bad girl → luke hemmings ✔

By HarrietLarissa

124K 5.5K 656

! TA KSIĄŻKA NIE JEST PRZEZNACZONA DLA OSÓB BARDZO ZWRACAJĄCYCH NA BŁĘDY! Kiedy w życiu zachodzą jakieś zmia... More

Korekta! Co się zmieniło?
Wstęp.
Prolog.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5.
Rozdział 6
Rozdział 7.
Rozdział 8.
Rozdział 9.
Rozdział 10.
Rozdział 11.
Rozdział 12.
Rozdział 13.
Rozdział 14.
Rozdział 15.
Rozdział 16.
Rozdział 17.
Rozdział 18.
Rozdział 19.
Rozdział 20.
Rozdział 21.
Rozdział 22.
Rozdział 23.
Rozdział 24.
Rozdział 25.
Rozdział 26.
Rozdział 27.
Rozdział 28.
Rozdział 29.
Rozdział 30.
Rozdział 31.
Rozdział 32.
Rozdział 33.
Rozdział 34.
Rozdział 35.
Epilog.
Podziękowania (:
PlayLISTA
Druga część!
Trzecia część!
Poważny problem fandomu 5SOS.
KSIĄŻKI LARRY'EGO U MNIE!
KSIĄŻKI HARRY STYLES U MNIE!
KSIĄŻKI LUKE HEMMINGS U MNIE
KSIĄŻKI CALUM HOOD U MNIE!
KSIĄŻKI 5SOS U MNIE!
KSIĄŻKI JUSTIN BIEBER U MNIE!
KSIĄŻKI MICHAEL CLIFFORD U MNIE!
KSIĄŻKI NIALL HORAN U MNIE!
KSIĄŻKI INNEJ KATEGORII!
KSIĄŻKI ASHTON IRWIN U MNIE!
KSIĄŻKI MUKE U MNE!
Parę istotnych informacji
Dalsze plany co do pisarstwa

Rozdział 1.

7.9K 239 72
By HarrietLarissa

— Amy! Spóźnisz się do szkoły! — Zawołała ciocia z dołu. Czemu aż tak bardzo świat mnie nienawidzi? — Amy mam przyjść po ciebie?! 

Nie, dzięki, to nie byłoby miłe. 

— Już wstaję! Spokojnie! — Odpowiedziałam jej i powoli podniosłam się na łokciach i rozejrzałam się po pokoju. Panował jak zwykle syf. Super. 

Wstałam z łóżka i spojrzałam na wyświetlacz w telefonie, godzina 6:30 a.m, a ja już na nogach. Odłączyłam urządzenie od ładowarki i położyłam na czarnej poduszce. Przeklęłam pod nosem. Czemu musiałam wstać tak wcześniej, mimo że lekcje mam dopiero na 8:30 a.m? Wytłumaczenie jest proste. A mianowicie moja ciocia. Tak, ona. Dlaczego? Kazała mi wstać wcześniej, zanim wyjdzie do pracy, aby pomóc mi się uszykować na pierwszy dzień w nowej szkole. 

Pierwszy dzień był już dawno, a mi po prostu się nie chciało pójść. A ciocia mi na to pozwoliła. 

Miałam założyć sukienkę. Nienawidzę sukienek! Ale była taka uparta, że żadne błagania, proszenie czy nawet groźby nie pomagały. Uparta jak moja matka. Jedno akurat miały wspólne. Charakter. Obie uparte jak osły, zacięte i jak trzeba - wredne. Ale z wyglądu nikt nie pomyślałby, że były siostrami. Ba! Że nawet mają coś ze sobą spólnego. Moja mama miała tylko dwadzieścia lat jak mnie urodziła. Była młoda. Moja ciocia miała wtedy jedenaście lat. Różnica pomiędzy nimi była aż dziewięć lat. W tym roku zaczynałam drugą klasę liceum, typowy ogólniak. Ciocia zapisała mnie do tutejszego liceum po tym jak moja mama zostawiła mnie w Australii na ponad cztery miesiące. Mogłam się spodziewać. Chciała się tylko mnie pozbyć, bo po co trzymać ciężar w postaci własnego dziecka? Żyła sobie spokojnie na Hawajach z nowym mężem. Pewnie nie zrobiła by tego, gdyby nie wywalili mnie ze szkoły tuż przed końcem roku szkolnego. Wiedziałam, że miała już dosyć ciągłych kłótni, ciągłych przezwisk aż nie wytrzymała, zabukowała bilety, mnie spakowała, część rzeczy wysłała wcześniej i kazała lecieć do ciotki, która miała mnie w jakikolwiek sposób zmienić. Mogła przecież zawsze wysłać do ojca. Ale nawet nie wiedziała kim on jest. A ciocia mogła się starać. Ale jakby nie patrzeć nadal byłam tą samą Amy Closer. 

Podreptałam do łazienki w pokoju. Tak, miałam własną łazienkę, tylko i wyłącznie dla mnie. Spojrzałam w lustro i westchnęłam. Co zobaczyłam? 

Niską dziewczynę, o wyblakłych, czarnych włosach, wcześniej brązowy, pełnych ustach i naturalnej karnacji. Nie miałam żadnego punktu przyczepienia, aby odnaleźć ojca. Wszelkie ślady, informacje, zdjęcia zostały doszczętnie zniszczone. A ja byłam coraz bardziej wściekła i ma mamę, i na tatę. Irytowało mnie to. Chciałabym mieć pełną rodzinę. Mamę, tatę i jakieś rodzeństwo. 

Odeszłam od lustra w stronę kabiny prysznicowej. Rozebrałam się z piżamy i wskoczyłam do środka. Umyłam ciało i włosy. Kiedy wyszłam, owinęłam się czarnym, puchowym ręcznikiem i weszłam z powrotem do pokoju. Otwarłam drzwi od szafy i spojrzałam na jej zawartość. 

Super. Tyle ciuchów, a nie mam co ubrać. 

Wyciągnęłam czarną sukienkę z ćwiekami koło dekoltu, dół zdobiony był z czarnej koronki. Cudo, dobra, sukienkę mam, a teraz buty. Były wybrałam również czarne, na słupku, z ćwiekami z tyłu. Uzupełnienie tworzyła czarna, skórzana kurtka z frędzlami, na rękawach. Pięknie. Wzięłam z komody czarny, koronkowy komplet bielizny. 

Ubrałam się w łazience. Pokój miałam idealnie na przeciwko pokoju jednego chłopaka, podejrzewam, że ze szkoły, który bardzo często i nachalnie patrzy się w moje okno. Raz już trafiłam na moment, kiedy przebierałam się i akurat on patrzył się perfidnie z uśmieszkiem na mnie. Nie powiem, schlebiało mi to. W końcu tyle czasu spędziłam na siłowni, treningach, aby moje ciało podobało się płci przeciwnej. 

Zrobiłam dosyć mocny makijaż, który składał się z tuszu, kresek, czarnych cieni do powiek i krwistej, matowej szminki. Zeszłam na dół, dokładnie do kuchni, gdzie ciocia szykowała śniadanie. 

— Hej, ciociu — powiedziałam i podeszłam do niej. Cmoknęłam ją w policzek i usiadłam na krześle barowym. Machałam nogami, gdyż nie dosięgały one do ziemi. W końcu mój wzrost wynosił tylko metr sześćdziesiąt pięć. Tylko.

— Dzień dobry — odpowiedziała z uśmiechem — jak ty pięknie wyglądasz, kochanie! 

— Dziękuję — zaśmiałam się — co na śniadanie? — Zapytałam, a ona postawiła przede mną talerz pełen kanapek. — Przecież ja tego wszystkiego nie zjem! 

— I tak wszyscy wiemy, że je zjesz, Amy. Zaraz muszę już jechać, praca wzywa. Kluczę od samochodu masz w koszyku, od domu na korytarzu na komodzie. Dziś w wujkiem idziemy na kolację, więc pewnie wrócimy późno. Nie czekaj na nas! 

Zgarnęła torebkę, pudrowy żakiecik i ruszyła do wyjścia. Mogłam usłyszeć jak w korytarzu zakłada buty na obcasie i wychodzi. Spojrzałam na kanapki. Same pyszności. Zjadłam trzy kanapki, bo więcej nie zmieściłam. 

Cieszyłam się, że wujkowie gdzieś razem wychodzą. Od pewnego czasu zaczęli się kłócić z powodu pracy wujka. Był adwokatem i przebywał praktycznie od dwóch tygodni całymi dniami w kancelarii swojego ojca. Ciocia była lekarzem, więc wujek też na nią narzekał, że miała nocne dyżury. 

Odłożyłam resztę kanapek do lodówki i zabrałam kluczę z koszyczka. Wróciłam do góry, do pokoju, po torbę, kurtkę i buty. Zeszłam na dół, zostawiając wszystko w korytarzu. Wróciłam do kuchni po jakiś owoc, który mogłabym przegryźć w czasie jakieś przerwy. Do tego dorzuciłam jeszcze butelkę zimnej wody. 

Ubrałam się do wyjścia, zabrałam klucz i wyszłam. Po zakluczeniu, sprawdziłam jeszcze dwa razy, czy aby na pewno zamknęłam. Moje jedzonko i klucz schowałam do torby, którą przewiesiłam na ramieniu. 

Wsiadłam do autka. Zdałam prawo jazdy jeszcze w Miami. Zdążyłam nawet je odebrać, a na drugi dzień, popołudniu byłam w drodze na lotnisku. Po miesiącu pobytu i pożyczania samochodu czy to od cioci czy od wuja, dostałam swój. Ferrari Italia 480, czarne, piękne autko. Nie wierzyłam Ann i Mark'owi, że to właśnie oni kupili mi taki drogi samochód. Był naprawdę bardzo drogi. Przecież to kosztowało fortunę! A dokładnie aż trzysta pięćdziesiąt cztery tysiące sześćset osiemdziesiąt sześć dolarów australijskich! Olbrzymia liczba! Miałam dowiedzieć się, skąd miałam to auto, ale kompletnie zapomniałam. 

Torbę położyłam na przednim siedzeniu, a kurtkę założyłam na siebie, aby zakryć tatuaże. Nie widziałam jak nowa szkoła do tego podchodzi. A najbardziej chodziło mi o to, aby pierwszego dnia nie narobić sobie kłopotów. Ze spokojem chciałam skończyć drugą klasę i trzecią, zdać egzaminy i wybrać się na jakieś studia. Ale wszystko się z czasem pozmieniało. Zapaliłam silnik i ruszyłam z piskiem opon spod domu. Szkoła miała być nie daleko, miałam taką nadzieję. 

Jechałam koło dziesięciu minut aż wreszcie pokazał mi się wielki, zbudowany z czerwonych cegieł budynek. No nieźle. Znalazłam wolne miejsce na parkingu i tam zaparkowałam. Wzięłam torbę z siedzenia i przeciwsłoneczne okulary, które leżały do góry, na desce rozdzielczej. Założyłam je na nos. Ostatni raz spojrzałam w lusterko. Uśmiechnęłam się do siebie. Wyglądałam... Wyglądałam zajebiście. 

Nie było dziś słońca, więc nie było upalnie. Normalnie ugotowałabym się żywcem w kurtce. Wyszłam ze samochodu, zakluczyłam go. Klucz schowałam do małej kieszonki, tam gdzie od domu, i przewiesiłam przez lewę ramię. Pewnym krokiem ruszyłam w stronę wejścia do budynku. 

Czułam na sobie każde spojrzenie i każde szepty. Och, one były tak bardzo typowe, że aż się chciało śmiać. Dziewczyny kipiały wręcz z zazdrości, że cała męska populacja szkoły skupiła się na mnie. 

Czułam, że tak zostanie jeszcze przed dobry tydzień aż się każdy przyzwyczai do nowej uczennicy, w tym przypadku do mnie. Spojrzałam na grupkę chłopców, którzy stali pod wielkim drzewem. Oni w tym samym czasie spojrzeli na mnie. Czułam się dziwnie. Bardzo dziwnie. Tak jakby oni mieli podejść do mnie i wyjawić wszystkim moje tajemnice i pokazać wszystkim, że mogą mnie obrażać i wytykać palcami. Coś tutaj ewidentnie nie grało. Bardzo nie grało. Odrzuciłam włosy do tyłu i nie obracając się już, weszłam do budynku. Ściany koloru żółtego, szafki niebieskiego, nie byłoby zaskoczeniem, gdyby sufit był pomarańczowy, ale był biały. 

Moje buty wydawały z siebie odgłos za każdym razem, gdy postawiałam nogę na szarej posadce. Było cicho na korytarzu odkąd tylko weszłam do środka. Dziwne. Podeszłam do planu szkoły, aby zobaczyć gdzie jest sekretariat, w którym miałam odebrać plan lekcji, książki i numer oraz kod szafki. Przeskanowałam wzrokiem parter, pierwsze i drugie piętro. Sekretariat okazał się być na trzecim piętrzę. Wzięłam głęboki wdech. Nie denerwuj się, Amy, zrobisz sobie spacerek. Ruszyłam prosty korytarzem, na schody. Nadal była cisza co mnie bardzo irytowało i niepokoiło. 

Wygląd szkoły nie jest zły. Ale jeżeli miałoby chodzić o wielkość to już tak. Wcześniej chodziłam do o wiele mniejszych szkół, a teraz? To nawet pięć razem wzięte. Ciekawe ile uczniów tutaj uczęszczało. Tysiąc? Dwa? Może półtora. Kiedy dotarłam na odpowiednie piętro, znalazłam odpowiednie drzwi. Zapukałam i weszłam. 

— Dzień dobry — odezwałam się do pani po czterdziestce. 

— Dzień dobry! Co cię do mnie sprowadza, złotko? — Podniosła głowę i uśmiechnęła się do mnie. 

— Em, przyszłam po plan lekcji i numer szafki. 

— Pewnie Amy? — Przytaknęłam. — Już, chwileczkę, tylko poszukam. — Zaczęła szperać w swoich papierkach. Po chwili w dłoni trzymała dwie kartki złożone na pół. — Proszę — podała mi je — jakbyś potrzebowała jakieś pomocy to zapraszam do mnie. Książki są już w szafce, więc nie musisz ich dźwigać. 

— Dziękuję, do widzenia! — Nie usłyszałam odpowiedzi, bo zamknęłam drzwi. Otworzyłam jedną kartkę, zastałam tam plan lekcji. Dosyć mało lekcji. Na drugiej kod i numer szafki, którą miałam mieć jeszcze przed dwa lata. Szafkę miałam z tego co wnioskuje po numerze, że na pierwszym piętrze. Teraz po tych schodach... Normalnie może trochę bym zaszalała i zjechała na poręczy, ale nie, bo nie chciałam iść na dywanik dyrektora. Zeszłam normalnie po schodach w tych butach. Może nie jestem bardzo przyzwyczajona do takiego rodzaju butów, choć je lubię. Znalazłam szafkę numer 70, wstukałam kod, a szafka się otwarła. Na drzwiczkach jest przyklejona kartka. Odczepiłam ją i przeczytałam. 

"Na dużej przerwie za szkołą" 

Zgniotłam kartkę wyrzucając za siebie. 

— Wal się, kimkolwiek jesteś — mruknęłam pod nosem, a że w dalszym ciągu było cicho, to osoby, które stały koło mnie mogły to usłyszeć. 

Równo o 8 zabrzmiał dzwonek na lekcje, chętnie bym się zerwała, ale obiecałam coś sobie to obietnice będę dotrzymywała. Spojrzałam na plan, pierwsza lekcja wf. Że wf? Zobaczą moje tatuaże. Szczerze? Chciałam mieć na to wywalone, ale obiecałam coś sobie. Chciałam zgłosić niedyspozycję. 

Podeszłam ponownie do mapki szkoły, aby sprawdzić, w którym miejscu była sala gimnastyczna. Najpierw prosto, później w prawo i prosto i w lewo. Powtórzyłam sobie jeszcze dwa razy tą trasę i ruszyłam. Wkurzające było to, że ludzie patrzyli się na mnie. Dotarłam pod salę wszyscy inni uczniowie byli już przebrani i gotowi na rozpoczęcie zajęć. 

— Dzień dobry! — Krzyknęłam do nauczyciela, który nawet nie zwrócił na mnie uwagę. 

— Dzień dobry — obrócił się do mnie — pewnie jesteś Amy? Chodź, dam ci strój i będziemy zaczynać. 

Teraz albo nigdy. 

— Ale proszę pana, bo źle się czuję. 

Spojrzał na mnie uważnie, lekko przechylając głowę na prawo. 

— To do piguły po tabletkę i na boisko. U mnie nie ma czegoś takiego jak "źle się czuje" i tego typu. — Odpowiedział surowym tonem. Już nic nie powiedziałam, tylko za nim poszłam. Dotarliśmy do pomieszczenia nauczyciela, pan zapytał mi się jakie mam rozmiary, które nosiłam i podał mi takie ubrania. Na szczęście była długa bluza, z czego się mega ciesze. — Idź do szatni czekam tylko 3 minuty i widzę cię na boisko, a jak nie to karne okrążenia.

— Tak jest — zasalutowałam mu, na co się zaśmiał. To młody nauczyciel, góra może 25 lat. Widać, że spędza czas na siłowni, bo był umięśniony. Był wysokim brunetem. Na 100% miał wiele wielbicielek w szkole, co się dziwić był przystojny.

Ubrałam na siebie krótkie dresowe spodenki, krótką bluzkę i dresową bluzkę, którą zapięłam do połowy oraz buty, które też dostałam. W torbie znalazłam jaką gumkę do włosów i nią związałam włosy. Równo po trzech minutach weszłam na boisko. 

— Gramy w kosza! A na drugiej w nogę! Chłopcy wybierają! — Krzyknął trener, jak mnie zobaczył, czyli rozgrzewki nie mam.-wybiorą... Tom i Kazz! 

Jacyś chłopcy weszli na boisko. Jeden wysoki, blond włosy, dobrze zbudowany i blady, zaś drugi wysoki, brązowe włosy, dobrze zbudowany, ale o karnacji mulata. I co ich łączy? Byli cholernie przystojni.

— Nowa! — Krzyknął jeden z nich, więc na niego spojrzałam. To ten z blond włosami. — Umiesz grać?

— Ja? Haha, nie wcale — prychnęłam — patrzysz na byłego kapitana drużyny koszykowej McGirlMiami. — Byłam kapitanem, przed zrobieniem tatuażu i kolejnym wyrzuceniem ze szkoły. Grałam tam od 8 roku życia do 15 lat. W sumie 6 lat.

— Wybieram ciebie! — Krzyknęli równo.

— To do którego? — Zapytałam trenera.

— Wybierz. — Kiwałam głową i poszłam do tego co mi się spytał. Chłopcy wybrali resztę i zaczęliśmy mecz. Nie wiem czy szanse były wyrównane, bo stałam pod koszem przeciwnika i tylko rzucałam do niego. Za każdym był celny rzut. Ostatecznie wygraliśmy 98:58. Stanęliśmy na białej linii, czkając na zakończenie pierwszej lekcji wf'u. 

— Na drugiej gramy w takich samych składach. Zaraz przyniosę wodę, usiądźcie na trybunach! — Krzyknął trener i wyszedł. Podeszłam do pierwszego lepszego wolnego miejsca i tam usiadłam. Podszedł do mnie ten blondyn.

— Nie miałem okazji się przedstawić, Tom — wyciągnął rękę.

— Amy. — Odpowiedziałam i uścisnęłam dłoń.

— Nieźle grasz. Jak grasz tak samo w nogę to jesteś zajebista.

— No to jestem, nie tylko w tym. W czymś innym też jestem. — Odpowiedziałam, a po chwili wybuchliśmy głośnym śmiechem. Siedziałam w długiej bluzie, przez co było mi cholernie gorąco, ale jej nie mogłam ściągnąć. To dołujące.

— Nie jest w tym gorąco? — Wskazał na bluzę.

— Nie, nie jest.

— Nie wygłupiaj się, ściągnij to, bo trenera rozzłościsz. — Powiedział poważnym tonem. 

— Al... — Nie dokończyłam, bo trener podszedł do nas.

— Amy ściągaj bluzę, zagotujesz się. — Powiedział znów w tym samym poważnym tonem.

— Ale ja... — Chciałam dokończyć to jakoś, ale nie miałam słów, po prostu mi zabrakło, więc uciekłam do szatni po ciuchy i do toalety. Słyszałam na wołania Tom'a i trenera, ale byłam nie ugięta. Gdy przebrałam się w łazience, pobiegłam w tych butach do samochodu. Po drodze w torbie znalazłam kluczyki i pojechałam na plaże, raz odkryłam tam klif. Rzadko kto tam przychodzi.

Pewnie pomyśleli, że się okaleczam! A to tylko przez tatuaże. Bałam się, ale to bardzo, bałam się, że wyrzucą mnie z kolejnej szkoły. A nie chciałam tego. Poczekałam do końca lekcji i ruszyłam w stronę domu. 

**

Weszłam do pustego domu. Miałam chociaż trochę czasu dla siebie. Jakbym była Ann zaczęłabym mnie wypytywać jak w szkole, czy poznałam jakiś nowych kolegów i jakieś koleżanki. A co ja jej mam powiedzieć? Że uciekłam z szkoły, bo nie chciałam ściągnąć bluzy na wf'ie? 

Coś czuje, że będzie jutro przesłuchanie przed Tom'a. Wydaje się fajny, ale nie wiem co będzie w przyszłości.

Odłożyłam torbę na komodę i ruszyłam do kuchni. Byłam strasznie strasznie głodna. Otworzyłam lodówkę i wyciągałam z niej ser, pomidor i keczup. Tak. Robię tosty. Uwielbiam je. Tak samo jak Nutellę, naleśniki i omlety. Pycha! 

Z górnej półki wyciągałam toster i podłączyłam, aby się nagrzał. Sięgałam po chleb tostowy. Na blat nałożyłam chleb, na to ser i pomidora. Złożyłam do kupy razem wszystko. 

Zrobiłam takich małych tostów aż cztery. Wsadziłam je do nagrzanego tostera i zamknęłam. Teraz musiałam czekać. A nienawidziłam. Od dziecka. W między czasie nalałam sobie sok pomarańczowy do szklanki. Upiłam trochę aż robot kuchenny nie wydał z siebie dźwięku, że moje jedzonko zostało przygotowane. Zjadłam wszystko w kuchni i poszłam do swojego pokoju. Tam włączyłam laptopa. Poszukałam jakiegoś serialu, padło na The 100. Włączyłam pierwszy odcinek i skupiłam się na nim. 

Przeciągnęłam się na łóżku po siedmiogodzinnym oglądaniu. Było grubo po 11 p.m. Cioci ani wujka nie było, czyli dobrze nadal się bawili. Jednak nie myślałam, że aż tak długo zabalują. Wstałam i poszłam do łazienki na załatwienie swoich potrzeb i na szybki prysznic. Po załatwieniu wszystkiego, założyłam swoją piżamkę, składającego się z kombinezonu króliczka. Tak, dziecinne, ale lubiłam to. Poza ty, były bardzo ciepłe. A w Australii noce były zimne. Nawet bardzo zimne! Weszłam pod kołdrę i od razu zasnęłam, oddając się w krainę snów. 

🏀🏀🏀🏀

Słowa po korekcie: 2679

Słowa przed korektą: 2000 

Data korekty: 05.06.2018

Data opublikowania: 05.06.2016

Wszelkie komentarze, dotyczące błędów są już nieaktualne. Niektóre sceny zmieniły się. 


MÓJ SNAP: 

Continue Reading

You'll Also Like

104K 8K 52
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
11.5K 479 47
Laura na co dzień zmaga się z trudnymi sprawami. Gdy zostaje wezwana do pomocy, nie wie, z czym przyjdzie jej się zmierzyć. Pierwsza śmierć to tylko...
5.6K 171 16
Kim NamJoon, Min YoonGi, Jung HoSeok, Park JiMin. Te cztery osoby mnie zniszczyły. Prześladowali mnie, nękali psychicznie, bili. W końcu byłam tylko...
37.3K 1.5K 38
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...