Prolog

7.4K 313 53
                                    

W mrocznej komnacie, znajdującej się w lochach zamku, jedynym źródłem światła, była wielka misa, znajdująca się na środku sali. Dawała ona zieloną poświatę, która wzmagała tajemniczość tego miejsca. Komnata była stara i zakurzona, jakby nikt nie był w niej od setek lat. Ściany i podłoga były popękane biegiem czasu.

W sali zebrało się wiele osób. Była to rada, która miała dbać o królestwo. Rada składała się z jednego przedstawiciela z każdej rasy mieszkającej w tym kraju. Wszyscy rozmawiali pomiędzy sobą podekscytowanymi głosami.
Na podwyższeniu stał wysoki, dobrze zbudowany elf. Miał blond włosy do łopatek i zielone jak mech oczy. Roztaczał wokół siebie aurę siły i władzy.
Był to władca Terry, Aran.

Zebrani wyczekiwali przybycia jeszcze jednej osoby, wieszcza o imieniu Aranel. Jasnowidz ten mieszkał w Mrocznej Puszczy, która była na styku dwóch wrogich sobie królestw. Zawsze co pięć lat w królestwie Terry odbywało się zebranie, takie jak to, lecz nigdy wieszcz nie pokazywał się na nim. Wszyscy zadawali sobie pytanie: Co takiego wydarzy się, że Aranel pierwszy raz się pojawi w dniu obrad?

Wreszcie wieszcz wyłonił się z cienia. Miał na sobie długi do ziemi, czarny płaszcz ze złotymi runami. Kaptur zasłaniał jego całą twarz. Szedł powoli, podpierając się laską z wężowym zdobieniem. Ruszył w stronę podwyższenia. Podszedł do misy i zdjął obszerny kaptur.
Od razu było widać, że nie należy do najmłodszych. Jego twarz zdobiło wiele zmarszczek. Włosy były prawie koloru mleka. Mógłby uchodzić za zwykłego starca, gdyby nie pewien mały element jego obliczania.
Oczy.
Oczy były całkiem białe.
Jeśli miał kiedyś tęczówki albo źrenice, to teraz zasłoniła je mleczna mgła. Starzec pochylił się ku misie i zaczął się z uwagą wpatrywać w taflę wody. Wszyscy wstrzymali oddech. Zaraz mieli usłyszeć przepowiednię, od której będzie zapewne zależeć los kraju. Wieszcz wyprostował się i przemówił zachrypłym jakby odstrojonym od rzadkiego używania głosem.

- ,,W małym mieście, w orła kraju
Nad sercem zagości znamię
Dziecko z potępionego związku
Anioła i demona
Okaże się wielkim darem
Kobieta zrodzi syna,
Który wielką wojnę będzie musiał zatrzymać.
Wrogie klany ruszą na polowanie,
A król mrocznej krainy
Pójdzie na wygnanie."

Gdy przepowiadania dobiegła końca, w sali zawrzało.
Nikt nie zwracał uwagi na cień cicho przenikający między tłumem.
Tym cieniem okazał się demon. Szpieg poszedł trochę w las i wskoczył do ukrytego portalu prowadzącego do królestwa Umbry. Królestwo to było sąsiadującym państwem obok Terry.

Młody demon spieszył przez korytarze, by zameldować to, co usłyszał. Wszedł do wielkiej sali, w której na tronie siedział jego władca. Był to wielki demon, o lśniących, czarnych sięgających do pasa włosach. Twarz jego była przystojna, o szlachetnych, ostrych rysach. Usta układały się w kpiącym uśmiechu, lecz oczy o krwistoczerwonej barwie nie pokazywały żadnych uczyć.
Król zwał się Deryt.
Zyskał on władzę przez pokonanie swojego brata i prawowitego władcy, Dewosa. Były władca rządził mądrze i starał się załatwiać sprawy pokojowo. Pewnego dnia poznał piękną anielicę o imieniu Eliza. Od razu zapałała między nimi wielka miłość, lecz Derytowi się to nie spodobało i po pokonaniu brata, wygnał go wraz z żoną.
Od tego czasu w królestwie Umbra panował ciągły chaos i wojny, a król wzbudzał lęk wśród poddanych.

Szpieg ukłonił się pokornie, a Deryt zwrócił się do niego zimnym głosem.
- Czego się dowiedziałeś?
- Mój panie, przepowiadania głosi, że...- urwał, bojąc się nieść złe wieści. Mógłby sromotnie za to zapłacić. Nawet swoim życiem.
- Wykrztuś to z siebie! - warknął czerwonooki demon, będąc na granicy wytrzymałości.
- Że pojawi się dziecko, które zrzuci cię panie z tronu. - wypluł czym prędzej, mocniej kłaniając się ogarnięty strachem.
- Co?! - Krzyk władcy wstrząsnął całym zamkiem. - Nie pozwolę, żeby jakiś dzieciak zabrał mi to, nad czym tak pracowałem! Natychmiast znaleźć je i zabić! Czy to jasne?! - wywarczał, ściskając mocno podłokietnik tronu.
- Tak, mój panie. - szpieg ukłonił się z ulgą, że jednak nie stracił głowy i wyszedł, a raczej prawie wybiegł.
Władca został w sali tronowej sam. Był niezwykle wściekły.
Zaczął nerwowo chodzić po wielkiej sali, zaciskając dłonie na głowni miecza przypiętego do pasa.
Jaki dzieciak mógłby go obalić?
I nagle coś go trafiło.
Doszły go słuch, że jego brat i jego ukochana spodziewają się dziecka.

Symbol MrokuHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin