Rozdział LXI

1.1K 80 9
                                    

Cztery godziny później.

Na horyzoncie zaczęły się majaczyć niewyraźnie szczyty gór i zielone skrawki lasu iglastego. Pojawiły się także, małe z tej odległość, zniszczone dachy, wyczekiwanej przez nas wioski Itir. Wszystko to skryte było przez mlecznobiałą, gęstą mgłę, która wydawała się być całkowicie nieprzenikniona.
Zaskakujące jest bycie dwóch tak różnych ekosystemów obok siebie.
W jednej chwili kończyła się gorąca pustynia, a w drugiej rósł chłodny las pełen drzew i krzewów, zaraz za którym piętrzyło się niesamowite pasmo górskie, usiane licznymi jaskiniami.
W ludzkim świecie, takie zjawiska nie byłyby w ogóle możliwe. Ba, nawet w Terze czegoś takiego nie zauważyłem. Kraina, którą rządzi Aran wydawała się składać głównie z żyznych pól i lasów o wysokich drzewach. Za to Umbra, mimo nazywana Krajem Cienia, wydawała się być o wiele bardziej barwna i ciekawa, jeśli chodzi o naturę. Hm...bardzo łatwo się domyślić po tym, dlaczego Aran chciał utrzymać pokój z moim ojcem. Miał z tego wiele korzyści. W sumie, oba kraje je miały. Niektóre surowce, czy rośliny znajdowały się tylko w danym regionie. Kupcy z tego zapewne korzystali i przejeżdżali spokojnie oraz bez problemów między granicami, wzbogacając tym samym rynek handlowy o różnorodniejsze towary.

Ale te czasy zginęły, wraz ze wstąpieniem na tron mojego żądnego władzy wuja.

-....sil! Isil, mówię do ciebie!-usłyszałem głośne wołanie Talsharra, który podjechał do mnie bliżej i zaczął wymachiwać mi ręką przed twarzą.
Zamrugałem parę razy i obróciłem głowę zdezorientowany w stronę blondyna.
- C-co się stało?
- Mówię do ciebie od dobrej minuty, a ty mnie ignorujesz!-wyrzucił ręce w górę poirytowany.
Chyba musiałem trochę odpłynąć na momencik.
Przetarłem twarz dłonią i westchnąłem głośno.
- Wybacz. O czym mówiłeś?-zapytałem, patrząc w jego złote oczy.
- O tym, że zaraz dojedziemy do Itir i tam was już zostawiamy. Musicie od tego momentu radzić sobie sami. Zostawimy wam tylko prowiant.-odpowiedział, dobitnie mi wszystko uświadamiając.
- Dobrze, dobrze, rozumiemy!- z odpowiedzią uprzedził mnie Kirial, który już prawie przysypiał w siodle. Zobaczyłem jego podkrążone oczy i opadające powoli powieki.
- Kirial, dobrze się czujesz?-zapytałem zmartwiony.
Może ta podróż była za bardzo męcząca w jego stanie?
- Tak, tak, po prostu jestem śpiący, nie mogłem w nocy spać, ale nic mi nie jest. Na prawdę!-dodał gdy zobaczył sceptyczny wzrok Adillena.
Szesnastolatek tylko pokręcił głową z głośnym i ciężkim westchnieniem.
- Uznajmy, że ci wierzę.-odezwał się cicho.

-Znacie jakieś miejsce w tej okolicy, gdzie moglibyśmy zatrzymać się gdy zastanie nas noc?-ciemne oczy powędrowały po towarzyszącej nam jeszcze czwórce zwiadowców.
- Jakby się zastanowić...- bliznowaty szatyn zaczął się zastanawiać w ciszy.
- Wioska jest w ruinie i całkowicie nie nadaje się do postoju, nie zostały tam także żadne cenne przedmioty warte jakiejś uwagi, ba nawet te najpotrzebniejszego użytku , czy coś zdatnego do jedzenia. Wszystko zostało sprądlowane. Nocowanie nad gołym niebem także nie wchodzi w grę. Nie podobał mi się ten osobnik z wcześniej. Jedynym sensownym moim zdaniem wyjściem, jest nocleg w jednej z jaskiń.
- W sumie masz rację.-drow mu przytaknął i spojrzał w niepokojąco ciemne niebo. Całe było zasnute ciemnoszarymi chmurami.
- Oby nie zastała nas burza.-westchnął.
- Lepiej nie kracz.-westchnąłem ciężko i dostrzegłem, że dojechaliśmy już do granicy zniszczonej Itir.
- I jesteśmy na miejscu.-sapnął elf, odgarniając wilgotną od potu blond grzywkę z czoła.
- Tak.-przytaknął mu jakby nieświadomie Talsharr. Po chwili jakby się otrząsną z zadumy i spojrzał na mnie już bardziej obecnie złotymi oczyma. - To tutaj się rozstajemy. Mam nadzieję, że twoja wyprawa się powiedzie. Z niespokojem będziemy oczekiwać wieści ze stolicy. Mam nadzieję, że jak do nas dotrą, będą mówiły o twej koronacji.-uśmiechnął się do mnie nieznacznie i jakby z wahaniem?

Symbol MrokuDove le storie prendono vita. Scoprilo ora