Symbol Mroku

By Oliwus

122K 8.6K 1.2K

*Książka do gruntownej poprawy, więc przepraszam za napotkane błędy :D* ,, W małym mieście, w orła kraju, N... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXII
Rozdział XXXIII
Rozdział XXXIV
Rozdział XXXV
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rodział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Rozdział LIX
Rozdział LX
Rozdział LXI
Rozdział LXII
Rozdział LXIII
Rozdział LXIV
Rozdział LXV
Rozdział LXVI
Rozdział LXVII
Rozdział LXVIII
Rozdział LXIX
Rozdział LXX
Rozdział LXXI
Rozdział LXXII
Zaległa Nominacja
Rozdział LXXIII - Epilog
Witam + Wynik Ankiety
Już jest!

Rozdział XXI

1.6K 127 31
By Oliwus

Po pół godzinie męczącej już jazdy moim oczom ukazał się już kolejny zielony las.
Był o wiele gęstszy, niż te, przez które przyjeżdżaliśmy ostatnio.
Gęstszy, a co za tym idzie o wiele ciemniejszy.
Trochę spięty ruszyłem w jego stronę, pośpieszając Kage, który parsknął niezadowolony na moje poczynania. Chyba on też nie był zadowolony, że musimy tam jechać. Coś go niepokoiło.

Gdy minęliśmy pierwszą ścianę drzew, poczułem jakieś dziwne mrowienie w całym ciele, które przeszło po nim jak fala. 
To przypominało lekkie, ale wciąż nieprzyjemne porażenie prądem. Wstrząsnąłem się cały, czując niepokój. Spojrzałem w szoku na towarzyszącego mi chłopaka. Peris jadący metr ode mnie również miał spięte mięśnie. Chyba nawet bardziej niż ja.
Popędziłem jeszcze trochę mojego ogiera i zrównałem się ze spokojną klaczą Perisa.

- Ty też to poczułeś? - usłyszałem przytłumiony głos mrocznego elfa przez jego pochyloną ku szyi konia głowę. Drow coś poprawiał przy grzywie swojego zwierzęcia. Najwyraźniej musiało się w nią coś zaplątać.
- Tak. Co to było? - zapytałem, pocierając z nerwów swój spocony kark.
- To przypominało przepływ mocy. Na ten las jest nałożony chyba czar ochronny. Niezbyt chcę się przekonać, co to za zaklęcie. - mówiąc to, zasygnalizował Estrelli, że ma przyspieszyć do kłusu.
Kage podążył za srebrzystą klaczą nawet bez mojego wyraźnego polecania. Dobrze, że nasze konie najwyraźniej zaczęły sobie ufać, albo po prostu się ze sobą zżyły. W końcu były chowane w jednej stadninie.

Jadąc udeptaną od częstego uczęszczania ścieżką, ujrzałem ku swojej uldze światło słoneczne przenikające przez ścianę stworzoną z różnego rodzaju drzew. Od tych liściasty po olbrzymie, kłujące "choinki".
Nad naszymi głowami nagle usłyszałem znajomy, ptasi skrzek.
Estofeles zdążył nas z powrotem dogonić.
Wciąż nie wiem, jak ten ptak nas znajduje. Też bym tak chciał umieć. Może już nigdy bym się nie gubił przy pierwszej lepszej okazji.

Orzeł wylądował z pełną gracją na wystawionej ręce Perisa i ruszyliśmy w stronę wydobywającego się w dalszym ciągu światła.
Gdy minęliśmy drzewa, światło na moment mnie oślepiło.
Chyba za bardzo przyzwyczaiłem się do ciemności panującej w tutejszych lasach.
Zasłoniłem szybko ręką moje oczy, czując niewielki ból.
Gdy moje granatowe oczy przywykły już do światła, moim oczom ukazał się niesamowity widok.
W centrum lasu była ogromna polana!

Na niej stał wielki, szary, kilkupiętrowy budynek przypominający wiekowe uniwersytety znajdujące się w ludzkim świecie. Ogromne okna były zakończone ostrymi łukami, takim, jakie były zazwyczaj w czasach gotyku.
Kilka z nich wyglądało, jakby ktoś krzywo wyciął na nie miejsca, przez co były przekrzywione, przypominając romby i równoległoboki.
Dach miał liczne spady, przy których było widać liczne, niewielkie okna na poddasze. Budowla mogła mieć co najmniej z dziesięć pięter. Sześć wielkich kolumn z półkolistymi łukami podtrzymywało niewielki daszek, nad którym widniał ogromny zegar. W cieniu kolumn zobaczyłem ogromne wrota wejściowe z ciemnego, prawie czarnego drewna. Budynek otaczał przepiękny ogród pełen barwnych kwiatów, w którym zapewne zakochałaby się moja mama.

- Dotarliśmy. - usłyszałem niespodziewanie Perisa, który pojawił się obok mnie znienacka.
Lekko podskoczyłem przestroszony w siodle.
Co on ninja jakiś?!
Nawet gdy jedzie konno to go nie słychać!
O mało przez niego zawału nie dostałem!
Drow nie zwrócił uwagi na moją gwałtowną reakcję i spoglądał ze spokojem na budynek znajdujący przed nami.
- Witaj Isilu w Szkole Czarnego Smoka. - powiedział to tak uroczyście, że prawie spojrzałem na niego w szoku.

Zszedłem powoli z konia, czując swoje zdrętwiałe od ciągłej jazdy nogi i chwyciłem pewniej wodze Kage. Poczekałem chwilę, aż mroczny elf zrobi to samo.
Peris sprawnie zeskoczył ze swojej Estrelli, a Esto wzbił się lekko w powietrze, by zaraz ponownie wylądować na ramieniu swojego pana.
Białowłosy chwycił uzdę srebrnej klaczy i kiwnął mi głową na znak, byśmy już ruszali do wejścia.

Obaj ruszyliśmy w stronę szkoły, rozglądając się dookoła uważnie.
Jak na szkołę było tu strasznie cicho. Jakby nikogo tu nie było.
Albo może było to spowodowane tym, że była dość wczesna pora dnia?
Szczerze?
Trochę zacząłem się stresować.
Mój brzuch zaciskał się nieprzyjemnie na supeł z tych nerwów.
Isil uspokój się, to tylko szkoła.
Co się może stać?

Ze szkoły nagle wyszedł niesamowicie wysoki, barczysty  mężczyzna. Miał może na oko z czterdzieści lat. Krótkie blond włosy opadały grzywką na oko, a  piwne oczy zwrócone były na naszą dwójkę. Ubrany był w szarą, prostą koszulę i czarne, jeździeckie spodnie oraz długie za kolano czarne, buty, które wyglądały na niezwykle mocne.
Liczne obdrapania na skórze, z której były zrobione, od razu mówiły, że te buty były już po licznych przejściach.
Podszedł do nas bez słowa z kamienną miną, wziął od nas konie i poszedł z nimi za budynek.

Odprowadziłem go wzrokiem, nie do końca orientując się, co się właśnie zdarzyło.
Co to miało być?
Postanowiłem to koniec końców zignorować i razem z drowem otworzyliśmy mocnym pchnięciem duże drzwi.
Naszym oczom ukazał się spory, długi korytarz.
Przez jego środek na podłodze przebiegał czarny, krótkowłosy dywan. Wielkie okna dawały dużo światła wnętrzu, ale nie zabrakło dużej ilości pochodni zawieszonych na jasnych ścianach. Białe ściany były ozdobione licznymi obrazami przedstawiającymi liczne, zapewne historyczne zdarzenia i złotymi zdobieniami.
Mogłem jasno stwierdzić, że zdecydowanie panował tu przepych.
Tylko był jeden mały problem.
Jaki?
Nie wiemy z Perisem kompletnie gdzie mamy iść.

W chwili, gdy to pomyślałem, przed nami pojawiła się biało- czarna fretka.
Raptownie zatrzymała się przed naszymi stopami, stanęła na swoich dwóch łapkach i spojrzała na nas tymi swoimi czarnymi oczkami jak dwa małe węgielki. Cicho pisnęła w naszą stronę i pobiegła w stronę, z której przyszła. Gdy zobaczyła, że za nią nie idziemy, znów do nas fuknęła jakby trochę urażona.
Spojrzałem na Perisa w osłupieniu. Chłopak pilnował, by przypadkiem Estofeles nie zeżarł w ciągu chwili tego gryzonia.
Wzruszyłem ramionami i ruszyliśmy za naszym niespodziewanym przewodnikiem.

Zaśmiałem się pod nosem, wkładając dłonie do kieszeni.
Za przewodnika robi mi fretka.
Co za ironia!
No, ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.

Fretka skręciła z nagła po chwili w prawo. Okazało się, że były tam spore, białe drzwi.
Po licznych naleganiach od strony małego gryzonia niepewnie je otworzyłem i wszyscy weszliśmy do pomieszczenia.
Okazało się, że nasz mały, czworonożny przewodnik poprowadził nas do jakiegoś niewielkiego gabinetu.
Pomieszczenie było utrzymane w kolorach ciemnego brązu i szafirowej zieleni. Wszystkie meble miały kolor ciemnej czekolady, a dywan i zasłony mocnej, soczystej zieleni.

Za wielkim, mahoniowym biurkiem siedziała jakaś kobieta.
Miała brązowe włosy starannie upięte w wysokiego koka, a zielone oczy zasłaniały okulary. Ubrana była w białą, schludną koszulę i chyba czarną spódnicę.
Kilkudziesięcioletnia kobieta skupiona była całkowicie na przeglądaniu jakichś papierów.
Fretka wskoczyła energicznie na wysokie biuro i cichutko pisnęła, ocierając się o rękaw kobiety.

Brązowowłosa uniosła na nas swoje spojrzenie i lekko się uśmiechnęła. Uśmiech o dziwo był całkowicie szczery i promienny.
- Witam chłopcy. - Przywitała się miłym dla ucha, miękkim głosem. - Zapewne jesteście nowymi uczniami.
- Dzień dobry. - odpowiedziałem z Perisem zgodnym chórem.
Mimo wszystko czułem się tu całkowicie nie na miejscu.
W gruncie rzeczy nie miałem się tu uczyć. Chciałem zdobyć tylko kilka informacji i jeśli miałbym taką możliwość, chciałbym wrócić do siebie. Do domu.
Ale jeśli to miałoby pozwolić mi zrozumieć, co tu robię, to mogę się na to zgodzić.

- Miło, że w tym roku tylu nowych wybrańców dołączyła do naszej szkoły. - mówiła, w dalszym ciągu uśmiechając się przyjaźnie. Zrobiła na mnie dobre wrażenie. - Teraz moi drodzy zadam wam pare pytań do formularza, dobrze?
Obaj pokiwaliśmy w dalszym stopniu zgodnie głowami.

Kobieta wzięła z jednej z szafek za swoimi plecami dwa arkusze papieru i ponownie na nas spojrzała.
- To może najpierw ty. - wskazała otwartą dłonią na Perisa.
- Imię?
- Peris.
- Wiek?
- Osiemnaście lat.
- Uhm. Rasa?
- Drow.
- Zwierzę to, jak widzę orzeł? - Zetknęła na Estofelesa, który dalej z zainteresowaniem obserwował niewielką fretkę, kulącą się przy jej właścicielce.
- Yhm. - skinął jej głową.

Zanotowała wszystko pośpiesznie na papierze.
- A wiesz już może, jaką chcesz profesję?
- Tak. Chciałbym być zwiadowcą.
Dopisała jeszcze tę informację i ponownie na niego zerknęła.
- Dobrze, to już wszystko. Chcesz zaczekać na kolegę? - wykazała na mnie z uśmiechem.
- Tak. - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie ze wsparciem w oczach.
- To usiądź sobie na tamto krzesło. - wskazała mebel pod ścianą, a Peris grzecznie i o dziwo bez sprzeciwu usiadł.

- No to teraz pora na Ciebie kochanieńki.- powiedziała do mnie, a ja z niewielkimi nerwami usiadłem na wcześniej zajmowanym przez drowa krześle przed biurkiem.
- Imię?
- Isil.
- Wiek?
- Także osiemnaście.
- A rasa? - zapytała, a moje serce zabiło znacznie szybciej niż wcześniej. Tu już całkowicie nie wiedziałem, co powiedzieć.
Przecież nie wiem, kim tak naprawdę jestem.

- Nie wiem proszę pani. - odparłem cicho, wyłamując sobie z nerwów palce u rąk.
Kobieta spojrzała na mnie znad kartki, marszcząc brwi.
- Nie wiesz? - sapnęła w szoku.
Gdy zobaczyła, że potwierdziłem głową, westchnęła ciężko, kiwając delikatnie głową ze zrozumieniem. 
- No dobrze. Kiedyś się tego dowiemy. - uśmiechnęła się do mnie uspokajająco.
- Zwierzę? - mruknęła.
- Nie mam. - Spojrzała na mnie tym razem dziwnie, ale jak gdyby nigdy nic wróciła do ponownego zadawania pytań.
- A teraz profesja.

Opuściłem głowę pod naporem myśli.
I znów nie wiem.
Zacząłem się gorączkowo zastanawiać, co tym razem jej powiedzieć.
Nie zastanawiałem się do tej pory nad swoją profesją.
Wytarłem spocone dłonie w swoje spodnie i westchnąłem głęboko.

,, Isil, spokojnie “.
Usłyszałem w szoku jakiś męski głos. Był przyjemny, spokojny i dziwnie znajomy. Jakbym kiedyś go już słyszał.
Jedno wiem na pewno, nie należy do żadnej z osób w tym pomieszczeniu.
Ta kobieta i Peris zachowywali się, jakby w ogóle go nie słyszeli.
Zaczynam wariować.
Zasięgnąłem dłonie, starając się powstrzymać nerwowy uśmiech cisnący mu się na usta.
Słyszę w głowie głosy.
Do normalnych rzeczy to nie należy! 

,, Isil, nie martw się. Wszystko z tobą w pożądku. Naprawdę mnie słyszysz.“ Ponownie się odezwał.
Ta informacja, raczej nie poprawia mi humoru!
Z całej siły woli powstrzymałem się, by nie zacząć się rozglądać dookoła.
,, Kim jesteś“ - zapytałem w myślach. Chciałem zobaczyć, czy nie dostałem omamów i czy ten ktoś mi naprawdę odpowie.

,,Przyjacielem.“ 
,,Jak masz na imię?“ - zadałem kolejne pytanie, nie ukrywając zbierającej się we mnie ciekawości.
,,To nieważne, a teraz mnie posłuchaj. Wybierz maga żywiołów“
,,Dlaczego mam się ciebie słuchać i w ogóle, kim ty jesteś?!“ wykrzyczałem w myślach, będąc już zdenerwowanym.
,,Zaufaj mi, wiem, że ta profesja będzie do ciebie pasować.“  
,,Niby dlaczego tak sądzisz?
Jestem nienormalny!
Kłócę się z głosem we własnej głowie!

,, Nie działy Ci się nigdy dziwne rzeczy związane na przykład z wodą czy powietrzem, hmmm?“ zapytał głos, będąc bardzo pewnym siebie.
I o zgrozo miał racje, że jest taki pewny.
,,Może.“ - Przyznałem niepewnie. To było niepokojące, że wiedział o czymś, o czym nie zdawała sobie sprawy nawet moja mama, czy koledzy ze szkoły.
,,Więc zdaj się na mnie!“ - odparł z wyraźnym zadowoleniem w głosie.
Westchnąłem ociężale, zwracając na siebie uwagę brązowowłosy kobiety.
Chyba nie mam już czasu, by dalej się zastanawiać.
Mam dość tego.
,,No dobra“- syknąłem w głowie pod naporem jej spojrzenia.
,,No grzeczny chłopiec“ pochwalił.

- Isil, Isil słyszysz mnie?! - usłyszałem trochę przytłumiony głos zielonookiej.
Szybko się otrząsnąłem, skupiając na niej już swoją całkowitą uwagę. 
-  Tak, tylko się zamyśliłem. - odpowiedziałem, z przepraszającym uśmiechem.
- Dobrze, to jaka profesja?- dopytywała kobieta.

,,Mag“ powiedział głos.
- Mag. - powtórzyłem za nim posłusznie.
- A jaki rodzaj?- zapytała, patrząc mi prosto w oczy.
,,Żywiołów
- Żywiołów. - znów powiedziałem za głosem.
Kobieta zanotowała ze skupieniem, a Peris wstał ze swojego dotychczasowego miejsca i do mnie podszedł.

Zielonooka uniosła po chwili głowę na nas, ponownie przywdziewając swój promienny uśmiech.
- Moja fretka zaprowadzi was do sali, w której odbędzie się niedługo zebranie. - Kiwnęła za zwierzątko, a gryzoń zeskoczył z biurka prosto do drzwi, a my ruszyliśmy za nim.

Gdy wyszliśmy z przytulnego gabinetu, poszliśmy powoli za fretką, rozglądając się ciekawsko dookoła nas.
Peris zatrzymał się niespodziewanie i na mnie spojrzał, marszcząc swoje brwi.
- Dlaczego akurat mag żywiołów?
- Nie wiem. - Wzruszyłem ramionami, starając się nie pokazać zdenerwowania.-  Mam jakieś dziwne przeczucie. - powiedziałem, ukrywając głos w swojej głowie.

,,Dobrze Isilu, nic o mnie nie mów. Tak będzie lepiej
znowu usłyszałem głos wewnątrz siebie. Tym razem z cichą aprobatą mojego pomysłu.

Dalej ani Peris, ja, ani ten dziwny głos się nie odzywaliśmy, przechadzając się w kompletnej ciszy, przerywanej tylko przez odgłos naszych butów, uderzających o posadzkę i ciche popiskiwania prowadzącej nas przez ogromny budynek fretki.







Continue Reading

You'll Also Like

155K 10.1K 63
Siedemnasto letnia Sophia popełnia samobójstwo w lesie. Dziewczyna jest na skraju wytrzymałości psychicznej. Po jej śmierci poznaje ludzi tak samo s...
38.5K 1.5K 27
(Druga część prologu) "Between Darkness and Light" Polskie tłumaczenie komiksu o wojownikach. Oryginał należy do SacredRoses-Art
21.4K 3.2K 53
Dola jest jedną z Tkaczek Losu w panteonie Welesów. Jej życie biegnie spokojnym torem pod pieczą Roda oraz Wielkiej Baby. Dnie spędza ze swoimi siost...
1.5K 137 16
Jest to opowiadanie, komiks, książka każda nazwa, może pasować, ale wracając jest to opowieść o zwykłej nastolatce Marinett, która spotyka na swojej...