Rozdział LIV

1K 93 6
                                    

Wiarzcie mi, biegnący na was wielki jaszczur, nie jest miłym widokiem.

Wraz z Kirialem jak na zawołanie ujawniliśmy swoje prawdziwe formy i wzlecieliśmy do góry.
Ruszyłem czarnymi skrzydłami jeszcze parę razy i zatrzymałem się nad monstrum.
- Peris! Strzelaj w drugie oko!-wrzasnął panicznie z dołu Yafal do drowa, który wyciągał drugi pocisk z kołczanu.
- Nie poganiaj mnie czopie!- odwarknął białowłosy.

Taaaa, zaraz nas TO zeżre!

Elf cienia strzelił, ale o dziwo, biegnący potwór, osłonił się nagle swoim ogonem i strzała odbiła się od mocnej łuski, lecąc daleko.
- No i dupa!-krzyknął Yafal ,sycząc przeciągle.
- Jak umiesz lepiej, to sam strzelaj!-wywarczał wścielke granatowooki.
- A pierdzielnął was ktoś kiedyś dzidą?- wrzasnął Adillen, mając już serdecznie dość swoich kochanych przyjaciół.

- Kiedyś tak szczerze z dobroci serca uderzę ich prosto w mordę.-westchnąłem do siebie, kręcąc głową.
Jak oni mogą się kłócić, gdy próbuje nas zeżreć wielki, nieudany prototyp Godzilli?

- A ja ci pomogę.- ochoczo przytaknął mi Kirial, mrużąc niebezpiecznie swoje gadzie oczy, patrząc wyczekująco na jaszczura, który rzucał się rozdrażniony na wszystkie strony obok moich towarzyszy.

Co by tu z nim zrobić?
Eghh...gdyby nie te łuski!
Muszą być niesamowicie mocne, skoro strzała Perisa nawet ich nie drasnęła.

- Masz jakiś plan?-zapytał po chwili demon.
- Pracuję nad nim.
- Nie masz planu, mam rację?
- Pracuję nad nim.-odpowiedziałem stukając w czarną klingę swojego miecza.

Zaraz coś wymyśle.
Jestem mądry i coś wymyśle.

I w tym momencie potwór rzucił się z przerażającym rykiem na najbliżej stojącego Yafala.

A jednak nie wymyśle!

Szare oczy wampira rozszerzyły się w przerażeniu.
Guan dao trochę się zmniejszyło, a jego właściciel zwinnie i z godną jego gatunkowi szybkością, przeskoczył w inne miejsce.
Z bladej dłoni wampira wyleciała w ciągu sekundy czarna błyskawica, która celnie trafiła w tłuste cielsko bestii.
Oczy drapieżnika zaświeciły się wściekle mocniejszą czerwienią.

Zabije was! - usłyszałem przerażający syk.

Wszyscy jak na zawołanie wytrzeszczyli oczy.
Czyli nie tylko ja to słyszałem.
Nie jestem szalony!

Bestia uniosła łeb i jej wzrok napotkał czarnookiego demona.
Gdy stwór ukazał swoją szyję, dostrzegłem dużą lukę w jego uzbrojeniu.
Brakowało mu czterech łusek pod prawą stroną szczęki.

- Ej, brzydalu!-krzyknąłem i zacząłem machać prowokacyjnie do gada.- Może się pobawimy?

Zginiesz marnie, dzieciaku!
Tak samo jak reszta twoich przyjaciół!

-Nie byłbym tego taki pewien.- zaśmiałem się i pomachałem przed sobą mieczem.
Niby przez przypadek dotknąłem klingą miejsca na swojej szyii ,gdzie naszemu koledze brakuje obrony.

Kirial wręcz psychopatycznie się uśmiechnął i delikatnie, prawie niedostrzegalnie ,skinął mi głową.
Podniósł miecz pewniej i z ogromną szybkością zapikawał w kierunku zwierzęcia, które od razu odskoczyło i zamachnęło się ogonem. Na szczęście zabójca był na tyle daleko, że nic mu się nie stało.
- Peris! Pod prawą rzuchwą!-krzyknął, prostując swoje nietoperze skrzydła.
Drow od razu strzelił we wskazane miejsce.
Strzała trafiła, ale najwyraźniej za płytko.

Symbol MrokuWhere stories live. Discover now