Two Of Us ✓

By hyerimark

58K 4.6K 1.1K

Yoon Jihye niegdyś była znaną modelką, miała u stóp cały świat, ludzie ją podziwiali, a młode dziewczyny chci... More

✾Bohaterowie✾
Rozdział ✾ 1
Rozdział ✾ 2
Rozdział ✾ 3
Rozdział ✾ 4
Rozdział ✾ 5
Rozdział ✾ 6
Rozdział ✾ 7
Rozdział ✾ 8
Rozdział ✾ 9
Rozdział ✾ 10
Rozdział ✾ 12
Rozdział ✾ 13
Rozdział ✾ 14
Rozdział ✾ 15
Rozdział ✾ 16
✾Epilog✾
▪informacja▪
Rozdział ✽ 1
Rozdział ✽ 2
Rozdział ✽ 3
Rozdział ✽ 4
Rozdział ✽ 5
Rozdział ✽ 6
Rozdział ✽ 7
Rozdział ✽ 8
Rozdział ✽ 9
Rozdział ✽ 10
Rozdział ✽ 11
Rozdział ✽ 12
Rozdział ✽ 13
Rozdział ✽ 14
Rozdział ✽ 15
Rozdział ✽ 16
✽Epilog✽

Rozdział ✾ 11

2K 165 57
By hyerimark

Jihye miała mieszane uczucia co do koncertu Big Bang. Z jednej strony bardzo chciała tam pójść, żeby w końcu móc zobaczyć się z Jiyongiem, ale z drugiej bała się tego, bo wiedziała, że w obecnej sytuacji przebywanie razem z tym chłopakiem może przynieść bardzo poważne konsekwencje. Nawet jeśli w mediach sprawa nieco ucichła, to wiedziała, że to wcale nie oznacza końca problemów, a być może jedynie jest to cisza przed burzą. Mimo wewnętrznego rozdarcia, postanowiła wziąć udział w całej imprezie. Zresztą nie miała wyjścia, bo Haneul tak wierciła jej dziurę w brzuchu, że nie sposób było podjąć innej decyzji.

Tego dnia Jihye wzięła wolne w pracy, obiecując pani Nam, że odrobi te godziny w inne dni. Kobieta nawet nie chciała o tym słuchać, chyba domyślając się, jak wiele znaczy dla niej ten koncert. Życzyła jej jedynie dobrej zabawy i w ramach rekompensaty poprosiła o autografy chłopaków, bo jak się okazało sama też była wielką fanką Big Bang, a największą słabość miała do Daesunga. Jihye śmiać się chciało, gdy wyobrażała sobie panią Nam skaczącą na koncercie wraz z młodymi fankami. Obiecała jednak, że zdobędzie dla niej autografy i specjalną dedykację od jej idola.

- Mamo, pospiesz się! – zawołała z przedpokoju Haneul, która już od przeszło godziny była gotowa do wyjścia.

- Kochanie, mamy jeszcze dużo czasu – powiedziała zrezygnowana Jihye, wychodząc z łazienki. Spojrzała na siedzącą pod drzwiami córkę i pokręciła głową z dezaprobatą. – Do koncertu jest mnóstwo czasu.

- Ale ja chcę się z wujkiem zobaczyć! – zawyła płaczliwie, patrząc na mamę ze łzami w oczach. – Obiecałaś, że się z nim dzisiaj zobaczę!

- Haneul, jeśli zaraz nie przestaniesz krzyczeć, to nigdzie nie pójdziesz. – Jihye złapała córkę za rękę i podciągnęła ją do góry, żeby nie siedziała na zimnej podłodze. Później kucnęła naprzeciwko niej i uważnie jej się przyjrzała. – Pamiętam, co ci obiecałam, ale ty musisz pamiętać, że dzisiaj rozpoczyna się trasa koncertowa i chłopaków nie może nikt rozpraszać. To dla nich bardzo ważny dzień.

- A dla mnie wujek jest ważny – wyszeptała łamiącym się głosem Haneul, wpatrując się intensywnie w swoje stopy. – Dlaczego to z nim nie możemy mieszkać? Mamo, jesteś zła na wujka, że przyszedł do mojego przedszkola?

- Nie jestem zła – westchnęła Jihye i przytuliła mocno Haneul, gładząc dłonią jej plecy. – Po prostu nie chcę mu przeszkadzać, bo wiem, jak bardzo jest teraz zajęty. Już tyle razy ci to tłumaczyłam, a ty dalej swoje.

- Chciałabym, żebyście byli razem – przyznała szczerze dziewczynka. Jihye na te słowa znieruchomiała, nie bardzo wiedząc, jak zareagować na to, co powiedziała córka. W końcu odsunęła się od Haneul i uśmiechnęła się do niej delikatnie. – Ty też byś chciała, prawda?

- Życie jest bardzo skomplikowane i nie zawsze mamy to, czego pragniemy – powiedziała spokojnie Jihye i złożyła na czole dziewczynki czuły pocałunek.

Ciszę, jaka zapanowała w przedpokoju, przerwał donośny dzwonek telefonu Yoon. Dziewczyna wstała z ziemi i udała się do sypialni. Komórka leżała na nocnej szafce, więc usiadła na brzegu łóżka i spojrzała na ekran. Na widok imienia uśmiechnęła się pod nosem i odebrała połączenie.

- Cześć, kiedy będziecie? – zapytał zniecierpliwiony i nieco zasapany Jiyong.

- A skąd wiesz, że w ogóle będziemy?

- Ji, nie denerwuj mnie nawet – powiedział chłopak, idąc szybkim krokiem przez jeden z wielu korytarzy, który prowadził do garderoby zespołu. – Musicie przyjść. Wiesz, jak się namęczyłem, żeby zdobyć dla was te wejściówki?

- Z pewnością musiałeś użyć swojego wdzięku osobistego – zażartowała Jihye, na co chłopak prychnął głośno. – Nie chcemy wam przeszkadzać, więc przyjdziemy przed samym koncertem. Rozumiem, że mamy wejść tylnymi drzwiami?

- Tak – rzucił krótko i wpadł do garderoby, zatrzymując od razu wzrok na półnagim Taeyangu, który paradował w samych spodniach, chwaląc się przy tym swoim umięśnionym brzuchem. Jiyong wykręcił oczami i usiadł na obrotowym krześle naprzeciwko lustra. – Będzie tam czekał na was jeden z naszych ochroniarzy, więc tylko pokaż mu przepustki.

- Okay.

- I przyjdźcie wcześniej. Możecie być nawet za pół godziny, jeśli wam pasuje. Do koncertu zostało jeszcze trochę czasu, więc możemy go spędzić razem – powiedział, w odbiciu lustrzanym obserwując Taeyanga, który na jego słowa uśmiechnął się głupkowato i poruszał zabawnie brwiami. Jiyong przedrzeźnił przyjaciela i rzucił w niego tubką z kremem. – Przyjdziecie?

- Chyba nie mam innego wyjścia, bo Haenul już od godziny siedzi gotowa pod drzwiami – zaśmiała się dziewczyna i obejrzała się przez ramię, spoglądając z uśmiechem na córkę, która stała w progu pokoju i podsłuchiwała całą rozmowę. – W takim razie będziemy za niedługo – dodała i zakończyła połączenie, odkładając telefon na bok. – Dopięłaś swego, mały brzdącu. Jedziemy do wujka.

- Super! – wykrzyknęła szczęśliwa i zaraz pobiegła do przedpokoju, żeby ubrać buty i kurtkę.

Jihye zaśmiała się cicho i podążyła za córką. Widząc ją w takiej euforii, nie mogła się nie uśmiechnąć. Haneul już dawno nie była tak szczęśliwa i chociaż nikt wprost nie powiedział jej, jak bardzo źle wygląda ich obecna sytuacja, to jako wyjątkowo błyskotliwa istotka potrafiła się tego sama domyślić. Dlatego właśnie Jihye zgodziła się ostatecznie pójść na koncert. Osobiście pewnie dałaby radę wytrzymać bez Jiyonga kilka kolejnych dni albo i tygodni, bo już nie takie rozłąki mieli za sobą. Gorzej byłoby z Haneul, która niesamowicie tęskniła za tym chłopakiem.

- Tylko pamiętaj, że masz się tam odpowiednio zachowywać – powiedziała Jihye, gdy razem z Haneul wsiadała do taksówki, która miała ich zawieść prosto do hali koncertowej. Dziewczyna podała kierowcy adres i spojrzała uważnie na córkę. Pięciolatka pokiwała głową na zgodę, aczkolwiek nie mogła obiecać mamie, że na widok wujka nagle nie zacznie histeryzować, jak to często miała w zwyczaju robić, gdy nie widziała go przez dłuższy czas. – Jeśli zobaczę, że za bardzo przeszkadzasz, to od razu cię stamtąd zabiorę i zobaczysz się z nimi dopiero po koncercie.

Jihye kątem oka dostrzegła, że kierowca zerka na nią we wstecznym lusterku. Dziewczyna ściągnęła mocno brwi i zmrużyła oczy, dając mu w ten sposób znak, że ma przestać się na nią gapić, bo inaczej pożałuje. Mężczyzna najwidoczniej wyczuł jej nastrój, bo zaraz przeniósł wzrok na drogę. Jeszcze tego brakowało, żeby jakiś podstarzały taksówkarz ją podrywał. Zaraz jednak zrozumiała, dlaczego się jej przyglądał i Jihye poczuła szybsze uderzenia serca. Nie, to niemożliwe. Przecież faceci zwykle nie interesują się plotkami, chociaż o całej tej sprawie zrobiło się tak głośno, że chyba tylko pustelnik nie znał krążących o G-Dragonie nowinek.

Przez całą drogę Jihye skutecznie unikała jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego z taksówkarzem, modląc się, żeby jej nie rozpoznał. Przez ostatnich pięć lat zdążyła odzwyczaić się od tego, że ktokolwiek zwraca na nią uwagę, a co dopiero kojarzy ją ze znaną niegdyś modelką, za którą szalała większa część Koreańczyków. W czasach jej największego rozkwitu kariery, nie było chyba osoby, która by nie kojarzyła Yoon Jihye. Później odeszła w zapomnienie i w sumie przydało jej się to, bo dzięki temu mogła się skupić wyłącznie na wychowywaniu córki.

Kiedy taksówka zatrzymała się na poboczu, Jihye zapłaciła za kurs i razem z Haneul wysiadła z pojazdu.

- Pozdrów wujka, mała! – krzyknął za nimi kierowca i odjechał z piskiem opon, pozostawiając za sobą obłoki kurzu.

Jihye spojrzała na córkę i zagryzła ze złości zęby. Co za wredny i perfidny typ! Dziewczyna miała ochotę pobiec za tą przeklętą taksówką i udusić kierowcę własnymi rękoma, jednak zaraz wzięła głęboki wdech, próbując uspokoić się za wszelką cenę. Nie chciała psuć sobie humoru jakimś zapierdziałym dziadem.

Chwyciła Haneul za rękę i pociągnęła ją w stronę wąskiej alejki, w której znajdowało się jedno z wielu wejść do hali. Widząc barczystego ochroniarza, przełknęła nerwowo ślinę i wolną dłonią wyjęła z torebki dwie przepustki. Mężczyzna nawet na nie nie spojrzał, tylko uśmiechnął się i otworzył ciężkie drzwi, nad którymi wisiała plakietka symbolizująca wyjście ewakuacyjne. Ochroniarz wszedł zaraz za nimi i zatrzasnął z hukiem drzwi, by nikt niepożądany nie mógł przez nie wejść.

- Macie szczęście, że fanki koczują głównie z przodu budynku – powiedział mężczyzna, prowadząc dziewczyny wzdłuż długiego korytarza. – W innym wypadku nie mogłybyście tak spokojnie tutaj wejść.

- Domyślam się. Już nieraz widziałam tłumy fanek przed koncertami i wiem też do czego takie zdesperowane dziewczyny są zdolne.

Jihye poczuła przebiegający wzdłuż kręgosłupa nieprzyjemny dreszcz i aż się wzdrygnęła na samą myśl o tym, co mogłyby jej zrobić fanki, gdyby weszła im w drogę. Już nieraz czytała czy słyszała o psychofankach i o tym, do czego są zdolne, by zwrócić na siebie uwagę idola. Chłopaki z Big Bang też często padali ich ofiarą, ale jakimś cudem zawsze wychodzili cało z opresji. Jihye mogła mieć tylko nadzieję, że po ostatnim incydencie zespół zbytnio na tym nie ucierpi, bo tego by naprawdę nie chciała.

- Ja już tutaj muszę zostać, żeby pilnować wejścia, ale wy idźcie prosto tym korytarzem, a później skręćcie w lewo i znów prosto. Na końcu znajdziecie garderobę chłopaków – powiedział ochroniarz i uśmiechnął się do Jihye, która próbowała spamiętać wytyczne.

Niepewnie pokiwała głową, podziękowała za eskortę i razem z Haneul ruszyła w głąb korytarza, który wyglądał, jakby nie miał mieć końca. W końcu jednak dotarły do rozwidlenia i zgodnie ze wskazówkami ochroniarza skręciły w lewo. Jihye czuła się wyjątkowo nieswojo. Miała wrażenie, że zaraz zza winkla wyskoczy jakiś psychopata z maczetą albo siekierą i ją zabije.

Zdecydowanie powinna odstawić horrory na dalszy plan i zacząć oglądać jakieś spokojniejsze filmy. Na przykład bajki albo melodramaty, chociaż przez nie pewnie ciągle by płakała, więc już wolała bać się ciemnych korytarzy, aniżeli wypłakiwać sobie oczy na filmach.

- Wujek!

Haneul wyrwała rękę z uścisku mamy i pędem pognała w stronę stojącego na korytarzu Jiyonga, który najwyraźniej musiał dostać cynk od ochroniarza i wyszedł dziewczynom naprzeciw. Chłopak kucnął, a kiedy dziewczynka rzuciła mu się na szyję, mocno ją do siebie przytulił, podnosząc się do pionu. Haneul oplotła go nogami i wtuliła twarz w zagłębienie jego szyi, która tak przyjemnie pachniała.

- Stęskniłam się za tobą – wyszeptała płaczliwym głosem, wzmacniając uścisk wokół szyi Jiyonga.

- Ja za tobą też, skarbie – przyznał cicho, po czym przeniósł wzrok na stojącą nieopodal Jihye, która była wyraźnie poruszona całą tą sceną, bo wpatrywała się w nich szklistymi oczami, a kąciki jej ust lekko drżały, jakby coś powstrzymywało dziewczynę przed uśmiechnięciem się. – Idź się przywitać z resztą chłopaków – powiedział Jiyong, stawiając Haneul na ziemi. Otworzył drzwi garderoby i gestem ręki zachęcił pięciolatkę do wejścia. Dziewczynka bez namysłu wpadła do pokoju i z piskiem rzuciła się na siedzącego na kanapie Daesunga. Jiyong uśmiechnął się pod nosem i zaraz zamknął drzwi, chcąc trochę porozmawiać z Jihye. – Przejdziemy się?

- A nie powinieneś się teraz szykować do koncertu? – zapytała zaskoczona Jihye, nerwowo zaciskając dłoń na uchwycie torebki.

- Jeszcze mamy trochę czasu, więc kilka minut nie zaważy na moim wyglądzie – przyznał Jiyong i kiwnął zachęcająco głową.

Jihye zacisnęła usta w wąską linię, bijąc się z własnymi myślami. Nie była pewna, czy jest gotowa na przebywanie z tym chłopakiem sam na sam, jednak kiedy wyciągnął do niej rękę, automatycznie ją pochwyciła. Jiyong uśmiechnął się lekko i pociągnął dziewczynę w głąb długiego korytarza, chcąc mieć trochę swobody, bo znając życie, gdy tylko akcja zaczęłaby nabierać tempa, niespodziewanie obok nich pojawiłaby się Haneul.

- Jak twój policzek? – spytała po długiej chwili milczenia Jihye, podążając posłusznie za Jiyongiem, który w dalszym ciągu prowadził ją pogrążonym w półmroku korytarzem. Dziewczyna była jednak zbyt przejęta całą sytuacją, by zastanawiać się, dlaczego muszą być tak daleko od ich garderoby.

- Sama mi powiedz. – Jiyong nagle przystanął i odwrócił się przodem do Jihye, przez co dziewczyna wpadła z rozpędu prosto na niego, o mało co nie uderzając czołem w jego nos. W ostatniej chwili Jiyong odchylił głowę, tym samym unikając bolesnego zderzenia. – O ile policzek mogę zatuszować pudrem, tak złamanego nosa chyba bym w ten sposób nie ukrył.

- Przepraszam. Zagapiłam się – szepnęła speszona Jihye, odsuwając się na bezpieczną odległość od Jiyonga, który tylko się uśmiechnął i przekrzywił głowę, bacznie się jej przyglądając. – Mam coś na twarzy?

- Mam nieodparte wrażenie, że coś zmieniłaś w wyglądzie – powiedział chłopak, mrużąc oczy. Jihye wzruszyła ramionami i dokładnie się obejrzała, nie bardzo wiedząc, o co mu chodzi. – Włosy! – zawołał po chwili i klasnął w dłonie zadowolony ze swojej błyskotliwości.

- Ach, faktycznie – zaśmiała się Jihye, przypominając sobie o przeprowadzonej niedawno metamorfozie. – Pomyślałam, że jak obetnę włosy, to ludzie nie będą mnie kojarzyć ze zdjęć – wyjaśniła i uśmiechnęła się głupio, przeczesując palcami sięgające do ramion włosy. Jeszcze kilka dni wcześniej były prawie do pasa, ale nie żałowała podjętej decyzji, bo dzięki temu, że zawsze bardzo dbała o włosy, mogła je przekazać na perukę dla chorej na raka dziewczyny. Poza tym potrzebowała odmiany w swoim wizerunku, a nic tak nie dodaje pewności kobiecie, jak nowa fryzura. – Słuchaj, Jiyong...

- Nic nie mów, proszę. – Kwon objął Jihye w pasie i przytulił ją mocno do siebie, chcąc znów poczuć przy sobie znajome ciepło ciała dziewczyny. – Ostatnio tyle się dzieje, a ja już nie wiem, co mam robić.

Jihye przymknęła powieki, przesuwając dłonie po plecach chłopaka. Jiyong zadrżał pod wpływem dotyku i wziął głęboki wdech.

- Przepraszam za całe to zamieszanie – kontynuował ściszonym głosem, wtulając twarz w zagłębienie szyi dziewczyny. Bez problemu rozpoznał perfumy, które dał jej na dwudzieste piąte urodziny i mimowolnie uśmiechnął się na samą myśl o tym. Minął rok, a ona wciąż je miała. – Nie chciałem, żeby to tak wyszło. Wiem, jestem dorosły, żyję w tym świecie już tyle lat, że powinienem był przewidzieć konsekwencje.

- Już nic nie mów – poprosiła ściszonym głosem Jihye i odsunęła się od chłopaka na niewielką odległość; jedynie taką, która umożliwiła jej spojrzenie Jiyongowi w oczy. – Nie myśl o tym teraz. Dzisiaj wasz koncert i musisz skupić się wyłącznie na tym. Na takie rozmowy przyjdzie jeszcze czas.

- Z jednej strony cieszę się na trasę, ale z drugiej nie wyobrażam sobie kolejnej rozłąki z tobą i Haneul. Nawet przez tych kilka dni ledwo wytrzymywałem, a co dopiero przez kilka tygodni.

- Nie pierwsza trasa i nie pierwsza rozłąka, Jiyong – zaśmiała się Jihye i wbiła palce w policzki chłopaka, na co on zrobił naburmuszoną minę. – Zobaczysz, że czas szybko zleci i nim się obejrzymy, będziecie tutaj dawać ostatni koncert trasy. Najważniejsze, żeby wszystko przebiegło zgodnie z planem. Nie chcę, by cokolwiek cię rozpraszało na scenie, więc nie myśl o bzdurach i skup się na pracy.

- Uważasz, że myślenie o tobie jest bzdurą? – Jiyong uniósł jedną brew i spojrzał uważnie na dziewczynę, która na to pytanie wywróciła oczami i zaśmiała się pod nosem.

Kwon ponownie objął ją w pasie i mocno do siebie przytulił, pragnąc zapamiętać każdy szczegół tej chwili. Nie wiedział przecież, kiedy znów się spotkają, bo w trasie różnie bywa. Co prawda niekiedy zdarza się, że pomiędzy koncertami jest kilka dni przerwy, ale nie zawsze może mu się udać znaleźć czas na powrót do Seulu. Oczywiście jeśli będzie trzeba, to stanie na rzęsach byleby tylko móc spędzić z Jihye choćby kilka godzin, ale wszystko tak naprawdę zależy od dobrych chęci menadżera i dyrektora YG.

- Powinniśmy już iść do garderoby – odezwała się Jihye, a chłopak wydał z siebie cichy pomruk niezadowolenia. – Chodź, marudo.

Jiyong spojrzał na dziewczynę spod byka i niechętnie podążył za nią do garderoby. Gdy tylko przekroczyli próg pomieszczenia, chłopak został zaatakowany przez rozszalałą Haneul, która zachowywała się, jakby zjadła za dużo słodyczy. Po chwili wzrok Jiyonga zatrzymał się na pustej paczce po żelkach i wszystko stało było jasne.

- Haneul, pamiętasz, co mi obiecałaś? – Jihye spiorunowała córkę surowym spojrzeniem i kiwnęła głową na kanapę, na której dziewczynka posłusznie usiadła, jednak ciężko jej było usiedzieć na miejscu. – Tyle razy mówiłam, że nie możesz jeść za dużo słodyczy.

- Mama, nie marudź tak – powiedział Taeyang, który najwyraźniej też musiał przedawkować cukier albo zbliżający się koncert działał na niego tak pobudzająco, bo chodził w tą i z powrotem, powtarzając przy okazji choreografie do przypadkowych piosenek. – Dzisiaj jest wyjątkowy dzień, więc trzeba to było jakoś uczcić.

- Lepsza paczka żelek, niż butelka szampana – stwierdził błyskotliwie Seunghyun i wzruszył ramionami, gdy Jihye spojrzała na niego groźnie. – Idziemy na make-up, a wy tutaj bądźcie grzeczni – dodał, poklepując siedzącego przed lustrem Jiyonga po ramieniu. – Haneul, idziesz z nami? Zobaczysz, jak wujek Daesung zmienia się w przystojniaka.

- Przecież on jest zawsze przystojny – zauważyła błyskotliwie Haneul i przytuliła się do Daesunga, który wydał z siebie przeciągłe westchnienie i zaraz wziął dziewczynkę na ręce.

Jihye parsknęła śmiechem na widok min pozostałych chłopaków. Chyba nikt nie podzielił entuzjazmu Haneul, bo wyszli z garderoby, mrucząc coś pod nosami. Najbardziej urażony poczuł się chyba Seungri, który od zawsze walczył o uwagę dziewczynki, ale ona przeważnie go ignorowała. Kiedy starał się żartować, a mu to nie wychodziło, spoglądała na niego spod byka i kręciła głową, dając w ten sposób znak, że to wcale nie był udany dowcip. Najlepszy kontakt – prócz Jiyonga oczywiście – miała właśnie z Daesungiem oraz Taeyangiem. Co do Seunghyuna, to różnie bywało. Haneul go lubiła, ale zachowywała bezpieczny dystans z dużym wujkiem, którego kiedyś nazwała Godzillą.

- Ty nie musisz iść na makijaż? – zapytała Jihye, patrząc na Jiyonga, który beztrosko okręcał się na obrotowym krześle, wpatrując się intensywnie w sufit. Na dźwięk głosu dziewczyny, zatrzymał się momentalnie i podniósł się z siedzenia. – Koncert chyba się niedługo zacznie.

- Mam jeszcze trochę czasu – powiedział i usiadł na kanapie obok Jihye. – W ogóle jak sobie radzisz z całą tą sytuacją?

- Nie jest źle. Ostatnio jakieś uczennice zaczepiły mnie w autobusie i spytały, czy ja to ja, ale powiedziałam, że nie, więc odpuściły. – Jihye uśmiechnęła się krzywo na samo wspomnienie tamtej żenującej sytuacji. – A dzisiaj taksówkarz mnie rozpoznał i kazał Haneul cię pozdrowić.

- Mam nadzieję, że niedługo sprawa ucichnie – westchnął chłopak i oparł się wygodniej o kanapę. Zerknął kątem oka na Jihye i przysunął się bliżej, bacznie obserwując jej reakcję. Nie uciekła, nie przesunęła się nawet o milimetr, co było dla niego dobrym sygnałem. – A w pracy?

- Pani Nam jest cudowna. Na szczęście nie robi z tych plotek wielkiego halo, więc nie muszę się niczym przejmować. Właśnie! – wykrzyknęła, przypominając sobie nagle o prośbie szefowej. Jiyong odsunął się na bezpieczną odległość, jakby obawiając się, że Jihye chce mu coś zrobić. Nagła zmiana w jej zachowaniu z nostalgicznej na mocno pobudzoną mogła oznaczać kłopoty, więc wolał zachować bezpieczny dystans. – Nie bój się, przecież ci nic nie zrobię.

- Wiesz, po ostatniej akcji... - zaczął rozbawiony, dotykając dłonią policzka. Jihye zacmokała rozbawiona i spojrzała na niego litościwie. – Ty może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale masz naprawdę mocny cios. Przez cały wieczór musiałem trzymać okład z lodu, żeby opuchlizny nie było, a i tak na drugi dzień wyglądałem, jakbym dopiero co od dentysty wyszedł.

- Naprawdę? A chłopcy nic nie powiedzieli? – Jihye otworzyła szeroko oczy z przerażenia.

- Nie. Na pewno zauważyli, bo nie dało się tego zakryć nawet najlepszym podkładem, ale nic nie powiedzieli. Zresztą mało ze sobą ostatnio rozmawialiśmy – przyznał i wzruszył ramionami. – Ale już jest wszystko w porządku. Jak widzisz, po twoim uderzeniu nie został żaden ślad.

- Czyli już cię nie boli? – Jihye uśmiechnęła się kącikiem ust, unosząc zadziornie jedną brew. Jiyong na chwilę się zamyślił, zastanawiając się, do czego zmierza dziewczyna. – Bo wiesz, gdyby cię bolało, to musiałabym zrobić coś, żeby przestało boleć...

- Wchodzę, więc proszę przestać robić wszystkie te niepoprawne rzeczy, które właśnie robicie! – krzyczał zza drzwi Seungri, na co Jiyong wydał z siebie przeciągły jęk niezadowolenia i wstał z kanapy, podchodząc od razu do drzwi, które zamaszyście otworzył i tym samym Seungri padł prosto w jego ramiona. – O, jesteś ubrany – zauważył inteligentnie i odsunął się od przyjaciela, poprawiając nerwowo koszulę. –Dyrektor przyszedł i chce z nami pogadać.

- Dyrektor?! – wykrzyknęła przerażona Jihye, podrywając się z kanapy. Spanikowana złapała za torebkę i ruszyła czym prędzej ku wyjściu z garderoby, ale właśnie w tym momencie w progu pokoju stanął nie kto inny, jak Yang Hyunsuk.

- Tak, dyrektor – powiedział mężczyzna, mierząc dziewczynę surowym spojrzeniem. – Yoon Jihye, dawno się nie widzieliśmy. Teraz mam do pogadania z chłopakami, ale z tobą też chcę zamienić kilka słów, więc nigdzie nie uciekaj.

Jihye zdołała jedynie kiwnąć głową na zgodę i zaraz czmychnęła z pokoju, zostawiając Big Bang na pożarcie surowego Yang Hyunsuka. Nawet się nie obejrzała przez ramię, tylko szybko pobiegła do drugiego pokoju, w którym wcześniej wizażystki robiły bóstwa z chłopaków, o ile w ogóle było im to potrzebne, bo i bez ulepszeń dobrze się prezentowali. Na szczęście dziewczyny opuściły już pokój i w środku znajdowała się jedynie Haneul.

- Wszystko w porządku, mamo? – spytała dziewczynka, widząc, jak Jihye w panice upewnia się, że nikt za nią nie szedł. Później zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami. – Gonił cię jakiś potwór?

- Można tak powiedzieć.

Przez cały koncert Jihye skutecznie unikała Yang Hyunsuka, który co chwilę z kimś rozmawiał i nie zwracał większej uwagi na czającą się po kątach dziewczynę. Zdawała sobie jednak sprawę, że rozmowa z nim jest nieunikniona i tylko czekała, aż w końcu ją opadnie i znów będzie prawił kazania na temat jej nierozważnego postępowania. Przecież ona tak naprawdę nie zrobiła nic złego i wszelkie pretensje powinien mieć do Jiyonga, a nie do niej.

Haneul, w przeciwieństwie do mamy, była wniebowzięta koncertem. Skakała i śpiewała za kulisami, a kiedy na horyzoncie pojawiał się któryś z chłopaków, biegała za nim z chusteczkami i ocierała pot z ich czoła. Jihye była mniej entuzjastycznie nastawiona do zaistniałej sytuacji i większość czasu spędziła na ukrywaniu się przed Yang Hyunsukiem. Chowała się za zasłonami, to znów za stojakami z ubraniami. Robiła wszystko, byleby tylko nie stanąć twarzą w twarz z tym mężczyzną. Bała się rozmowy z nim i tego, co ma jej do powiedzenia, bo wiedziała, że to nie będzie beztroska pogadanka o pogodzie.

W końcu jednak nadszedł ten moment, gdy ich spojrzenia przypadkowo się spotkały i to akurat wtedy, gdy Big Bang zaśpiewali ostatnią piosenkę. Widząc schodzących ze sceny chłopaków, Jihye wypełniła nadzieja, że być może to oni przykują uwagę Yang Hyunsuka, ale niestety nie dopisało jej szczęście. Dyrektor zignorował zespół i kiwnął głową na Jihye, by do niego podeszła.

- Weźmiecie ze sobą Haneul? – zapytała nieśmiało przechodzącego obok niej Daesunga.

Chłopak uśmiechnął się jedynie i zaraz zajął się pięciolatką, która przez całą drogę do garderoby ekscytowała się koncertem. Jihye spojrzała na stojącego niedaleko niej dyrektora i przełknęła nerwowo ślinę, podchodząc bliżej niego.

- Chodź, pójdziemy gdzieś usiąść – powiedział mężczyzna, patrząc uważnie na dziewczynę, która pod wpływem jego surowego wzroku skuliła się w sobie. O ile zawsze starała się być odważna i chodzić z uniesioną dumnie głową, tak w towarzystwie Yang Hyunsuka traciła całą pewność siebie. Kiedy otworzył przed nią drzwi jednego z pokoi, dziewczyna niepewnie weszła do środka i stanęła blisko wyjścia, by w razie czego móc stamtąd szybciej uciec. – Nie musisz się bać. Przecież nic ci nie zrobię.

- Wiem, że nie zrobisz, ale mimo wszystko obawiam się tej rozmowy, bo wiem, czego będzie dotyczyć – powiedziała cicho, zaciskając nerwowo dłoń na uchwycie torebki. – Mam nadzieję, że Jiyong nie dostał zbyt mocno.

- Ty się lepiej martw o siebie i Haneul, a nie o Jiyonga. Już nie z takiej opresji wychodził – zauważył mężczyzna i usiadł na kanapie, głośno przy tym wzdychając. – Wszystko u ciebie w porządku? Mama mówiła, że znalazłaś pracę w jakimś butiku. Dlaczego nie przyszłaś do mnie?

- Pewnie tylko na to czekałeś, co? – Jihye prychnęła dumnie i założyła ręce na piersiach. Jakimś dziwnym cudem odzyskała pewność siebie i całe szczęście, bo gdyby w dalszym ciągu kuliła się ze strachu przed tym mężczyzną, pewnie szybko by tego pożałowała. – Jak już kiedyś wspomniałeś, nie jestem małą dziewczynką i powinnam umieć zadbać o siebie i córkę, więc nie dziw się, że w chwili kryzysu nie przyszłam do ciebie na klęczkach i nie błagałam o pomoc. Mamie jakoś też nie pomagasz, więc dlaczego miałbyś pomagać córce, której nigdy nie chciałeś?

- Dlaczego tak mówisz? - Yang Hyunsuk spojrzał z wyrzutem na dziewczynę, marszcząc groźnie czoło.

- Bo taka jest prawda. Nigdy mnie nie zaakceptowałeś jako swojej córki. Byłam tylko skutkiem chwilowego uniesienia w hotelowym pokoju po jednej z imprez – powiedziała zdenerwowana i chociaż starała się panować nad emocjami, to i tak jej głos mocno drżał, zdradzając to, jak bardzo jest roztrzęsiona. – Pamiętasz, co zrobiłeś, gdy przyszłam do ciebie i powiedziałam, że jestem w ciąży? Odprawiłeś mnie z kwitkiem i powiedziałeś, że to jest mój problem. Przez całe pięć lat nie otrzymałam od ciebie żadnej pomocy! Nie mówiąc już o tym, jak potraktowałeś moją mamę!

- Jihye, uspokój się.

- Nie! Nie będziesz mi mówił, co mam robić – wyszeptała rozgoryczona i otworzyła drzwi na oścież. – Nie udawaj nagle troskliwego ojca, bo nigdy nim dla mnie nie byłeś – dodała, po czym wyszła z pokoju i trzasnęła za sobą drzwiami.

Nagle wszystkie wspomnienia zaczęły powracać, zadając dziewczynie ogromny ból. Jihye z ledwością pokonała korytarz, jednak na jego końcu opadła z sił i osunęła się po ścianie, siadając na zimnej podłodze. Łzy samowolnie spływały po bladych policzkach dziewczyny, skapując z brody prosto na jej nową sukienkę, którą dostała od pani Nam specjalnie na ten koncert. Jihye drżącą dłonią starła wierzchem dłoni łzy, ale to i tak nic nie dało, bo one wciąż spływały po policzkach.

- Jihye? – zapytał zaskoczony Jiyong, który właśnie szedł do Yang Hyunsuka, by sprawdzić, jak przebiega jego rozmowa z dziewczyną. Na widok skulonej postaci, poczuł dziwne ukłucie w okolicy serca. Kucnął obok Jihye i delikatnie dotknął opuszkami palców jej odsłoniętego ramienia. – Co się stało?

- Nienawidzę go, Ji – wyszeptała zachrypniętym od płaczu głosem i uniosła głowę, by spojrzeć na chłopaka. – Nienawidzę mojego ojca. Tak bardzo go nienawidzę – mówiła cicho, dławiąc się łzami.

Jiyong zagryzł usta w wąską linię i usiadł na podłodze obok dziewczyny. Objął ją ramieniem i przytulił do siebie, całkowicie zapominając o tym, że nie zdążył wziąć prysznicu i wciąż był spocony po koncercie. Dziewczynie najwyraźniej w ogóle to nie przeszkadzało, albo nie zwróciła na to uwagi, bo zaraz przylgnęła do niego z całych sił i ukryła twarz w jego mokrej koszulce.

- I niby jak mam jechać w trasę, kiedy ty ledwo sobie radzisz? – zapytał w pewnym momencie Jiyong, przeczesując palcami krótkie włosy dziewczyny. Jihye pociągnęła cicho nosem i odsunęła się od niego na niewielką odległość, by móc mu spojrzeć w oczy. – Haneul powiedziała mi o waszej przeprowadzce do Yoobin. Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?

- Myślisz, że nie umiem sobie bez ciebie poradzić? – Jihye była wyraźnie dotknięta jego słowami. Poderwała się z ziemi i spojrzała z góry na Jiyonga. – Czy według ciebie jestem aż tak słaba, że nie potrafię zadbać o siebie i córkę? Zmówiliście się czy jak? On też uważa, że bez jego pomocy sobie nie poradzę.

- Jihye, źle mnie zrozumiałaś – powiedział zaskoczony jej reakcją Jiyong i wstał powoli z ziemi, uważając przy tym, by przypadkiem ponownie nie oberwać od Jihye. W takich sytuacjach potrafiła być nieprzewidywalna, a naprawdę nie chciał występować na scenie z opuchniętym policzkiem albo złamanym nosem. – Przecież wiem, że sobie doskonale radzisz sama. Radziłaś sobie sama, gdy byłaś trainee i dziewczyny dawały ci w kość, radziłaś sobie jako modelka i doskonale radzisz sobie jako matka. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Chcę po prostu, żebyś wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć. Chcę, żebyś była szczera i mówiła mi nawet o najmniejszych sprawach, które nie pozwalają ci się cieszyć życiem. Ja chcę być częścią twojego życia. Czy to tak trudno zrozumieć?

Po tym wyznaniu, które kosztowało go nie lada odwagi, Jiyong na moment zamilkł, czekając na reakcję dziewczyny. W końcu jednak odpuścił i odwrócił się na pięcie, dochodząc do wniosku, że Jihye ponownie puści jego słowa mimo uszu tak, jak to zrobiła ostatnim razem podczas pobytu w górach. Ile razy miał mówić, jak bardzo mu na niej zależy i jak bardzo chce z nią być? Przecież nie mógł jej na siłę do siebie przekonać. To musiała być tylko i wyłącznie decyzja Jihye.

Jiyong już miał odejść, gdy nagle poczuł oplatające się wokół pasa ręce dziewczyny. Spojrzał przez ramię na tulącą się do niego Jihye i powoli wypuścił powietrze przez lekko rozchylone usta. Wtedy słowa wydały mu się zbędne. Liczyło się tylko to, że dziewczyna w końcu odważyła się wykonać krok i zatrzymała go przy sobie. Nie przeżyłby tego, gdyby ponownie pozwoliła mu odejść. Wątpił, czy zdobyłby się kolejny raz na wyznanie jej swoich uczuć.

- Nie odchodź, proszę cię – wyszeptała płaczliwie Jihye, wzmacniając uścisk wokół Jiyonga.

Chłopak odwrócił się przodem do Jihye i złożył na jej czole czuły pocałunek, a później mocno ją do siebie przytulił.

- Chcę, żebyście zamieszkały u mnie – powiedział Jiyong i spojrzał na dziewczynę takim wzrokiem, że nawet nie odważyła się sprzeciwić. – Idź do łazienki trochę się ogarnąć, a ja pójdę do chłopaków, bo pewnie wszyscy są już gotowi do wyjścia. Mój kierowca zawiezie was do Yoobin, a później do mnie.

Jihye opatuliła się szczelnie swetrem Jiyonga i oparła się ramieniem o framugę drzwi, przyglądając się słodko śpiącej Haneul. Pięciolatka była tak zmęczona po koncercie, że nawet nie zdążyła się nacieszyć przeprowadzką do mieszkania wujka. Zaraz po przyjedźcie pobiegła do jego sypialni, a kilka minut później Jihye znalazła córkę śpiącą w łóżku Jiyonga. Wciąż miała na sobie koszulkę z logo zespołu, a pod pachą trzymała głowę pandy, którą jakaś fanka rzuciła na scenę zapewne z myślą o Seungri. Chłopak od razu oddał ją Haneul, zapewne chcąc się jej trochę przypodobać i w jakimś stopniu mu się to udało, bo w drodze powrotnej dziewczynka zachwycała się wujkiem, wychwalając pod niebiosa to, jak dobrze radził sobie na scenie. Cóż, czasami wystarczy głowa pandy, żeby zdobyć serce wymagającej pięciolatki.

Dziewczyna uśmiechnęła się do samej siebie i udała się do salonu, gdzie na kanapie siedział Jiyong. Na widok widniejącego na jego twarzy szerokiego uśmiechu, Jihye poczuła przyjemne ciepło w okolicy serca. Dopiero wtedy dotarło do niej, jak bardzo tęskniła za tym uśmiechem, tak szczerym i jednocześnie dziecinnym.

- Siadaj – zachęcił chłopak, poklepując miejsce na kanapie. Kiedy Jihye usiadła obok niego, objął ją ramieniem i pocałował w skroń. – Jak się czujesz?

- Dobrze. Przynajmniej na chwilę obecną, bo wiem, co będzie jutro, gdy wyjedziesz w trasę – powiedziała i wzruszyła ramionami, wtulając się mocniej w Jiyonga.

- Pomyśl, że mamy przed sobą jeszcze całą noc – wyszeptał jej na ucho, a gdy spojrzała na niego spod opadającej na oczy grzywki, uśmiechnął się łobuzersko i poruszał znacząco brwiami.

- Szkoda tylko, że jesteś tak bardzo zmęczony po koncercie – zauważyła Jihye i przeniosła wzrok na ekran telewizora, by nie parsknąć śmiechem na widok głupiej miny Jiyonga.

- Kto powiedział, że jestem zmęczony?

- A nie jesteś? Niedawno narzekałeś, że wszystko cię boli i marzysz tylko o tym, żeby pójść spać – zaśmiała się Jihye i pokręciła głową z rozbawieniem. – W sumie ja też jestem zmęczona, więc możemy iść spać.

- O nie! Mamy całą noc przed sobą, a nie wiadomo, kiedy znów nadarzy się okazja, żeby spędzić trochę czasu razem – zaprotestował natychmiast, odsuwając od siebie Jihye. Dziewczyna spojrzała na niego z wyrzutem, bo znalezienie odpowiedniej pozycji trochę jej zajęło, a on nagle ją od siebie odsuwa i niszczy efekty. – Co chciałabyś robić?

- Proponuję zagrać w Monopoly albo Scrabble – powiedziała poważnie, obserwując bacznie reakcję Jiyonga. Chłopak zmarszczył czoło, później zrobił zamyśloną minę, a na koniec pokręcił głową, absolutnie nie wyrażając zgody na jakiekolwiek gry planszowe. – W takim razie idę spać.

- Obiecuję ci, że tej nocy z pewnością nie zaśniesz – wymruczał uwodzicielsko dziewczynie do ucha, a później złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie, od razu łącząc ich usta w namiętnym pocałunku.

Continue Reading

You'll Also Like

63.1K 1.9K 30
Przez całe życie żyłaś jak zupełnie normalna dziewczyna... Wiedziałaś, że ojciec zajmuje się szemranymi interesami, a twój brat - Bruno ma pójść w je...
48.2K 1.1K 90
Postacie: ❄ Bucky Barnes [Winter Soldier] 👣 Charles Xavier [Professor X] ✋ Erik Lehnsherr [Magneto] 🕷 Peter Parker [Spider-Man] 🎧 Peter Quil [Star...
13.1K 999 31
Cirilla jest wiedźminką. Odmieńczynią. Kimś obcym. Czy odnajdzie się w złym świecie, pełnym pogardy? Czy ma jakiekolwiek szanse? Czy stawi czoła prze...