Rozdział XXI

1.6K 127 31
                                    

Po pół godzinie męczącej już jazdy moim oczom ukazał się już kolejny zielony las.
Był o wiele gęstszy, niż te, przez które przyjeżdżaliśmy ostatnio.
Gęstszy, a co za tym idzie o wiele ciemniejszy.
Trochę spięty ruszyłem w jego stronę, pośpieszając Kage, który parsknął niezadowolony na moje poczynania. Chyba on też nie był zadowolony, że musimy tam jechać. Coś go niepokoiło.

Gdy minęliśmy pierwszą ścianę drzew, poczułem jakieś dziwne mrowienie w całym ciele, które przeszło po nim jak fala. 
To przypominało lekkie, ale wciąż nieprzyjemne porażenie prądem. Wstrząsnąłem się cały, czując niepokój. Spojrzałem w szoku na towarzyszącego mi chłopaka. Peris jadący metr ode mnie również miał spięte mięśnie. Chyba nawet bardziej niż ja.
Popędziłem jeszcze trochę mojego ogiera i zrównałem się ze spokojną klaczą Perisa.

- Ty też to poczułeś? - usłyszałem przytłumiony głos mrocznego elfa przez jego pochyloną ku szyi konia głowę. Drow coś poprawiał przy grzywie swojego zwierzęcia. Najwyraźniej musiało się w nią coś zaplątać.
- Tak. Co to było? - zapytałem, pocierając z nerwów swój spocony kark.
- To przypominało przepływ mocy. Na ten las jest nałożony chyba czar ochronny. Niezbyt chcę się przekonać, co to za zaklęcie. - mówiąc to, zasygnalizował Estrelli, że ma przyspieszyć do kłusu.
Kage podążył za srebrzystą klaczą nawet bez mojego wyraźnego polecania. Dobrze, że nasze konie najwyraźniej zaczęły sobie ufać, albo po prostu się ze sobą zżyły. W końcu były chowane w jednej stadninie.

Jadąc udeptaną od częstego uczęszczania ścieżką, ujrzałem ku swojej uldze światło słoneczne przenikające przez ścianę stworzoną z różnego rodzaju drzew. Od tych liściasty po olbrzymie, kłujące "choinki".
Nad naszymi głowami nagle usłyszałem znajomy, ptasi skrzek.
Estofeles zdążył nas z powrotem dogonić.
Wciąż nie wiem, jak ten ptak nas znajduje. Też bym tak chciał umieć. Może już nigdy bym się nie gubił przy pierwszej lepszej okazji.

Orzeł wylądował z pełną gracją na wystawionej ręce Perisa i ruszyliśmy w stronę wydobywającego się w dalszym ciągu światła.
Gdy minęliśmy drzewa, światło na moment mnie oślepiło.
Chyba za bardzo przyzwyczaiłem się do ciemności panującej w tutejszych lasach.
Zasłoniłem szybko ręką moje oczy, czując niewielki ból.
Gdy moje granatowe oczy przywykły już do światła, moim oczom ukazał się niesamowity widok.
W centrum lasu była ogromna polana!

Na niej stał wielki, szary, kilkupiętrowy budynek przypominający wiekowe uniwersytety znajdujące się w ludzkim świecie. Ogromne okna były zakończone ostrymi łukami, takim, jakie były zazwyczaj w czasach gotyku.
Kilka z nich wyglądało, jakby ktoś krzywo wyciął na nie miejsca, przez co były przekrzywione, przypominając romby i równoległoboki.
Dach miał liczne spady, przy których było widać liczne, niewielkie okna na poddasze. Budowla mogła mieć co najmniej z dziesięć pięter. Sześć wielkich kolumn z półkolistymi łukami podtrzymywało niewielki daszek, nad którym widniał ogromny zegar. W cieniu kolumn zobaczyłem ogromne wrota wejściowe z ciemnego, prawie czarnego drewna. Budynek otaczał przepiękny ogród pełen barwnych kwiatów, w którym zapewne zakochałaby się moja mama.

- Dotarliśmy. - usłyszałem niespodziewanie Perisa, który pojawił się obok mnie znienacka.
Lekko podskoczyłem przestroszony w siodle.
Co on ninja jakiś?!
Nawet gdy jedzie konno to go nie słychać!
O mało przez niego zawału nie dostałem!
Drow nie zwrócił uwagi na moją gwałtowną reakcję i spoglądał ze spokojem na budynek znajdujący przed nami.
- Witaj Isilu w Szkole Czarnego Smoka. - powiedział to tak uroczyście, że prawie spojrzałem na niego w szoku.

Zszedłem powoli z konia, czując swoje zdrętwiałe od ciągłej jazdy nogi i chwyciłem pewniej wodze Kage. Poczekałem chwilę, aż mroczny elf zrobi to samo.
Peris sprawnie zeskoczył ze swojej Estrelli, a Esto wzbił się lekko w powietrze, by zaraz ponownie wylądować na ramieniu swojego pana.
Białowłosy chwycił uzdę srebrnej klaczy i kiwnął mi głową na znak, byśmy już ruszali do wejścia.

Symbol MrokuUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum