Two Of Us ✓

By hyerimark

58K 4.6K 1.1K

Yoon Jihye niegdyś była znaną modelką, miała u stóp cały świat, ludzie ją podziwiali, a młode dziewczyny chci... More

✾Bohaterowie✾
Rozdział ✾ 1
Rozdział ✾ 2
Rozdział ✾ 4
Rozdział ✾ 5
Rozdział ✾ 6
Rozdział ✾ 7
Rozdział ✾ 8
Rozdział ✾ 9
Rozdział ✾ 10
Rozdział ✾ 11
Rozdział ✾ 12
Rozdział ✾ 13
Rozdział ✾ 14
Rozdział ✾ 15
Rozdział ✾ 16
✾Epilog✾
▪informacja▪
Rozdział ✽ 1
Rozdział ✽ 2
Rozdział ✽ 3
Rozdział ✽ 4
Rozdział ✽ 5
Rozdział ✽ 6
Rozdział ✽ 7
Rozdział ✽ 8
Rozdział ✽ 9
Rozdział ✽ 10
Rozdział ✽ 11
Rozdział ✽ 12
Rozdział ✽ 13
Rozdział ✽ 14
Rozdział ✽ 15
Rozdział ✽ 16
✽Epilog✽

Rozdział ✾ 3

2.5K 208 130
By hyerimark

Poniedziałkowe poranki nigdy nie należały do łatwych. Haneul ciężko było dobudzić, Jihye przygotowania do wyjścia z domu też szły bardzo opornie i mijało naprawdę dużo czasu, nim dziewczyny opuszczały niewielkie mieszkanie. Tym razem nie było inaczej. Haneul z ledwością wstała z łóżka i z łzami w oczach poszła do łazienki, żeby się umyć. Jihye kompletnie nie rozumiała zachowania pięciolatki. Jeszcze do niedawna chętnie szła do przedszkola, opowiadała o swoich koleżankach, zabawach z nimi i zajęciach przygotowanych przez przedszkolanki. Niestety od jakiegoś czasu Haneul była dziwnie przygaszona. Jihye musiała siłą wyciągać z niej jakiekolwiek informacje dotyczące przedszkola. Dziewczynka znacznie bardziej wolała rozmawiać o ulubionym wujku, aniżeli o rówieśnikach. W sumie nie można się temu było dziwić, gdyż Jiyong był jej faworytem i pewnie sprzedałaby własną mamę, byleby tylko móc być z nim dwadzieścia cztery godziny na dobę.

- Mamo, a czy ja muszę tam chodzić? – zapytała Haneul, kiedy razem z mamą szła do tego okropnego przedszkola, które ostatnimi czasy stało się dla niej miejscem pełnym bólu i rozczarowań. – Mogłabym przecież być razem z tobą.

- Kochanie, przecież lubiłaś chodzić do przedszkola – powiedziała Jihye i przystanęła na chwilę, kucając obok córki. Dziewczynka spojrzała na nią załzawionymi oczami i pociągnęła cicho nosem, będąc bliską płaczu. Nie chciała płakać, bo wtedy dzieci znów by się z niej śmiały, a naprawdę tego nie lubiła. – Czy coś się stało w przedszkolu? Ktoś ci dokucza?

- Po prostu nie lubię przedszkola – wyszeptała słabym głosem i znów pociągnęła nosem. – Nie chcę tam chodzić. Chcę być z tobą w domu! – Haneul tupnęła nóżką, wpatrując się załzawionymi oczkami w swoją mamę, której na widok córki w takim stanie aż serce pękało. – Chcę być z tobą i wujkiem Jiyongiem. Dlaczego nie możemy mieszkać z wujkiem?

- Haneul, wujek ma swoje życie i nie możemy mu się narzucać. Obiecałam ci, że spotkasz się z nim, jak tylko znajdzie dla nas trochę czasu, pamiętasz? – Jihye uśmiechnęła się łagodnie do dziewczynki i mocno ją przytuliła, chcąc poprawić jej w ten sposób humor. – Zaprowadzę cię teraz do przedszkola, ale postaram się przyjść wcześniej niż zazwyczaj, dobrze? Może wybierzemy się później na lody albo bubble tea? Dawno jej nie piłyśmy.

- Okay – szepnęła słabym głosem i pokiwała głową na zgodę. – Mamo, a zadzwonisz do wujka i poprosisz go, żeby do nas przyszedł? Bardzo za nim tęsknię i chcę się z nim zobaczyć. Poprosisz go?

- Zobaczę, co da się zrobić – powiedziała Jihye i spojrzała na wiszący nad bramą szyld z nazwą przedszkola. Kątem oka zerknęła na córkę, która chyba była już w nieco lepszym humorze, bo przestała stawiać opór przed wejściem na teren przedszkola.

Kiedy dziewczynka pobiegła do szatni, żeby się przebrać, Jihye rozejrzała się dookoła, wzrokiem szukając którejś z przedszkolanek.

- Pani jest mamą Haneul? – zapytała niska kobieta, która ni stąd ni zowąd znalazła się obok Jihye. Dziewczyna ukłoniła się uprzejmie i skinęła głową. – Dobrze, że panią jeszcze złapałam. Chciałam porozmawiać o Haneul.

- Właśnie ja też chciałabym o niej pomówić. Może pani mi powie, dlaczego moja córka tak niechętnie tutaj przychodzi? Jeszcze do niedawna cieszyła się, że chodzi do przedszkola, ale od jakiegoś czasu coraz trudniej jest mi ją przyprowadzać, bo broni się rękami i nogami przed wyjściem z domu.

- To dość drażliwy temat – stwierdziła kobieta i westchnęła głośno. – Chodzi o inne dzieci. Ostatnio Haneul poskarżyła się, że inni dokuczają jej i śmieją się, że nie ma taty.

- Tak myślałam, że chodzi właśnie o to. – Jihye wzięła głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze przez usta. – Cóż, dzieci w jej wieku bywają bezpośrednie – dodała, posyłając przedszkolance wymowny uśmiech. Starała się ukryć zdenerwowanie, jednak nie było to łatwe. Miała żal do kobiety, że wcześniej jej o tym nie poinformowała i oczywiście była zła na samą siebie, że nie potrafi ustrzec własnej córki przed wrednymi docinkami innych dzieci. – Porozmawiam z Haneul, jak wrócimy do domu.

- Wiem, że pani sytuacja nie jest łatwa, dlatego służymy pomocą, jeśli będzie jej pani potrzebować – powiedziała kobieta, uśmiechając się przyjaźnie do dziewczyny.

Jihye kiwnęła głową i odeszła w stronę szatni, gdzie miała nadzieję zastać jeszcze Haneul. Widząc siedzącą na ławeczce dziewczynkę, uśmiechnęła się lekko i zawołała córkę, która na dźwięk jej głosu momentalnie się rozpromieniła i podbiegła do mamy.

- Idziemy do domu? – spytała z nadzieją, wpatrując się w Jihye błyszczącymi od łez oczami.

Dziewczyna przez dłuższą chwilę biła się z własnymi myślami, zastanawiając się, czy zabranie Haneul z przedszkola jest dobrym rozwiązaniem. Po tym, czego dowiedziała się od przedszkolanki, miała ochotę w ogóle wypisać ją z tego przeklętego miejsca. Nie chciała narażać córki na kolejny stres, dlatego zgodziła się tego dnia nie zostawiać jej w przedszkolu. Pomogła pięciolatce przebrać się w wyjściowe ubrania, poinformowała jedną z pracujących tam przedszkolanek, że zabiera jednak Haneul do domu i z czystym sumieniem opuściła mury przedszkola.

- Pójdziemy teraz na zakupy, a potem wrócimy do domu i ugotujemy wspólnie obiad – powiedziała Jihye, chwytając mocniej Haneul za rączkę, by ta nigdzie się jej nie zgubiła. Spontaniczność dziewczynki czasami potrafiła zaskakiwać i zdarzało się, że w ułamku sekundy traciła się mamie z oczu, bo na przykład w kiosku zobaczyła gazetę z wujkiem na okładce i koniecznie musiała ją obejrzeć. – Masz ochotę na coś szczególnego?

- Chciałabym naleśniki z czekoladą, a na deser lody z bitą śmietaną i kolorową posypką. – Haneul uśmiechnęła się promiennie, podskakując przy tym wesoło. – Potem chcę obejrzeć jakąś bajkę i zagrać z tobą w gry planszowe.

- Dobrze, możemy tak zrobić.

Słysząc znaną melodię dobywającą się z torebki, Jihye przystanęła na chwilę i wolną dłonią sięgnęła po swój telefon. Na szczęście wsunięty był do osobnej kieszonki, więc dziewczyna szybko go znalazła i odebrała połączenie.

- Dzień dobry – przywitała się jakaś kobieta, przez co serce Jihye momentalnie przyspieszyło. Miała nadzieję, że dzwoni do niej w sprawie pracy, a nie po to, żeby namówić ją na nowy abonament. – Nazywam się Nam Sora. Była pani w moim butiku kilka dni temu i zostawiła pani swoje CV. Jeśli nadal jest pani zainteresowania pracą, to zapraszam dzisiaj na rozmowę.

- Dzisiaj? – spytała zaskoczona, spoglądając na Haneul, która nie wykazywała zbytniego zainteresowania jej rozmową telefoniczną, gdyż podziwianie wielkiego billboardu z wujkiem reklamującym krem było o wiele ciekawszym zajęciem. Jihye zatrzymała wzrok na roześmianej twarzy Jiyonga i sama także się uśmiechnęła, jakby licząc na to, że chłopak uśmiecha się wyłącznie do niej. Cóż za zbieg okoliczności, że kobieta z butiku zadzwoniła akurat wtedy, gdy przechodziły obok tej reklamy. – A o której mogłabym przyjść?

- Sklep otwieram za dwie godziny, więc dobrze by było, gdyby przyszła pani przed otwarciem. Zależałoby mi na szybkim spotkaniu.

- Dobrze, przyjdę przed otwarciem sklepu. Dziękuję za telefon – powiedziała Jihye i po pożegnaniu się z potencjalną szefową, rozłączyła się. Była tak szczęśliwa, że miała ochotę skakać z radości, jednak powstrzymała się przed tym. Teraz tylko musiała zastanowić się nad tym, gdzie zostawić małą Haneul. Przecież nie mogła jej zabrać na rozmowę kwalifikacyjną. Musiała pokazać się przed panią Nam z jak najlepszej strony, a przyjście na spotkanie z dzieckiem byłoby niewłaściwe. – Kochanie, mamusia musi coś załatwić w jednym sklepie.

- Chcę do wujka – szepnęła Haneul, szurając czubkiem buta po chodniku. Spojrzała spod wachlarza rzęs na mamę i uśmiechnęła się do niej uroczo, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak na nią to działa. – Może zadzwonimy do wujka i zapytamy, czy może się mną zająć?

- Haneul... - zaczęła Jihye, jednak widząc minę córki, zamilkła i westchnąwszy głośno, sięgnęła po telefon. – Zapytam, ale nic nie obiecuję – powiedziała, wybierając odpowiedni numer. Czując ból w nogach od długiego kucania, wyprostowała się i pociągnęła córkę w stronę pobliskiej ławki. Jiyong musiał być zajęty, bo długo nie odbierał. Jihye zaczęła powoli tracić nadzieję na powodzenie misji, kiedy nagle chłopak odebrał, a w słuchawce dało się słyszeć jego rozespany głos. – Obudziłam cię?

- Można tak powiedzieć. Dla mnie ósma rano, to środek nocy – powiedział zachrypniętym głosem i zaśmiał się cicho. – Coś się stało?

- Mamo, zapytaj się go – wyszeptała konspiracyjnie Haneul, robiąc to jednak na tyle głośno, by mimo wszystko wujek ją usłyszał.

- Haneul z tobą jest? – zapytał zaskoczony Jiyong, szybko analizując dzień tygodnia. Upewniwszy się, że na pewno jest poniedziałek i na pewno nie musi tego dnia pojawiać się w wytwórni, odetchnął z ulgą i położył się wygodniej na łóżku. – Czemu nie jest w przedszkolu?

- Długa historia. Mam teraz inny problem. Za godzinę mam rozmowę o pracę, a nie mam co zrobić z Haneul...

- Wujku, mogę przyjść do ciebie? – zapytała dziewczynka, próbując wyrwać mamie telefon z ręki. Jihye skarciła ją surowym spojrzeniem i natychmiast się uspokoiła. – Chciałam tylko zapytać...

- Nie ma żadnego problemu. Przyprowadź ją do mnie – powiedział Jiyong i przeciągnął się mocno na łóżku, dochodząc do wniosku, że czas najwyższy wstać skoro niedługo będzie miał gości. – Chętnie się nią zajmę, a ty w tym czasie załatwisz, co masz do załatwienia.

- Naprawdę? Nie chcę ci robić problemu. Wiesz, zaprowadziłabym ją do mojej mamy, ale dzisiaj akurat pracuje.

- Nie ma żadnego problemu – zaśmiał się Jiyong. – To czekam na was. Kod jest bez zmian, więc zapraszam – dodał na koniec i po tych słowach zakończył połączenie.

- Dopięłaś swego, mały urwisie. Idziemy do wujka – poinformowała Jihye, a Haneul wystrzeliła jak z procy i zaczęła biec przed siebie, o dziwo obierając odpowiedni kierunek. – Haneul! Zaczekaj! – zawołała dziewczyna i złapawszy za torebkę, zaczęła biec za córką.

Dogoniła ją dopiero przed przejściem dla pieszych i to tylko dlatego, że akurat było czerwone światło. Już nawet nie skarciła córki, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że jej kazania i tak by nic nie dały. Haneul była tak podekscytowana spotkaniem z wujkiem, że nic innego nie miało dla niej znaczenia. Jihye złapała córkę za rączkę i kiedy zapaliło się zielone światło, przeszły na drugą stronę ulicy.

- Pamiętaj, że wujek niedługo zaczyna trasę i może być zajęty, więc staraj się mu nie przeszkadzać, dobrze? Jeśli powie, że nie ma czasu się z tobą bawić, to nie marudź i pooglądaj bajki w telewizji. Słuchasz mnie, Haneul? – Jihye spojrzała uważnie na córkę, która w odpowiedzi kiwnęła głową, chociaż nie do końca wiedziała, co powiedziała do niej mama. Była tak rozkojarzona, że ciężko jej się było skupić na czymkolwiek, szczególnie na nudnych upomnieniach mamy. – Postaram się wrócić szybko, to później pójdziemy na obiecane zakupy.

- Idź sama, ja wolę zostać z wujkiem – stwierdziła Haneul i wzruszyła ramionami, gdy mama posłała jej pełne wyrzutu sumienie. – Ciebie mam na co dzień, a z wujkiem rzadko się widuję.

Jihye zaśmiała się pod nosem i pokręciła głową z niedowierzaniem. Czasami ciężko było uwierzyć, że Haneul ma tylko pięć lat. Nieraz jej błyskotliwe wypowiedzi czy uwagi na temat otaczającego ją świata były tak zaskakujące, że nawet dorośli nie wiedzieli, co odpowiedzieć.

Po przejściu kilku zatłoczonych ulic, dziewczyny nareszcie znalazły się na strzeżonym osiedlu, na którym od kilku miesięcy mieszkał Jiyong. Jihye wpisała odpowiedni kod i szarpnęła za klamkę, popychając przy tym ciężką bramę. Już sam widok ogrodzenia chyba zniechęcał potencjalnych włamywaczy przed wejściem na teren osiedla, aczkolwiek takich to mało co odstrasza. Wystarczyłoby im włamać się do jednego mieszkania i prawdopodobnie przez kilka miesięcy nie musieliby robić nic innego, jak tylko leżeć na kanapie i pachnieć.

Haneul oswobodziła rączkę z uścisku mamy i pobiegła w stronę kilkupiętrowego budynku, w którym na ostatnim piętrze znajdowało się mieszkanie Jiyonga. Jihye ponownie wpisała odpowiedni kod i otworzyła bramę, przepuszczając przodem zniecierpliwioną córkę. W windzie Haneul przebierała nogami, nie mogąc się doczekać, aż znajdą się na odpowiednim piętrze. Kiedy drzwi się rozsunęły, wybiegła na korytarz i pędem ruszyła ku mieszkaniu. Bez problemu wpisała odpowiedni kod na znajdującym się poniżej klamki panelu cyfrowym i pchnęła mocno drzwi, zaraz wchodząc do środka.

- Jesteśmy! – zawołała głośno, jednak odpowiedziała jej cisza. – Wujku! Jesteśmy!

- Haneul, nie krzycz tak – upomniała ją Jihye, zamykając za sobą drzwi. Widząc zapalone w łazience światło i słysząc lejącą się wodę, doszła do wniosku, że pewnie Jiyong się kąpie, więc za ten czas postanowiła pomóc Haneul zdjąć buty i kurtkę. – Wujek jest w łazience, więc nie musisz się bać, że ktoś go porwał.

- To byłaby tragedia na skalę światową – stwierdził rozbawiony Jiyong, wychodząc niespodziewanie z łazienki. Na jego widok Haneul pisnęła z radości i oswobodziwszy się z rąk mamy, rzuciła się na chłopaka. Jiyong wziął małą na ręce i mocno ją przytulił. – Cześć, smyku – szepnął rozczulony takim ciepłym powitaniem i cmoknął dziewczynkę w policzek.

- Cześć – rzuciła Jihye, starając się za wszelką cenę nie patrzeć na nagi tors chłopaka, do którego właśnie tuliła się Haneul. Chyba pierwszy raz zazdrościła własnej córce. Zaraz jednak skarciła się za niepoprawne myśli i odchrząknęła głośno. – Dzięki, że się nią zajmiesz. Nie chciała zostać w przedszkolu, a do mnie zadzwoniła właścicielka butiku, w którym byłam w piątek, więc szkoda by mi było zmarnować taką szansę.

- Nie musisz się tłumaczyć. Przecież wiesz, że chętnie zajmę się Haneul – powiedział Jiyong i odstawił Haneul na ziemię. Dziewczynka zaraz pobiegła do sypialni wujka i zaczęła oglądać poukładane na stoliku pudełka z biżuterią. – Zrobimy zaraz coś do jedzenia, a potem się pobawimy.

- Może na początek dobrze by było, gdybyś się do końca ubrał – zauważyła Jihye, wskazując palcem tors chłopaka.

- Zawstydzam cię? – zapytał, starając się na uwodzicielski ton głosu, jednak chyba nie do końca mu się to udało, bo dziewczyna parsknęła śmiechem. Jiyong przybliżył się niebezpiecznie do Jihye, przez co ona cofnęła się o krok i wylądowała na ścianie. – Przecież już nieraz mnie takiego widziałaś.

- Pff, też mi coś – prychnęła, odwracając wzrok, byleby tylko nie patrzeć na chłopaka. – Ostatni raz widziałam cię takiego kilka kilogramów temu.

- Odezwała się – bąknął pod nosem oburzony Jiyong i odsunął się od dziewczyny. Zmierzył ją z góry na dół, unosząc przy tym jedną brew i na dłuższą chwilę zatrzymując wzrok na biodrach Jihye. – Tobie chyba też przybyło centymetrów tu i ówdzie.

- No wiesz co? – Yoon założyła ręce na biuście i zadarła głowę, udając obrażoną. Zaraz jednak się uśmiechnęła i odepchnęła się od ściany. – Idę, bo zaraz stracę szansę na pracę i będziemy musiały się do ciebie wprowadzić.

- Nie mam nic przeciwko temu – stwierdził Jiyong i uśmiechnął się lekko.

- Jasne, zmieniłbyś zdanie po kilku dniach – zaśmiała się i otworzyła drzwi. – Haneul, wychodzę! – zakomunikowała, ale nie otrzymała od córki żadnej odpowiedzi. – Ja ciebie też kocham, skarbie! – dodała rozbawiona i kręcąc głową z dezaprobatą, wyszła z mieszkania.

- Powodzenia – rzucił na koniec Jiyong i gdy dziewczyna zniknęła za zasuwającymi się drzwiami windy, zamknął mieszkanie, a później poszedł do swojej sypialni, gdzie Haneul w dalszym ciągu oglądała jego kolekcję biżuterii. Wyjął z szafki przypadkową koszulkę, narzucił ją na siebie i oparł się ramionami o krzesło, na którym siedziała dziewczynka. – Jesteś głodna?

- Zrób naleśniki z czekoladą – poprosiła, odchylając głowę, żeby spojrzeć na wujka. – I kakao.

- Naleśniki i kakao. Już się robi.

Jihye dawno nie była tak zdenerwowana, jak na kilka minut przed spotkaniem z panią Nam. Dłonie dziewczyny okropnie się trzęsły; ledwo mogła w nich utrzymać telefon, więc dla bezpieczeństwa schowała go do torebki, wcześniej wyciszając dźwięki, by nikt nie przeszkadzał w trakcie rozmowy. Jihye zapukała w szklane drzwi butiku i na widok uśmiechniętej kobiety w średnim wieku, poczuła jak skręca jej się żołądek. Wzięła głęboki wdech i ukłoniła się nisko, kiedy pani Nam otworzyła drzwi.

- Zapraszam – rzuciła kobieta, gestem ręki zachęcając Jihye do wejścia. – Napije się pani czegoś?

- Nie dziękuję – powiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się lekko. Bała się, że mogłaby się zadławić przełykaną wodą, więc wolała nie ryzykować. Kobieta gestem ręki wskazała krzesło, więc Jihye usiadła na nim, pamiętając o tym, żeby regularnie oddychać. – Dziękuję, że zadzwoniła pani do mnie. Bałam się, że zniechęciłam panią tym, że mam dziecko.

- Musiałabym być potworem, żeby tak od razu panią skreślić. Nie jest pani jedyną, która samotnie wychowuje dziecko i według mnie każdy zasługuje na swoją szansę. Ile lat ma pani córka?

- Pięć.

- To musi mieć z nią pani wesoło. Dzieci w tym wieku są ciekawe świata, więc zadają dużo pytań i oczekują od dorosłych, że otrzymają odpowiedź nawet na te najdziwniejsze – powiedziała rozbawiona pani Nam, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. – Chciałabym dać pani szansę. Na razie na okres próbny trzech miesięcy, ale jeśli nasza współpraca będzie przebiegała pomyślnie, to zastanowimy się nad przedłużeniem umowy. Zgadza się pani?

- Oczywiście! – Jihye o mało co nie rzuciła się kobiecie na szyję. Musiała się uszczypnąć w dłoń, żeby uwierzyć, że to dzieje się naprawdę i nie jest to jedynie wytwór jej wyobraźni. Po tylu niepowodzeniach los nareszcie zaczął się do niej uśmiechać, napawając dziewczynę optymizmem i wiarą w lepsze jutro. – Naprawdę pani dziękuję.

- Na razie nie masz za co dziękować. Zobaczymy, jak poradzisz sobie w pracy. Zapewne po ostatniej wizycie zdążyłaś już sobie wyrobić zdanie na temat tego miejsca, jednak wiedz, że ono potrafi zaskoczyć, a klienci także są wymagający, więc musisz uzbroić się w cierpliwość i zawsze być dla nich miła.

- Tak jest – rzuciła morowo Jihye, nareszcie odzyskując pewność siebie. – Od kiedy mam zacząć pracę?

- Od nowego miesiąca. Akurat pozamykam wszystkie najpilniejsze sprawy i będziemy mogły zacząć naszą współpracę. Wszystkie dokumenty są w tej teczce, więc przeczytaj wszystko dokładnie, podpisz i przy następnej wizycie mi je oddasz. Są tam też kopie dla ciebie. Już je podpisałam, dlatego nie musisz się o nic martwić.

- Dziękuję. – Jihye odebrała teczkę, nie mogąc przestać się uśmiechać.

- Z mojej strony to wszystko. Zobaczymy się pierwszego. Przyjdź na siódmą, żebym mogła cię powoli zacząć wdrażać w cały system – powiedziała pani Nam i podniosła się z krzesła. Jihye uczyniła to samo i ukłoniła się nisko. – Mam nadzieję, że obie będziemy zadowolone z podjętej współpracy.

Jihye ponownie się ukłoniła i pożegnawszy się z kobietą, opuściła butik. W centrum handlowym nie było o tej porze zbyt wielu ludzi, więc dziewczyna postanowiła szybko zrobić zakupy i wrócić do Jiyonga. Miała nadzieję, że Haneul nie daje mu zbyt dużego wycisku, ale przecież sam zgodził się nią zaopiekować, więc wiedział też na co się pisze. W drodze do supermarketu Jihye napisała wiadomość do mamy, w którym poinformowała ją o spotkaniu z panią Nam i otrzymaniu pracy. Wolała nie dodawać, że to jedynie na okres próbny, bo wtedy Yoonha miałaby powody do narzekania, a nie chciała psuć sobie doskonałego humoru. Później wysłała też smsa do przyjaciółki, która w odpowiedzi napisała jedynie „AAAAAAAA!!!!!!", co wprawiło Jihye w jeszcze lepszy nastrój.

Podśpiewując pod nosem, dziewczyna chodziła między regałami, wrzucając do koszyka najpotrzebniejsze produkty. Na koniec dorzuciła jeszcze lody oraz bitą śmietanę w puszce i udała się do kasy. Nawet naburmuszona i gburowata kasjerka nie była w stanie popsuć humoru Jihye. Dziewczyna szybko zapłaciła, spakowała zakupy i opuściła sklep, pozostawiając za sobą nieszczęśliwą kobietę, której najwidoczniej nie spodobał się widniejący na twarzy Jihye szeroki uśmiech, bo wyglądała, jakby chciała w nią rzucić leżącym przy kasie batonem czekoladowym. Na szczęście do niczego takiego nie doszło i Jihye spokojnie mogła wyjść z centrum handlowego.

- Wujku, a ty jesteś pewny, że ciasto na naleśniki ma wyglądać właśnie tak? – zapytała zaciekawiona Haneul, patrząc na nieokreśloną breję znajdującą się w plastikowej misce. – Mama robi trochę inne ciasto. Jest bardziej płynne i ma ładniejszy kolor. To wygląda jak obiad, który ostatnio zwróciła moja koleżanka w przedszkolu.

- Może faktycznie zrobiłem coś nie tak – przyznał niechętnie Jiyong i podrapał się po głowie, jeszcze raz analizując znaleziony w internecie przepis na naleśniki.

- Wróciłam! – krzyknęła na wejściu Jihye i nogą zatrzasnęła drzwi. W przedpokoju zdjęła buty i taszcząc ze sobą dwie reklamówki zakupów, udała się do kuchni. – Cześć, co robicie?

- Naleśniki, ale chyba coś nam nie wyszło – powiedział Jiyong, odbierając od dziewczyny ciężkie reklamówki. Odłożył je na bok i spojrzał uważnie na Jihye, próbując odczytać cokolwiek z jej lekko rumianej twarzy. Był ciekaw, jak przebiegła rozmowa o pracę, jednak najwidoczniej nie poszło zbyt dobrze, bo w innym wypadku Jihye od razu podzieliłaby się wrażeniami.

- Jiyong, nie chcę być niemiła, ale może lepiej zostań przy śpiewaniu i byciu gwiazdą, a robienie naleśników zostaw bardziej doświadczonym osobom – zaśmiała się Jihye, wyrzucając do kosza nieudane ciasto, które z ledwością oderwało się od plastikowej miski.

- Też mi coś – prychnął chłopak, zakładając ręce na torsie. – Po prostu wybrałem zły przepis na naleśniki.

- Oczywiście. – Jihye pokazała mu język i zdjęła kurtkę, którą następnie przewiesiła przez oparcie krzesła. – Może idźcie pooglądać bajki, a ja zrobię naleśniki – zaproponowała, wyjmując z jednej z reklamówek pojemnik z lodami. Niestety nie udało jej się przemycić ich niezauważalnie do zamrażalnika, bo zaraz dostrzegła je Haneul, której aż oczy się zaświeciły na widok ulubionych lodów. – To jest na później.

- Szkoda – mruknął zawiedziony Jiyong, patrząc z utęsknieniem na znikający w zamrażalniku kubełek z lodami.

Jihye spojrzała na chłopaka, potem na stojącą obok niego Haneul i aż zrobiło jej się ciepło, gdy dostrzegła uderzające podobieństwo między nimi. Oboje mieli podobne miny i tak samo uroczo wyglądali. Wtedy przypomniała sobie słowa przyjaciółki, która kiedyś stwierdziła, że Jiyong i Haneul są do siebie bardzo podobni i nawet żartowała, że być może to on jest jej ojcem, a nie Minho.

Kiedy została sama w kuchni, oparła się plecami o zimną ścianę i wzięła kilka głębokich wdechów, próbując wyrzucić z głowy niepotrzebne myśli. Przecież to niemożliwe, żeby Jiyong był ojcem Haneul. Zdecydowanie niemożliwe.

Nie chcąc dłużej rozmyślać o tym, dziewczyna przygotowała wszystkie potrzebne produkty do zrobienia naleśników. Po kilku minutach ciasto było gotowe i nawet w niewielkiej części nie przypominało tego, które wcześniej zrobił Jiyong.

- Zostaniecie u mnie do wieczora? – zapytał chłopak, wchodząc do kuchni. Widząc krzątającą się po niej Jihye, uśmiechnął się do samego siebie i oparł się ramieniem o lodówkę. Gdyby tak mogło być cały czas. Wiele by dał, żeby dziewczyny u niego mieszkały, ale wiedział, że to raczej płonne nadzieje i nie miał co na to liczyć.

- Raczej szybko się nas nie pozbędziesz – stwierdziła rozbawiona dziewczyna, zerkając przez ramię na Jiyonga. – Słuchaj, myślałam o tym wyjeździe w góry. Propozycja jest nada aktualna?

- Oczywiście. Taeyang napisał mi wcześniej, że pojedziemy najprawdopodobniej w ten weekend.

- Dobrze się składa, bo to pewnie mój ostatni wolny weekend i chciałabym go w pełni wykorzystać – powiedziała i zaraz odwróciła głowę, nie chcąc, by Jiyong zobaczył jej szeroki uśmiech. Chciała go potrzymać w niepewności, bo doskonale wiedziała, jak bardzo jest ciekaw przebiegu spotkania z panią Nam.

- Mam rozumieć, że dostałaś pracę? – zapytał zaskoczony chłopak, podchodząc bliżej szatynki. W odpowiedzi kiwnęła niby od niechcenia głową, ale w środku aż cała chodziła z radości. – Naprawdę? To cudownie! Gratuluję!

- Dzięki. Na razie przyjęła mnie na okres próbny, ale jestem dobrej myśli. Pani Nam jest naprawdę w porządku i chciałabym tam zostać na dłużej – przyznała szczerze i wylała na patelnię trochę ciasta, które pod wpływem temperatury momentalnie się ścięło. – Tak więc pojedziemy z wami, ale obiecuję, że oddam ci pieniądze za wyjazd, jak tylko się ich dorobię.

- Dobra, dobra. To akurat jest najmniej ważne. – Jiyong machnął ręką i uśmiechnął się szeroko. Pod wpływem impulsu przytulił mocno Jihye i poklepał ją po przyjacielsku po plecach. Zaraz jednak się zreflektował i odsunął się od dziewczyny. – To może ja pójdę do Haneul – dodał wyraźnie speszony swoim zachowaniem, po czym czmychnął z kuchni.

Jihye zaśmiała się pod nosem i wróciła do smażenia naleśników. Niestety przez nieuwagę i głównie przez Jiyonga przypaliła pierwszy placek, który ostatecznie wylądował w koszu. Tak, ten chłopak był zdecydowanie nieodpowiednim towarzystwem podczas robienia naleśników.

Po kilkunastu minutach na talerzu znajdowało się już sporo placków, więc dziewczyna zaniosła je do salonu, gdzie na kanapie leżała Haneul. Jiyonga nigdzie nie było, jednak wcale się tym nie przejęła. W tak dużym mieszkaniu było pełno pokoi, w których mógł się aktualnie znajdować. Wzruszywszy ramionami, postawiła na stoliku talerz z naleśnikami, słoik z Nutellą oraz nieostry nóż do masła. W obawie, że Haneul zaraz wszystko ubrudzi czekoladą, sama zaczęła smarować naleśniki i zwijać je w rulony. Nie minęło kilka minut, a pięciolatka była cała umazana brązową mazią. Na szczęście nie zdołała niczego więcej ubrudzić, bo zaraz Jihye wytarła ją wilgotną chusteczką.

Po jakimś czasie w salonie nareszcie zjawił się Jiyong. Haneul zaraz zrobiła dla niego miejsce obok siebie, spychając mamę na drugi plan. Nawet ulubione naleśniki z czekoladą nie mogły się równać z Jiyongiem. Jihye podała chłopakowi talerz z jedzeniem, a sama wróciła do kuchni, by usmażyć resztę naleśników.

- Może ci w czymś pomogę? – zapytał chłopak, wchodząc do kuchni chwilę po Jihye.

- Nie, idź do Haneul – powiedziała i uśmiechnęła się lekko. Czując na sobie baczne spojrzenie Jiyonga, zerknęła na niego i wtedy uświadomiła sobie, że ten intensywnie przygląda się jej przedramieniu, na którym wciąż widoczne były lekki ślady po spotkaniu z Minho. Speszona dziewczyna opuściła rękaw koszulki, zasłaniając siniaki. – Zaraz upiekę więcej naleśników, więc możesz iść do salonu.

- Co ci się stało w rękę? – Jiyong podszedł bliżej dziewczyny i mimo jej sprzeciwów, ponownie odsłonił przedramię, dokładniej przyglądając się śladom. – Kto ci to zrobił?

- To przecież nic takiego.

- Jihye, masz siniaki na ręce i mówisz, że to nic takiego?

Dziewczyna westchnęła cicho i odwróciła się przodem do przyjaciela, patrząc mu przy tym prosto w oczy. Widząc, że są lekko szkliste, zagryzła od środka policzki, starając się nie rozkleić przed Jiyongiem. Nie mogła okazać słabości, bo przecież uważał ją za silną osobę, której nic nie jest w stanie złamać.

- W sobotę odwiedził mnie Minho.

- Minho? – powtórzył z niedowierzaniem Jiyong, otwierając szeroko oczy. – Przecież mówiłaś, że nie mieszka w Seulu.

- Wrócił jakiś czas temu i teraz co chwilę do mnie przychodzi, żeby spotkać się z Haneul. Nie chcę, żeby go poznała. To by wszystko popsuło.

- Powinnyście zamieszkać ze mną.

- I co to zmieni? – zaśmiała się Jihye, wracając do smażenia naleśników.

- Jak to co? Osiedle jest strzeżone i nikt niepożądany tutaj nie wejdzie. U mnie będziecie bezpieczne – wyjaśnił chłopak i nieśmiało dotknął opuszkami palców ramienia Jihye, która pod wpływem jego dotyku poczuła przebiegający wzdłuż kręgosłupa przyjemny dreszcz. – Przemyśl to, dobrze? Nie chcę, żeby taka sytuacja znów się powtórzyła.

Jihye kiwnęła głową na zgodę, jednak wiedziała, że mieszkanie z Jiyongiem pod jednym dachem to nie jest dobre rozwiązanie. To mogłoby wszystko skomplikować, a na razie nie chciała drastycznych zmian w swoim życiu.

Zaniepokojona dziwną ciszą panującą w salonie, Jihye odłożyła kubek z herbatą na kuchenny blat i zajrzała do pokoju. Na widok śpiącej w ramionach Jiyonga córki uśmiechnęła się rozczulona, wzdychając przy tym cicho. Za taki obraz można dać się pokroić. Dawno nie widziała Haneul tak spokojnie śpiącej. Ale czy można było się temu dziwić? Pewnie, gdyby Jihye była na jej miejscu, to też spałaby jak dziecko.

- Jak chcesz się położyć, to mam drugie ramię – powiedział cicho rozbawiony Jiyong i puścił zalotnie oczko do stojącej niedaleko dziewczyny, która na tę propozycję prychnęła pod nosem i zmrużyła groźnie oczy. – Skoro nie chcesz, to nie.

Jihye usiadła na kanapie obok Jiyonga, ale ku jego rozczarowaniu nie przytuliła się do niego. Oparła się wygodnie o oparcie sofy i kątem oka zerknęła na chłopaka, który po chwili oderwał wzrok od telewizora i również na nią spojrzał.

- Chyba będziecie musiały zostać u mnie na noc – zauważył, skinięciem głowy wskazując śpiącą Haneul. Dziewczynka zamruczała coś przez sen i jeszcze mocniej wtuliła się w Jiyonga. – Możesz z nią spać w moim łóżku. Ja prześpię się na kanapie. Chyba że chcesz ze mną spać na kanapie.

- W twoich snach, Jiyong – parsknęła cicho Jihye i pokręciła głową z rozbawieniem. Chłopak zrobił smutną minę, ale ona pozostała niewzruszona na to. Z każdą chwilą był coraz bliżej i nagle ich twarze znajdowały się zaledwie kilka milimetrów od siebie. – Obudzisz Haneul – szepnęła dziewczyna, nerwowo przełykając ślinę.

- To może zaniosę ją do łóżka? – zaproponował Jiyong z dziwnym błyskiem w oku.

Jihye zdołała jedynie kiwnąć głową na zgodę i kiedy chłopak poszedł z Haneul do pokoju, powoli zaczęła oddychać, próbując się uspokoić. Nagle ogarnęła ją nieopisana panika. W sekundzie poderwała się z kanapy i już miała uciec do łazienki, żeby tam – być może – utopić się pod prysznicem, jednak jej plany wzięły w łeb, gdy na drodze stanął Jiyong. Przez chwilę wpatrywali się w siebie intensywnie, czekając wzajemnie na jakikolwiek ruch.

- Może pójdę... nie wiem... do Haneul...

- A może zostaniesz tutaj i obejrzymy razem film? – spytał z nadzieją Jiyong, zagradzając dziewczynie przejście do przedpokoju i w ten sposób zamknął jej jedyną drogę ucieczki.

- Jiyong, chyba nie powinniśmy siedzieć teraz w jednym pomieszczeniu. To może się źle skończyć.

- To może się skończyć przyjemnie, dobrze, nieziemsko, ale z pewnością nie skończy się źle – powiedział ściszonym głosem chłopak, patrząc to na usta dziewczyny, to znów w jej szeroko otwarte oczy. – Tęsknię za tobą. Tęsknię za nami i za tym, co było.

- Nie mów tak – mruknęła słabym głosem Jihye, zużywając całą energię na powstrzymywanie się przed pocałowaniem Jiyonga. Napięcie między nimi było tak duże, że można by nim zasilić całą elektrownię jądrową. – Pójdę do Haneul – dodała i zwinnie przeszła obok Jiyonga, wykorzystując jego chwilę nieuwagi.

Chłopak westchnął ciężko, opuszczając bezradnie ramiona wzdłuż tułowia. Czasami ta dziewczyna doprowadzała go do szaleństwa, ale nic nie mógł poradzić na to, że wciąż jego serce biło tylko dla niej.

Continue Reading

You'll Also Like

63.5K 1.9K 30
Przez całe życie żyłaś jak zupełnie normalna dziewczyna... Wiedziałaś, że ojciec zajmuje się szemranymi interesami, a twój brat - Bruno ma pójść w je...
52.1K 1.7K 16
"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym b...
21.6K 911 31
Druga część książki "HAPPILY EVER AFTER ¬ Killian Jones". Stella Mills zawsze dawała wyraz swojej odwagi. Wielokrotnie pokazywała, że dla rodziny i...