Rozdział XXXI

1.2K 113 8
                                    


Gdy staliśmy gotowi do ataku, dostrzegłem coś w zaroślach.
Powoli zza liści krzewu błysnęły mi oczy.
Oczy o barwie krwi.
Wzrok tego czegoś był pełen mordu i powodował ciarki na moich plecach. Cokolwiek tam jest, nie ma wobec nas pokojowych zamiarów.
W jednej sekundzie to coś wyskoczyło zza krzaków i wylądowało przed nami.
Otworzyłem szeroko oczy z przerażenia.

Chyba gorzej trafić nie mogliśmy.

Monstrum stojące przed nami miało jasno szarą sierść i czarną grzywę. Wielki lwi łeb z parą długich, kozich rogów zwróciło w naszą stronę śledząc nasz każdy, nawet najmniejszy ruch czerwonymi ślepiami.
Miało wielkie, umięśnione ciało. Przednie pary łap były lwie o długich i ostrych jak brzytwy pazurach, lecz drugie już nie były lwie, tylko kozie.
Z daleka było widać kopyta.
Z zadu wyrastał wielki, czarny wąż o czerwonych ślepiach, który zasyczał przeraźliwie w naszą stronę.

Chimera!
Jeden z najgroźniejszych stworzeń żyjących na tym świecie.

Potwór zaczął powoli iść do nas, aż w pewnej chwili się zatrzymał. Przejachał pazurami po ziemi tworząc wielkie szramy.
Zaryczał wściekle ukazując nam paszczę pełną ostrych i śmiercionośnych zębów.
Wystawił jedną z przednich łap do przodu, drugą cofnął lekko do tyłu, a tylne trochę zgiął.
Wyglądał jakby szykował się do skoku.

Jak bardzo się nie myliłem.

Robiąc jeden sus chimera wylądowała tylko parę kroków przed mami.
Ja i moi przyjaciele cofneliśmy się z przerażeniem.

Nie wygramy z tym stworem!
Ten potwór to maszyna zaprogramowana do zabijania! Słyszeliście historię o mężczyznie dosiadającym pegaza, który zabił pewną chimerę?
To naprawdę się stało i był to jedyny przypadek zabicia takiego potwora jak ten ,co stoi przed nami.
Nikt więcej nie uszedł żywy ze spotkania z tą mityczną bestią.
Jak piątka uczniów ma pokonać sama coś takiego?

Obejrzałem się na moich przyjaciół. Wszyscy stali przerażeni.
Adillen stojący na końcu drżał ze strachu.
Peris, który zachował spokój przy spotkaniu z ogarami i orkami, teraz stał blady i kurczowo ściskał swój łuk. Silver zaciskał swój miecz tak ,aż mu kłykcie zbielały, a Yafal schował kły i pazury.

Z tym potworem nie wygramy w starciu, ale i mamy za mało umiejętności by pokonać go na odległość.
Ta walka jest już z góry przegrana.
Ale nie możemy się poddać!
Jak mam zginąć w tym lesie to chociaż będę walczyć.

Skupiłem się szybko na ziemi i posłałem wiadomość do Adiego by uspokoił się i jak przyjdzie nam walczyć to by używał magii ziemi. Innym nie dam rady tak czegoś przekazać, więc błagam, by nie zechcieli zaatakować tego potwora z bliska.
Nie chciałbym aby im się coś stało.
Są dla mnie jak bracia.

Spojrzałem w oczy chimery i skupiłem się za ziemi wokół niej tworząc takie same ściany w jakich zamknąłem dzisiaj chłopaków, tylko że teraz były grubsze i większe.
Teraz mam chwilę czasu zanim ten stwór się przez nie przebije.
- Chłopaki, nie atakujcie tego potwora w starciu! Róbcie to z daleka! Adi wie już co robić. Peris trzelaj w czułe punkty jakie znajdziesz! Yafal będziesz musiał używać czarnej magii! Wieżę, że dasz sobie radę! Silver wiem że masz tylko miecz, więc proszę ,abyś uważał na siebie ,nie możemy cię stracić!

Więcej nie dałem rady wykrzyczeć, ponieważ chimera przebiła się przez ścianę i zaryczała z wściekłości.
Drow nie czekał na to ,aż ten potwór się ruszy, tylko od razu strzelił w przednią łapę potwora, ale strzała odbiła się po uderzeniu celu.

No to mamy problem.

Wraz z Adillenem natarłem na niego wielkimi głazami ziemi, lecz wszystkie chybiły.
Chimera robiła za szybkie uniki. Cofneliśmy się o parę kroków do tyłu ,a z dłoni Yafala wydobyła się jakaś dziwna czarna mgła, która powędrowała do potwora.
Stwór nie czekał aż dym do niego dotrze, tylko przeskoczył jednym skokiem wampira lądując za nim. Próbował zamachnąć się łapą, ale czarnowłosego osłonił swoim mieczem Silver.
Elf z całych sił starał się utrzymać lewą łapę bestji, ale widziałem już z daleka jak jego ręce z mieczem zaczynają drgać.
Długo tak nie da rady.

W tym samym czasie blondyn opuścił swój miecz i wraz z wampirem odskoczyli w miarę bezpieczene miejsce obok Adiego. Peris wykorzystał okazję i wystrzelił strzałę w szyję chimery. A może....
Skupiłem się na grocie strzały, a on na moją prośbę zapłonął.
Mroczny elf popatrzył na mnie pytająco, ale ja nie zwracałem na niego uwagi.
Pocisk znów uderzył w cel, ale tak jak poprzednio odbił się od niego, tylko że tym razem chimera została dotkliwie popażona.
I bardzo ją to rozwścieczyło, bo zaryczała głośno i przeciągle. Spojrzała na mnie wściekle i ruszyła w moją stronę.
Spróbowałem się odsłonić ścianą ognia, ale bestia nie zważając na poparzenie przebiegła przez płomienie i skoczyła prosto na mnie. Wylądowałem twardzo i bardzo boleśnie przyciśnięty do ziemi przez wielkie cielsko potwora.
- ISIL!!!- usłyszałem dalekie i przerażone krzyki moich przyjaciół, ale nie zwracałem na nie uwagi. Patrzyłem bez strachu w oczy potworowi, a on otworzył paszczę przybliżając ją do mojej twarz i.......

......................................................................
I Polsat! :-P
Wiem, jestem wredna, ale muszę podbudować napięcie.

Wybaczcie, że dzisiaj tak któtko, ale mam nadzieję, że mi wybaczcie.
Serdecznie zapraszam do czytania!

Symbol MrokuWhere stories live. Discover now