Rozdział LXVI

1.1K 80 22
                                    

Rankiem obudził mnie hałas uderzanego o siebie metalu, szurania czegoś po podłodze i delikatnego podmuchu wiatru na moich policzkach.
Z niezadowoliniem podniosłem ociężałe powieki.
Nie chcę jeszcze wstawać! - jęknąłem w myślach.
Czułem się wykończony, jakbym w ogóle nie zaznał ani sekundki snu.
Moje mięśnie promieniowały dokuczliwym bólem zakwasów. Na całym ciele czułem nieprzyjemne pieczenie małych i trochę większych ranek. Tyle chociaż dobrze, że żeber nie czułem.
Czyżby były wyleczone?
Nim zdołałem cokolwiek zrobić, usłyszałem cichy i wesoły głos.
- Isil, obudziłeś się!

Podniosłem się do siadu, chyba trochę za szybko, bo delikatnie zakręciło mi się w głowie. Złapałem się za nią i obrzuciłem spojrzeniem, co działo się do okoła mnie. Pięć par oczu było zwróconych w moją stronę. Poczułem się trochę niezręcznie powstałą ciszą.
- Która jest godzina?-zapytałem trochę zachrypnięty przez suche gardło.
- Około dziesiątej.-odpowiedział natychmiast Peris, świdrując mnie oczami.- Długo sobie nie pospałeś.-dodał i na powrót zaczął starannie pakować czarną torbę, leżącą między jego nogami.
- To dobrze, szybciej dotrzemy do Równiny poległych.- stwierdził z drugiego końca pokoju Silver. Chłopak powolnie ostrzył osełką swój dwustronny miecz.
- Może.-westchnąłem i sięgnąłem do mojej torby, wyciągając z niej rzemyk. Chwyciłem moje białe kłaki i spiąłem je w kucyka z tyłu głowy.

Gdy skończyłem, zobaczyłem nad sobą Adillena z dziwnie kwaśną miną.
Stał przy moim posłaniu z jakąś glinianą miską, z której wystawała chyba stebrna łyżka.
- Co to jest?-skinąłem w stronę naczynia.
- Śniadanie?-odpowiedział trochę niepewnie, a w sumie brzmiało to jak pytanie.
Wręczył mi półmisek, a ja zajrzałam do środka.
Przełknąłem głośno ślinę, widząc, co przypadło mi dzisiaj zjeść.
Patrzyłem w jakąś ciemno zieloną breję. Chwyciłem łyżeczkę i zamieszałem to coś. Miało jakieś drobne grudki i ciągnęło jak ser na pizzy, albo kisiel. Nie za bardzo chciałem tego jeść.
Jeszcze ten zapach...
Niepewnie wziąłem do ust tego gluta i od razu pożałowałem tej decyzji.

Jedliście kiedyś gorzki, zimny kisiel z niezidentyfikowanmi grudkami o smaku brukselki?
Nie polecam.

Przełknąłem ledwo tą breję i odstawiłem naczynie jak najdalej od siebie.
Zabierzcie ten wytwór Szatana!
- Kto to robił?
- Isabaal i chyba wolę nie wiedzieć z czego.-demon prychnął i podał mi kubek wody, za którą byłem mu dozgonnie wdzięczny. Szybko się jej napiłem i opłukałem usta.
- Tego się nie da jeść!-wykrzyknąłem, a Yafal zaczął się śmiać.
Silver i Peris zgromili go natychmiast  wzrokiem.
- Nie śmiej się, bo ty jako jedyny nie musiałeś tego żreć, tylko popijałeś tą swoją krew z butelki!-ofukał go drow.
Wampir uśmiechnął się w odpowiedzi niezwykle z siebie zadowolony.
- Jeszcze się cieszy!-prychnął białowłosy i zaczął majstrować przy łuku.
Powiedzcie, że on nie chce go zastrzelić.

Miałem zamiar się podnieść, ale dopadł mnie szybko zielonowłosy z całą swoją torbą.
- Co jest Adi?-spytałem marszcząc brwi.
- Badanko!-wypkrzyknął aż nazbyt entuzjastycznie.
Chyba odkryłem jego sadystyczną naturę.
Po tym zostałem obsmarowany moją maścią gdzie było to tylko możliwe, wlał we mnie tyle eliksirów, że aż mi się rzygać chciało od tych wszystkich smaków. A moje żebra zostały dokładnie wymacane od góry do doły.
Adillen postawił werdykt, że są już w dobrym stanie, ale i tak oplótł szczelnie moją klatkę piersiową bandażem. Skrzywiłem się niezadowolony.
Czuję się jak mumia!

Gdy zakładałem koszulę do pokoju wparował smok z jakąś czarną torbą na plecach i wykrzyknął na wejściu.
- Isil, jak tobrze, że wstałeś! Musimy niedługo ruszać.
- No to, to ja akurat wiem, tylko Adillen się uparł jak ten osioł, żeby mnie zbadać.-spojrzałem wymownie na druida, na co chłopak cicho prychnął i odszedł kawałek ode mnie.
- Dlaczego nic nie zjadłeś?-dopytywał fioletowooki, podnosząc naczynie.
- Nie jestem głodny.-skłamałem gładko.
Błagam, oby mi uwierzył!
- Kolejny, który głodny nie jest!-spojrzał na sklepienie jaskini i pokręcił głową.- Co z wami dzisiaj!? Ja wam smaczną zupę pichcę, a ci, że nie są głodni!-burknął oburzony i wyszedł, zostawiając mnie samego z chłapakami.

Symbol MrokuTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon