Taki Cyrk (w trakcie poprawie...

By Bloody_Murderess

73.5K 6.8K 5.6K

Zmiany w lor - ✔️ - aktualne i zmienione Główną bohaterką jest Karolina, która wychowana sama przez siebie... More

1. |Stacja I - To Wszystko Zaczęło Się Od Upadku | ✔️
2. |Zabieram Cię W Imieniu Prawa |✔️
3. | Do Twarzy Ci W Tej Ozdobie Na Nodzę | ✔️
5. |O wszystkim czego nie powinnaś robić|✔️
6. | Nie potrzebnie się tak przed tobą otworzyłem | ✔️
7. | To żeś się zemściła | ✔️
8. | Wypierdalaj mi z tą gotycką kuchnią | ✔️
9. | Wchodzisz w to?| ✔️
10. |Teoria Złośliwości|✔️
11. |Jak to w ciąży!?|
12 |Teraz musi się udać!|
13. |Party kurwa hard|
14.|Don't Stop|
15. |Spójrzmy prawdzie w oczy|
16. |Gram, według twoich własnych zasad!|
17. |Karol, obudź się (ノ͡° ͜ʖ ͡°)ノ︵┻┻|
18. |Byłyliśmy tacy słodziaśni!|
19. |Kisiel w gaciach|
20. |Skakamy z dachu|
21. |W pustyni i w puszczy|
22. |Demony|
23. |Debile, herbata i Grzechu |
24. |Mam te mooooc!!!|
26. |ON TO TWÓJ BYŁY?!|
27. |Poważna rozprawa sądowa i portale|
28. |Pamiętnik|
29. |Stanik moro, nocnik i Offender|
30. |Frendzone xD|
31. |🍭 Ładowanie 🍭|
32. |Japierdole, serio!? ಠ_ಠ|
33. |Nudy i bezpłodny rozdział|
34. |Epilog|
35. |? Prolog ? |
36. | Luksusowa chawira B)|
37. | I co teraz... mała?|
38. | Tylko nie w moją konefke!|
39. |Chce|
40. | Rozmowy w namiocie ( ͡ ͜ʖ ͡ )|
41. |Podstęp|
42. |Przygody z Komornikiem|
43. |Źle ze mną ;-;|
44. | Fundamenty
45. | Co jest za tymi cholernymi drzwiami!?
46. |Karol (͡° ͜ʖ ͡°) Ty zboczeńcu (͡° ͜ʖ ͡°)
47. |Anime, Mia, Bejbe, komin i zgon
48. | WIELKIE ROZPOCZĘCIE ROKU SZKOLNEGO
49. | Berek!!!
50. | Akcja w wannie i szkoła c'nie
51. | Zostaje po lekcjach, Candy się wkurzy
52. | Mam p-r-z-e-j-e-b-a-n-e|
53. | Przygotowanie do niecnego planu
54. | REBELIA CANE, była u Nas Jego Była, Rak Karola I Biedronka
55. |Zasada pierwsza: Przenigdy Nie Prowokuj Błękitka!!!
56. | Wyczekiwane starcie Candy'ego z DYREM! 😎 I Tajemne Tajemnice
57 ~ | Odkrycie kilku niebieskich kart |
58 ~ | Para Wampirzych Kłamców Oraz Rozmowa Z Demonem |
59.|Podejrzenia, Temat: Hybrydy. I Test Na Ojcostwo Czyli Zboczone Pielęgniarki
60.|Nowy Sposób Na Naukę Czyli Bieg ze Śmiercią, On Wróci I Oczywista Odpowiedź
61. Wybory! Ucieczki! Kłótnie! Błękitek Ojcem? Rozlew Krwi I Porażka W Kasynie!
62.| Śpiący Rozdział Razem Z April I Colin Oraz Konsekwencje Zakładu Z Demonem
63.| Zapomnij O Mnie! Zabiłaś Mnie! - Opuściłeś Mnie! Lecz Wrócę! Chyba...
64.|Złoty pokój, trauma srebra, klan śmierci, pewien grób oraz miasto walki
65.| Eden, Blue Lighter, Nowatorskie Tortury Oraz Jadowici
66.| Spotkanie Jadowitych i fakty o szachetnej rodzinie Bleached | ✅
67.|Koncert, Nadludzka Krew, Skok Wiary, Jesteśmy W Domu I Walka Ze Zdzirą
68. |Możesz Mówić Mi Mamo, Praca W Rezydencji, Anioły i Niedoszłe Morderstwo
69.|Noc u Lotrivera, Pożar, Powitanie Aniołów, Nowe Zakazy i Wszyscy Szaleją...
70.|Akcja z Ciążą, Nadzieja Przy Grobie, Partner Broni Oraz Candy W Delegacji
71.|Błękitek & Benjamin - Karolina & Kasander - Wracamy Do Korzeni - Wstęp
72.| Starcie pokoleń - rozmowa na plecami oraz strych zdjęć
73. | Atak Karoliny, wybuch złości, spotkanie to latach oraz... To...
74.|Akcja Walizka, Powrót na występ, Poznanie Bena wspaniałego i Żegnaj Off
75.|Pudełkowa Przygoda! Candy VS Candy - Początek
76. |Pudełkowa Przygoda - Rozwinięcie Część 1/3
77. |Pudełkowa Przygoda! - Rozwiniecie Część 2/3
78. |Pudełkowa Przygoda! - Rozwinięcie Część 3/3
79.|Pudełkowa Przygoda! - Zakończenie
80.| Legendy i mity, berek z przeznaczeniem oraz no ślub
81.| Pył
82.| Niecny Plan Harrego, ożywianie Belli, znowu Noe i Jakiś inny typ |
83. |Opowieść o Królu Zakarym oraz Królowej Karolinie|

4. |Czy ten złodziej może kłamać?| ✔️

2K 189 136
By Bloody_Murderess




Jason zmusił mnie do założenia takiej czarnej sukienki, która w teorii powinna mi bardzo pasować, a ja nie chciałam przyznać, że tak jest. Nie skomentowałam tego, ani jego gadania na temat tego „co ludzie powiedzą?" Zapewne nic by nie powiedzieli, ale według tej rudej małpy to ludzie, by mnie spalili na stosie za posiadanie bluzy. Kompletnie mi to nie jest potrzebne, bo sama siebie spalam nosząc tego typu ubranie w maju. Jednak mniejsza już o to. Na koniec tylko posłuchałam krótkiej kłótni jego z Candy'm o mojej bransoletce, bo Jason nie mogł nieść, że przez ten metal nie mogę założyć platform, w których na stówę bym się wyjebała. Tylko z daleko obserwowałam te buty, co miały prawie pół metra. Naprawdę... Nie chciałam tego otwarcie przyznać, ale mężczyzna prawie perfekcyjnie ocenił mój gust i nie było praktycznie ani jednego elementu, który by mi przeszkadzał. Patrzyłam na siebie w lustrze i myślałam o tym, że to by mi bardzo pasowało w czasie koncertów... A te buty... jeszcze mu ukradnę.
Jednak teraz siedziałam z tyłu w samochodzie tego niebieskowłosego marudy. Jego super auto miało nas zawieść do wymiaru, gdzie są ludzie, bo gdybym miała zobaczyć inne istoty, to bym zeszła na zawał... Choć w sumie w tym przypadku to bardziej o bezpieczeństwo chłopaków chodziło, bo jestem tu nielegalnie, a ta kwestia dalej mnie wielce dziwi.

Podróż nie trwała długo, bo nie minęła chwila, a byłyśmy pod centrum handlowym.

- A ty będziesz za nami szedł, jak pies? - Zapytał uszczypliwie Jason, ale obrażany nic na to nie odpowiedział, jedynie przewrócił swoimi oczami. - Niebywałe, że mi nie ufasz. - Skomentował na koniec, wychodząc z samochodu.

- Idę zapłacić do parking. - Wyszeptał delikatnie poirytowany wyciągając ze swojego portfela jakieś drobniaki, by potem odłożyć go na fotel. Jego bezmyślne zachowanie nie uszło mojej uwadze i prawie natychmiast go zabrałam chować do kieszeni sukienki, rozejrzałam się jeszcze dookoła  i wyszłam z pojazdu, do czekającego na mnie Jasona, który miał już w włosy w kolorze blond, a jego oczy nie były już demonicznie żółte, a po prostu szare. Wpatrywałam się w niego z niezrozumieniem, aż nie wrócić do nas Błękitek... Który z kolei ciągle był niebieski.

- Czemu tobie się zmieniło, a mu nie? - Mówiłam szeptem, by niczego nie zdradzić wszechobecnym świadkom. To było dla mnie takie dziwne, że tylko cały czas spoglądałam na jego włosy w oczekiwaniu, że znowu się zmienią.

- Nie teraz z takimi pytaniami, słoneczko. Na razie poszukajmy tego, co ci się najbardziej spodoba, dobrze? - Pokiwałam głową twierdząco. Miał racje, to nie czas i miejsce na takie podejrzane pytanie, zwłaszcza, że wszędzie wokół mnie są śmiertelnicy, który nie mogą się dowiedzieć tego oto sekretu. To jak bycie w jakimś filmie akcji, w którym wszystko zależy od moich decyzji. Choć... Gdybym komukolwiek powiedziała, że magia istnieje, to by mnie ominął. W sumie jak teraz patrzę na chłopaków, to ja sama w to nie wierzę. Jakbym była w jakimś dziwnym śni... O kurwa, ale fajna bluzka! Natychmiast podeszłam do stoika z krwawymi koszulkami z mrocznymi nadrukami.

- To jest super. - Mruknęłam przyklejona do szyby. Potem zauważyłam masę innych bluzek, spódnic, spodni i łańcuchów... Ah kocham łańcuchy, takie duże po obu stronach. Jakby tylko były jakieś szerokie spodnie, to by weszła ta bransoleta...

- Wchodzimy tu? - Zapytał Jason retorycznie wchodząc do środka, a ja szybko pognałam za nim. Zmierzył pomieszczenie swoim krytycznymi okiem, chodząc po uliczkach tego sklepu, a ja postanawiam zrobić dokładnie to samo. Każda rzecz mi się podobała i miałam ochotę kupić dosłownie cały sklep. Wybór był taki ogromny, że dosłownie nie mogłam się na nic konkretnego zdecydować. - Mam już to, co ci najbardziej będzie pasować. - Orzekła nagle zza moich pleców, a w swoich rękach miał mały stos różnych ubrań. Nie musiał mi wiele mówić, czy też przekonywać. Od razu mu to zebrałam, by schować się w przebieralni. - Tylko włóż to po kolei, bo ułożyłem to stylizacjami, a i pokaż się potem! - Krzyczał po drugiej stronie drzwi, a ja starałam się tej sterty nie rozgrzebać, czy nie opuścić. Spokojnie odłożyłam całość na krześle, by zacząć. Na początku nie wierzyłam w umiejętności Jasona, nawet podejrzewałam, że się popisuję, ale wtedy założyłam pierwszy zestaw i stanęłam przez nim i jego krytycznością.

- Nie wygląd źle. - Wzruszyłam ramionami, by ukryć to, jaka jestem podekscytowana. Mężczyzna poprawił mi kołnierzyk koszuli i zapiął ostani guzik, który uszedł mojej uwadze.

- Jeszcze zrobić ci takiego koka z kosmykami, które okalają twarz i wszystko byłoby idealnie. - Skomentował dotykając moich długich włosów. - Nie chciałabyś może ich przefarbować, albo odświeżyć. Masz rozdwojone końcówki, bardzo suche i odrobine spuszone włosy, ewidentnie brakuje ci emolientów i humektanin. - Coś tam szeptał po swojemu, ale nie wiedziałam do końca co. Moje włosy żyją swoim własnym życiem i nie miałam zamiaru mordować się z nimi, czy spędzać z nimi dodatkowy czas. Nie mam na to chęci, ani cierpliwości.

- Dobra, nie ważne, następne? - Odsunęłam się, gdy puścił w końcu moje włosy, a on tylko kiwnął twierdząco głową. Z każdą nową stylizacją on podchodził do mnie, by mnie poprawić, czy spróbować swoimi palcami ułożyć mi jakąś fryzurę, co było nawet delikatnie uroczę, ale nie chciałam mu niczego okazywać, bo słowa Jacka utrwaliły się w mojej głowie. A fakt, że on mnie chciał nie stawał go w pozytywnym świetle. Dlatego się dystansowałam, choć parę razy chciałabym mu powiedzieć, że jego wybory są wręcz perfekcyjne. Szczególnie spodobała mi się kreacja z łańcuchami, ona tak śmiesznie szeleściła? Em, nie wiem jaki dźwięk robi łańcuch, ale taki dzyń dzyń. Jakbym była choinką. W końcu nadszedł moment zapłaty, a na widok owych cytr zrobiła mi się szkoda Jasona, ale... Miałam podstępy plan. - Mogę ja przybić? - Zapytała, gdy ten wyciągnął kartę z portfela. Ten nie wahał się ani chwili, bo od razu mi ją dał, a ja się obróciłam na palcach, wyjmując portfel Candy'ego. Nie ma za swoje ten naburmuszony dziad. Wyjęłam jego kartę, by prawie natychmiast przeciągać ją na terminalu.

- Będzie zły. - Odrzekł nagle Jason z wrednym śmiechem.

- Złość piękności szkodzi, to co? Idziemy zaszaleć? - Teraz to ja uśmiechnęłam się wredne z milionami złych, iskier w oczach. Nie spodziewam się, że on w to wejdzie, ale po dosłownie chwilowym zastanowieniu odpowiedział:

- Idziemy.

W jednym momencie pozbyliśmy się hamulców, a nawet próbowaliśmy owego Błękitka zgubić w tłumie, czy między półkami, czy sklepami. To było całkiem zabawne, jak on tak latał z miejsca do miejsca, a ja się ukrywałam z Jasonem za wielką doniczką. Obserwowałam go zza paprotek, aż nie złapałam z nim kontaktu wzrokowego, który skutkowym moim cichym krzykiem rozbawienia, połączonego z przyjemnym i ekscytującym przerażeniem. Dalej uciekaliśmy, ale nie mogliśmy dłużej się chować, bo torby utrudniały nam swobodne przemieszanie się.

- Dobrze się bawiliście? - Zapytał, gdy w końcu nas złapał zmęczonych i przygniecionych ciężarem toreb.

- Jak nigdy. - Odparłam od razu, na co przewrócił oczami.

- Sam się prosiłeś, nikt cię nie zapraszał na nasze zakupy. - Wzruszył ramionami, podając mu torby, których już nie był w stanie unieść.

- Jesteś bezczelny. - Złapał za zakupy, ale te które ja nosiłam i bez słowa udał się w stronę samochodu.

- Pomożesz? - Zapytał wskazując na to wszystko.

- Pewnie. - Zabrałam od niego kilka toreb, czując się coraz to swobodniej w jego towarzystwie, ale on znowu zaczął zachować się dziwnie, jednak starałam się nie komentować czego, ani nie zwracać na to jakiejś szczególnej uwagi.

- Od razu je upiorę, by jutro były dla ciebie gotowe, możemy je trochę podrasować. - Mówił idąc w stronę pojazdu, a ja go słuchałam, myśląc nad tym pomysłem. - Mogę również zrobić tobie makijaż, ale taki profesjonalny.

- Jak ci pokaże na pintereście inspiracje, to je zrobisz? - Zapytałam zasiadając do samochodu. Rozglądałam się za miejsce, gdzie bym mogła niby niewinnie odłożyć ten portfel. Ale średnio mogłam to zrobić, to odkąd pojazd ruszył, to czułam jego wzrok na sobie, choć był do mnie tyłem. Czy to ma jakiś sens? W końcu po prostu położyłam go na podłogę i kopnęłam za fotel. Niech to się stanie teraz jego problemem.

- Ależ oczywiście, że tak. Możesz w tej kwestii na mnie liczyć. - Machnął dłonią nieznacznie, odprowadzaj wzrokiem portfel Błękitka.

- Strasznie się kleisz Jason. - Skomentowała nagle, odwracając się do nas. - A ty. - Teraz spojrzał na mnie. - Miej trochę godności i przestań mu wierzyć, że jest taki uroczy.

- Patrz na drogę. - Odpowiedział mu na to. - Wiesz, oni zawsze się mieszają w moje relacje z innymi. - Wyraźnie posmutniał, by potem spojrzeć przez okno. - Przecież wiecie, że was nigdy nie opuszczę, więc nie musicie się martwić. Nasza przyjaźń nigdy nie minie, także przestańcie likwidować konkurencie. - Ostanie zdanie dodał bardzo poirytowanym tonem, a w jego oczach pojawiły się niebezpieczne zielone iskry. Jednak Candy tylko zaczął się śmiać na te słowa.

- Dobrze, jak sobie uważasz. - Odrzekł, gdy skończył się śmiać. - Karolina, chcesz pojechać na lody?

- Tak! - Krzyknęłam od razu. - Jest mega gorąco...

- Eh, przecież ja nie lubię słodyczy... - Te słowa Jasona trafiły do mnie osobiście. Jak można nie lubić cukru? To jakiś diabeł...

- Ja doskonale o tym wiem. - Zatrzymał się przy jakimś parku, a potem otworzył mi drzwi, by podać mi swoją dłoń. - Niech on się gotuję w samotności. - Prychnął, a ja niepewnie chwyciłam go za rękę. - Daj dwie dychy. - Uśmiechnął się wrednie, a Jason bez słowa dał mi kasę i obrażony odwrócił się w drugą stronę.

- Jaki wrażliwy. - Skomentowałam, by byliśmy już kilka metrów od niego.

- Nawet nie wiesz jak bardzo, denerwuję się, gdy coś nie idzie po jego myśli.

- A co aktualnie jest w jego myślach, że traktuję mnie tak miło? - Zapytałam w końcu, a on zamyślił się na chwile, gdy my sobie powoli spacerowaliśmy. Krok po kroku. - Wiem, że wiesz, po prostu to powiedz.

- Będzie zabawniej, gdy tego nie zrobię. - Wzruszył ramionami, uśmiechając się niewinnie. Ciężko westchnęłam. Mogłam się spodziewać, że tego nie zrobi. Po co by miał, jak nasza znajomość nie będzie tak długotrwała. Nie ma motywacji... Także muszę nad tym pomyśleć, by mu ją dać.

- Będzie jeszcze zabawniej, gdy mi powiesz, a w szczególność dla ciebie i Jacka. - Powiedziałam tajemniczo, czekając na jego zainteresowania, choć on nie wygląd, jakby mnie kupił.

- Mów dalej.

- Nie chcecie, abym polubiła się z Jasone, więc jeśli powiedzieć mi dokładnie co on planuje, to będę mieć większą motywacje, by tego nie robić, a wy będziecie mogły mieć z niego bekę. On nie musi wiedzieć, będzie cały czas myślał, że problem leży po jego stronie. - W moich słowach była pasja, jak a przemówieniach, miałam wręcz pewność, że on za chwile mi powie wszystko o Jasonie, a między nami będzie jakiś deal. Jednak on tylko zaczął się cicho chichotać na moje słowa.

- Brzmi jak dobry plan, a więc dobra. Uważaj, bo zaraz ci powiem. Skup się... On... Chce zrobić z ciebie lalkę!

- Haha, bardzo śmiesznie, ale ja mówię serio! To poważna propozycja!

- I będzie cię przebierał w najbardziej babciowe sukienki, jakie tylko możesz sobie wyobrazić!

- A sklej pizdę, nie da się z tobą robić interesów. - Skrzyżowałam ramiona w geście moje oburzenia, a on tylko się śmiał pod nosem. Irytowało mnie to, że nie może mi jasno powiedzieć o co chodzi, tylko musi się bawić ze mną, czy żartować. Tym gestem mi dogłębnie wytłumaczył, że nie ma zamiaru mi nic mówić na jego temat, a szkoda. - Przynajmniej nie masz już kija w dupie, tylko normalnie rozmawiasz. - Prychnęłam nagle.

- Nie nazwałbym tej krótkiej wymiany zdań rozmową, ale niech ci będzie. A teraz jakie chcesz lody?

- A których najbardziej nie lubi Jason?

- Podoba mi się twoje podejście.


~*~

Wróciliśmy strasznie późno, już robiło cię ciemnawo. Chciałam z Błękitka cokolwiek wyciągać jakiekolwiek informacje, ja serio próbowałam, ale nie był skory do rozmów na ten temat. Dramatycznie zmieniał temat i zaczynał gadać o lodach, czy o tym jak bardzo go wkurwiają ptaki. Uważał, że te stworzenia nie powinny w ogóle istnieć i najchętniej to by je unicestwił, a w zimowe wieczory gapił się w ich prochy.
Wchodząc do domu czułam tylko zmęczenie, na szczęście nie musiała tych toreb nosić, bo Jason powiedział, że wszystkim się zajmę i zaczął te rzecz chować w swoim pokoju. To nie wróżyło dla mnie dobrze, bo w takim razie muszę do niego wejść, by to odzyskać... A co ja zrobię z piżamą?

- Nie było żadnych problemów? - Zapytał nagle Jack, pijąc jakąś herbatę.

- Nie, tylko ciągle dostawałem powiadomienia, pewnie z pracy, także włączyłem tryb samolotowy, ale w końcu muszę to sprawdzić. - Mruknął wyjmując telefon z kieszeni, a ja usiadłam na fotelu, by może nawet zasnąć, jednak jedna myśl nagle mnie wybudziła. Wybudziła mnie tak bardzo, bo uświadomiłam sobie, że on mógł dostawać powiadomię na telefon z każdego zakupu. Przez sekundę, byłam sparaliżowana przez te myśl, ale widok jego powoli marszczących się brwi nie ocucił. Natychmiast wstałam, by uciekać, prawie zabijając się od dywan. Miałam tylko dosłownie chwile, by znaleźć kryjówkę, w której może przeżyje, zanim...

- JASON, KAROLINA!!! - Wydarł się przeraźliwie głośno, a potem tylko usłyszałam jego szybko i ciężkie kroki. Pod wpływem impulsu schowałam się w szafie, bo była najbliżej mnie, a lepszej opcji nie miałam. Wstrzymałam oddech, by nie pisnąć ani słowa. Tylko słyszałam, jak nagle wchodzi do jakiegoś pokoju. Po cichy liczyłam, że całą winę weźmie na siebie Jason. - CZEMU TY W OGÓLE PRÓBUJESZ KŁAMAĆ?! BO CO!? MYŚLISZ, ŻE TO JĄ URATUJE? ALE JASNE, TERAZ MOŻESZ POWIEDZIEĆ JAK ŻAŁOŚNIE „PRÓBOWAŁEŚ"! - Po tych słowach ściana się zatrzęsła od jego trzaśnięcia drzwiami, a na moją głowę spadło trochę kurzu, przez co miałam wielką ochotę kichnąć. Zasłoniłam sobie usta i nos dłonią, by maksymalnie się skupić, ale nawet boska siła nie była w stanie mi ponoć i kichnęłam. Nigdy, w całym swoim życiu nie spociłam się tak ze stresu po kichnięciu. Jednak było bardzo cicho, za cicho. Jakby go nie było, albo po prostu poszedł? Dziwnie się czułam, ale stwierdziłam, że to będzie nierozważnie, jak od razu wyjdę, więc odczekałam chwile. Liczyłam w głowie, by nie pomylić się ze swoim wrażeniem, że minęły godziny. W końcu się wychyliłam, ale on stał przez tą szafą oparty o ścianę, a delikatnie żarzącymi się włosami. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, wybiegłam z tego miejsca, by znaleźć coś innego co pomoże mi przeżyć. - UCIECZKA W NICZYM CI NIE POMOŻE! - Wrzeszczał ze mną, próbując mnie złapać, ale dzielnie wymijałam go w korytarzach. Czułam jego oddech na sobie, jakby rękom przecinał powietrze, które dotyka moich pleców. Wtedy pomyślałam, że moją jedyną nadzieją będzie łazienka, w której byłam rano. Idąc do niej rzuciłam w niego kilkoma szklankami i poduszkami, by miał tor przeszkód, a potem sprintem pognałam do łazienki. Już miałam ją zamknąć, ale on ciągnął za klamkę z drugiej strony. Szarpałam się z nim, ale moja wygrana wydawała się być wprost niemożliwa. Usłyszałam tylko jego głośniejsze warknięcie, a potem dosłownie wyrwał te drzwi z zawiasów. - Jakieś ostanie słowa? - Zapytał zmęczonym szeptem, ale ja bez słowa pobiegłam w stronę okna, by je otworzyć i z niego wyskoczyć. Już czułam jak lecę, ale on chwycił mnie za rękę i przez to teraz wisiałam nad przepaścią.

- Puść mnie! - Krzyknęłam próbując się wyrwać, ale to nic dawało. Jakby moja ręka była w cemencie, który w sekundę zastygł.

- Serio? Chcesz skoczyć z okna? - Zapytał dużo spokojniejszy, a wręcz delikatnie zdziwiony, jak i niezaspokojony.

- Na dole jest basen, rano się na niego gapiłam. - Mówiłam dalej groźnie, choć teraz gdy emocje opadły, liczyłam, ze mnie wciągnie z powrotem do środka.

- Oh... A więc taki był twój plan, ha... I tak bym cię dorwał. - Przewróciłam oczami.

- Szczególnie, że mam te obroże na nodze, czyż nie?? - W odpowiedzi kiwnął głową.

- Ah, ty nawet nie wiesz ile ja teraz będę miał przez ciebie problemów.  

- Pff, jakich? Nie zapłacisz miesiąca na netfliksie? - Przewróciłam oczami. On rozejrzał się dookoła i zrobił podobną sztuczkę jak w samochodzie. Zamienił się ze zielonkawego ducha, by unieść się wyżej i przeniknąć przez sufit, aż do dachu, ciągle trzymając moją dłoń. Teraz nie byłam jedno piętro nad ziemną, a... Aż sama nie byłam w stanie ocenił, gdyż moje końcówki butów nie były już na parapecie, a na skraju dachu. - Myślisz, że to mnie przestraszy?

- A tak nie jest? - Zapytał delikatnie się uśmiechając.

- Oczywiście, że nie!

- Kłamieesz.

- Skąd niby możesz to wiedzieć? Ja niczego się nie boję, a już w szczególności nie boję się wysokości. - Mówiłam twardo skupiając się na tym, by nie patrzeć za siebie. Tylko w niego, by widział, że mnie da się mnie o tak przestraszyć, czy złamać, albo zaszantażować. Jeśli myślał, że zacznę się trząść ze strachu, bo ten pofrunął wyżej to grubo się myli.

- Hmm... A więc mogę cię puścić, tak? - Mówiąc to poluźnił swój uścisk, tak, że zaczęłam się powoli zsuwać, ale ja chwyciłam do mocniej moją drugą ręką, by nie spaść. W tamtej chwili czułam, jakby właśnie dostała zawału. - A to co? Myślałem, że się nie boisz.

- Mam pozwolić tobie mnie od tak opuścić? Chyba coś ci się pomyliło. - Warknęłam, czując jak zaraz mi serce wyskoczy, od tego nagłego zastrzyku adrenaliny. Chłopak patrzył na mnie z wyższością, co doprowadzało mnie do istnego szału, jednak nie miałam pomysłu jak z tej sytuacji wyjść.

- „Od tak"? Oh, to w jaki sposób chciałabyś zostać rzucona? - Zapytał udawanie przejęty, rozglądając się dookoła, a drugą dłonią oparł swój podbródek, by obrać pozę myśliciela.

- Chyba mam pewien pomysł. - Odparła nagle, a on skupił na mnie uwagę, ale zdecydowanie za późno. Zgięłam kolana, by odepchnąć się od krawędzi, by siła popchnęła nas obu w kierunku basenu, a akompaniamencie przekleństw chłopaka. To było jak w zwolnionym tempie, gdzie widziałam jego zdezorientowanie, wraz ze złością. A ja byłam szeroko uśmiechnięta, bo wiedziałam, że będzie się mną bawił, a koniec końców i tak mnie puści, także... Spadliśmy oboje, do zielonej wody, która żyła dosłownie własnym życiem. Szybko wypłynęłam na powierzchnie, biorąc przy tym głęboki oddech. Ugh, jakie to było obrzydliwe.

- Chujowy ten twój pomysł, wiesz!? - Mówił od razu po wypłynięciu, ale nie wyglądał na złego, a wręcz przeciwnie, co tylko mnie zaciekawiło. Jednak dalej byłam gotowa do ucieczki, w razie „w".

- Mogłeś się zamienić w tego duszka.

- Nie mogłem. - Wyszedł z basenu, by prawie od razu wyciągnąć paczkę fajek ze swojej kieszeni. - Kurwa... - Wyszeptał sam do siebie, a potem zaczął niczym smok dmuchać na opakowanie, by się wysuszyło. Co tu się dzieje, co to jest? - Masz pięć minut, by zejść mi z oczu. - Dodał nagle ze śmiechem, machnąć na mnie ręką, by znowu wrócić do suszenia swojej rzeczy, a ja nie zamierzałam testować jego cierpliwości... Choć wydawał się być szczęśliwy. Mniejsza, pora spadać, by unikać go do końca moich dni w tym miejscu.

~*~

- Dobrze, że jesteś. - Powiedział od razu Jason, gdy weszłam do środka, mocno mnie przytulając, co mnie bardzo zaskoczył, ale wtedy się znacząco ode mnie odsunął. - Czemu jesteś cała mokra? I w glonach? - Dopytywał zmartwiony.

- Powiedzmy, że w czasie naszej kłótni wpadliśmy do basenu, ale to nic. Myślałam, że będzie gorzej, ale już się nie gniewa.

- Serio? - Nagle do naszej rozmowy wtrącił się Jack, który siedział na fotelu. - Przez ciebie nie będzie miał na licencje! Ja bym ciebie dosłownie za to zabił, a on od tak się puścił? - Prychnął zdenerwowany, ale potem wstał, by iść na drugie piętro. - Pamiętaj, o tym, że mamy pogadać. - Dodał znikając, a ja tylko podniosłam znacząco brwi niczego nie rozumiejąc. Dostałam w ciągu tej godziny zbyt dużo informacji, plus miałam skok wiary.

- Jaka licencja? - Zapytałam zmartwiona, bo dosłownie chyba zakpiłam z tego, co mi mówił na dachu. Wspominał, że będzie miał problemy...

- Jego durne hobby zależy od licencji, na którą co miesiąc wydaje mnóstwo pieniędzy, ale nic mu się nie stanie, gdy raz przeznaczy te kasę na kogoś cenniejszego, czyli na ciebie.

- Weź, czuję się teraz winna. - Przyznałam całkowicie szczerze, czując kujące wyrzuty sumienia.

- Puścił cię prawda?

- No tak...

- Więc sama widzisz? Na początku był zły, ale gdy ochłoną, to postanowił odpuścić. Nie musisz się niczym przyjmować, znając go... To pewnie jest mu głupio, że tak gwałtownie zareagował. Pewnie teraz będzie siedział i palił na dworze, jak to ma w zwyczaju. - Trochę jego słowami mnie uspokoiły, ale mimo to dalej czułam, że powinnam coś z tym zrobić, a nie to kompletnie to zignorować, bo miałam wrażenie, że mój honor wewnętrzny stanowczo spadł.

- Mimo wszystko chciałabym go przeprosić. - Przyznałam, a Jason wyglądał, jakby nie rozumiał co powiedziałam, stanowczo marszcząc brzmi, ale po chwili od tak złagodniał.

- Jakie to miłe z twojej strony, jestem pełen podziwu. - Odpowiedział szczerze, aż poczułam ciepło w serduszku na jego słowa. To było takie kojące, że aż dziwne. - A teraz choć, bo dam ci coś na przebranie.

~*~

- Chciałeś mnie widzieć. - Weszłam bez pukania do jego pokoju, w których Jack leżał na łóżku z laptopem na kolanach. Gdy wyszłam to coś kliknął i wskazał palcem na krzesło pod oknem, na które usiadłam bez zbędnego komentowania.

- Zadam ci krótkie pytanie. - Odrzekł niebywale poważnym głosem, z delikatną chrypą. Był ewidentnie zmęczony, a ja nie miałam pojęcia, która jest w zasadzie godzina. - Chcesz przeżyć i wrócić do domu?

- Wiadomo. - Odrzekłam pewnie, bo jednak nadal z tylu głowy miałam fakt, że muszę wrócić, by dowiedzieć się, czy się dostałam, czy nie. Poza tym, i tak nic mnie tu nie trzyma, więc po chuj bym miałam zostać . W sumie nie mam wyboru, ale pogdybać zawsze można.

- To słuchaj mnie uważnie i rób absolutne wszystko co ci powiem i nie ma, że ci będzie przykro, jasne? - Pokiwałam głową na znak, że rozumiem, choć z góry nie obiecuje, że go w pełni posłucham. - Dobrze, po pierwsze i absolutnie najważniejsze to nie gadaj z Jasonem, nie patrz na niego, nie odpowiadaj, choć bardzo byś tego chciała. Niech ci odda te ciuchy i tyle z waszej relacji.

- Dlaczego, tak w sumie?

- Eh... - Westchnął, by zebrać swoje myśli, by nie powiedzieć mi za dużo. - Bo on nie pozwoli ci odejść, nigdy. - Odrzekł tajemniczo, a ja wyżyłam, czy to dobrze, czy źle. Nie wiem, czy bycie znajomym Jasona oznacza tragedie, ale zakładam, że on tymi słowami coś zakodował. Albo może, znaczy to, że po prostu go nie lubią. - Także, żadnych kontaktów z Meyer'em, jedziemy dalej. Jeśli chodzi o Jonathana... The Puppeteera, to postaraj się z nim nie gadać zbyt często, bo on jest w teamie z Meyera oraz... Nie żal mu się, on to lubi. Next, postaraj się mnie nie wyprowadzać z równowagi, uprzejmie ostrzegam. A jeśli chodzi o Candy'ego, to po prostu mu nie okłamuj, bo koleś jest istnym wykrywaczem kłamstw.

- Oh...

- Już zdążyłaś mu zakłamać? - Zapytał wysoko podnosząc swoją brew.

- Poniekąd, w sumie niezupełnie. A można go jakoś oszukać? - Zapytałam z głupią nadzieją, a on prychnął na moje słowa. Byłam pewna, że ma jakieś granice, a mam wrażenie, że to może mi się kiedyś przydać... Chwila, czyli jak mu mówiłam, że się nie boję, to on wiedział, że kłamie?! Kurwa!

- Wystarczy powiedzieć coś na okrętkę, albo w formie żartu. - Wzruszył ramionami. - Nie jestem pewny, ale ironiczny, czy sarkazmu też nie będzie brał na poważnie, ale to chyba wiadomo. Jednak serio, nie próbuj go oszukać, bo tylko go to wkurwia, a ty zamienisz się w popiół.

- To z kim mam gadać przez ten czas, jeśli ciebie mam nie wkurzać, go nie okłamywać, oraz nie gadać z tamtą dwójką?

- Nie no, możesz ze mną i Błękitkiem. Wiesz, może i jesteśmy czwórką dobrych przyjaciół, ale każdy z nas woli kogoś trochę bardziej. W tym przypadku mamy dwa obozy. Obóz, który chce abyś przeżyła, czyli ja z Candy, oraz ten drugi z Jasonem i Papetem. W sumie Papyt jest neutralny, ale jakby mógł, to by poparł Meyera.

- Pfff. - Skomentowałam. Musiałam to rozważyć. Podejrzewałam, że oni mają zakład, więc on zaciąga mnie na swoją stronę. Choć... Jason mi mówił, że oni zawsze mu przeszkadzają, gdy chce kogoś poznać, czy jest dla kogoś miły. Można powiedzieć, że słowa Jacka to taka wewnętrzna próba pokrzyżowanie jego planów w poznaniu mnie. Może tylko czekają, aż dadzą mi tej płyn, by mu zagrać na nosie. Zrobiło mi się dziwnie szkoda Jasona, bo w zasadzie nie usłyszałam żadnych dobrych argumentów z ich strony. A po co mieliby mi nie mówić, skoro i tak zapomnę? Tylko grożą, albo żartują, to mija się z celem. - Mogę ci zadać dwa pytania?

- Pewnie, pytaj o co chcesz.

- Czy mogłabym napisać sms'a? - Na to pytanie się delikatnie skrzywił, ale spieszyłam z wyjaśnieniami. - Chodzi mi o to, że nie wiem czy wiesz, ale wpadłam do tego namiotu, bo się spieszyłam na przesłuchanie do zespołu. To są moi dobrzy znajomi, więc liczę, że mimo wszystko mnie przyjmą, ale nie wiem do końca kiedy odpowiedzą. Normalnie to bym do nich poszła, czy zadzwoniła... Mniejsza, po prostu chciałabym byś im zapisał, że jestem na wyjeździe, wrócę za miesiąc, a jakby co to mają się kontaktować na twój telefon i to tyle. - Powiedziałam to wszystko na jednym wdechu, a Jack wyglądał, jakby to zrozumiał moją dramatyczną sytuacje.

- Musisz niestety z tą sprawą pójść do Błękitka, bo on ma międzywymiarowy telefon. Ja mam zwykły, więc nie wiele jestem w stanie ci pomóc, ale... Spróbuje do niego jutro zagadać w tej sprawie. - Eh, specjalny samochód, chiński i teraz telefon!? Nie za dużo tych pierdół? Jednak mniejsza, mam szanse się czegoś dowiedzieć, a to powinno być dla mnie najważniejsze. Przynajmniej mam jakąkolwiek swobodę i nie jestem prawdziwym więźniem.

- Dzięki, to serio wiele dla mnie znaczy. - Odpowiedziałam szczerze, gdyż obawiałam się, że może moją prośbę olać. - A co do drugiego, to czy mogłabym dostać jakiś pokój? Mam miesiąc spać na kanapie?

- Mogę się tym zając jutro?

- A mogę spać na podłodze u ciebie? Nie chce, by mnie znowu Papyt obudził.

- Ah, niech będzie.

~*~



Stary rozdział:





Kiedy wracaliśmy do domu, była to 21:37 to chłopaki płakali i krzyczeli.

Dlaczego?

Bo wydałam ponad pół miliona z ich budzetu. Po pierwsze...skąd oni mięli tyle siana?! Nieważne, pewnie podrabiają

Siedziałam sobie na tyle, głowe miała opartą na rękach, a na moim pięknym nosku spoczywało czarne okulary. Czułam się tak zajebiście że Tag Life nie chciał mnie opuścić.

Kiedy byliśmy już w mieszkaniu to cztery zjeby powiedziały że będę mieć specjalny pokój na te "graty" ale i tak codziennie będę spać w innych łóżku z innym chłopakiem. To mi się nie widziało, ale tak to miało być. Prawie zapomniałam o fakcie że jestem tu w brew własnej woli. Może nie będzie aż tak źle...

.........

A jednak jest źle! I to bardzo!!! Candy stwierdził że dziś ja z nim śpię i że chce mnie w nocy zgwałcić! Więc chowam się po całym domu, a on mnie goni. Po prostu patologia!!! Aktualnie siedzę w szafie na przed pokoju.

- KAROLINA I TAK CIĘ ZNAJDĘ!!!! - Krzyknął. Czułam że jest blisko... Cholernie blisko!!! Serce waliło mi jak oszalałe, ale się zatrzymało jak drzwi szafy się otworzyły. - Mam Cię!

- Spiepszaj pedofilu!!! - Warknęłam i rzuciłam go kapciem, a potem znów zaczęłam uciekać. Tym razem zamknęłam się w łazience. Odetchnęłam z ulgą.

- Ehem, nie zakluczyłaś. - Odwróciłam się, a w drzwiach stał niebieski zboczeniec. - Spokojnie zrobię to za ciebie. - Powiedział po czym zamknął nas razem w małym ciasnym pomieszczeniu. Nie widziałam co zrobić, więc wyskoczyłam przez okno. Nie wiem, naprawdę nie wiem co mi strzeliło do tego pustego łba by wyskoczyć przez okno łazienki, które było o dziwo duże. Całe życie przeleciało mi przez oczami i to było nudne!!! Nagle poczułam przyjemny chłód... Czy to niebo...? Ależ skąd! Wleciałam do basenu. Szybko wypłynęłam na powierzchnie zaciągając się powietrzem. Nagle usłyszałam plusk wody. Zdezorientowana popatrzyłam w te stronę, a przedemną był Candy, bez bluzki, ale kaloryfer! Nevermind. Spojrzałam na jego oczy.

- Idź przecz szatanie. - Warknęłam jak naburmuszone dziecko. On nic nie powiedział, tylko przybliżył swoją twarz do mojej i złączył nasze usta. Omg! Jestem buraczkiem! Stałam / unosiłam się na wodzie w bezruszu. Bo hej! Jestem w basenie, a pół nagi chłopak mnie całuje! Swoją drogą nawet nie jest zły, ale to porywacz!

- Chodź, bo się przezibisz. - Powiedział z troską. Potem wyszedł z wody ze mną na rękach, kierując się w stronę sypialni. Przyjemny chłód dość szybko zmienił się w nieprzyjemy ziąb. Przytuliłam się do niego.

-*-

- Prosz. - Powiedział poczym podał mi ręcznik i piżamę. Coś mi tu nie pasuję... Dlaczego nagle jest taki... Miły...?

Myśli Candy Pop'a:

Kurwa! Ona skoczyła z trzeciego piętra!!! Będę dla niej na chwilę delikatny, niech nie myśli że jesteśmy potworami! Potem się przyzwyczai, albo popełni samobójstwo... Heh... Miała szczęście że był tam basen...

Poszłam do łazienki i wysuszyłam się i włosy, a potem przebrałam się w pidżamę. Kiedy tylko przekroczyłam próg drzwi to znikną mi grunt pod nogami. Niebieski wziął mnie na ręce. Położył się na łóżku, a mnie usadowił na swoim brzuchu. Chciałam zejść, ale ten dupek owiną mnie swoimi umięśnionymi rękoma.

- Dobranoc kocie. - Powiedział.

- Dobranoc walony zboczeńcu.

*-*-*-*-*-*-*-*

- Wyłącz słońce!!! - Warknęłam jak pierwsze promienie słoneczne zaczęły oświetlać mi ryj. Rękami biłam biednego Candy'ego nawet nie wiem dlaczego.

- Sama je wyłącz. - Odpowiedział. Obrócił się o 180 stopni, tak że teraz to on leżał na mnie.

- Help kurwa help!!! - Wadarłam się.

- Przybywam!!! - Mój książę w zebrowej zbroji pojawił się przy drzwiach.

- Wypierpapier Jack. - Mruknął zboczeniec z buzią w moich włosach.

- Okej. - Wzruszył ramionami i se poszedł.

- No no kuwa! Jack! Zawiodłam się na tobie!

- Za dużo przeklinasz kocie. - Mruknął pedofil.

- No po jakiś zboczeniem mnie dusi!!! - Warknąłam

- Candy, twój czas się kończył. ~ Moja kolej. - Puppeteer wszedł do pokoju mówić melodyjnie.

- Why? - Zszedł ze mnie.

- Bo teraz moja kolej - Odpowiedział zmuszony.

- Nie prawda! - Wykrzyczałam. Spojrzeli na mnie zdezorientowani. - Bo muszę na stronę

- Pff! - Usłyszałam tylko w odpowiedzi. Schowałam się w łazience na końcu korytarza.

PUK PUK

- Zajęte! - Odpowiedziałam.

PUK PUK

- Zajęte!!!

PUK PUK PUK

- Nikogo nie ma w domu!!!

PUK PUK

- Nieczynne!!!

PUK PUK

- Teren skażony!!!

PUK PUK!!!

- Czego?! - Otworzyłam drzwi. Stał tam Jason.

- Nie. Siedź. Tak. Długo. Czaisz? - Powiedział surowo.

- Nie. - Zamknęłam mu drzwi przed nosem.

+*+*+*+*+*+*+

- Co na śniadanie? - Zapytałam siadając do stołu.

- Nie wiem, zrób coś. - Mruknął Jack.

- Ale nie umiem

- Serio? - Zapytał ironicznie gwałciciel marionetek.

- No

- Ja cuś zrobię!!! - Krzyknął rudy wparowując do kuchni jak Filp z konopi. Był obrany w białą bluzkę, czarne spodnie i tenisówki. Czy on idzie na w-f?

- Oki - Wzruszyłam ramionami.

- Zrobię!!! *loading* - Zatrzymał się nagle i tak stał. Nad jego głową unosiło się kręcące kółeczko

- Ej, Candy! Co on odpierdala? - Zapytałam.

- Pewnie w to nie uwierzysz... Ale... Myśli. - Odparł z powagą.

- Ładuje dane - Dopowiedziała zebra.

- Czy to niebezpieczne? - Zapytałam przerażona.

- Tak. - Odpowiedział zbok. - Teraz jest w poważnej śpiączce.

- Omg, zaraz wracam. - Opuściłam ich.

- Kontynuując. Teraz nie można go dotykać, ani prowadzić z nim jakich kolwiek interakcji, bo zastanie taki na zawszę...

- POBUTKA SZMATO!!! - Krzyknąłam poczym walnęłam bidnego Jasona w łep patelnią. Ten się przewrócił.

- Co się... - Chwycił się za głowę i chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam.

- Rób to śniadanie bo głodna jestem!!! - Warknęłam.

~ Po gofrach ~

- Ty mój wybawco!!! - Krzyknął po raz któryś Meyer przytulając mnie. Miałam mine srającego kota na pustyni.

- Co robimy? - Zapytałam próbując uwolnić się z żelaznego uścisku.

- Imprezę!!! - Zebra krzyknąła podniecona tym pomysłem.

- My w piątke? Nie wypali... - Mruknęłam z rezygnacją. Przyłożyłam stopę do twarzy rudego i parłam do przodu by się uwolnić!

- Piątkę? Nie! Zaprosimy naszych przyjaciół! - Tym razem wstał Papyt.

- Wy nie macie przyjaciół. - Odparłam.

♤♧♤♧♤

Continue Reading

You'll Also Like

166K 8.9K 45
Katsuki Bakugou to najlepszy biznesmen w Japonii, a do tego jest w cholerę przystojną alfą, którą każda omega chce. Izuku Midoryia to samotna i samor...
14.1K 642 25
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...
44.6K 1.7K 40
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
66K 1.5K 43
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?