Rozdział XLIII

1.2K 98 14
                                    

Gdy tylko dosięgnęły nas pierwsze promienie słońca, zgarnęliśmy nasze torby i wsadziliśmy je na konie. Zatuszowaliśmy także resztki dowodów, świadczących o tym, że ktokolwiek tu był.
Gdy tylko upewniłem się, że nie ma po nas ani śladu, a najstarszy z żołnierzy będący naszym przewodnikiem wyznaczył nam trasę, wsiadłem spokojnie na Kage.
Obejrzałem się po moich przyjaciołach i żołnierzach.

Każdy z nich był wykończony.
Pod oczami bez życia widniały wielkie, ciemne wory, ukazujące zmęczenie i brak snu.
Peris wyglądał jako tako lepiej od nas, ale to zapewne spowodowane było jego prawie czarną karnacją.

Ja także nie czułem się dobrze.
Walka z wilkami w nocy i całkowity brak zmrużenia oczu choćby na minutkę dawał się we znaki. Zużyliśmy za dużo cennej energii, a w szczególności Adillen i Yafal, którzy używali w nocy magii.
Wciąż byłem w stanie siedzieć pewnie na koniu, ale wiedziałem, że nie potrwa to tak długo jakbym chciał.
Musimy znaleźć jakieś bezpieczne miejsce by odespać. Nie ważne gdzie, ponieważ chłopcy już tak długo nie wytrzymają.

5 godziny później

Jechałem spokojnie na przedzie obok przewodnika i wpatrywałem się tępo w mapę, którą miałem w rękach.
Obraz powoli zaczął mi się rozmazywać.
Przetarłem powoli moje ciemne ślepka i ziewnąłem solidnie.

- Adillen, uważaj!- doszedł mnie wystraszony głos Silvera.

Obróciłem się błyskawicznie z przestrachem w kierunku księcia elfów.
Blondyn jechał na swojej białej klaczy i kurczowo przytrzymywał młodego druida, który powoli zsówał się ze swojego siodła.
- Adi, nie zasypiaj!- powiedział głośno i lekko potrząsnął zielonowłosym. Chłopak wtedy jakby oprzytomniał i poprawił swój siad, ślicznie uśmiechając się do Silva w podzięce.

Muszę znaleźć miejsce na nocleg i to szybko.

Gdy tak jechaliśmy dostrzegłem niędzy drzewami wąską ścieżkę.

Ścieżkę?!
Skoro jest tu droga, to znaczy, że są tu i ludzie!

- Jedziemy tą drogą!- zakomenderowałem obróciwszy się do moich towarzysz i ruszyłem kłusem.
Za sobą słyszałem postukiwanie końskich kopyt, co poinformowało mnie o tym, że moi przyjaciele podążają za mną.

Po piętnastu minutach dostrzegłem małą polankę, a na niej domek.

A więc to do tego domu prowadziła droga!

Dom był duży i cały zrobiony z drewnianych bali. Miał dwa pientra i prawdopodobnie piwnicę, sądąc po małych okienkach przy ziemi. A jeśli mowa o oknach tego domu to były prawie jak człowiek. Za szybami można było dostrzec białe zasłony. Na ganku stały stare fotele i zniczszony stolik kawowy.

Kto mieszka w takiej dziczy?

Zsiadłem z konia, a za moim przykładem podążyła reszta, dalej wpatrując się w ten na pierwszy rzut oka stary budynek.
Chwyciłem wodzę i podszedłem do budynku, a dokładniej do ganku i przywiązałem Kage do mocnego płotu.
Popatrzyłem na przyjaciół, którzy przywiązywali swoje konie tuż obok Kage.
- Chłopaki, wchodzimy?- zapytałem wskazując na drewniany budynek.
- Dlaczego by nie? Może właściciele pozwolą nam tu przenocować jedną noc?- Silver wzruszył ramionami i wbiegł na pierwszy schodek, który zatrzaskał nieprzyjemnie.
Elf mimowolnie skrzywił się ,lecz pokonał dwa kolejne schodni i podbiegł do dębowych drzwi ,w które zapukał.
Z domu nie dobiegł nawet najmniejszy odgłos, więc chłopak spróbował jeszcze raz.
Znowu nic.
Zielonooki nacisnął klamkę, która powoli puściła. Silver pchnął delikatnie drzwi, które zaskrzypiały przeraźliwie i wścióbił głowę do środka.
- Co tam widzisz?!- zapytał Adillen przecierając zmęczone oczy.
- Tu nikogo nie ma!- odkrzyknął elf i wszedł do domu.

Symbol MrokuOnde as histórias ganham vida. Descobre agora