Rozdział VIII

2.2K 156 4
                                    

Stałem w lesie, w jakiejś cholernej krainie, której kompletnie nie znam i jakiś chłopak celuje we mnie z łuku. Moje szczęście nie zna granic! Chyba większego pecha mieć nie mogę.
Patrzyłem z mocno bijącym sercem na srebrny grot strzały, mając przemożną ochotę uciec stąd jak najdalej, ale nie mogłem.
Potrzebuję informacji.
W pożądku. Raz kozie śmierci! Albo mi uwierzy, albo przestrzeli.

- Stój! Nie strzelaj! - krzyknąłem błagalnie. To w żadnym stopniu nie jest dobry czas na przedwczesną śmierć.
- Kim jesteś i czego tutaj szukasz?- odezwał się nieprzyjemnym, podniesionym tonem głosu, wciąż we mnie celując z twardym wyrazem twarzy.
- Opuść łuk, to ci wszystko wyjaśnię.- Starałem się być spokojny już drugi raz tutaj.
Z marnym skutkiem, ale się starałem!
- Nie mam złych zamiarów. - dodałem pewnie.
Jeśli usłyszy, że się boję, skończę jak durszlak.

Przybysz popatrzył na mnie sceptycznie, ale opuścił broń trochę niżej, wciąż gotową do strzału.
- Pytam się jeszcze raz. Kim jesteś i czego tutaj szukasz?! - warknął ostro.
Eh... Matko, co za uparty osioł!
Dobra, jak mu to wyjaśniać?
Zacząłem myśleć gorączkowo.
- Jestem Isil i się zgubiłem. - Dobra. Palnąłem pierwsze, co mi ślina na język przyniosła.
Brawo dla mojego geniuszu!
To w przyszłości nie wróży dla mnie dobrze.

- Kpisz sobie ze mnie!? Zgubiłeś się w lesie, do którego nikt się nie zapuszcza i mówisz, że nie masz złych zamiarów!? - Wpatrywał się we mnie z miną mówiącą ,,Jesteś idiotą, myśląc, że ci w to uwierzę“
No dobrze. Ma rację. To naprawdę źle zabrzmiało.
Spróbujmy prośbą.
- Wiem, że to brzmi podejrzanie, ale mówię prawdę. Proszę, wysłuchaj mnie. - Spróbowałem zrobić minę mówiącą, że jestem najprawdziwszym aniołkiem i potrzebuje pomocy.
Bo potrzebuję i to bardzo!

Chyba poskutkowało, bo zdjął z cięciwy strzałę, włożył ją płynnym do kołczanu, łuk zawiesił sobie na plecy i siadł na pień znajdujący się tuż za nim, patrząc na mnie nagląco, bym zaczął.
Szczerze. Nie wiem jak zacząć. Zaczne od początku.
- Jak już mówiłem, jestem Isil i się zgubiłem. Znalazłem jakąś książkę, a gdy ją otworzyłem, zemdlałem. Obudziłem się na polanie w tym lesie. Później spotkałem tam jakiegoś starca, który powiedział mi dziwne rzeczy. - wyrzuciłem to z siebie z prędkością karabinu maszynowego.

Mój niedoszły morderca, gdy usłyszał o starcu, od razu się ożywił. Szybko wstał i podszedł do mnie.
Przepraszam, źle to ująłem.
On do mnie doskoczył.
- Mów, jak wyglądał ten facet i co ci powiedział!?- Spojrzał na mnie, jakby od tego zależało moje życie. 
A może zależało?
-Miał długie białe włosy i brodę. Był ubrany w czarny, długi płaszcz i podpierał się laską. Najpierw powiedział mi jakąś przepowiednie, a potem dodał, że grozi mi niebezpieczeństwo i muszę obowiązkowo znaleźć jakąś szkołę. Chyba Czarnego Smoka, czy jakoś tak. - wytłumaczyłem szybko, patrząc na niego uważnie.

Gdy skończyłem mówić, chłopak odszedł kawałek i zaczął nerwowo chodzić, myśląc nad czymś gorączkowo.
Ja oparłem się o pobliskie drzewo i zacząłem mu się bacznie przyglądać.
Zastanawiał mnie jego kolor skóry i oczu. Bo włosów niezbyt, mam przecież takie same.
Wiecie co? Jeśli chodzi o włosy i oczy, wpasowałem się do tego miejsca, ale wracając do niego.

Skórę jak już wcześniej mówiłem, miał prawie czarną, a oczy miały niesamowity, przyciągający, niebieski kolor. Zauważyłem też coś, na co z początku nie zwróciłem uwagi. On miał spiczaste uszy! Czekaj...białe włosy, ciemna skóra i uszy jak u elfa.
On jest Drowem!
Niesamowite!
Kiedyś chciałem trafić do świata fantasy.
Chyba przypadkiem to się spełniło.

Drow zrobił jeszcze jedno okrążenie i na mnie spojrzał z powagą.
- Tym starcem był wieszcz Terry, Aranel. Chłopaczku, masz dzisiaj szczęście. Gdyby ktoś inny cię znalazł, już dawno byłbyś martwy. - Wyszczerzył się w upiorny sposób.
- Dzięki za pocieszenie. - Mój głos wręcz ociekał sarkazmem. - Przypomnę ci tylko, że ty też chciałeś mnie zabić.
- Oj, to tylko drobny szczegół. - Machnął lekceważąco ręką.- Ale, wracając do tematu. Mogę ci pomóc. - rzucił nagle.
- Serio?- Trochę nie dowierzałem. Przecież przed chwilą chciał mnie jeszcze zabić.
- Tak. Ja także tam zmierzam. Możemy iść razem. Im nad więcej, tym raźniej. No oczywiście, jeśli dasz radę chłoptasiu. - Znów jego kąciki ust uniosły się nieznacznie.

- Dam radę. I nie mów do mnie chłoptasiu! Dwa razy powiedziałem ci swoje imię. Może byś się tak przedstawił, drowie? - Popatrzyłem na niego hardo, a on łypnął na mnie z początku lekko zaskoczony, ale potem dziwnie zadowolony.
- No, no, widzę, że masz niezły charakterek. Jestem Peris. Skąd wiedziałeś, że jestem Drowem?
- Jakoś tak zgadłem. - Wzruszyłem ramionami. -  W moim, że tak powiem świecie, wiele czytałem.
Po mojej skończonej wypowiedzi gdzieś rozległo się głośne wycie. Nie brzmiało jak wycie wilka. Przeszły mnie ciarki. Mój towarzysz też się natychmiast spiął i zaczął nasłuchiwać.

- Musimy stąd uciekać i to szybko!- Pociągnął mnie gwałtownie za rękę i ruszył pędem prosto przez las. Nie pozostało mi nic innego, jak biec za nim.
- Peris! Co się dzieje!?- krzyczałem, biegnąc tuż za nim. Chwała mojej nadzwyczajnej kondycji, bo skubany biega szybko!
- Nie czas na wyjaśnienia! Musimy uciekać! Mój dom jest niedaleko! Tam będziemy bezpieczni!- Ruszył jeszcze szybszym tempem, a ja znajdowałem się tuż za nim.

Szybko przedzieraliśmy się przez las, nie szczędząc tchu. Ziemia, krzaki i drzewa nam, a raczej mi, tego nie ułatwiały, bo Peris poruszał się bez najmniejszych przeszkód.
Za nami było słychać coraz głośniejsze przeraźliwe wycie i warczenie.
Cokolwiek to jest, nie chce odpuścić.
Drow co jakiś czas odwracał się, by sprawdź, czy nie widać tego, co nas goni. Jego mina mnie nie pocieszyła! Ruszył jeszcze szybciej, choć nie wiem, czy to było jeszcze możliwe.

- Jesteśmy już blisko! Patrz!- Usłyszałem ulgę w jego głosie. Spojrzałem we wskazanym kierunku i kamień spadł mi z serca.
Niedaleko stał drewniany domek. Peris istnie wpadł do domku, a ja od razu za nim. Zamknęliśmy drzwi i je zastawiliśmy ciężką komodą. Choć to pewnie nic by nie dało.
Obaj odetchnęliśmy z ulgą.
Tu powinniśmy być bezpieczni. Chyba.

Symbol MrokuWhere stories live. Discover now