Rozdział XLV

1K 93 1
                                    

Stanąłem nad nim, uniosłem broń mocniej ją chwytając i zamachnąłem się.
W jednej sekundzie Isil obudził się i złapał mają rękę. Mocno ją wykręcił, przez co wypuściłem ostrze z dłoni, a on je złapał. Nie wiem jakim cudem zostałem pchnięty na miękki materac  łóżka. Chłopak przygwoździł mnie swoim ciałem, siadając mi na biodrach. Jedną ręką unieruchomił mi dłonie nad głową, a drugą przystawił ostrze noża do szyi.
- Gadaj kim jesteś!-rozkazał pochylając się w moim kierunku i jeszcze przy okazji przgładając jeszcze mocniej zimną stal do mojej tętnicy szyjnej.
- Nie twój zasrany interes!- syknąłem i zacząłem się wiercić. Białowłasy jeszcze bardziej (o ile to możliwe) przycisnął mnie do łóżka.
- A właśnie, że mój! Więc masz mi coś do powiedzenia?-zapytał zimno.
- Tak. Złaź ze mnie! Ciężki jesteś!- warknąłem i znów zacząłem się szamotać.
- Chociaż wiem, że mi nie uciekniesz.- zaśmiał się dźwięcznie, ukazując szereg bialusieńkich ząbków. Po chwili zrobił coś, co mnie zaskoczyło. A mianowicie odłożył mój sztylet na szafkę nocną przy łóżku i popatrzył na mnie jakoś dziwnie. W jednej sekundzie zerwał mi z głowy kaptur.

  Pov. Isil

Zerwałem mężczyźnie z głowy czarny kaptur, chcąc dowiedzieć się ,kim jest mój niedoszły morderca.
To co zobaczyłem, na chwilę zbiło mnie z tropu.
Pode mną leżał chłopak w moim wieku. Na przystojną buzię o dość ostrych rysach i wydatnych kościach policzkowych opadała roztrzepana grzywka. Długie ,czarne rzęsy okalały obsydianowe oczy o pionowych jak u węża źrenicach. Malinowe, pełne usta zacisnął w wąską kreskę. Czarne włosy z czerwonymi pasemkami były przydługie i rozlały się po mojej poduszce.
Złączyłem nasze spojrzenie i uwolniłem moc, zagłębiając się w nim, poszukując specyficznej aury profesji. Musiałem brnąć daleko aż w końcu uderzyłem w jakiś mur. Nie mogłem się przez niego przebić.

Czyżby ten chłopak umiał blokować swój umysł?

Natarłem jeszcze bardziej i dostrzegłem mały otwór, przez który zdołałem się przecisnąć.
Za zaporą uderzyła mnie mocna, krwistoczerwona aura.
Czerwona?
On jest profesjonalnym mordercą!

Wycofałem się jak najszybciej z jego ciała i spojrzałem zdumiony w czarne oczy zabójcy.
- Jak się nazywasz i kto cie zlecił?!-zapytałem ,patrząc dalej na niego hardo.
- Jesteś Vidarem.- szepnął wpatrując się we mnie oszołomiony.
- Odpowiedz na moje pytanie!
Czarnowłosy zamknął oczy i powiedział na wydechu.
- Jestem Kirial, a zabić cie kazał król Deryt.
- Nie było można tak od razu? Dlaczego to robisz?-zapytałem miękko i spokojnie.
Kirial otworzył oczy i zerknął na mnie z niezrozumieniem.
- Dlaczego zabijasz?-spróbowałem inaczej.
- Mam swoje powody.- burknął.
- Jakie?
- Nie tw...- próbował krzyknąć, lecz zakryłem mu usta.
- Od tego czy będziesz ze mną współpracował, będzie zależeć twoje życie. Czy to jasne?
Niepewnie kiwnął głową, a ja zabrałem dłoń z jego warg.
- Dobrze powiem.- westchnął.- Robię to, bo muszę. Król Deryt mnie szantażuje! Jak byłem mały, straciłem rodziców. Zostałem sam z młodszą siostrą i braciszkiem. Nie mieliśmy więcej rodziny. Musiałem się nimi zająć jako ten najstarszy. Z początku zacząłem kraść, ale to nie wystarczało, ponieważ moja siostra zaczęła bardzo chorować. Po dwóch latach zgłosił się do mnie szlachcic z pewną propozycją. Chciał bym zabił  osobę, która zalazła mu za skórę. Propozycja była bardzo dobrze płatna, więc się zgodziłem. Po jakimś czasie pojawiało się więcej takich zleceń, od coraz to większej liczby ludzi. Jak doszedłem do wprawy, otrzymałem miano Ducha, ze względu na to, że nikt mnie nie widział gdy zabijałem. Wszyscy mieli przede mną respekt, a właściwie ,to się mnie bali. Lecz pewnego dnia moja misja się nie powiodła. Złapano mnie i wydano w ręce króla. Ten słysząc o moich wyczynach, chciał wykorzystać moje zdolności cichego zabójcy. Gdy odmówiłem, kazał przyprowadzić moje rodzeństwo. Nie wiedziałem skąd on o nich wie, ale straże wprowadzili ich płaczących. Brat zaczął się wyrywać, lecz tamci nie chcieli ich puścić. Król zagroził, że jak nie będę wypełniał jego poleceń, to ich stracę. Mógłbym postawić na szali swoje życie, ale nie ich. Tak więc od dwóch lat służę Derytowi jako morderca, a moje rodzeństwo jest przetrzymywane w zamku. Ostatnim moim zleceniem jesteś ty.-podczas tej opowieści dostrzegłem w końcikach jego oczu łzy.
- Nie wiem dlaczego, ale ci wierzę.-powiedziałem i wstałem z niego, a on popatrzył na mnie zaskoczony i podniósł się do siadu.- Poza tym, możesz mi się przydać.-stwierdziłem i usiadłem na krześle na przeciw łoża.- Skoro się tu dostałeś, to znaczy, że zabiłeś strażników, w tym naszego przewodnika.
- Rozumiem, że mam cię doprowadzić do królestwa Umbry, tak?-zapytał podnosząc jedną brew.
- Bingo, Kirialu! Jutro rano poznasz resztę mojej załogi i wyruszymy w dalszą drogę.
- Ufasz mi na tyle, by pozwolić mi tu zostać?-zaśmiał się.- A co jeśli znów spróbowałbym zabić ciebie, a potem twoich kumpli, gdy będziecie spali? -mówiąc to wstał z łóżka i stanął koło niego. Czarny płaszcz skrzętnie dalej skrywał jego sylwetkę.
Uśmiechnąłem się szeroko z zadowoleniem.
- Nie martw się tym. Myślisz ,że bym się nie zabezpieczył?-sarknąłem.

Przywołałem ze swojego ciała płomienie. Błękitne języki ognia otoczyły moje dłonie, by pochwili powędrować za moją prośbą ku przestraszonemu Kirialowi.

Nie popaż go.
Rozkazałem ogniowi, a ten utwarzył wokół cichego zabójcy szczelny kokon z którego nie może wyjść. Brunet stał skamieniały i oglądał swoją dzisiejszą klatkę.
- Nie dość, że jesteś Vidarem to i jeszcze magiem żywiołu ognia?!
Posłałem mu delikatny, ale szczery uśmiech.
- Mam jeszcze wiele zdolności w zanadrzu, ale jeszcze ich nie odkryjesz.-wstałem z krzesła i ruszyłem do łóżka.- A teraz śpij.- szepnąłem gdy przechodziłem obok kuli i skryłem się pod czarną pościelą.
- A czy jak nie zaśniesz ,to nie stracisz panowania nad mocą? Przecież jak to się stanie, to ja zginę spalony, a ten dom pójdzie z dymem!!-spanikował i klęknął w kuli, która powoli zaczęła się unosić.
- Śpij i mnie nie wkurzaj. Nic się nie stanie.- otworzyłem oczy w tym samym momencie, by dojrzeć jak chłopak zwija się w kulkę i zasypia.

Ja także po niedługim czasie zacząłem osówać się w objęcia Morfeusza.



Symbol MrokuWhere stories live. Discover now