Symbol Mroku

De Oliwus

122K 8.6K 1.2K

*Książka do gruntownej poprawy, więc przepraszam za napotkane błędy :D* ,, W małym mieście, w orła kraju, N... Mais

Prolog
Rozdział 1
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXIII
Rozdział XXXIV
Rozdział XXXV
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rodział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Rozdział LIX
Rozdział LX
Rozdział LXI
Rozdział LXII
Rozdział LXIII
Rozdział LXIV
Rozdział LXV
Rozdział LXVI
Rozdział LXVII
Rozdział LXVIII
Rozdział LXIX
Rozdział LXX
Rozdział LXXI
Rozdział LXXII
Zaległa Nominacja
Rozdział LXXIII - Epilog
Witam + Wynik Ankiety
Już jest!

Rozdział XXXII

1.3K 124 18
De Oliwus


Patrzyłem bez strachu w oczy potworowi, a on otworzył paszczę przybliżając ją do mojej twarz i.......polizał mnie szorstkim językiem po policzku.
Wytrzeszczyłem oczy zaskoczony i zesztywniałem.

Co?
Dlaczego ona mnie liże?
Dlaczego w ogóle mnie liże?

Spróbowałem odetchnąć wielkie cielsko, lecz chimera zamiast się ruszyć ,zrobiła jeden wielki liz po całej mojej twarzy.
- Eyhhhh fuj!- skrzywiłem się i zacząłem wycierać buzię z lepkiej śliny.
- Isil, żyjesz? - usłyszałem głos Silvera.
- Nie, kurwa! - warknąłem.-Pomóżcie mi do cholery i to ze mnie ściągnijcie!- darłem się próbując uciec z uścisku chimery.
- Ale wy tak słodko razem wyglądacie!- doszedł do mnie rozmarzony głos Adillena.
- No i co z tego!? Zabierz tego potwora ze mnie!

Usłyszałem kroki zbliżające się w moją stronę.
Najwyraźniej któryś sięgnął po rozum do głowy i z łaski swojej idzie mi pomóc.
Brawo dla niego!

Chimera szybko przerwała wykonywaną czynność i warknęła w stronę mojego ratownika.
Udało mi się wychylić z pod potwora i ujrzałem Perisa stojącego z  łukiem z którego mierzył w przygniatającą mnie istotę.
Chimera poderwała się ze mnie i zaryczała ostrzegawczo w stronę drowa.
Szybko wykorzystałem okazję i podniosłem się szybko z ziemi.
Peris dokładnie w tym samym momencie wystrzelił strzałę w stronę lwa, a ten zrobił unik i spojrzał groźnie na łucznika.

,, Spróbuj jeszcze raz, a łeb ci urwę“ usłyszałem czyjś męski, zdenerwowany głos w swojej głowie.

Tylko, że nigdy go nie słyszałem.

,, Kim jesteś?“
zapytałem wyszukując umysł właściciela głosu.

Chimera ,która jeszcze niedawdo warczała groźnie na mojego przyjaciela, obejrzała się w moją stronę.
Z jej gardła przestały wydobywać się zdenerwowane pomrukiwania, a z oczu zniknęła cała chęć mordu.
Teraz patrzyła na mnie z delikatnością i jakby......wesoło?

,, Czyli jednak mi się udało.“
Znów odezwał się ten głos, tylko że tym razem był mięki.

,, To ty do mnie mówisz?“ zapytałem parząc w czerwone oczy pół lwa.

,, Tak, wreszcie cię znalazłem.“

,, Jak to mnie znalazłeś? Szukałeś mnie?
Zapytałem zdziwiony.

,, Tak. Jesteś moim panem. Szukałem cię od dnia w którym przybyłeś do Terry.“ odparł stwór siadając przede mną na miękiej trawie.

,, Co? Czekaj czekaj, jak to twoim panem?

,, Sądziłem, że twoi przyjaciele wyjaśnili ci o więzi łączącej zwierze i człowieka.“

,, Tak, tylko....jestem trochę zaskoczony. Nie spodziewałem się ,że znajdę przeznaczone mi zwierzę i to takie!

,, Takie?“ chimera zmrurzyła oczy.

,, Wyjątkowe. Podobno bardzo rzadko magiczne zwierzęta znajdują właścicieli.“

,, Tak to prawda. Wybieramy sobie panów przez wzgląd na umiejętności i poziom magiczny.
Z czasem więcej się dowiesz.“ odparła chimera machając swoim wężowym ogonem.

,, Jak masz na imię?

,, Ravental. Mam na imię Ravental, Isilu.“

,, Skąd znasz moje imię?

,, Znam je od dnia twoich narodzin.“

- Isil, fajnie, że ta bestia nie chce cię już zjeść, ale to nie czas na patrzenie jej w ślepia!- wrzasnął Yafal w moją stronę.
- Yaf, uspokój się. Nic nam nie grozi.- powiedziałem, podszedłem do zwierzącia i przejechałem dłonią po jego jak się okazało miękkiej grzywy. 
- Is, wszystko dobrze? Na pewno nic ci się nie stało po upadku? Może za mocno trzepnąłeś łepetyną w ziemię?- zapytał zmartwiony elf światła.
- Nic mi nie jest. Dlaczego pytasz?
- Bo w tej chwili głaszczesz sobie jak gdyby nigdy nic wielką bestię, która nas zaatakowała i próbowała cię zjeść?!!- odparował blondyn patrząc na mnie jak na idiotę.

Roześmiałem się cicho patrząc na moich skołatanych przyjaciół. Wszyscy co do jednego patrzyli na mnie jakbym miał na czole napisane ,,wariat“.
- Chłopaki, ale serio wszystko jest w pożądku. Ravental nic nam już nie zrobi.
- Ravental? Skąd wiesz jak nazywa się ten potwór!?- zapytał Adillen.
- Powiedział mi. Jest moim zwierzęcym towarzyszem. - odpowiedziałem spokojnie dalej powoli głaszcząc po łbie mojego nowego przyjaciela.
- Co proszę?! To coś jest twoim towarzyszem?!- wykrzyknął Peris patrząc na lwa obok mnie.

,, Wypraszam sobie“ fuknął obrażony Ravental.

- Tak to mój towarzysz. A teraz koniec tematu. Musimy znaleźć ten cholerny kwiatek i wracać do szkoły. Mam dość kręcenia się po tym lesie. - odpowiedziałem.

Wszyscy bez szemrania wzięli swoje rzeczy i ruszyliśmy ognistym tropem po lilię.
Moi przyjaciele przez całą drogę do odpowiedniego miejsca byli bardzo spięci.
No cóż, nie dziwię im się.
Podróż z chimerą przyprawia o dreszcze.
Rozejrzałem się do okoła.
Las w tym miejscu był bardzo cichy i spokojny.
Było słychać tylko cichy szum drzew i nasze spokojne oddechy.
Zaczęło robić się powoli późno.
Słońce i niebo , które widziałem między koronami drzew zaczęły przybierać barwę pomarańczy. Musimy się pośpieszyć i znaleźć roślinę, by przed zmrokiem wrócić do szkoły.

Zatrzymałem się gwałtownie czując duży przypływ energii ognia w tym miejscu.
Gdzieś tu są ogniste lilie.
Tylko gdzie?
Z atlasu wyczytaliśmy, że są koloru czarnego i tylko w nocy widać jak płoną i wtedy łatwiej je znaleźć.
Tylko że my nie możemy czekać do nocy.
- Adi, czujesz może coś?- zapytałem młodego druida, który stał z zamkniętymi oczami i skupiał się na znalezieniu kwiatu ,po który tu przyszliśmy.
- Nie, nic a nic. - odpowiedział powoli zielonowłosy.- Isil, spróbuj z ogniem, może wtedy będzie łatwiej.

Skupiłem się na ogniu w okolicy i tak jak obstawiał Adi ,znalazłem małe skupisko dziwnych płomieni wokół drzewa 6 metrów od nas.
Szybko pobiegłem w tamtym kierunku.
Po chwili ukazała mi się mała kępa czarnych lili wokół wielkiego i starego dębu. 
Za mną na to miejsce przybiegli moi przyjaciele i nasze zwierzęta. Obróciłem głowę na zielonookiego, młodego medyka.
- Adillen ile ich potrzebujemy?
Chłopak otworzył swoją brązową torbę, którą miał przewieszoną przez ramię i wyciągnął z niej małą karteczkę z kobiecym pismem, a dokładniej z pismem wicedyrektor Arfany.
- Dyra napisała, że potrzebuje 5 kwiatów. Zerwij je i włóż do tej drugiej torby co masz w ręce.

Szybko podszedłem do roślin i wyrwałem 5 kwiatów by po chwili włożyć je do ognioodpornej , czarnej torby.
Wstałem z przykucu i podbiegłem do przyjaciół.
Ravental z cichym pomrukiem otarł się o mój brzuch, a ja go delikatnie pogłaskałem pomiędzy rogami.
- Dobra, misja się powiodła. Możemy już wracać. - stwierdził Silver i po chwili parsknął śmiechem. - Mieliśmy iść do tego lasu po jakieś kwiateczki, a wrócimy jeszcze z chimerą. Ciekawe co powie na do dyrektor Arfana?
- Co powie to powie. Mam to gdzieś. Ravental jest moim towarzyszem i czy tego chce, czy nie, nie może go wyrzucić.- odpowiedziałem i podrapałem za uchem wciąż łaszącą się do mnie chimerę.
- Masz rację. Bez względu jak zwierzę jest niebezpieczne, dyrektora nie może rozdzielić go z uczniem. - poparł mnie Silver.- Ja sam mam przecież wilka.
- Prawda księżniczko, ale dyrka też bałaby się ci odebrać Eliara.- odparł spokojnie białowłosy drow głaszcząc delikatnie Estofelesa na ramieniu.
- JUŻ CI MÓWIŁEM ,NIE MÓW DO MNIE KSIĘŻNICZKO!!!!!- zbulwersował się blondyn.
- A co ja na to poradzę, że nią jesteś?- Peris wzruszył ramionami i zrobił minkę niewiniątka.
- NIE JESTEM ŻADNĄ CHOLERNĄ KSIĘŻNICZKĄ, IDIOTO!!!!
- Już Silver uspokój się, bo nas jeszcze pogryziesz. - powiedziałem znużony.
- JESTEM SPOKOJNY!! SPOKOJNY JAK CHOLERA!!
- No właśnie widzę.- sarknąłem.

Elf zrobił trzy głębokie wdech trochę się uspokajając. Po jeszcze 2 takich zabiegach stał już całkiem spokojny.
- Już uspokoiłeś się?- dostrzegłem lekkie przytaknięcie głową.- To fajnie, a teraz macie mi wyjaśniać o co wam chodzi z tą księżniczką.
- Ale co tu wyjaśniać? Silver nią jest i tyle.- odpowiedział drow.
- NIE JE....- zaczął elf ,ale mu przerwałem.
- Zamknąć się! No normalne jak banda dzieci z ADHD. Peris, możesz mi to wyjaśniać normalnie?- zwróciłem się do niebieskookiego.
- Ehh...no dobra. Ale serio nie ma co tu wyjaśniać. Może niech Silv ci co wszystko powie.
Spojrzałem znacząco na blondwłosego elfa, a ten westchnął ciężko.
- Bo ja...jestem synem władcy Terry, Arana.
Gdy to usłyszałem zachłystnąłem się powietrzem. Szybko odkaszlnąłem klepiąc się w pierś.
- To znaczy, że jesteś księciem?- zapytałem gdy złapałem oddech.
- No.... tak. Mam też jak ci mówiłem starszego brata. Ma na imię Calladion i w przyszłości zasiądzie na tronie królestwa.
- No nieźle! Czego ja się dowiaduje na tej małej wyprawie. Ktoś chce jeszcze mi o czymś powiedzieć?- zapytałem oglądając się po moich przyjaciołach.
- O mnie wiesz już wszystko Is.- odpowiedział Peris idąc przede mną.
- Ja pochodzę ze szlacheckiej rodziny wampirów. Moi rodzice przeszli na stronę ojca Silvera gdy miałem 5 lat.- odparł spokojnie jak na siebie Yafal.
- Ja nie mam jakiejś znaczącej rodziny. Pochodzę z małej wioski niedaleko naszej szkoły w której mój ojciec uczy Alchemii i jest medykiem.- odpowiedział cicho Adillen.

Nawet nie spostrzegłem, że wyszliśmy z lasu i staliśmy na polanie na przeciw szkoły.
Ruszyliśmy całą grupą na bramy szkoła, a zaraz potem do białych drzwi naszej wicedyrektor. Zapukałem w nie delikatnie i nacisnąłem złotą klamkę.
Kobieta jak zwykle grzebała w jakiś papierach pochylona nad ciemnym biurkiem.
- Dzień dobry. - powiedzieliśmy razem do zielonookiej.
- Ach dzień dobry, chłopcy. Cieszę się, że już wrócili.....- przerwała patrząc na chimerę stojącą przy mojej nodze. - Co ta bestia tu robi?!
- Stoi. - odpowiedział za mnie Yaf
- To że stoi to widzę, ale dlaczego tu stoi?!- odkrzyknęła nauczycielka.
- Bo mieliśmy do pani przyjść?- bardziej stwierdził niż zapytał ironicznie wampir, na co kobieta zgromiła go wzrokiem i spojrzała na mnie zimno.
- Ravental jest moim towarzyszem i ma prawo tu być, ale nie mieliśmy rozmawiać o moim zwierzęciu tylko o liliach.- odpowiedziałem spokojnie.
- Jak to twoim towarzyszem?- zmarszczyła brwi. - A dobrze, nie mieszam się w to. Znaleźliście te kwiaty?
- Tak pani profesor.- położyłem jej na biurko torbę z roślinami. Kobieta zerknęła do niej i uśmiechnęła się na jej zawartość.
- Świetnie kochanieńcy. Możecie iść już do swoich komnat. - powiedziała i zaczęła wyciągać ostrożnie lilię z czarnej torby.

Już miałem wychodzić, ale jeszcze raz na nią spojrzałem, a chłopcy zatrzymali się w progu.
- Prosze Pani, kiedy będzie dyrektor?- zapytałem z nadzieją.
Kobieta znieruchomiała i spojrzała na mnie nieobecnie.
- Eehh...Isil naprawdę nie wiem. Idź już, mam na prawdę dużo pracy. - wyszeptała i wróciła do przerwanej czynności.

Kłamie.
Wiem to.
Na dyplomacji nauczyłem się rozpoznawać gdy ktoś kłamie. Rozpoznawanie kłamstw wychodzi mi równie dobrze jak perswazja.
To jedyne lekcje, które podobały mi się na dyplomacji.
- Isil i jak?- zapytał drow gdy weszedłem z gabinetu dyrektorki, stał oparty o ścianę. Reszta przyjaciół była obok niego.
- Jak zwykle powiedziała, że nie wie i że ma dużo pracy ,przez co mam wyjść po jej przeszkadzam!- powiedziałem zdenerwowany.
- Ehh przecież dyro musi wrócić. W końcu to jego szkoła. - elf próbował mnie pocieszyć. - A teraz nie wiem jak wy, ale ja chcę się wykąpać i spać. To pa!- odwrócił się, pomachał nam i poszedł korytarzem ze swoim wilkiem do siebie.
Adi i Yaf też się pożegnali i wraz ze swoimi zwierzętami pobiegli do siebie.
Ja z Raventalem przy nodze i Perisem i Esto przy boku weszliśmy na trzecie piętro.
Później rozdzieliliśmy się do naszych pokoików.

- Witaj Raven w twoim nowym domu. Rób co chcesz, ja idę się kąpać.
,, Dzięki“
usłyszałem cichy pomruk chimery i po chwili stwór wygodnie ułożył się przed moim łóżkiem.
Uśmiechnąłem się delikatnie wziąłem ubrania na zmianę i wszedłem do łazienki.
Tam odkręciłem wodę, rozebrałem się i gdy wanna została napełniona wszedłem do niej.
Achhh jak miło.
Uśmiechnąłem się błogo.
Poleżałem tak pół godziny w ciepłej wodzie, umyłem się i wyszedłem. Szybko założyłem dresy i podkoszulek i pobiegłem do pokoju.
Raven spał smacznie więc ja też szybciutko wskoczyłem pod ciepłą kołdrę i po 5 minutach już spałem.

Continue lendo

Você também vai gostar

6.7K 1K 75
Północ i Południe. Ludzie i zmienni. Wojna jest jedynym, co łączy te krainy, nacje, kultury... WSZYSTKO. Na Północy jednak nie wszystko toczy się wo...
378K 21.7K 45
KSIĄŻKA BYŁA PISANA W 2017 I ZDAJĘ SOBIĘ SPRAWĘ Z ILOŚCI BŁĘDÓW ORTOGRAFICZNYCH JAK I INNYCH. KIEDYŚ MOŻE TA OPOWIEŚĆ ZASŁUŻY NA METAMORFOZE, JAK TYL...
1.5K 137 16
Jest to opowiadanie, komiks, książka każda nazwa, może pasować, ale wracając jest to opowieść o zwykłej nastolatce Marinett, która spotyka na swojej...
589K 40.6K 47
Annabeth nie jest jak wszystkie siedemnastolatki w jej wieku. Ona posiada dar. Potrafi czytać w myślach, gdy tylko kogoś dotknie. Wraz z przybyciem...