Taki Cyrk (w trakcie poprawie...

By Bloody_Murderess

73.5K 6.8K 5.6K

Zmiany w lor - ✔️ - aktualne i zmienione Główną bohaterką jest Karolina, która wychowana sama przez siebie... More

1. |Stacja I - To Wszystko Zaczęło Się Od Upadku | ✔️
2. |Zabieram Cię W Imieniu Prawa |✔️
3. | Do Twarzy Ci W Tej Ozdobie Na Nodzę | ✔️
4. |Czy ten złodziej może kłamać?| ✔️
5. |O wszystkim czego nie powinnaś robić|✔️
6. | Nie potrzebnie się tak przed tobą otworzyłem | ✔️
7. | To żeś się zemściła | ✔️
9. | Wchodzisz w to?| ✔️
10. |Teoria Złośliwości|✔️
11. |Jak to w ciąży!?|
12 |Teraz musi się udać!|
13. |Party kurwa hard|
14.|Don't Stop|
15. |Spójrzmy prawdzie w oczy|
16. |Gram, według twoich własnych zasad!|
17. |Karol, obudź się (ノ͡° ͜ʖ ͡°)ノ︵┻┻|
18. |Byłyliśmy tacy słodziaśni!|
19. |Kisiel w gaciach|
20. |Skakamy z dachu|
21. |W pustyni i w puszczy|
22. |Demony|
23. |Debile, herbata i Grzechu |
24. |Mam te mooooc!!!|
26. |ON TO TWÓJ BYŁY?!|
27. |Poważna rozprawa sądowa i portale|
28. |Pamiętnik|
29. |Stanik moro, nocnik i Offender|
30. |Frendzone xD|
31. |🍭 Ładowanie 🍭|
32. |Japierdole, serio!? ಠ_ಠ|
33. |Nudy i bezpłodny rozdział|
34. |Epilog|
35. |? Prolog ? |
36. | Luksusowa chawira B)|
37. | I co teraz... mała?|
38. | Tylko nie w moją konefke!|
39. |Chce|
40. | Rozmowy w namiocie ( ͡ ͜ʖ ͡ )|
41. |Podstęp|
42. |Przygody z Komornikiem|
43. |Źle ze mną ;-;|
44. | Fundamenty
45. | Co jest za tymi cholernymi drzwiami!?
46. |Karol (͡° ͜ʖ ͡°) Ty zboczeńcu (͡° ͜ʖ ͡°)
47. |Anime, Mia, Bejbe, komin i zgon
48. | WIELKIE ROZPOCZĘCIE ROKU SZKOLNEGO
49. | Berek!!!
50. | Akcja w wannie i szkoła c'nie
51. | Zostaje po lekcjach, Candy się wkurzy
52. | Mam p-r-z-e-j-e-b-a-n-e|
53. | Przygotowanie do niecnego planu
54. | REBELIA CANE, była u Nas Jego Była, Rak Karola I Biedronka
55. |Zasada pierwsza: Przenigdy Nie Prowokuj Błękitka!!!
56. | Wyczekiwane starcie Candy'ego z DYREM! 😎 I Tajemne Tajemnice
57 ~ | Odkrycie kilku niebieskich kart |
58 ~ | Para Wampirzych Kłamców Oraz Rozmowa Z Demonem |
59.|Podejrzenia, Temat: Hybrydy. I Test Na Ojcostwo Czyli Zboczone Pielęgniarki
60.|Nowy Sposób Na Naukę Czyli Bieg ze Śmiercią, On Wróci I Oczywista Odpowiedź
61. Wybory! Ucieczki! Kłótnie! Błękitek Ojcem? Rozlew Krwi I Porażka W Kasynie!
62.| Śpiący Rozdział Razem Z April I Colin Oraz Konsekwencje Zakładu Z Demonem
63.| Zapomnij O Mnie! Zabiłaś Mnie! - Opuściłeś Mnie! Lecz Wrócę! Chyba...
64.|Złoty pokój, trauma srebra, klan śmierci, pewien grób oraz miasto walki
65.| Eden, Blue Lighter, Nowatorskie Tortury Oraz Jadowici
66.| Spotkanie Jadowitych i fakty o szachetnej rodzinie Bleached | ✅
67.|Koncert, Nadludzka Krew, Skok Wiary, Jesteśmy W Domu I Walka Ze Zdzirą
68. |Możesz Mówić Mi Mamo, Praca W Rezydencji, Anioły i Niedoszłe Morderstwo
69.|Noc u Lotrivera, Pożar, Powitanie Aniołów, Nowe Zakazy i Wszyscy Szaleją...
70.|Akcja z Ciążą, Nadzieja Przy Grobie, Partner Broni Oraz Candy W Delegacji
71.|Błękitek & Benjamin - Karolina & Kasander - Wracamy Do Korzeni - Wstęp
72.| Starcie pokoleń - rozmowa na plecami oraz strych zdjęć
73. | Atak Karoliny, wybuch złości, spotkanie to latach oraz... To...
74.|Akcja Walizka, Powrót na występ, Poznanie Bena wspaniałego i Żegnaj Off
75.|Pudełkowa Przygoda! Candy VS Candy - Początek
76. |Pudełkowa Przygoda - Rozwinięcie Część 1/3
77. |Pudełkowa Przygoda! - Rozwiniecie Część 2/3
78. |Pudełkowa Przygoda! - Rozwinięcie Część 3/3
79.|Pudełkowa Przygoda! - Zakończenie
80.| Legendy i mity, berek z przeznaczeniem oraz no ślub
81.| Pył
82.| Niecny Plan Harrego, ożywianie Belli, znowu Noe i Jakiś inny typ |
83. |Opowieść o Królu Zakarym oraz Królowej Karolinie|

8. | Wypierdalaj mi z tą gotycką kuchnią | ✔️

1.5K 155 53
By Bloody_Murderess


„Ja myślę, że Candy mógłby mieć taką gotycką kuchnie. I jak chcecie wprowadzić gotycką kuchnie dla Candy'ego, to chciałabym powiedzieć, że to był mój pomysł i jestem pomysłodyw... kurwa pomysłodowcą... JESZCZE GORZEJ... POMYSŁODAWCĄ tego."


~ Dedykacja i credyty dla Ucy, by dobrze jej poszła maturka 🫶

~*~

Wyszłam z krzaka, by w końcu bezpiecznie wejść do mieszkania, które było delikatnie mówiąc... Rozpierdolone. Praktycznie wszędzie były ślady krwi, szczególnie w miejscach po uderzeniach. Ściskało mnie na ten widok, a gdy zobaczyłam Jacka to praktycznie pękło mi serce. Nawet nie chce wiedzieć, jak by wyglądał po paru godzinach.

- Jak się czujesz? - Zapytała dziewczyna po tym jak posadziła go na sofie, on nic nie odpowiedział tylko syczał, jak gotujący się czajnik. - Mniejsza, zignoruj to pytanie. - Machnęła ręką, by pójść do kuchni i wyjąć z lodówki jakąś flaszkę mieniącą się na fioletowo. Wystrzeliła wszystkie pociski do zlewu i wypiła owy płyn. W między czasie Candy usiadł obok Jacka i powoli odwijał bandaże ze swojej zaropiałej dłoni. Byłabym niesamowicie obrzydzona, gdyby nie ta błękitna krew. Można powiedzieć, że dodawała ona ciekawej cenzury. Wtem Cane stanęła przez nimi, by najpierw strzelić we wszystkie rany Jack, a ostatni zachowała dla Błękitka. Rany goiły się na oczach, to było dla mnie... Jak małe oszustwo.

- Chyba się porzygam.  - Odparł nagle, gdy w końcu był w stanie cokolwiek z siebie wykrztusić oprócz żałosnego jęku. 

- Choć, zaraz poczujesz się lepiej. - Wymamrotała Cane, by potem podnieść go za ramie i wraz z innymi miłymi słowami zaprowadziła go do jego pokoju. Jakże to słodkie.

- Czy jestem złym człowiekiem, jak uważam, że to niesprawiedliwe, że wy macie dostęp, to takich leków, a my nie? - Zapytałam Błękitka, który gładził swoją wygojoną dłoń.

- Taka przyjemność jest bardzo kosztowana. - Mruknął powoli wstając. Spoglądał na mnie z delikatnych cieniem poirytowania, ale to nie powstrzymało mnie od zadania kolejnych pytań.

- Co z tego? Jak Jack umie to wyważyć? - Zadawałam pytania zmęczonemu chłopakowi.

- To nie jest takie proste, jak ci się wydaje. - Próbował tłumaczyć w dla mnie nieudolny sposób, bo jasne! To nie jest takie proste, po musimy czekać na coś takiego miesiąc, albo możemy zrobić to w domu. Z kolei ludzie by musicie czekać kilka lat tylko po co, by zrobić sobie nadzieje, a na końcu i tak by umarli.

- Dlaczego? Wy macie całą wiecznoś, by stworzyć cokolwiek, czy się czegoś nauczyć, a u nas gdy w końcu ktoś do czegoś dojdzie, to zaraz musi umierać! Nasze życie jest tak beznadziejnie krótkie... i... i... Kruche.

- Mam cię teraz za to przepraszać? - Odrzekł już z wyraźnym nieprzyjemnym tonem, ale nie uciszyło to mojego wkurwu tym faktem. - Muszę wyjść, muszę odpocząć. - Mówił cicho sam do siebie, przecierając swoją twarz dłońmi. - Ty... - Nagle skazał na mnie i rzucił we mnie jakimś pękiem kluczy, a ja ledwo je złapałam. - Idź z Jonathan'em i Jason'em po tynk i inne rzeczy, które zniszczył Jack. I ani mi się kurwa ważcie zrobić gotycką kuchnie. Ja przyjdę się do James'a. - Dodał idąc powoli w stronę wyjścia.

- Kim on jest?! - Zapytałam, ale odpowiedział mi jedynie trzask drzwiami. Może i trochę przesadziłam z tymi oskarżeniami plus źle to się zgrało z sytuacją, ale czy to moja wina, że to w opór niesprawiedliwe, że osoba z atakiem może dostać jaki lęk od ręki? Przyjrzałam się kluczą, by po chwili bardzo ciężko westchnąć.

~*~

Żałowałam, że nie ma osoby, która w tym momencie mówiłaby za mnie. Ja pukam, ty mówisz. Teraz mogę jedynie wpatrywać się w ciężkie drzwi do pokoju, gdzie znajdują się mężczyźni. Gdyby nie ta obroża na nodzę, to bym zabrała ten samochód i wyjechała z tego popierdolego miejsca i ubzdurałabym sobie, że był to tylko bardzo realistyczny sen. Ten pajac wiedział co robi. W końcu zapukałam do drzwi, mając nadzieje, ze otworzy je Papyt, wtedy będzie mi lżej te konwersacje poprowadzić. I na szczęście tak właśnie było.

- Już po wszystkim, możecie wyjść. - Słysząc to Puppetter wyskoczył z pokoju, zamykając z sobą drzwi i opierając się o nie, jakby chciał być pewny, że Jason nie będzie w stanie ich wyważyć.

- Wiesz co? Następnym razem pójdę z tobą na zemstę, abyś już nigdy więcej nie odwaliła czegoś podobnego. - Schował swoją twarz w dłoniach, jakby chciał coś przede mną ukryć i niestety mu się to udało. -  Byłem zmuszonym spędzić z nim więcej czasu, niż to konieczne... Eh to był jakiś dramat.

- Dlaczego? Myślałam, że się lubicie. - Zapytałam zdziwiona, średnio rozumiejąc jego reakcje. Toż spędzanie czasu w Jasonem nie mogło być aż tak katastrofalne.

- Ta, ta... Lubimy, ale jednak wole nie przybywać z nim przymusowo, czy dłużej niż ustawa przewiduje.

- To na chuj tam wchodziłeś? - Zapytałam nie rozumiejąc, czemu nie mógł się ukrywać w swoim pokoju, ale jego mina wyrażała czysty mord, więc chyba sobie daruję. - No cóż... Em, Candy poszedł do jakiegoś Jamesa i dał nam klucze, byśmy pojechali, po rzeczy do remontu. - Wyciągnął rękę po klucze, ale się gwałtownie od niego odsunęłam. - Najpierw chce wiedzieć kim jest James, jeśli to kolejne imię Klary, Cane, to nie ręczę za siebie!

- Zapytaj Jasona, on ma z nim głębszą relacje. - Odpowiedział wyrywając mi klucze z ręki. - Nie próbuj być taka cwana. - Wyszeptał ostrzegawczo blisko mojego ucha, aż mnie przeszedł delikatny dreszcz.  Poszliśmy pod salony ocenić szkody, na ogół była tragedia, ale Papyt stwierdził, że nie jest aż tak źle i Jason byłby wstanie wszystko ogarnąć w jeden wieczór. Nie wiem jakim cudem, ale mogę uznać to za magię świąt.

- Czy my naprawdę musimy wziąć go ze sobą? - Zapytałam retorycznie, gdy wróciliśmy pod te drzwi, w których on nadal siedział.

- Takich rzeczy lepiej nie mówić w jego obecności. - Odpowiedział, a ja spojrzałam na niego pytająco, bo przecież on był po drugiej stronie drzwi w jakimś tysiącznym pokoju... Prawda? Już chcieliśmy zapukać, gdy wtem drzwi się otworzyły, a w nich stał spokojny chłopak, który jednak wyglądał, jakby chciał kogoś zamordować. Gdyby tylko wiedział, że dla niego zepsułam Jacka... Ale nie wiem, czy on nie jest konfidentem. - No, Jason... Chodź do Ikea'i. Kupimy ci nową pościel.

- Kuszące, ale wolałbym, byś mi powiedział o skali strat. - Odrzekł z niezwykle uprzejmym tonem, który mi się w chuj nie podobał, bo tak jak u Błękitka nie było czuć praktycznie niczego, to on był niczym radioaktywne promieniowanie.

- Kuchnia i salon do remontu.

- Uuu, kuchnia? W końcu będę mógł postawić tam swoją wymarzoną gotycką aranżacje. - Gdy to, mówi, to miałam nieodparte wrażenie, że ten pajac powiedział mi to specjalnie, bym wybierała pomiędzy jego team'e, a tego z Jason'em. Co tu się dzieje na Teutatesa?

- Jasne, to idź się szykować, a my zamontujemy przyczepę do samochodu. - Mruknął na to Puppeteer, a ten tylko skinął głową i zamknął przed nami swoje wrota.

- Musimy coś zrobić, on nie może zrobić gotyckiej kuchni! - Wykrzyczałam praktycznie sekundę później.

- Dlaczego? Fakt, rządzi się niemiłosiernie, ale w tej kwestii nie możemy nic zrobić. - Wzruszył ramionami idąc w stronę schodów na dół, a ja pobiegłam za nim.

- Candy mi mówił, by nie robić gotyckiej kuchni, a ja nie chce by jeszcze bardziej był na mnie wkurzony. - Mówiłam uważając, by nie wywalić się o stromę schodki.

- Obawiam się, że nie masz na to wpływu. Candy może sobie chcieć, bo w tej kwestii nie ma prawa głosu, poza tym... Nie ma go tu...

- Jonathan błagam, wymyśl coś, na pewno jest jakiś sposób, by powstrzymać Jasona. - Na te słowa chłopak się zaśmiał i pokiwał twoją głową na boki. - Mówię poważnie. - Zmarszczyłam brwi, obserwując jak on próbuje zamontować przyczepę do samochodu. Nawet na mnie nie patrzył, tylko podśmiechiwał się pod nosem, co mnie niezwykle irytowało.

- Nie wiem, co by mogło ci pomóc, tym bardziej, że on ma na ciebie focha i to tak widać...

- Wiem, powiedz mi kto aktualnie nie ma na mnie focha?

- Żyjący w błogiej nieświadomości Jack?

- Owszem. 

- Wow, udało ci się każdego wkurzyć w ciagu nie całego tygodnia. Jesteś definitywnie jedną z najbardziej problematycznych... Modelek.

- Nie prosiłam się o to. Ja tylko chciałam w spokoju pójść na przesłuchaniu i wyruszyć w trasę! A z tego co się orientuje, to dziś Jason cię trochę powkurzał, także możesz mi powiedzieć kilka jego słabości, by nie zrobił w waszym domu tej jebanej gotyckiej kuchni!?

- Masz gadane, jesteś szczęściarą, że nie masz metra sześćdziesiąt, bo bym nie wziął twoich słów na poważnie. - Zostawię to bez komentarza. - W każdym razie... Możesz mu popitolić o zapomnieniu i symbolach trwałej relacji. Nie wiem co jeszcze... Możesz spróbować mu wmówić, że inne style bardziej to niego pasują, ale nie liczyłbym na to. Jednak baw się, może coś z tego ugrasz. - Po tych słowach skończył montowanie tego czegoś do samochodu, byśmy bez problemu przywieźli meble. Wtedy jego ciało zaczęło się zmieniać i ciemno szara skóra przybrała kremową barwę, a włosy jak i oczy zbrązowiały.

- Nie mówiłeś, że należysz do klubu winx. - Skomentowałam widząc, jak on spogląda na swoje kłaki, by je ponownie zczernić.

- Co? Nie! To moje ciało pozbawione „magicznej' powłoki. Taki dress code w wymiarze pierwszym. Zazwyczaj jest on nakładany automatycznie, ale należę do programu autoeliminacji. - Mówił niezwykle dumny z siebie, a ja nie widząc jak zareagować po prostu podniosłam kciuk do góry. Widać każdy, kto wyglądał dla mnie w pewien sposób wyjątkowo jest nie z tego świata. Warto zapamiętać... Choć w sumie nie zapamiętam tego... Do kitu.

- Ta? A dziś chcesz mieć spokój przed ludźmi pytającymi o zdjęcie?

- Idziemy do Ikea'i, a nie na event. - Przewrócił oczami. - Lepiej przemyśl dobrze swój plan rozmowy, bo ja pójdę na dział z lampami, zawsze czuję się tam jak w okresie świątecznym.

- Nie masz ochoty oglądać moich żałosnych starań? - Zapytałam z nadzieją, że jednak nie zostawi mnie na pastwę losu.

- Obejdzie się, nasłuchałem się już tego, poza tym potrzebuje chwili spokoju w towarzyskie kolorowych światełek. Hmm... A co tobie sprawia radość? - Zapytał nagle z bardzo podejrzanym uśmiechem, ale zauważyłam Jasona na horyzoncie w swoim "przebraniu" dla ludzkiego wzroku.

- Zostawmy takie rozmowy na wieczorne posiedzenia. - Wywinęłam się, bo nie mam ochoty z nim się aż tak uzewnętrzniać. Jest dobrym parterem zbrodni, ale lepiej by nie wiedział o mnie za dużo. Szczególnie, gdy ktoś z nich powiedział mi, by się przy nim aż tak nie smucić. Także mam wrażenie, że jak mu powiem co mnie cieszy, to mi to zabierze. Impostor pierdolony. - Jak siadamy? - Zapytałam, gdy on obok nas stanął, ale nie odpowiedział na moje pytanie tylko wyrwał klucze Puppetterowi i usiadł na miejscu kierowcy. 

- Może i to nie jest odpowiedz jaką oczekiwałaś, ale za to jaka czytelna. - Skomentował po paru sekundach, a we mnie odezwał się duch walki, bo nie będzie w ten sposób ode mnie uciekał.

- Pa tera. - Mruknęłam idąc w stronę pasażera obok kierowcy. Załatwimy to tu i teraz, mam to gdzieś. Jestem teraz jebanym jeźdźcem pokoju. Papyt usiadł z tyłu, a w lusterkach widziałam jego przyjętą minę. Zapewne się tego nie spodziewał, ja w sumie też nie. Ruszyliśmy w końcu w kierunku mi nie znanym. Dałam sobie obok pięć minut, by zacząć monolog, który skończy się sukcesem. Miałam ochotę wziąć jakiś głębszy wdech, ale nie chciałam zdradzać, że się stresuje. Mężczyzna siedział niewzruszony, udając, że nie ma obok niego żadnego osoby. - Jason! Wiesz co? Myślałam o tym co się wydarzyło wczoraj i... I myślę, że doszłam do konkretnych wniosków, z którymi chce się z tobą podzielić. - Uśmiechnęłam się w chuj przesadnie, by dodać sobie odwagi, ale nie szło do najlepiej.

- Doprawdy? - Zapytał z udawanym zaciekawieniem, a wręcz z ironią, którą ciężko było wychwycić w tonie jego głosu.

- Tak! Chciałabym być z tobą całkowicie szczera, bo uważam cię za osobę godną uwagi. - Zaczęłam, a w lusterkach zauważyłam jak Papyt przewraca oczami. - Czuję się zagubiona z tym, że w waszym domu są dwie drużyny, które mówią mi dwie różne rzeczy. Moja bierna postawa nie jest powodem tego, że ciebie nie lubię, tylko tego, że nie wiem co powinnam zrobić. Chciałabym, byś zrozumiał, że jestem obecnie strasznie zagubiona i nie wiem co myśleć. - Skończyłam swoją bardzo szczerą wypowiedz, czując dumę jak gładko mi ona poszła.

- Ja to wszystko wiem, dlatego zarządziłem przerwę pomiędzy nami. Jak już mówiłem... Pospieszyłem się do ciebie. - Odpowiedział z przytłaczającą powagą, po której mi wręcz zaschło w gardę. Kurwa, to nie tak miało wyglądać. Zrobiłam wszystko to, co mi radzili w tutorialach na youtube, czemu to nie działa?!

- Ale ja nie chce przerwy, w sensie... - Zagalopowałam się. - Dalej chciałabym z tobą spędzać czas i nie chce byś się na mnie dalej gniewał.

- Wykaż się w takim razie cierpliwością i większą pewnością co do tego, kto jest dla ciebie lepszy.

- Czy ja muszę naprawdę wybierać? Nie możemy żyć w zgodzie i harmonii? Zostałam wepchnięta w wasz konflikt, a tu ja jestem uważana za winną!

- Nie próbuj brać mnie na litość udając ofiarę. Fakty są takie, że ja oddałem ci przez te dni swoje serce, a ty mimo tego nie wybrałeś mojej strony tylko bawiłaś się z niewiniątko, które nie jest niczego pewne. Wystarczyło jedno słowo, a ty już byłeś myślami gdzie indziej.

- To nie było tak... - Mruknęłam cicho, bo on skutecznie zbił moje argumenty i teraz czułam się jak jakiś niewdzięczny potwór, który mocno zranił szczodrego mężczyznę. - Ale dobra. - Tymi słowami zwróciłam jego uwagę. - Przepraszam, że ciebie w ten sposób potraktowałam. - Odpowiedziałam po chwili szczerze. - Nie chciałam ciebie zranić, ale żeby to nie było takie gołosłowne to... Mam zamiar ci to wynagrodzić.

- Jakże to słodkie. - Odparł dramatycznie po cichu, jakby był jakimś narratorem i wczuwał się w te chwile, czy starał się ją dokładnie zapamiętać. Miałam w planach zrobić mu prezent, także moje słowa nie były do końca kłamstwem, ale... Dziwnie się o tym mówiło, gdy ma się w planach pokrzyżować mu marzenia związane z kuchnią... Jestem teraz podwójnym agentem, czy podwójnym zjebem? Oto jest pytanie.

- To mogłabym ci pomóc w doborze rzeczy do kuchni? Na dobry start ponownej znajomości? - Zapytałam nagle, by złapać go w pułapkę mojego wpływu na wybór konkretnych przedmiotów.

- Raczej nie. - Jason kurwa, nie trzymasz się ustalonego przeze mnie scenariusza.

- No proszę, nie zawiedziesz się. Poza tym... Zawsze możesz odmówić. Może jeszcze dowiemy się czegoś o sobie w kwestiach wizualnych? - Zaproponowałam, by zachęcić go jeszcze bardziej do współpracy. Teraz nie powinien odmówić.

- To od czego zaczniesz? - Zapytał, a to był dla mnie jasny sygnał, to złapał przynętę, czy haczyk... Cokolwiek.

- Od porcelany? - Odpowiedziałam szybko, myśląc o zbitych talerzach. Mężczyzna pokiwał głową w swoim zamyśleniu nad moją wizją, także myślę, że go miałam. Jeden z trudnych etapów został spełniony, teraz najtrudniejsza część... Którą będę musiała zagrać emocjonalnie. Pewnie mi nie wyjdzie, ale wtedy Candy będzie wiedział, że próbowałam, a to się liczy.

~*~

Ledwo co dotarliśmy na miejsce, a Jason już zniknął gdzieś w odmętach parkingu.

- Szybki jest! - Skomentowałam szybko wysiadając, by go dogonić, a Papyt swoim zmęczonym wzorkiem spojrzał w kierunku wózków. Liczyłam tylko, że on nie postanowi się zgubić w tym labiryncie, by nie musieć być skazanym na moje towarzystwo. Jedynym powodem dla którego ludzie nie umierają we wnętrzu tego sklepu jest to, że na podłodze są narysowane strzałki prowadzenie ku wolność. W końcu dogoniłam mężczyznę przy dziale z porcelaną. Oglądał on złote sztućce z jakimiś randomowymi wzorkami, a mi rzuciły się w oczy fioletowo-różowe holograficzne, które wyglądały jak zanurzone w tęczowych marzeniach. - Zobacz, jakie super! - Pokazałam mu zestaw, ale on od razu rzucił w ich stronę bardzo chłodne spojrzenie.

- To do niczego nie pasuje.

- Ale jest wyjątkowe, czy kiedykolwiek u kogokolwiek widziałeś takie sztućce?

- A wiedziałaś kiedyś złote?

- No nie, tylko w jakiś średniowiecznych filmach. - Wtem od wrócił wzrokiem do złotych. - Nie chce zbytnio ingerować w twoją artystyczną wizje, ale chciałabym, by jakieś małe rzeczy przypominały ci o mnie, gdy was opuszczę. - Rzuciłam kartką pułapkę numer jeden, a jego uwaga znowu wróciła do mnie.

- Myślę, że są rzeczy, które mogą ciebie lepiej wyrazić niż te sztućce. - Zauważył, a ja miałam ochotę wbić swoje jeden z tych widelców z głowę. On znowu zbił jeden z ich mocniejszych argumentów jednym zdaniem, to takie kurewsko frustrujace. - Jesteś mroczną personą, a nie mieniąca się kolorami.

- Mam barwne wnętrze, ale moja powłoka jest czarna. - Starałam się ratować tego trupa, choć nawet ja w to nie wierzyłam.

- Do tego będą pasować czarne, matowe talerze. Hm, połączenie złota z czernią jest dosyć wytworne, nie sądzisz? - Gdybym miała mówić szczerze, to uważam, że to bardzo dobre połączeni, ale nie w tej konkretnej sytuacji.

- Nie, nie sądzę. - Skłamałam myśląc nad jakimś kontrargumentem. - Jak będzie przesadzona elegancja, to będę się stresować, że coś zniszczę... Albo będziemy mieć wszyscy poczucie, ale szkoda tego używać, bo się ubrudzi. - Przyznałam tym razem bez kłamstwa, ale chyba tak jest z każdym nowym obiektem, więc argument średni, ale przynajmniej jakiś.

- Do działu umywalek i zmywarek przyjdziemy później. - Machnął na to ręką. No tak, przecież można to umyć, prawda? Cóż za błyskotliwe rozwiązanie Jason. - Muszą one pasować kolorystycznie do głównych kolorów, by nie psuła harmonii.

- Nie chciałbyś zrobić czarnej kuchni z żółto-fioletowymi dodatkami? - Zaproponowałam coś w stylu ugody, by może ustalić coś w stylu kompromisu, ale mężczyzna dalej nie był zachwycony, czy w jakikolwiek sposób przekonany.

- Cóż za ciekawe użycie barw dopełniających, jednak nie pasujący do kuchni. - Nie mam pojęcia co to są za kolory, ale miło, że przyznała te losowe barw z czarnym za ciekawy. - Może salon? Hm... Nie...

- Na pewno nie? Zawsze marzyła mi się taka kompozycja kolorystyczna.

- Droga Karolino, jestem przekonany, że spełnisz swoje marzenie w przyszłości. Zbieraj inspiracje, a będzie ci łatwiej podjąć decyzje.

- A ty o takiej marzyłeś od dawna?

- Oczywiście. - Wtem wyjął telefon, by pokazać mi swój katalog na pintereście. Pełno tam było bardzo podobnych wystrojów w bardzo wąskiej lini kolorystycznej. Wszystko w czerni i złocie. I jak ja mam go kurwa przekonać, gdy typ jest bardziej na to przygotowywany. Tym bardziej, że nadal jest na mnie obrażony, choć stara się nie pokazać swojej urazy... Aż tak bardzo. Choć miałam wrażenie, że już ze dwa razy powiedział mi w ładny sposób „spierdalaj". Dobra, przerwa, muszę wymyślić nowy plan.

~*~

- Wow, niesamowite. I tyle się kłóciliście o łyżki? - Zapytał Papyt oglądający lamki w kształcie zwierzątek z działu dziecięcego.

- Tak! Co ja mam zrobić!? Wykorzystałam wszystkie swoje sztuczki, a on mi pokazał swojego pinteresta i... I powiedział mi „pierdol się" kodem.

- No... On często tak robi.

- Co ja mam zrobić!? - Potrząsnęłam chłopakiem, odrywając go tym samym od macania tego przeklętego, świecącego plastiku.

- Poddać się. Jedyną siłą jaka mogłaby go potrzymać to głos Jacka i Błękitka, ale ich tu nie ma, co oznacza, że nic nie jest w stanie go powstrzymać.

- A co z twoim głosem? - Zapytałam czując ten nieprzyjemny odór porażki, ale na moje pytanie Jonathan się delikatnie zarumienił, więc schował się w lampkach, by te uchroniły go przed moim wzrokiem. Chyba nie chce wiedzieć co to może oznaczać.

- Ja nie umiem z nim rozmawiać, czy mu się w jakiś szczegóły sposób sprzeciwić. - Przyznał szeptem stając do mnie tyłem.

- Zrobił ci coś? - Zapytałam równie szeptem, ale on tylko pokiwał głową na boki. Sprawa wydawała się podejrzana, ale nie chciałam sprawiać mu przykrości czy w jakikolwiek sposób go zranić swoimi natarczywymi pytaniami. Poza tym, przyszedł tu by oglądać światełka, a nie myśleć o problemach z tą rudą małpą. - Patrz, tam są takie, które zmieniają kolor na tęczowy. - Wskazałam na lamki w kształcie kaczuszek, a on delikatnie się uśmiechną, idąc w ich stronę. Nawet wziął pudełko do rąk, wahając się na ich zakupem. Dobra, Papyt oponowany, możemy wrócić do męczenia Jasona.

~*~

- Nie podoba mi się ten kolor, jestem pewna, że jest jakiś ładniejszy. Spójrz tylko, wygląda jakby był porysowany. Widzisz te rysy, te smugi? Poza tym... To nie jest symetryczne, harmonia tego mebla sprawia, że mam ochotę tylko położyć na tym głowę, by ktoś dokonał mojej kapitulacji. A ten wazon wyglada jak idealne miejsce, w którym można by moją głowę odłożyć.

- Jest perfekcyjny. - Mówił nie zawracając na mnie uwagi, tylko położył kolejne pudła do ogromnego koszyka. Nawet próbowałam je odłożyć, ale zimna dłoń na moim ramieniu sprawiła, że powoli odłożyłam owy przedmiot na miejsce. On wiedział, że próbuje go odciągnąć od tej decyzji. Jestem wręcz pewna, że nawet podejrzewa dlaczego. Jednak w akcie desperacji jestem w stanie posunąć się do wszystkiego, byle by przestał. To nawet nie chodziło o Candy'ego, a o mój jebany punktu honoru.

- Jak to ci się może podobać!? Wygląda to jak... Jakaś pomyłka! - Wykrzyczałam mając w dupie otaczających nas ludzi.

- Podoba ci się, prawda? - Uśmiechnął się delikatnie w moim kierunku, a ja przez pięć sekund czułam się onieśmielona jego wzrokiem. Jednak on nie ma nade mną władzy, która by sprawia, że się poddam.

- Nie, nie cierpię każdej rzeczy, która aktualnie znajduje się w tym koszyku. - Kłamałam patrząc wprost w jego szare oczy, które były przeznaczone dla ludzkiego wzorku. Moja wyobraźnia podpowiadała mi, że one w tym momencie błyszczą się na zielono. - Mogłam ci nie mówić, tylko zabrać Papeta. Gdybym tylko wiedziała, że zachowasz się w taki sposób i nie dasz mi prawa do jakiejkolwiek decyzji. - Po tych słowach jego delikatny uśmiech zamienił się lekki grymas smutku. Nawet odwrócił ode mnie wzrok, by spojrzeć na górę pudeł.

- Przyznaje, że w tej kwestii lubię się odrobine rządzić, ale to nie znaczy, że mam kompetnie gdzieś twoje zdanie. - Próbował się wytłumaczyć, mając pewny siebie, ale ostrożny głos. Ja tylko pokiwałam głową na boki, dając znak, że jego słowami mnie nie przekonują. - Dowiaduje się dużo o tobie i wszystko co powiedziałaś zastało przeze mnie zapamiętane. Wolisz czekoladowe drewno, zamiast hebanowego. Lubisz barwy, które siebie nawzajem podbijają na czarnym tle. Nie przepadasz za złotem, jesteś jednak w grupie srebra. - Podniosłam zdziwiona głowę w jego kierunku, bo przez ten czas miałam wrażenie, że mnie nie słycha i jest w swoim własnym świecie. Zaimponowało mi to, choć nie miałam zamiaru mu tego okazać. - Jednak gotycka kuchnia była jednym z moich marzeń, dlatego nie chce do siebie dopuścić jakichkolwiek zmian. Również nie chce być odbierany przez ciebie jako narcyza, dlatego mam dla ciebie propozycje.

- Jaką? - Zapytałam o dziwo zainteresowana tym, co do mnie mówi.

- Weź farbę jaką tylko chcesz, dodatki o których marzysz i udekoruj swój strych, by został po tobie trwały ślad. - Zaproponował, ale mimo iż ten pomysł był fajny, to nadal nie czułam się jakoś specjalnie usatysfakcjonowana z rezultatów moich starań. - I zaprojektujemy razem salon, wezmę pod uwagę każdą twoją uwagę. - Na to zdanie się delikatnie uśmiechnęłam, bo może i to nie oznaczało mojej wygranej nad kuchnią, ale przynajmniej nie czuję już od niego takiej złości.

- Czyli już się na mnie nie gniewasz...? - Zapytałam, ale on przybrał zakłopotany wyraz twarzy. - ...aż tak bardzo? - Dodałam, by pozbyć się jego zmieszania.

- Dalej czekam na twoje obietnice, ja nie przebaczam tak łatwo. Wolałbym, byś była tego świadoma... - Mimo, iż zabrzmiało to ciut dziwnie, to jednak rozumiem co próbował mi przekazać. - Ale też nie jestem taki zatwardziały. To co? Shall we? - Znowu użył swojego staro brytyjskiego akcentu, podając mi przy tym swoją dłoń, którą niepewnie po paru sekundach chwyciłam.

Razem przeszliśmy przez cały dział z meblami do salonu, aż nie wybraliśmy zgodnie ciemnogranatowej aranżacji z białymi dodatkami. Czekoladowej podłogi i ciemnoszarej farby do ścian. Kwestią sporną okazał się dywan, bo mężczyzn uważał, że dywany ciężko się czyści, a ja z kolei uważałam, że będzie zbyt pusto bez niego... Poza tym...Inspiracją do tego salonu był mój domek w Simsach, więc nie chciałam rezygnować z tak ważnego detalu... Ale w końcu doszliśmy do kompromis wybierając silikonowy dywan, który będzie można bardzo łatwo wyczyścić, gdy coś się zachlapie, czy coś kapnie, czy cokolwiek złego się temu dywanowi nie przytrafi. Nawet dobrze się z nim bawiłam, a najśmieszniejszą częścią było wyzywanie ciemnoszarych kanap, które nie pasują do absolutnie niczego. Na końcu rozdzieliliśmy się, by Jason wybrał odpowiedni tynk, a ja odpowiednie dodatki i farby do mojego strachu. Powinnam się cieszyć z tego co mam, pomimo tego nieprzyjemnego smaku zawiedzenie i porażki. Plusem przynajmniej było to, że Jonathan wybrał lampki w kaczuszki i był z tego wyjątkowo zadowolony.

W domu Cane pomogła dam z wyrzuceniem wszystkich zniszczonych przedmiotów i mniej więcej ogarnąć całe rozwalone strefy, a potem wyszła mówiąc, że nie może dłużej przekładać swojego spotkania. I tak to było miłe z jej strony, że chciało jej się pomóc.
Następnie wyjmowaliśmy wszystkie elementy, z których mieliśmy ułożyć dwa nowe otoczenia. Jason czytał instrukcje obsługi, Jonathan tankował, a ja malowałam ściany, by dodać im świeżego wyglądu.

Tylko moment składania przez Jasona kuchni był dla mnie na tyle beznadziejny, że musiałam wyjść z Papetem dla jego pokoju, by zamontować na ścianach jego lampki. Podawałam mu gwoździe, które przyczepiał do ścian i trzymałam mu drabinę, ale nadal nie mogłam przestać myśleć o jednej zasadniczej kwestii.

- Będzie na mnie zły? - Zapytałam nagle, gdy sprzątałam z podłogi kurz, który został po zmasakrowaniu ściany gwoździami.

- Kto? - Zapytał teraz on, będąc zdezorientowany moim pytaniami, po takiej chwili ciszy.

- Candy. - Odpowiedziałam przybita z porażki.

- Nie, on powinnienem wiedzieć, że nic nie mogłaś z tej sprawie zdziałać. Mógł zostać, a nie jechać do Jamesa. - Wzruszył ramionami, a ja tylko kiwnąłem głową obserwując kupkę kurzu na podłodze.

~*~

Spoglądałam na pięknę wnętrze kuchni, którą wiedziałam, że Candy zmierzy swoim wzorkiem i powie „chujowe". Takie to właśnie było przekleństwo tego wnętrza. Miejsce mojej porażki. Siedziałam tak spoglądając na to w takim nieprzyjemnym wrażeniem, że całą noc tu przysiędze, by katować swoją dusze tą przegraną.
Wtedy spojrzałam na puszkę farby do odmalowania strychu wraz z paroma sprejami z niebieskim, czerwonym, złotym, fioletowym i białym tuszem. Rodził mi się w głowię niewątpliwie bardzo zły pomysł, ale czy może być jeszcze gorzej? Jeszcze tak chwile stałam analizując ten plan, ale potem poczułam na sobie napięcie mijającego czasu. Pobiegłam do siebie, by zabrać wszystkie pędzelki do makijażu od Jasona, których nie potrafiłam nazwać, wraz z brokatami i rozświetlaczami. Potem wróciłam, by ułożyć to wszystko na stole, nie chciałam bałaganu, czy chaosu. W końcu nadszedł moment otwarcia puszek, który był dla mnie dziwnie satysfakcjonujący, w przeciwieństwie do skrobania brokatów z paletki. Zakryłam usta i nos, by nie dostać jakiejś szalonej wizji artystycznej. Potrzebowałam przejrzystości... I taśmy malarskiej, by miało to jakikolwiek sens.

Minuty mijały definitywnie inaczej, jakby czas nie miał znaczenia dla procesu. Tylko ja i destrukcja, która została przerwana przez dźwięk wkładanego klucza do zamka drzwi wejściowych. Wrócił. Wstałam szybko, by nie zdążył negatywnie zareagować na kuchnia, ani na moje samozwańcze, artystyczne gówno. Stanął przy wejściu obserwując to z delikatnie odchylonymi wargami.

- Nic nie mów! - Wykrzyczałam od razu, prawie zabijając się od wszechobecny bałagan. - Proszę cię, nic nie mów. Pozwól mi wyjaśnić. - Po tych słowach on kiwnął głową, co dawało mi wolną rękę do wyjaśnień. - Pewnie mi nie uwierzysz, ale ja naprawdę się starałam przekonać Jasona do jakiejkolwiek innej kuchni niż gotyckiej. Jednak on nie chciał mnie słuchać w nawet najmniejszej sprawie, jak choćby kolor łyżek. - Na dowód wyjęłam jedną ze złotych sztućców. - Można powiedzieć, że byłam delikatnie zdesperowana, więc staram się teraz to przemalować, by wyglądała jak... Nie wiem do końca co... Ale nie chce byś patrzył na mnie, jak na dziecko, które dorwało się do kredek świecowych i zrobiło jakieś niezrozumiałe gryzmoły. Może w sumie to tak trochę wygląda, ale ja to ogarnę. Zaufaj mi! Będzie tu pięknie, ale muszę zrobić jeszcze kilka maźnieć. Tylko nie złość się na mnie, dobrze? - Oczekiwałam jego reakcji na mój marny monolog, ale na szczęście nie wyglądał na zawiedzionego jak podejrzewałam, a na... Zainteresowanego?

- Oczywiście. - Odpowiedział z dziwnym szczęściem, którego nie mogłam przekwalifikować. Usiadł na krześle, by obserwować to, co zdążyłam zmalować. Oparł głowę i swoje nadgarstki, co znaczyło, że raczej ze mną zostanie, by pilnować mnie w swoim działaniu. Jednak nie czułam się jakoś w tym źle, wręcz przeciwnie, bo spadła na mnie ulga, że nie jest na mnie zły... Chyba, że go bawię i próbuje powstrzymać swój śmiech. Nie wiem do końca co ten uśmiech może znaczyć, ale liczę, że opary z farb nie zafundowały mi iluzji mojego zwycięstwa.








Stary rozdział:




- Zazwyczaj to kobiety zabijała się dla mnie, a nie odwrotnie. - Mruknął. Nagle przybliżył się bliżej mojej twarzy, a potem językiem oblizał moje wargi. Zdezorientowana podniosłam się do siadu (nadal siedziałam na nim) i zaczęłam rękawem wycierać usta. Skorzystał z fakty że byłam zajętan i jednym ruszem sprawił iż teraz to on siedział okrakiem na mnie, opierając się łokciami obok mojej głowy. Jego ryj był tak blisko mojego, że prawie się nimi stykaliśmy. Spojrzał głęboko w moje oczy. Zbliżył usta do mojej szyji i zaczął robić mi malinke. Próbowałam się uwolnić od jego stanowego uścisku, ale nie za bardzo mi to nie wychodziło, a to go podniecało. Nagle przypadkowo dotarłam się o jego czuły "punkt" odsuną się odemnie gwałtownie i dotkną ręką swojego nosa. Leciała z niego krew.

- A myślałam, że z podniecenia krew z nosa leci tylko postacią z mojego ukochanego yaoi! - Krzyknęłam. Korzystając z jego maint faka, zepchnęła go z siebie, tak że zrobił fikołka do tyłu i spał z łóżka.

- Czytasz yaoi!?! - Wstał gwałtownie.

- Tak

- Piona, ja też. - Powiedział. Klasnęliśmy w dłonie. Przyznam, tego się nie spodziewałam, ale to gej. Chociaż, nie mam na to dowodu, to i tak wiem swoje.

- Idę! - Mruknęłam i upuściłam jego pokój.

Co by tu zrobić? Jestem pewna, że oprócz gwałtów, to robią coś jeszcze! Chwila! Mam pomysła!

Wyszłam z ich domu. Poszłam do ogrodu. Przeżyłam szok. Ich ogródek był w ch*j zaniedbany! (Nie wiem, przez jakie u się pisze ch*j, więc dałam tam gwiazdke) Więc se poszłam dalej, zobaczyłam basen. To w nim Candy mnie pocałował. Westchnęłam i zwróciłam do domu. No bo, byłam nadal w piżamie!

Właśnie żuje beznamiętnie płatki, które se zrobiłam. Znudziło mi się jak cholera. Zapowiada się nudny dzie...

- KAROLINA SCHOWAJ MNIE!!!!! - Wydarł się Candy razem z Jack'iem, spojrzałam na nich niewzruszona.

- Co znowu?

- Przypadkowo zbiłem lalkę Jason'a. - Rzekł niebieski.

- A ja poplątałem sznurki w marionetce Puppeteer'a. - Jack spuścił głowę.

- ZAMORDUJĘ CIĘ NA MIEJSCU!!!!!! - Krzyknął gdzieś w innych częściach pokoju Jason.

- ZAMIENIE CIĘ W MARIONETKĘ W DŁUGIE I CHOLERNIE BOLEŚNY SPOSÓB!!!!!! - Zawarczał sami więcie kto. (Woldemort? XD)

- Help! - Jack chwycił się mojej nogi.

- Dajcie spokój, przecież się przyjaźńcie. Przecież was nie zabiją. - Odrzekła znużona.

- To samo mówił Sylwester! - Jęknął Candy.

- Ale że kto? - Znacznie się ożywiłam.

- Mój koteł. - Jęknął żałosnie niebiesko włosy. - Przypadkowo strącił jego lalke i on go zmienił w poluszaka!

- Co!? Jak może!? Chwila... Twój kot mówił? - Zatrzymałam się na sekunde.

- No

- Dobra o nic więcej nie pytam...


♣♠♣♠♣♠♣♠

Nie wyszło ;-----;

Continue Reading

You'll Also Like

4.9K 315 40
Wiadomości Stray kids czasem też opisówki w celach humorystycznych : 3 Shipy: Hyunlix Minsung Jeongchan Może Changmin
54.6K 1.9K 118
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
7.1K 474 21
Młody kierowca Formuły 1 i wyśmienita tenisistka. Co ich połączy? A raczej co im w tym przeszkodzi. Życie rzuca nam wiele kłód pod nogi, a tej dwójce...
8.6K 442 21
❝ - Ty na serio się w niej zakochałeś - spojrzałem na kumpla z lekko podniesionymi brwiami z zaskoczenia. - Żartujesz sobie ze mnie - prychnąłem pod...