bad girl → luke hemmings ✔

By HarrietLarissa

124K 5.5K 656

! TA KSIĄŻKA NIE JEST PRZEZNACZONA DLA OSÓB BARDZO ZWRACAJĄCYCH NA BŁĘDY! Kiedy w życiu zachodzą jakieś zmia... More

Korekta! Co się zmieniło?
Wstęp.
Prolog.
Rozdział 1.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5.
Rozdział 6
Rozdział 7.
Rozdział 8.
Rozdział 9.
Rozdział 11.
Rozdział 12.
Rozdział 13.
Rozdział 14.
Rozdział 15.
Rozdział 16.
Rozdział 17.
Rozdział 18.
Rozdział 19.
Rozdział 20.
Rozdział 21.
Rozdział 22.
Rozdział 23.
Rozdział 24.
Rozdział 25.
Rozdział 26.
Rozdział 27.
Rozdział 28.
Rozdział 29.
Rozdział 30.
Rozdział 31.
Rozdział 32.
Rozdział 33.
Rozdział 34.
Rozdział 35.
Epilog.
Podziękowania (:
PlayLISTA
Druga część!
Trzecia część!
Poważny problem fandomu 5SOS.
KSIĄŻKI LARRY'EGO U MNIE!
KSIĄŻKI HARRY STYLES U MNIE!
KSIĄŻKI LUKE HEMMINGS U MNIE
KSIĄŻKI CALUM HOOD U MNIE!
KSIĄŻKI 5SOS U MNIE!
KSIĄŻKI JUSTIN BIEBER U MNIE!
KSIĄŻKI MICHAEL CLIFFORD U MNIE!
KSIĄŻKI NIALL HORAN U MNIE!
KSIĄŻKI INNEJ KATEGORII!
KSIĄŻKI ASHTON IRWIN U MNIE!
KSIĄŻKI MUKE U MNE!
Parę istotnych informacji
Dalsze plany co do pisarstwa

Rozdział 10.

3.3K 138 5
By HarrietLarissa

— Po co mi sukienka i buty? — zapytałam nazajutrz. Luke odprowadził mnie wczoraj do domu po małym koncercie dopiero po dziesiątej. Zwinął się do domu i przyszedł niedawno. Miał jakieś sprawy do załatwienia. Spędziłam naprawdę wyśmienite urodziny.

— Jedziemy na imprezę. Uczcijmy twoje urodziny. Wychodzimy o ósmej.

Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i mina mi zbledła. Było po siódmej. Miałam tylko czterdzieści minut, aby się przygotować i wyjść z domu! Przecież to tak mało czasu!

— Luke ty debilu!

Walnęłam go w ramię i pobiegłam do góry. Uszykowałam tą sukienkę i buty na łóżko. Poszukałam odpowiedniej bielizny w komodzie i w tym czasie przyszedł Luke.

— Za co to było?! — powiedział z oburzeniem i cały czas masował bolące miejsce. Niech nie przesadza, pomyślałam.

— Bardzo szybko mi to mówisz! Mam mniej niż czterdzieści minut, aby się wyszykować!

Weszłam do łazienki z bielizną w ręce. Położyłam ją na koszu na brudną bieliznę i wyskoczyłam z swoich ubrań, które rzuciłam na podłogę. Pozbieram je później, pomyślałam. Weszłam pod prysznic, umyłam ciało i włosy naprawdę w ekspresowym tempie. Nigdy mi tak nie zależało, aby wyjść na czas. Owinęłam się ręcznikiem i w tym samym czasie wszedł blondyn.

— Nie widzisz, że zajęte?

Uśmiechnął się i oparł się o framugę drzwi.

— Słodko wyglądasz jak masz mokre włosy.

— Wypad Luke! Poczekaj na łóżku. Dwadzieścia minut i będę gotowa.

Zaklną cicho pod nosem i powiedział coś w stylu "Jasne, dwadzieścia minut". Olałam to totalnie i zaczęłam się wycierać. Ubrałam bieliznę i spojrzałam na telefon. Trzydzieści minut. Niezły czas. Rozczesałam włosy, aby po suszeniu nie wyglądały jak siano. Wyciągnęłam sprzęt i zaczęłam szybko suszyć. W tym czasie Luke zaczął zrzędzić pod drzwiami o tym, abym się pośpieszyła, bo nie zdążymy. Odłożyłam suszarkę i zaczęłam robić makijaż. Postawiłam na mocny makijaż. Na twarz nałożyłam podkład i korektor, przypudrowałam to wszystko. Wypełniłam szybko brwi i nałożyłam cienie na powieki. Trochę czarnego i złotego. Nie lubiłam jakiegoś przepychu na oku. Narysowałam jeszcze mocną kreskę. Na usta nałożyłam krwistą pomadkę, aby wszystko podkreślić. Znowu zerknęłam na telefon i zostało tylko dziesięć minut. Na rzęsy nałożyłam tusz i zostałam kosmetyki tak jak były.

— Skończyłaś?! — jęknął Hemmings pod drzwiami. Otworzyłam je z dużą siłą, a blondyn, który opierał się o nie, wylądował na ziemi, pod moimi nogami. Podniósł głowę do góry i zassał głośno powietrze. — Cholera jasna!

— Wstawiaj i nie wygłupiaj się! Pomożesz mi ją zapiąć?

Założyłam tą prześliczną sukienkę. Nadal nie wiedziałam po co taka ładna. Na imprezę zawsze ubierałam coś innego, nie chciałam, aby ktoś na mnie coś wylał albo pobrudziła się od czegoś innego. Hemmings wstał z podłogi i podszedł do mnie. Podciągnęłam bardziej sukienkę, aby dobrze się zapięła.

— Luke, dalej, bo to przez ciebie się spóźnimy.

Zapiął zamek błyskawiczny i opadł na łóżko. Ja w tym czasie spakowałam swoje najpotrzebniejsze rzeczy to mniejszej torebki. Telefon, małą szczotkę do włosów i małe opakowanie chusteczek nawilżających. Do tego jeszcze parę dolarów za zamek. Poprawiłam włosy i sukienkę, wzięłam szpilki i torebkę. Ruszyłam na dół, a za mną Luke.

— Do jakiego klubu idziemy?

— Jeszcze nie wiem — wymamrotał pod nosem i przeczesał ręką włosy. Kłamał.

— Luke...

— Amy, no — jęknął — daj spokój. Pójdziemy spontanicznie.

Postanowiłam odpuścić i tak mi nic nie powie. Założyłam buty przy schodach i wyprostowałam się.

— I tak jesteś niska!

— Zamknij się. Spadaj od mojego wzrostu żyrafo.

Momentalnie przestał się uśmiechać i nadąsał się.

— Nie dąsaj się. Dzisiaj świętujemy moje urodziny!

Poczochrałam go po włosach. Zerwał się momentalnie i podszedł do lustra. Zaczął poprawiać. Spojrzał się na mnie zły.

— Chcesz lakier do włosów?

— Bardzo śmieszne, Amy, bardzo śmieszne — mruknął pod nosem. — Idziemy?

— Nie mogę liczyć, że mi powiesz, dokąd, prawda? — Wyszczerzył się i pokiwał ochoczo głową. — A idź mi...

Machnęłam ręką i weszłam do kuchni. Ciocia akurat stała przy piecu. Obróciła się w moją stronę i się uśmiechnęła.

— Jak ty pięknie wyglądasz, kochanie! — pisnęła i mnie przytuliła. — Dopiero byłaś taka mała!

— Stop! — Przerwałam jej. — Dość. Oszczędź, proszę.

— Dobra, dobra!

Podniosła ręce w swojej obronie.

— Jutro będzie prezent dla ciebie — powiedział wujek, wchodząc do kuchni. Spojrzałam się na niego jak na jakiegoś idiotę. Co?! — No co? Co to za urodziny bez prezentów! I tak się spóźnią trzy dni!

— Mówiłam coś, żadn... — Nie dokończyłam, bo jak zaczęłam Luke zakrył mi usta dłonią.

— My już idziemy! — Wziął mnie na ręce i popędził w stronę wyjścia. Usłyszałam tylko śmiech wujków. Bardzo śmieszne!

— Luke! Ty pajacu jeden! — Zaśmiałam się. — Postaw mnie na ziemię! W tej chwili.

— Jak masz zamiar tak całą drogę śmiać i krzyczeć to lepiej zamilcz, bo cię nie odstawię.

Uśmiechnął się i zrobił poważną minę.

— To gdzie idziemy? — Zaczęłam się rozglądać za samochodem. Nie było nigdzie. — Luke! Dlaczego nie ma twojego auta?

— Idziemy na imprezę... — Na chwilę się zawiesił. — Do Calum'a. Robi domówkę, więc stwierdziłem, że po co do klubów, jak on ma wolną chatę!

— Do Calum'a? — zapytałam zdziwiona. — Aha — przytaknęłam — tylko taki idiota robi imprezę w środku tygodnia!

— Nic nie mów. Michael potrafi zrobić w poniedziałek.

— Luke... — powiedziałam słodko.

— Słucham?

— Puść mnie, cholera!

— Zaraz i tak będziemy.

Szliśmy jeszcze kawałek. A raczej on szedł. Ukazał się nam biały dom. Trochę większy niż mój. Zdecydowanie nie była to też willa.

— Dlaczego nie słuchać muzyki?

— Calum startuje równo o dziewiątej. Jesteśmy u niego o czterdzieści minut wcześniej, aby mu trochę pomóc. Pochować cenne rzeczy i tak dalej.

Wiedziałam, że gdyby tylko mógł, przeczesałby ręką włosy, a później strzelił ten swój uśmieszek. Kłamał. Wiedziałam o tym. Znałam go tak bardzo dobrze. Nie ze mną takie numery, pomyślałam.

— Ok, mam jeszcze jedno pytanie. — Poczułam jak wydał z siedzie dźwięk podobny do "Ok, mów". — Dlaczego aż taka ładna sukienka? Wolałabym coś luźnego niż to. Plus, czuję się pewniej, kiedy mam swoje rzeczy w kieszeniach.

— Weźmiesz coś sobie u Hood'a.

Wyszczerzyłam usta w uśmiechu i pisnęłam jak małe dziecko. Przytuliłam go mocno, przez co udawał, że się dusi. Walnęłam go delikatnie w ramię i zaśmiałam się. Jęknął z bólu.

— Nie mam aż takiej siły, Lukey!

— Możesz tak na mnie mówić, Amy.

— Jak?

— Lukey. Podoba mi się.

— Lukey, Lukey, Lukey... — Zamyśliłam się. — Może być, Lukey.

Spojrzałam przed siebie i ziewnęłam. Byłam trochę zmęczona, nigdzie nie chciałam iść, ale nie chciałam robić przykrości Luke'owi i reszcie. Przymknęłam oczy. Poczułam, że Luke potyka się o coś.

— Lukey!

Szykowałam się na zderzenie z ziemią, ale tak się nie stało.

— Wszystko w porządku!? — Kiwnęłam głową na znak, że wszystko jest w porządku. — Lepiej cię postawię.

— Nie, nie, nie! Jesteś ciepły, a mi zimno.

— A więc jestem gorący?

— Nie, powiedziałam że jesteś ciepły, a nie gorący.

— Nie poprawiaj mnie. Ja wiem co powiedziałaś.

— Jasne. Idziesz czy jeszcze masz zamiar tak stać?

Ruszył do przodu. Doszliśmy do drzwi i wyciągnęłam rękę, aby zadzwonić, lecz Luke miał inne plany. Otworzył drzwi i wszedł tak jak do siebie. Skierował się w stronę schodów, więc spojrzałam na niego jak na ostatniego idiotę na świecie.

— Chcesz się przebrać czy nie?

— No chcę — mruknęłam w jego koszulkę. — Wiesz, że nie musisz mnie nosić? Już ci przecież nie zwieję!

— Nigdy nic nie wiadomo. — Zaśmiał się i otworzył jakieś drzwi. — To pokój Calum'a. Wybierz sobie coś.

Postawił mnie na ziemi, a ja spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami. Miałam grzebać w jego rzeczach?!

— Luke... Nie będę grzebać mu w rzeczach. — Zaprotestowałam. W odpowiedzi tylko się zaśmiał i sam podszedł do szafy. Otworzył ją i całe rzeczy wyleciały z niej. — O matko! Jaki on ma syf. Normanie burdel na kółkach!

Zaśmiałam się, Luke również. Spojrzałam na niego i przybrałam poważną minę.

— Dobra. Mam nadzieję, że niczym się nie zarażę? No wiesz... Zarazki. — Spojrzał na mnie z niedowierzaniem. — Żartuję!

Wypatrzyłam wzrokiem po kupce ubrań i wypaczyłam jakąś koszulkę Nirvany i spodnie podejrzewam od kompletu stroju na koszykówkę. Podeszłam do Luke'a.

— Lukey, Calum gra w koszykówkę?

— Skąd wiesz? — Pomachałam mu spodenkami przed nosem. — A on ich szukał! Co za skończony idota! — Trzepnęłam go w ramię. — Za co!?

— On nie jest żadnym idiotą, Lucas! — Pogroziłam mu palcem, a potem się odwróciłam. — Odepnij mi sukienkę.

— Co tak szybko? Bez żadnej gry wstępnej?

Znowu uderzyłam go w ramię, ale odpiął mi sukienkę, która zleciała na dół. Ubrałam szybko bluzkę i spodnie. Przełożyłam swoje rzeczy do kieszeni i związałam mocno sznurek od spodni, aby mi nie spadły. Wzięłam jeszcze dużą bluzę z kapturem i przewiązałam ją w pasie. Sukienkę odłożyłam na łóżko i wepchnęłam ten cały syf z powrotem do szafy.

— Chodź, idziemy do niego. — Pociągnęłam go w stronę schodów. — Buty zdecydowanie też muszę ściągnąć. Już mnie nogi bolą.

— Przemyślałem to. Mam tutaj gdzieś zapasowe. Nie wiem gdzie je Calum włożył. Ale wiesz co? Nie musisz ich ściągać.

Wziął mnie znowu na ręce. Pozostałam w szpilkach. Zarzuciłam swoje ręce na jego kark.

— Nie musisz mnie nosić, Hemmings. Mam nogi. Za dużo mnie nosisz... Luke masz zimne ręce! — pisnęłam tak głośno, że pewnie słyszeli mnie na drugim końcu ulicy. — Weź je, weź je!

Wyciągnął ręce spod koszulki i szukał włącznika światła.

— Amy?

— Co?

Postawił mnie na ziemi i włączył światło.

— Wszystkiego najlepszego! — krzyknęli wszyscy wspólnie. Zaszkliły mi się oczy. Kazz, Tom, Michael, Ashton, Calum, Luke i trzy dziewczyny, które kojarzyłam tylko ze stolika szkolnej elity. Schowałam twarz w dłoniach. Uważałam na makijaż. Nie spodziewałam się, że mogli zrobić mi coś takiego! Myślałam naprawdę, że pójdziemy do kluby, nawet na domówkę i opijemy moje urodziny.

— Ej! Poczekaj, czy ty masz moje spodnie i bluzkę? — zapytał Calum, a ja się zaśmiałam. — Musiał wszystko zepsuć! — A gdzie masz tą sukienkę? Sam ją wybierałem!

— Jest bardzo ładna, ale wybacz, nie lubię nosić sukienek.

Oczy miałam nadal w łzach. Musiałam parę razy pod rząd zamrugać, aby ich się pozbyć.

— Walić sukienkę! — krzyknął Michael.

— Tak, masz rację. — Przytaknęła mu jedna z dziewczyn. — Nie przedstawiłam się. Jestem Amber, Alice to ta rudowłosa, a Rose czarna.

— Miło mi was poznać — powiedziałam i się uśmiechnęłam.

Część wieczoru spędziliśmy na moim obrażaniu się. Śmieszne, obrażać się w własne urodziny! I to jeszcze na kogoś, kto te urodziny wyprawił. Z prezentami przesadzili. Luke i reszta, bardzo dobrze wiedzieli, że nic nie chciałam. Nic a nic! Jednak musieli coś kupić. Nawet ten przeklęty Luke! Obrażona, tupnęłam nogą i poszłam do kuchni, gdzie przesiedziałam dobre pół godziny. Reszta siedziała w salonie, przy wyłączonym telewizorze. Nawet ze sobą nie rozmawiali. Wróciłam do nich i spojrzałam na każdego z nich. W pełnym skupieniu obserwowali wszystko oprócz wejścia do kuchni, w którym stałam. W pewnym momencie wybuchnęłam śmiechem. Spojrzeli się na mnie zdezorientowani, przez co bardziej nasiliło mój napad śmiechu. Luke był tym przerażony! Potem sam zaczął śmiać się ze mną. Do nas dołączyli wszyscy. Usiadłam na kolanach Luke'a, bo nigdzie nie było miejsca, a nie chciałam siedzieć na podłodze. Wszyscy spojrzeli po sobie, ale udałam, że nic nie zobaczyłam. Przed dłuższy czas czułam na sobie wzrok Calum'a, Tom'a i Kazz'a. Wiedzieli o wszystkim, przecież. A Luke... Luke próbował mnie zniszczyć w moim drugim świecie. Chwilę siedzieliśmy w ciszy. W końcu Calum wstał na równe nogi i wybiegł gdzieś z salonu. Wszyscy spojrzeli za nim. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Po paru minutach wrócił z dwiema butelkami wódki i niebieskimi kubeczkami. Wiedziałam co to znaczyło. Nigdy.

— Pogramy sobie w nigdy! — powiedział dumnie z uśmiechem na ustach. Podał mi butelkę wódki i kazał rozlewać. Sprawnie odkręciłam i nadałam do kubeczek tyle samo cieczy. Dziewczyny wzięły kubeczki do rąk, a potem reszta. Chłopcy odsunęli kanapę, aby było więcej miejsca i usiedliśmy w kółku. — Zasady są takie, jeżeli tego nie robiłeś czy nie robiłaś, pijesz z kubeczka. Wygrany daje zadanie przegranemu. Wszyscy rozumieją?

Nie musiał mi wcale tego tłumaczyć. Bardzo dobrze znałam tą grę. Jeszcze w poprzedniej szkole graliśmy w nią na ogniskach czy imprezach. Pierwszy rozpoczął pomysłodawca tej całej zabawy. Zaczął od naprawdę błahej rzeczy. "Nigdy się nie całowałem". Napiła się tylko Alice. Dla mnie było wielkie zdziwienie. W wieku siedemnastu lat?! Szacunek. Kolejny był Luke, moim zdaniem też zaczął od prostej rzeczy. "Nigdy nie upiłem się do nieprzytomności. Cóż mogłam... Musiałam się napisać wódki, bo nawet gdybym wpiła dużą ilość, prędzej zwymiotowałabym to wszystko i na nowo zaczęłabym pić. Nigdy nie odleciałam i nie straciłam rozumu. Napił się też Ashton. Kolejny w kolejne był Michael.

— Nigdy nie uprawiałem seksu w szkolnej toalecie.

Wszyscy zaniemówili, a moje oczy pewnie wyglądałby jak małe talerzyki. Wszyscy spojrzeli na siebie. Pierwsza upiła Rose, za nią Alice i na końcu Amber. Uśmiechnęłam się triumfalnie na miny wszystkich. O nie, kochani, takiego, jak myśleliście, że się zapiję, pomyślałam. Mój uśmiech pozostał na swoim miejscu, gdy oczy męskiej części towarzystwa robiły się coraz większe jak na mnie patrzyli. No, nie byłam jakaś grzeczna. Musieli to przecież zauważyć. Jednak to nie była moja wina. Większa część jej spadała na mojego przyjaciela, byłego chłopaka - Jonathan'a. To on sprowadził mnie na złą drogę. Ja na niej tylko zostałam. Calum nie był aż taki zszokowany tym wyznaniem. Domyślił się, że to mogło mieć związek z właśnie tą osobą. Ashton zabrał głos, na rozluźnienie atmosfery, która nie wiedziałam, czy robiła się napięta czy bardziej siało nad nami to wyznanie. Temperatura w pokoju przez to była większa.

— Nigdy nie brałem.

Napili się wszyscy oprócz mnie i Luke'a. Tym razem to ja zrobiłam wielkie oczy. Jak on mógł brać narkotyki. Pewnie on to samo pomyślał wtedy. Jak ja mogłam też brać?! Nigdy nie byłam asertywna po alkoholu. Imprezy, alkohol, narkotyki i szybki seks w pokoju, toalecie czy samochodzie przed klubem. Mniej więcej tak wyglądały moje weekendy w Miami aż nie przyjechałam do Sydney. Spuściłam głowę i przyrzekłam sobie, że mam porozmawiać na ten temat z Hemmings'em. Tak sobie niszczy życie. Moje jest zbyt zniszczone, aby był jakikolwiek ratunek. Zbyt wiele złych rzeczy było w moim życiu, aby dało się to odratować.

— Amy! Teraz ty!

Spojrzałam na Michael'a, który szturchnął mną. Wymusiłam sztuczny uśmiech.

— Ach, tak, rzeczywiście. — Zamilkłam na chwilę. Naprawdę nie wiedziałam co powiedzieć. Poklepałam siebie po policzku, szukając pomysłu. Wróciłam myślami do tamtego wieczoru, kiedy Luke odkrył, że ja to ta sama Amy, z którą się przyjaźnił. — Już wiem. Nigdy nie zasikałam się w spodnie!

Całe towarzystwo zaczęło się śmiać. Mike'owi nie było wcale do śmiechu. Ups? Dobrze pamiętałam, że wtedy się przyznał. Czemuż teraz tego nie wykorzystać? Widziałam też zmieszanie na twarzy Luke'a. Czy miał coś na sumieniu w tym temacie? Napili się wszyscy z wyjątkiem Mike'a i Luke'a.

— Luke!? Na serio?!

Śmiałam się tak głośno, że mój poprzednia zmiana humoru odleciała sobie daleko. Mruknął pod nosem, abym była cicho. Znowu się zaśmiałam, a potem też zaczął się śmiać razem z nami. Wróciliśmy do kolejny. Następny był Kazz. Zamyślił się na chwilę. Zapytał się oto czego bałam się najbardziej.

—Nigdy nie byłem na wyścigu.

Warknęłam cicho pod nosem, ale Kazz i tak to usłyszał, przecież siedział bardzo blisko mnie. Upiły dziewczyny. Zawahałam się, czy nie lepiej było kłamać w tej kwestii. Jednak nie napiłam się. Opłaca się bardziej być szczerym niż zakłamanym. Znowu na Hood'zie nie zrobiło żadnego wrażenia. Na pozostałych tak. Za nim ktoś odezwał się na temat tego, gdzie, kiedy i jak byłam, Tom zabrał głos.

— Nigdy się nie ścigałem.

Zatrzęsły mi się ręce i miałam ochotę go udusić gołymi rękami. Kazz zachichotał, czy on przypadkiem nie był pijany?! Tak szybko? Napiły się dziewczyny, czwórka chłopców, oprócz Kazz'a i Luke'a. Zamknęłam oczy i wzniosłam głowę do góry. Nie mogłam znieść tych spojrzeń w moją stronę. Luke miał czarno na białym, że to ja mogłabym być tym, kogo on chce znaleźć i zniszczyć. Miał już takie przeczucie on samego początku jak się tutaj przeprowadziłam. Miał jeszcze odpowiedzi na tej idiotycznej grze. Czemu ja się zgodziłam grać?

— Jeżeli do wyścigu liczy się wyścig z Luke'a na rowerze, który wygrałam. Można powiedzieć, że się ścigałam.

Zaśmiałam się nerwowo i przeczesałam ręką włosy. Spojrzenia zmniejszyły się na tyle, że odetchnęłam z ulgą. Ich oczy wyrażały rozbawienie, a oczy Luke'a i cała jego postawa podejrzenie i nieufność. Coś z jego twarzy mówiły: Wiem, że kłamiesz. Wróciliśmy do gry. Była kolejka dziewczyn, które bardzo wyczekiwały z tego niecierpliwością.

**

— Ha! Amy przegrała!

I w jaki sposób ja przegrałam? Cóż, proste. Kiedy dziewczyny zadawały te swoje pytania, okazało się, że nic z tych rzeczy nie zrobiłam. Prawo jazdy zdałam za pierwszym razem, wolałam zamawiać rzeczy niż chodzić po galeriach, padło też "Nigdy nie byłem na wagarach". Chłopcy zadawali podobne pytania. Bardzo mocno mnie to wkurzało, bo gdy wreszcie dotarliśmy do mnie wypiłam trzy czwarte zawartości kubeczka. Byłam lekko wstawiona, nie myślałam logicznie i mówiłam to, co przychodziło mi na język.

— Nigdy nie przegrałam żadnego wyścigu.

Napili się wszyscy. Oprócz mnie. Od tamtego momentu zaczęłam bać się postawy Luke'a. Siedział wyprostowany jak struna. Jego twarz wyrażała tyle emocji. Od porządnego wkurwienia, zazdrość, smutek, nienawiść i zawiedzenie. To właśnie ta mieszanka mnie przerażała. Domyślał się. Nie chciałam, aby sam doszedł do tego. Szykowałam się, aby mu powiedzieć. Nie wiedziałam tylko jak. Miałam po prostu wypalić, że jestem tym kimś, kogo on chce dorwać i wyeliminować? Znienawidził by mnie bardziej niż pewnie przy tej grze.

— O cholera, Luke wygrał.

Podniosłam swoją rękę i wystałam. Lekko się zachwiałam, przez co Hood musiał mnie podtrzymać.

— Nie możliwe! Przecież Luke nie jest dziewczyną! Albo w sumie... Jakby był maly to zawsze...

Nie zauważyłam, kiedy on wstał i do mnie podszedł.

— Cicho!

Pociągnął mnie w stronę schodów i weszliśmy do jakiegoś pokoju u góry. Był ciut mniejszy niż Calum'a. Usiedliśmy na łóżku. Poprawiłam telefon w kieszeni. Atmosfera była napięta.

— Amy, powiedź mi prawdę — powiedział. — Czy ty jesteś nim?

— Tak, Luke. Jestem Black.

Nie miałam odwagi spojrzeć mu w twarz. Sama nie wiedziałam dlaczego. Przecież byłam taka odważna w innych sprawach, a teraz? Moje zachowanie nie jest podobne do mnie. Bałam się na niego spojrzeć. Wiedziałam jak nie cierpi tej osoby. Nie cierpi mnie. Nie raz mi o tym mówił, ale gdy wkraczał na jakiś niebezpieczny czy zakazany temat nic więcej nie mów. Wygrywając wtedy, uraziłam jego ego. Nie mógł pojąć tego. Nie mógł tego przeboleć, że był ktoś od niego lepszy, że go pokonał.

— Luke wiem... Wiem, że mnie nienawidzisz. Do cholery wiem o tym, ale uwierz mi, że nie mogłam inaczej. Wszystko zaczęło się, kiedy poznałam Jonathan'a. Jaka ja byłam z nim z zauroczona. Nie na długo z resztą. Rozprowadzałam za niego narkotyki. Miami Lotus. Znasz tą nazwę? Z resztą! Jaka piękna i zapadająca w pamięć. To właśnie mnie zmieniło, Luke. A co do wyścigów, Luke... On wiedział. Wiedział, że kochamy to samo. Wkręcił mnie to. Nienawidzę siebie za to wszystko, że dałam się namówić, nienawidzę jego, że mnie w to wciągnął. To całe bagno zaczęło się tuż po tym jak minął rok jak nie napisałeś. Odcięłam się od wszystkich. Zaczęłam chodzić na treningi. Trenowałam wszystko co się da. Zaczęłam coraz mocniej, więcej godzin. Potem moja matka... To było za dużo dla mnie. Od zawsze byłam słaba, a ja chciałam udowodnić, że taka nie jestem. Miałam gdzieś wszystko. Zrobiłam sobie tatuaż. Najpierw jeden, a potem kilkanaście. Wyrzucono mnie w mojego klubu. Było mi to ba rękę. — Zrobiłam pauzę. Wzięłam głęboki wdech, i spojrzałam na niego załzawionymi oczami. Patrzył na mnie uważnie. — Nienawidzę się za to wszystko co zrobiłam w moim życiu. Czuję... Czuję się jak śmieć. Nie potrzebna. To najlepsze określenie. Nie mogłam przeboleć tego, że wtedy mnie cholery zostawiłeś! Tęskniłam. Z każdym kolejnym dniem moja nadzieja malała na to, że napiszesz. Ten rok... Te dni były torturami dla mnie. Wycierpiałam za dużo. Ja wiem, że ty też. Twój ojciec jest wspaniałym człowiekiem. Gdyby nie on... — Zaszlochałam. — Gdyby nie on, nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. Jakbym nie zdążyła na czas... Przepraszam Luke, tak mi przykro.

Wybiegłam z pokoju jak najszybciej mogłam. Nie zdążył nic powiedzieć. Nasi przyjaciele nie zdążyli nawet mnie zobaczyć. Słyszałam jak mnie woła, że mam wrócić. Nie chciałam. Było mi wstyd. Zawsze uciekałam od problemów. Nawet jak był mały. Ja musiałam uciec. Nie miałam w sobie zbyt dużo siły, aby się z nim zmierzyć. To był moja ochrona. Ucieczka. Minęłam swój dom. Teraz już nie biegłam. Byłam tak daleko, że nikt by mnie nie dogonił. Autem nie mogli, przecież wszyscy wypili coś. Nikt by nie ryzykował. Wieczorami Sydney zawsze było patrolowane przez policję. Przyczyną były informacje o wyścigach. Tylko raz im się udało, aby nakryć miejsce i czas. Nigdy więcej nie odkryli. Telefon w kieszeni zawibrował. Wyciągnęłam go i spojrzałam na treść wiadomości.

Luke: Amy, proszę wróć. Porozmawiajmy, proszę.

Zignorował to i zablokowałam telefon. Po chwili znowu zaczął wibrować. Spojrzałam znowu na wyświetlacz. Każdy pisał do mnie wiadomości. Dziewczyny nie miały jeszcze mojego numeru. Ponownie olałam to i tym razem schowałam telefon do kieszeni. Przeszłam całą ulicę, a telefon nadal się odzywał. Tym razem ktoś do mnie dzwonił. Wyciągnęłam z kieszeni. Michael.. Zawahałam się, ale w ostateczności nacisnęłam zieloną słuchawkę.

— Dzięki Bogu! — krzyknął. — Amy wracaj do domu. Proszę. Oszalejemy z nie wiedzy! Nie chodzi mi nawet o Luke'a i oto o co poszło. Luke też gdzieś wyszedł, nie chciał nas słuchać. Nie chcemy znowu przeżywać straty przyjaciela! Prawie raz go straciliśmy. Nie chcemy stracić ciebie! Ciebie i jego! Wiesz przecież jak jest Luke, prawda? On też wie jaka ty jesteś. Jak zrobić coś... On tego nie wytrzyma, do cholery! Brzmię jak rozhisteryzowany ojciec, ale cholera Amy!

— Stop. Po pierwsze, nie mam ojca. Po drugie, szukajcie go. A po trzecie... Ja dam sobie radę.

Od razu się rozłączyłam. Zakryłam dłonią usta, aby stłumić swój szloch.

Gdzie powiedziała się ta twarda, szczęśliwa, odważna i nieustraszona Amy?

Gdzie ona teraz jest, kiedy potrzebowałam?

Wyparowała wraz z powiedzeniem prawy najbliższej osobie na świecie. Tak nie wiedział wszystkiego. Stawiałam twardo kroki. Na ulicy byłam tylko ja, odgłos odbijających się szpilek. Pewnie słyszalny był na początku ulicy i na końcu kolejnej. Przystanęłam i rozebrałam buty. Nie dość, że było mnie słychać to bolały strasznie stopy. Ruszyłam boso przed siebie. Zacisnęłam dłoń na telefonie. Postanowiłam go wyłączyć i wsadziłam do kieszeni spodni Calum'a.

Dokąd szłam?

Nie miałam pojęcia. Tam, gdzie nogi mnie poniosą.

Z najlepszych urodzin stały się tymi najgorszymi. 

🏀🏀🏀🏀

Słowa po korekcie: 3758

Słowa przed korektą: 3333

Data korekty: 24.07.2019

Data opublikowania: 16.10.2016

Wszelkie komentarze, dotyczące błędów są już nieaktualne. Niektóre sceny zmieniły się.

**

Rozdziały regularnie w środy. 

Continue Reading

You'll Also Like

171K 9.7K 127
CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ (˵ ͡° ͜ʖ ͡°˵) ZASTRZEŻENIA • Proponuje czytać wszystko po kolei aby zrozumieć niektóre wątki, rozdziały tworzą his...
11.5K 479 47
Laura na co dzień zmaga się z trudnymi sprawami. Gdy zostaje wezwana do pomocy, nie wie, z czym przyjdzie jej się zmierzyć. Pierwsza śmierć to tylko...
71.3K 2.5K 43
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
104K 8K 52
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...