIĄŻKA NIE JEST PRZEZNACZONA DLA OSÓB BARDZO ZWRACAJĄCYCH NA BŁĘDY! Kiedy w życiu zachodzą jakieś zmia... More

Korekta! Co się zmieniło?
Wstęp.
Prolog.
Rozdział 1.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5.
Rozdział 6
Rozdział 7.
Rozdział 8.
Rozdział 9.
Rozdział 10.
Rozdział 11.
Rozdział 12.
Rozdział 13.
Rozdział 14.
Rozdział 15.
Rozdział 16.
Rozdział 17.
Rozdział 18.
Rozdział 19.
Rozdział 20.
Rozdział 21.
Rozdział 22.
Rozdział 23.
Rozdział 24.
Rozdział 25.
Rozdział 26.
Rozdział 27.
Rozdział 28.
Rozdział 29.
Rozdział 30.
Rozdział 31.
Rozdział 32.
Rozdział 33.
Rozdział 35.
Epilog.
Podziękowania (:
PlayLISTA
Druga część!
Trzecia część!
Poważny problem fandomu 5SOS.
KSIĄŻKI LARRY'EGO U MNIE!
KSIĄŻKI HARRY STYLES U MNIE!
KSIĄŻKI LUKE HEMMINGS U MNIE
KSIĄŻKI CALUM HOOD U MNIE!
KSIĄŻKI 5SOS U MNIE!
KSIĄŻKI JUSTIN BIEBER U MNIE!
KSIĄŻKI MICHAEL CLIFFORD U MNIE!
KSIĄŻKI NIALL HORAN U MNIE!
KSIĄŻKI INNEJ KATEGORII!
KSIĄŻKI ASHTON IRWIN U MNIE!
KSIĄŻKI MUKE U MNE!
Parę istotnych informacji
Dalsze plany co do pisarstwa

Rozdział 34.

1.4K 77 5
By HarrietLarissa

Czternasty luty, piątek.

Obudziłam się z uśmiechem na ustach. Wreszcie mogłam powiedzieć, że miałam to co chciałam. Miałam rodzinę - ojca, matkę i brata. Nie do końca dogadywaliśmy się, ale zawsze było coś. Miałam też Luke'a - cudownego chłopaka. Miałam też cudownych przyjaciół. Miałam przy sobie syna. Czego chcieć więcej?

Wstałam z łóżka i zeszłam na dół do kuchni. Spojrzałam na zegarek - siódma. Podeszłam do lodówki, gdzie zobaczyłam przyczepioną kartkówkę.

"Obudź Alex'a o siódmej trzydzieści. Nie spóźnijcie się do przedszkola! Ann"

Miałam pół godziny na wszystkie poranne czynności. Z szafki wyciągnęłam razowy chleb, a z drugiej masło orzechowe - to były rzeczy, które Alex uwielbiał. Zrobiłam mu trzy kanapki i położyłam na talerzyku. Nastawiłam wodę na truskawkową herbatę i ruszyłam na górę. Ubrałam się i zrobiłam szybki makijaż. Zeszłam na dół, kiedy czajnik zaczął gwizdać. Zalałam kubek gorącą wodę i wrzuciłam ekspresówkę. Dla siebie zrobiłam płatki i położyłam swoje śniadanie na przeciwko miejsca dla Alex'a. Wróciłam do góry, kierując się do pokoju Alex'a. Nie musiałam iść daleko, bo on już szedł w piżamie. Tulił do siebie misia, co mnie rozczuliło. Poszliśmy razem do kuchni, a on wdrapał się na krzesło. Zamknął oczy, a ja z rozbawieniem patrzyłam jak jego głowa spada w dół aż dotarła do blatu. Uderzyła w to, a Alex jęknął z bólu i zaczął pocierać czoło. Parsknęłam śmiechem. Alex nie był jak inne dzieci. Był mocno podobny do mnie, nie tylko z wyglądu. Najbardziej z charakteru. Nic dziwnego - wychowywali go moi przyjaciele od małego. Udźwignąłby każdą, nawet najcięższą rzecz. Nigdy nie płakał jak rozdarł kolano czy łokieć. Nie płakał z błahego powodu. Musiała być to bardzo mocna rzecz.

— Co na śniadanie? — Zapytał po chwili, a ja wskazałam na kanapki i herbatę przed nim. 

Uśmiechnął się szeroko i zaczął jeść. Wzięłam łyżkę i sama zaczęłam pałaszować swoje śniadanie.

— Jak w przedszkolu? Coś nowego? Jakieś wycieczki? — Zapytałam, patrząc na niego uważnie. Zastygł w miejscu i spojrzał na mnie ze strachem. — Co zrobiłeś?

— J-ja nic! Naprawdę nic! To... To on mnie uderzył pierwszy! A wujkowie mówili, że trzeba oddać i sobie nie pozwolić! Broniłem się! — Załkał, a ja zrobiłam duże oczy. — N-nie chcę, aby znowu mnie uderzył!

Westchnęłam i odłożyłam łyżkę. Podeszłam do niego i przytuliłam.

— Dlaczego nie mówiłeś mi tego wcześniej? Załatwiłabym to, kochanie. Który to chłopiec?

— Cameron Be...

— To jest ten chłopiec, którego ojciec mnie zaczepił? — Zapytałam, a on przytaknął. — Och! Ja sobie z tym małym gówniarzem porozmawiam! Jedz, jedz. Ja dokończę swoje, a potem pójdziesz się ubrać i pojedziemy do szkoły. Dalej, nie możemy się spóźnić, kochanie.

Zjadłam w ekspresowym tempie, modląc się, aby nie dostać czkawki. Wróciłam do góry, aby uszykować ubrania dla chłopca. Położyłam niebieską bluzkę z logiem jakiegoś zespołu i czarne rurki. Po chwili przyszedł brunet i ubrał się w naszykowane ubrania.

— Powiesz mu, nie? Ale bądź taka wredna jak dla wujka Michael'a!

Spojrzałam na niego i się zaśmiałam.

— Alex! Ubierz się do końca i zejdź na dół. Pójdę uszykować ci śniadanie i zapakuję do placka.

Brunet skończył się ubierać, a ja zeszłam na dół, do kuchni. Chwyciłam telefon i odblokowałam. Weszłam w wiadomości i westchnęłam. Ostatnia wiadomość od Luke'a była dziesięć dni temu. Pokłóciliśmy się i to dosyć mocno. Poszło o ważną rzecz. Hemmings twierdził, że to "mało ważna rzeczy" i nie powinnam się tym przejmować. Zapytałam go wprost o rozmowę, którą podsłuchałam na lotnisku. O wyjazd do Los Angeles, o to, kim była ta osoba, o koncert. Chciałam wiedzieć, bo czułam, że... Że ta mało ważna rzeczy była mocno ważna. Stwierdził, że nie powinnam interesować się sprawami, które nie dotyczą mnie bezpośrednio. Opuściłam, bo nie zamierzam bardziej się kłócić. Reszta osób, którzy byli świadkami naszej kłótni, odzywała się do mnie, ale bardzo spontanicznie i tylko wtedy, kiedy coś potrzebowali. Zazwyczaj był z nimi Luke, który patrzył się na mnie jakby chciał mnie zabić. Nic mu nie zrobiłam, ja tylko zapytałam, a on urządził aferę stulecia. Pokręciłam głową i odłożyłam urządzenie do kieszeni spodni. Zrobiłam chłopcu śniadanie i zapakowałam kanapki do pojemnika, a potem to plecaka. Położyłam jego plecak na komodzie w korytarzu. Ubrałam na siebie buty i narzuciłam bluzę. Sprawdziłam w torebce, czy miałam portfel i wyciągnęłam klucze od samochodu. Zaczęłam nimi obracać i patrzyłam się cały czas na schody. Byłam ciekawa, co on tak długo tam robił.

— Alex! Długo jeszcze?! — Krzyknęłam. — Zaraz się spóźnimy! Chciałam jeszcze wjechać do sklepu co jakiś owoc i sok do ciebie! Zaraz z tego nic nie wyjdzie! Masz dzisiaj zajęcia komputerowe o ósmej trzydzieści, dalej!

— No idę, mamo!

Uśmiechnęłam się na widok schodzącego syna na dół. Odwzajemnił mój uśmiech i zaczął ubierać buty. Ściągnęłam jego kurtkę i czapkę z wieszaka. Podałam mu to, a on to ubrał. Wyszliśmy na zewnątrz, zakluczyłam dom i odblokowałam auto, aby Alex mógł usiąść na swoje miejsce. Nie było to już Ferrari. Sama wsiadłam i zapięłam pas. Po dziesięciu minutach znaleźliśmy się pod sklepem. Pomogłam mu wyjść i prawie biegiem ruszyliśmy do środka. Przepchałam się przez największy tłum i zakodowałam, aby przyjechać na większe zakupy. Zgarnęłam z półki sok truskawkowy, batona i jednego banana z stoika. Podałam to Alex'owi i przepchałam się do kasy. Dla siebie wzięłam batona. Zapłaciłam kartą za nasze małe zakupy i przy drzwiach z kimś się zderzyłam. Podniosłam głowę, trafiając na Luke'a. Zmarszczyłam brwi. Miał lekcje przed ósmą.

— A to ty — powiedział obojętnie i wyminął mnie, aby wejść do sklepu. Zatrzymałam go, chwytając jego ramię.

— Tylko ja?! Tylko?! — Zapytałam. — Nie odzywasz się do mnie od prawie dwóch tygodni. Co ja zrobiłam?

— Wtrącasz się w...

— Wtrącam się? W takim razie, przepraszam, że jestem twoją dziewczyną. O ile w ogóle jeszcze nią jestem. Chciałam wiedzieć co planuje mój chłopak albo już ex chłopak! — Przerwałam na chwilę i spojrzałam na jego twarz. — Nadal jestem twoją dziewczyną czy nie? Powoli się gubię w tym.

Odpowiedziała mi cisza, na co szeroko się uśmiechnęłam. Do oczu cisnęły mi się łzy, ale powstrzymałam to.

— Rozumiem. Zajebiście w takim razie. Super. Pierdol się, Hemmings. Najlepiej odwal się ode mnie.

Wyminęłam go i pięć minut później, ruszyłam w stronę przedszkola Alex'a.

— Mamo?

Spojrzałam na niego w lusterku i wróciłam wzrokiem na ulicę.

— Co się stało?

— Czemu kłócisz się w wujkiem Luke'iem?

— To sprawa dorosłych kochanie. Jak dorośniesz to wtedy rozumiesz.

Uśmiechnął się do mnie i wyjrzał przez szybę.

— Ale mamo... Wujek Ash mówił do wujka Cal'a, że nie mogą się doczekać lotu do Los... Angeles, chyba tak mówili. I powiedzieli też, że martwią się o ciebie i ciocie!

Wylot do LA, koncert... O nie. Zatrzymałam się gwałtownie na czerwonym świetle. Spojrzałam na syna przez ramię.

— Mówili tak?

— Mhm. Mówili też, że nie wiedzą jak wam to powiedzieć.

Zmieniłam bieg i ruszyłam do przodu.

— Ale mamusiu! Nie mów nikomu! Nie kazali mi nic mówić! Dali mi nawet cukierka i czekoladę za milczenie. Wujek Ash będzie na mnie bardzo zły jak się o tym dowie.

— Nie będzie, kochanie. Nic nie powiem, a teraz wyskakuj, już jesteśmy.

Wypiął się z pasów, a ja wzięłam jego plecak. Ruszyliśmy razem w stronę wejścia. Przywitał się z swoimi kolegami, a ja poszłam do jego wychowawczyni. Musiała zrobić coś z tym chłopem. Nie mógł bić i zaczynać się w Alex'a ani w inne dzieci. Musiała go powstrzymać.

— Dzień dobry — powiedziałam i uśmiechnęłam się. — Przyszłam do pani w jednej, dosyć nieprzyjemnej sprawie.

Spojrzałam na starszą kobietę, która patrzyła się na mnie spod okularów. Zrobiła skwaszoną minę, jakby była niezadowolona z mojej wizyty. Ledwo co zdołałam się powstrzymać przez głośnym prychnięciem.

— W czym mogę pomoc? — Zapytała, siląc się na miły ton głosu. I takie babsko uczy mojego syna?

— Chodzi o Cameron'a Beer'a. Alex powiedział mi, że go wczoraj uderzył.

— Ale pani syn zrobił to samo.

— Zrobił to, ponieważ oddał Cameron'owi. Wierzę mojemu synowi. Myślę, że pani powinna porozmawiać z jego rodzicami. Nie powinna pani tolerować przemocy pośród tak małych dzieci.

Spojrzała na mnie z przymrużonymi oczami. Zaczęłam się irytować. Później spojrzała na Alex'a, który bawił się z innymi chłopcami samochodzikami.

— To pani syn zaczął. Znam Cameron'a. To grzeczny chłopiec, a Alex nie. Proszę jeszcze raz porozmawiać z synem i... — Przerwał jej płacz mojego syna. Spojrzałam tam. Nad nim, z trzema samochodzikami, stał Cameron i go rzucał. — Cameron!

Spojrzałam an nią i od raz na z uśmiechem. Po chwili radość wyparowała, a na jej miejsce wpłynęła złość. Jak on śmiał rzucać mojego syna?!

— Cameron! — Ponowny krzyk dotarł do mojego ucha. Przedszkolanka ruszyła w jego stronę.

— Proszę pani! To on zaczął!

— Cameron nie kłam! — Krzyknęła jedna dziewczynka, która stanęła koło Alex'a. Mocno go objęła. Uśmiechnęłam się, bo przypominało mi to mnie i Luke'a. — Proszę pani! To Cameron cały czas bije Alex'a! Dzieje się to odkąd on tutaj przyszedł. Nie daje mu spokoju.

Uśmiechnęłam się szeroko na zaciętość małej dziewczynki. Obróciła się w moją stronę i posłała mi uśmiech. Ruszyła w moją stronę.

— Jestem Lita! Jestem przyjaciółką Alex'a.

— Mama Alex'a. Miło mi cię poznać. Mój synek nic nie mówił. — Uścisnęłam jej dłoń i poczułam jak Alex tulił się do mnie. — Może pani coś zrobić z Cam'em? Nie powinien tak traktować swoich kolegów i koleżanki.

— Na pewno zostanie ukarany. Powiadomię jego ojca.

Posłałam jej szeroki uśmiech i pożegnałam się z synem oraz jego przyjaciółką. Wyszłam z budynku i wsiadłam do samochodu. Nadszedł czas na zakupy i przygotowanie się na bal dziś wieczorem.

**

Stanęłam przez lustrem. Chwilę myślałam. Musiałam mieć dobrą fryzują. Nie było mnie miesiąc w szkole. Każdy pewnie się cieszył, że ta Amy wraca od poniedziałek. Może czas na zmianę? Może czas na to, aby wredna i złośliwa Amy zmieniła się na grzeczną i miłą?

— Bredzisz.

Prychnęłam pod nosem i zaczęłam się śmiać. Nigdy nie wróci tamta. Chwyciłam pudełko z farbą. Postawiłam na bardziej naturalny kolor. Blond, naturalny, najlepszy. Nie był za ciemny. Był tak jasny, że mogłam go porównać do białego. Miałam już białe włosy, fioletowe, szare, czarne, różowe, a nawet kolorowe! Teraz postawiłam na biały blond, bo dlaczego nie? Rozrobiłam farbę i nałożyłam ją na włosy. Musiałam odczekać czterdzieści minut. Wyszłam z łazienki i podeszłam do szafy. W prawie, ubrania miałam już wybrane, ale chciałam coś zmienić. Miałam ubrać czarną sukienkę z rozkloszowanym dołem, z koronką, a do tego czarne szpilki na platformie. Prześledziłam wzrokiem szafę. Mój wzrok padł na koszulę z Nirvaną, którą kupiłam niedawno. Miałam ją założyć na specjalną okazję. Dopieczenie dyrektorowi i zdemaskowanie Brooks'ów to nie specjalną okazja? Wziąłem ją i dobrałam do niej czarne spodnie z dziurami na kolanach. Chciałam zrobić to po swojemu. Wróciłam do łazienki i po upływie ponad czterdziestu minut, zmyłam farbę i zarzuciłam osuszone włosy do tyłu. Do łazienki wbiegł Alex.

— Mamo, mamo! Szybciej! Chcę już być u babci!

— Hej! Spokojnie! U babci będziemy za małą godzinę. To jeszcze dużo czasu. Spakuj parę zabawek.

— Ale to tyle czasu! Babcia powiedziała, że będziemy oglądać dużo bajek!

Zaśmiałam się i kazałam iść Alex'owi do jego pokoju. Wzięłam się za makijaż. Postawiłam na mocniejszy niż zawsze. Dokończyłam go i ostatni raz spojrzałam w lustro. Bomba. Powinnam dać czadu. Nie, ja to zrobię, pomyślałam. Miałam nadzieję, że dyrektor bardziej się nie wkurzy. Wyszłam na korytarz i wpadłam na wujka. Spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnęłam.

— Jeżeli to jest to, o czym myślę... Nie, Amy. Ja mam to gdzieś, rób co chcesz, ja się nie wtrącam, ale wiesz o tym, że masz syna. Ty i Luke... Nie! Nie umiem przeprowadzać takich rozmów! Najlepiej idź do cioci... A ty z czego się śmiejesz?!

— Ale wujku! Ja się nie spotykam dzisiaj z Hemmings'em — powiedziałam i zaśmiałam się jeszcze głośniej. Spojrzał się tylko na mnie i wyminął. — Spokojnie! Nikomu nie powiem, a tym bardziej Ann!

Zaśmiałam się pod nosem i zeszłam na dół. Ubrałam wygodne trampki i poszłam do salonu. Alex siedział na kanapie i oglądał bajki, a obok niego leżał plecak i torba z ubraniami oraz innymi rzeczami, które Alex musiał mieć ze sobą.

— Alex! Chodź! Jedziemy do babci na nocowanko!

Pół godziny później, po odstawieniu bruneta do Karen, znalazłam się na tyłach szkoły. Miałam się tam spotkać z Michael'em, który miał mi wszystko pokazać i wytłumaczyć. Mój ojciec powinien już czekać w środku. Przez nimi powinny być inne zespoły, które dyrektor wypaczył w szkole. W przerwach miał grać DJ. Wszystko miało być dopracowane i zapięte na ostatni guzik. Zobaczyłam stojącego Clifford'a z papierosem w ręku. Zrobiłam zaskoczoną minę. Nie mogłam sobie wyobrazić, że on palił!

— Jestem! Przepraszam, że tak późno! Musiałam zawieść małego do Karen, a ona tak dużo gadała. Myślała, że spotykam się dzisiaj z Hemmings'em! Tak samo zaczęła gadać o jakiś niepoważnych rzeczach! Mark tak samo! Słodki Jezu!

Michael spotkał na mnie i zaczął się śmiać. Spojrzałam na niego z przymrużonymi oczami.

— Ciebie też to czeka.

Zaśmiałam się z jego miny.

— Och nie! — Westchnął dramatycznie i poprawił włosy. — Nie ważne. My za pięć minut wchodzimy. Pójdziemy teraz za kurtynę. Tam będzie stać mój dobry... Kolega. Przyczepi ci mikrofon i on wie, w którym momencie wejdziesz na scenę. Masz jakieś inne plany na ten wieczór te dwie piosenki?

Chwycił mnie za rękę i zgasił papierosa. Pociągnął w stronę sali gimnastycznej.

— Tak mam, ale Michael! Nie musisz mnie tak ciągnąć. Dam temu pendrive podkłady do nich. Mam nadzieję, że tym razem Cal się nie pomyli. Luke się nic nie domyśla?

— Nic, a nic. Pod koniec ostatniej piosenki, gdzie powinien być refren jego mikrofon zostanie wyłączony i wejdziesz ty.

— Macie to dopracowane? A ojciec też o tym wie?

— Tak wszyscy wiedzą. Luke może być bardzo zdezorientowany. Wiesz jak on nie ogarnia! Zaśmiałam się i weszliśmy tylnym wejściem.

— Dyrektor wie, że mamy w sumie dziesięć piosenek. Wiedziałem, aby trochę dodać. Jesteś przewidywalna. Mamy cztery piosenki, tobie dostaje sześć plus ta z ojcem. A poza tym, znowu farbowałaś włosy?! Będziesz mieć siano na włosach!

— Mam ważniejsze problemy niż włosy i siano na nich.

— Alex?

— Tak. Taki jeden Cameron go bije. Byłam dzisiaj u pani. Ona coś z tym zrobi. Wychowali go moi przyjaciele. Nauczyli go, aby oddawał. Wolę unikać takich sytuacji.

— Charakter ma mamusi.

— Michael Gordon Clifford! To nie jest śmieszne! Później będę miała z nim problemy! A ty później nie będziesz mi pomagać! Tylko sama będę musiała chodzić do szkoły i znosić wszystkie pretensję!

— Dobra, dobra, Amy. Nie spinaj się tak — powiedział i chwycił mnie za ramiona. — Dzisiaj to pokażesz. To nie była twoja wina, nie była nasza wina. Dobrze? I będziesz dobrze się bawić i patrzeć na to, jak oni będą świecić oczami jak zobaczą na scenie, mimo że masz zakaz!

Zaśmiałam się. Przytaknęłam mu, a on pobiegł na scenę. Zostałam sama i usiadłam na skrzyni od głośników. Gdzie jest ten dobry kolega Michael'a? Zaczęłam machać nogami w tą i z powrotem. Nudziło mi się.

— Amy? — Obok mnie pojawił się dosyć niski chłopak z okularami na nosi. Pokiwałam głową. — Chodź! Nie mamy czasu!

Chwycił mnie i pognał w głąb pomieszczenia. Zatrzymałam się koło jakiegoś sprzętu. Obrócił mnie tyłem do siebie i wziął małe urządzenie. Po chwili zastanowieniu wiedziałam, że to właśnie mikrofon. Uśmiechnęłam się szeroko kiedy podał mi pozostałą część mikrofonu.

— A właśnie! Jest mała zmiana planów! Śpiewam więcej piosenek! Tutaj jest ich tylko pięć. Puszczaj po kolei, tak jak tam jest. To są same podkłady.

— Okay. Dobra. Puszczać po kolei. Czyli... Śpiewasz jedną z nimi i pięć bez nich, a ostatnią z tajemniczym gościem, tak?

— Dokładnie tak!

Założyłam do końca nagłowny mikrofon i ustawiłam sobie po poprawnie.

— Gdzie jest scena? — Zapytałam. Ruszył do przodu, pokazując ręką, abym szła za nim. Przeszliśmy przez korytarz i stanęliśmy przed schodami. Za kurtyną walało się pełno instrumentów i zobaczyłam rzeczy zespołu.

— Ja muszę iść i wrócić na swoje stanowisko. Wiesz kiedy wejść, prawda?

— Tak, jasne. Kiedy skończy się refren czwartej piosence i chłopcy zrobią chwilę przerwy i zaczną grać inną melodię.

Pokiwał głową i wycofał się.

— A i! Włącz mi teraz mikrofon. Ponucę sobie z nimi.

Zaśmiał się i pokiwał głową na znak, że się zgadza. Znałam ich piosenki, które grali. Michael przychodził do mnie i pokazywał mi każdy jeden tekst. Robiłam sobie zdjęcia i tak jakoś się ich nauczyłam.

— Możesz go włączyć! Jak spojrzysz przez materiał, chłopcy mają inne mikrofony. Twój da się teraz wyłączyć tylko przez ciebie. Tam jest taki guzik.

Pokiwałam głową i szybko go znalazłam. Pokazałam kciuk do góry. Chłopcy zaczęli grać drugą piosenkę. Podobał mi się ich styl grania. Był taki innych od tych wszystkich, które słyszałam. Słowa wylatywały z nich, z taką precyzją i łatwością. Zastanawiałam się czasami jak oni to robią. Są zgrani i naprawdę tworzą zgrany zespół. Głos Luke'a doszedł to moich uszu. Zaczęłam nucić po cichu razem z nim. Nie chciałam, aby mnie dosadnie słyszano. Przeszłam na schodki, które prowadziły na scenę. Spojrzałam na scenę i w tym samym czasie Calum odwrócił się w moją stronę. Uśmiechnęłam się pod nosem i on również. Pokazałam kciuka do góry, a on wrócił do gry. Przeszedł przez scenę do Michael'a. Szepnął coś mu do ucha, później obaj się uśmiechnęli pod nosem. Coś się święci. Mike wycofał się do Ashton'a i szepnął mu coś po cichu. Luke spojrzał na nich i później wrócił do śpiewania, a Ash uśmiechnął się w moją stronę. O co chodzi? Zeszłam ze schodów i usiadłam na stole, który stał w rogu. Czemu musiałam tyle czekać? Machałam nogami w tą i z powrotem aż do przyjścia ojca. Uśmiechnęłam się w jego stronę i zeskoczyłam ze stołu i podeszłam, aby go przytulić. Uścisnęłam go i odsunęłam się. Wyłączyłam mikrofon.

— Zdecydowanie musisz powiedzieć czarnemu stop.

— Nie przesadzaj! Czarny wyszczupla!

— Z czego on cię ma wyszczuplić? Amy, puknij się w głowę — powiedział i popukał mnie w czoło.

— No jak to z czego?!

— Amy, ty mała głupiutka, Amy. — Pokręcił głową na znak rezygnacji. — Z kości, Amy, z kości.

— Przecież z kości się nie da... O ty! Nie mów do mnie ze sarkazmem!

Ojciec tylko głupkowato się uśmiechnął i usiadł na jednym ze stołów. Pokręciłam głową, był taki podobny ze zachowania do Michael'a ostatnio. Spędzali ze sobą bardzo dużo czasu. Ja wolałam bardziej z Karen. Opowiada mi bardzo dużo o dzieciństwie Michael'a. I bardzo dużo śmiesznych historii, typu co robił w szkole, za co dostał pierwszą uwagę i jak wpakował się w poważna kłopoty. Myślę, że Marshall opowiadał Mike'owi dużo o muzyce. Znał się na tym, a poza tym dla niego to pewnie sama przyjemność. Spojrzałam na scenę. Luke był tam inny. Był bardziej... Podekscytowany? Był bardziej sobą, ale to nie znaczy, że on udawał przy nas. Czuł tą muzykę, lubił to, wręcz kochał.

— Ziemia do Amy!

Potrząsnęłam głową, a włosy wleciały mi na twarz. Odgarnęłam je z niej i spojrzałam na siedzącego ojca.

— Czwarta piosenka. Uważaj, aby wejść w odpowiednim momencie. Powiesz mi, w którym ja mam wejść?

— Idź prosto, tam jest taki kolo przy sprzęcie, on ci powie. Mam dodatkowe piosenki, więc sama nie wiem. Ale! powinieneś usłyszeć przecież podkład, więc to chyba nie problem? I tak musisz iść do tego kolesia, musi ci dać mikrofon, chyba że na scenie weźmiesz od Cal'a albo Mike'a.

— Dobra, rozumiem. Trzeba iść do jakiegoś chłopaka.

Uśmiechnęłam się do niego i przysłuchiwałam się grającej muzyki. Zeskoczyłam ze stołu i włączyłam mikrofon. Muzyka ucichał, głos Luke'a zabrzmiał na sali.

— Co się... Prychnęłam pod nosem. Instrumenty zaczęły znowu grać. Policzyłam do pięciu. Spojrzałam na ojca, który był zaskoczony. Nawet bardzo!

— Here to stay, Even when I'm gone, When I close my eyes, Through the passage of time, Kings never die* — wyszeptałam i ruszyłam w stronę sceny. Obróciłam się do ojca, a on szeroko otworzył oczy i usta. Zamrugał szybko. — Nighs never die...

Weszłam na scenę i zobaczyłam wszystkich na sali. Niektórzy byli bardzo mocno zaskoczeni. Moją obecnością, głosem, piosenką. Luke spojrzał na mnie mocno zdziwiony. Niech tylko zobaczą tutaj Eminema! Reszta piosenki poszła bardzo dobrze. Lubiłam śpiewać, pisać, grać na instrumentach. Jeżeli chłopcy mogli wylecieć do Los Angeles spełniać marzenia, to czemu ja nie mogłabym sobie poradzić? Miałam ojca i matkę, przecież oni zawsze mnie wesprą, prawda? Mogłam na nich liczyć. Mogłam liczyć na ojca, który mi pomoże. Nie chciałam utknąć tutaj sama z innymi i Alex'em. Cały występ minął jak pstryknięcie palca. Michael, Ashton, Calum i Luke zeszli na bok. Na scenę wszedł mój ojciec i podałam mu od razu mikrofon, który wzięłam z statywu Mike'a. Chciałam, aby wystąp wyszedł perfekcyjny. Chciałam pokazać, że byłam na równi z ojcem, że potrafiłam to co on. Chciałam nawet samej sobie to udowodnić, że Amy Closer umie. Po występie z ojcem rozniosły się oklaski, a później mój wzrok przeniósł na dyrektora, który przyglądał mi się ze zdziwieniem, a później przeszłam wzrokiem na braci Brooks. Uśmiechnęłam się w ich stronę wrednie. Drugą część zabawy czas zacząć.

— Drodzy państwo. Dyrektorze, nauczyciele, uczniowie — powiedziałam ze spokojem. — Mam jedną informację, którą chciałam wam przekazać, a raczej pokazać. Jest to filmik, który udowodni moją, naszą, niewinność.

Chwilę później Michael przyprowadził ekran. Uśmiechnęłam się do niego i odebrałam pilot.

— Dyrektorze, zapraszam bliżej. Niech pan od razu weźmie braci Brooks'ów. Bardzo się przydadzą.

Widziałam jak przywołał ich do siebie i weszli razem na scenę. Jai mierzył mnie wzrokiem, a ja tylko szerzej się uśmiechnęłam. Czas na zemstę, frajerzy. Nacisnęłam guzik na pilocie i pojawił się obraz. Przedstawiał Beau, Luke'a i Jai'a.

— Zawiesił ją? — Zapytał Beau. Odchylił lekko głowę i zaczął się śmiać. — Ale stary frajer.

— To nic! Słyszałem, że tamtych idiotów też. Załatwiliśmy ich. Dyrektor na sto procent pozwoli nam grać na balu.

— Mamy to jak w banku, Luke. Dyrektor nawet nie sprawdził tego, że w tym dniu ich nie było.

— Dość! — Krzyknął dyrektor, a ja wyłączyłam filmik. Wskazał na nas. — Wy! Ze mną do gabinetu! Mamy do pogadania!

Zaśmiałam się głośno i ruszyłam za nimi. Mogli mi naskoczyć. Do gabinetu dyrektora zaszliśmy szybko. Wpuścił nas pierwszy i zamknął drzwi z hukiem.

— Czy może mi ktoś to wyjaśnić!? Co to znaczy?

— To nie moja wina, więc pan nie może nic zrobić. Z chęcią wszystko opowiem — powiedziałam i oparłam się o biurko. Wszyscy byli cicho. — Mój ojciec, moja matka, moja ciotka i rodzice moich przyjaciół, mogą potwierdzić, że nie było nas wtedy w szkole. Nic nie zrobiłam. Może pan nawet sprawdzić w dzienniku. To, że ta dziewczyna na tym zdjęciu jest niska, nie oznacza, że to jestem ja. Założyła bransoletkę na złą rękę. Po drugie na tych zdjęciach dziewczyna miała brązowe włosy. Ja dawno nie miałam tego koloru. Poza tym, Luke, Jai i Beau są za wysocy na Michael'a, Ashton'a i Calum'a, a za niscy na Luke'a. A ta dziewczyna? Zbyt wysoka jak na mnie. Nawet nie jesteśmy równe jak mam obcasy, a na tych zdjęciach ma trampki.

Spojrzałam na dyrektora. Myślał. Miałam ochotę prychnąć albo parsknąć śmiechem.

— Dlaczego woźny nic nie potwierdził?

— Przekupili go. To było proste. Dali mu pieniądze za milczenie, a w zamian oczekiwali milczenia, potwierdzenia i zrobienia zdjęcia. Przycisnęłam go i wszystko wyśpiewał. Mam nagranie, gdyby pan mi nie wierzył.

Wzruszyłam ramionami. To było proste jak linijka. Myślałam nad tym miesiąc, a potem zaczęłam działać w tym tygodniu. Zebraniu dowodów też nie było ciężkie i uciążliwe. Bardzo szybko to zrobiłam.

— Skąd to wiesz?! — Zapytał Beau i podszedł do mnie. Chwycił mnie za ramiona i lekko potrząsnął.

— Odwal się od niej! — Krzyknął Luke i popchnął go do tyłu.

— Teraz jesteś taki wierny Amy?

Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego. Widziałam jego wredny uśmiech, który kierował w stronę Hemmings'a.

— Zamknij się!

— Mów Beau, chętnie posłucham. Pewnie to będzie ciekawe.

— Pamiętasz ostatnią imprezę, Luke? — Widziałam jak blondyn się spiął. — Otóż... Amy, twój chłopak przespał się z jakąś panienką. Tydzień temu w klubie.

Nie zabolało mnie w sercu. Miałam zgiąć palce u prawej ręki, bo dziwnie mnie zaswędziała.

— Amy, to nie tak jak myślisz!

Ruszyłam do drzwi. "To nie tak jak myślisz"?! Prychnęłam i przyspieszyłam, kierując się do drzwi.

— Amy!

— Wypierdalaj, Luke!

— Nie widzisz tego, że oni próbują nas skłócić?! Byłem na tej imprezie w piątek, ale wiedziałem, że spędzasz czas z małym i nie chciałem cię nigdzie wyciągać. Naciąga różne faktu, skurwiel jeden! Byłem tam cały wieczór z resztą. Mogą ci to potwierdzić! Czemu mi nie wierzysz?!

Zatrzymałam się i obróciłam się w jego stronę. Byłam mocno zła.

— Ja nie wierzę?! To ja mam wrażenie, że cały czas mnie okłamujesz! Ty i oni! Wszyscy! Ukrywacie coś! Myślisz, że nie umiem się domyśleć?! Alex mi dzisiaj powiedział, że cieszycie się z koncertu w LA!

— Zrezygnowaliśmy z niego. Wolę, abyśmy byli razem. Żaden koncert nie jest nam potrzebny. Dobrze czujemy się tutaj i chcemy zostać.

Prychnęłam pod nosem. Zbyt dobrze go znałam. Wiedziałam, że oni szukali sposobu, aby wybić się i wyjechać z Sydney jak najdalej.

— Jasne. A jestem królową Elżbietą II.

— Dla mnie jesteś moją księżniczką.

Parsknęłam cichym śmiechem. Takie komplementy mógł prawić komuś innemu.

— Wiesz co, Luke? — Zapytałam, a on spojrzał na mnie z wyczekiwaniem. — Takie bajeczki możesz wciskać Liz. Wiem, że coś się święci, a ty mi nie chcesz powiedzieć. Uwierz mi, że ja prędzej czy później się dowiem. Będzie po tobie, dupku.

**

*Kings never die - Eminem

🏀🏀🏀🏀

Słowa po korekcie: 4215

Słowa przed korektą: 5238

Data korekty: 01.05.2020

Data opublikowania: 22.10.2017, 03.12.2017

Wszelkie komentarze, dotyczące błędów są już nieaktualne. Niektóre sceny zmieniły się.

Continue Reading

You'll Also Like

19.1K 1.3K 42
*Nie widziałam nigdzie na polskim Wattpadzie książek o Suho, więc oto jest! Narazie z braku weny do ,,The War Of Hearts | E.P'' będę pisała instagram...
39K 2.3K 112
To historia opowiadająca o przygodach pewnej dziewczyny która przeszła zdecydowanie za dużo jak na swój wiek. Jej rodzina zginęła, a ona sama wylądow...
11.3K 479 47
Laura na co dzień zmaga się z trudnymi sprawami. Gdy zostaje wezwana do pomocy, nie wie, z czym przyjdzie jej się zmierzyć. Pierwsza śmierć to tylko...
9.3K 288 37
Co, gdy na liście Jacoba Smitha, szefa mafii, pojawi się dość młody policjant? |Rozpoczęcie:10.12.2023r |Koniec:21.04.2024r...