Take me to the Neverland

Oleh roxianina

126K 8.5K 14.1K

„Bo...wszystkie dzieci dorastają. Tylko...jedno nie." „Skakaliśmy i śmialiśmy się. Bose stopy odbijały się o... Lebih Banyak

Dla nowych czytelników :)
1 | Czas codzienności ✅
2 | Nibylandia potrzebuje pomocy ✅
3 | Polecimy do Nibylandii ✅
4 | Alex ✅
5 | Zaginieni Chłopcy ✅
6 | Naleśniki i norka ✅
7 | Kiedyś była tu dziewczyna i to była moja siostra ✅
8 | Pierwszy trening ✅
9 | Centaury ✅
10 | Różowa bielizna ✅
11 | Kretyńskie moce ✅
12 | Prawdziwy arsenał młodego mordercy ✅
13 | Piraci ✅
14 | Skrytki ✅
15 | „ Felix, nie! Proszę!"
16 | To był Cień
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67 | Czemu kradniesz mi chleb?"
68 | „Przynajmniej nie ma Petera Sretera"
69 | „...tu musi być ta...ta finezja. Musi być zawarta"
70 | „Wynoś się stąd!"
71 | „Jeśli chcesz wygrać z chłopem, musisz walczyć jak chłop!"
72 | „Ludzie, którzy się kłócą wcale nie muszą się nienawidzić."
73 | Bal
74 | „Takie były zasady gry!"
75 | „Nie mogę latać!"
76 | „A mogłaś za mnie wyjść"
77 | „Tęskniliście?"
78 | „Ma atak paniki"
79 | „Czuję, że ciagle się oddalamy"
80 | Bagheera
81 | Rekin
82 | "Kot z Chesire"
83 | „Pragnę czegoś, czego najbardziej w świecie pragnie Shere Khan"
84 |" Arielka, prawda?"
85 | bardzo niespodziewany rozdział
86 | Podwieczorek u Szalonego Kapelusznika
87 | Mała syrenka. Wyjście.
88 | Spotkanie
89 | Rozwiązanie akcji smoka powietrza
90 | powrót do domu
91 | home sweet home
92 | Świąteczne przygotowania
93 | Wigilia
94 | przygotowania do sylwestra
95 | SYLWESTER 🥳
96 | Dalsze problemy naszego świata. Wolę Nibylandię.
97 | Kino
98 | śmiech przez łzy
99 | nocny wypad
99 cz. 2 | Podjęłam deyzję.
100 | Prolog
101 | Milter + życzenia i rady do egzaminu!
102 | odbicie
103 | karczma
104 | skubany
105 | topielce
106 | wyspa na wyłączność
107 | Terapeutyczne rozmowy z psycholem
108 | Peter zas jest nieszczery, a jego ego przerasta wszelkie wyobrazenia
109 | DZIEJE SIE UAUSUSUS
110 | oblivion
111 | przygotowania
112 | Ceddar
113 | uczucia bywaja jednostronne
114 | duzo spicy
115 | Peter zgłupiał
Info
117 | miecz
118 | hipokryzja
119 | przypał
120 | statek
121 | Sashabella
Info
122 | impreza u syren
MEGA WAZNE PYTANIE
123 | przełom?
125 | koniec czegoś, co nigdy nie miało początku
126 | odpoczynek
127 | akcja
128 | zwiedzanie i skręcanie karku
129 | miasteczko
130 | karczma
Insta
131 | podziemne źródło

124 | Nie mam siły do Petera

734 47 57
Oleh roxianina

Znowu on.

Biegłam przez las ile sił w nogach. Gałęzie drzew niemal złośliwie rysowały po mojej twarzy i ciele krwawe wzorki.

Wystające korzenie podkładały mi się pod nogi, co chwilę pozbawiając równowagi.

Powietrze jakby gęstniało.

A ja musiałam biec jeszcze szybciej.

Coraz bliżej widziałam polanę w środku lasu, z której dobiegały krzyki i śmiechy Zaginionych Chłopców. Byłam tak blisko bezpieczeństwa. Jeszcze tylko parę metrów.

Nagle grunt, uderzenie w głowę i ziemia w całych ustach. Nie byłam w stanie nawet się odwrócić. Jedynie czołgałam się jak ostatni robal po podłodze.

Ale Cień był już nade mną. Czułam jego chłód.

Odwrócił mnie na plecy i szarpnął do siebie za nogę. Cała moja uwaga została natychmiast przekierowana na obrzydliwe uczucie wypełniające moje ciało. Czułam, jakby lód wdzierał się siłą pod moja skórę. Kłuł ją i kaleczył. Wrzeszczałam jak opętana z bólu. Nie mogłam oddychać.

Powietrze wokół mnie gęstniało. Wszystko wirowało. Wszystko mnie bolało. Miałam wrażenie, że drzewa na mnie upadają. Cały świat zagina się, żeby mnie zgnieść. Klatka piersiowa mnie bolała. Serce miało wyskoczyć z piersi. Cała się trzęsłam. Nie mogłam nic zrobić. Czułam bezradność. Błagałam o litość. Bałam się, że nigdy nie będę już szczęśliwa. Że zawsze będę się tak czuła. Światła się wyostrzały. Podłoga wyginała się pode mną, próbując mnie zgnieść.

— Wendy... — na dźwięk jego szeptu całe moje ciało przeszły ciarki. Bałam się jak jasna cholera. Wszystko migotało. Dzwoniło mi w uszach, a ja rozpaczliwie usiłowałam wziąć chociaż mały oddech. Dusiłam się i upadałam we własnym śnie.

***

Obudziłam się z wrzaskiem. Nade mną coś wisiało. Czarny cień szczerzył się do mnie rzędem setki
kłów. Czułam obok siebie obecność Petera, który spał smacznie i nie wiedział, że przeżywam właśnie prawdziwy koszmar. Cień lewitował tuż nad moją twarzą. W każdym z kątów pokoju migotały cienie i płynął mrok.

Krzyknęłam.

— Darling! — otworzyłam oczy, zlana potem i oddychając ciężko. Nade mną był Peter, który trzymał mnie za ramiona, potrząsając nimi. Rozejrzałam się panicznie — Serce ci wali — stwierdził coś, co doskonale wiedziałam i czułam w każdym centymetrze mojego ciała.

Nie wiedziałam co się dzieje i cała się trzęsłam, a w letnią noc było mi cholernie lodowato.

Skuliłam się, dociskając kolana jak najciaśniej do brody. Objęłam je własnym ramieniem i kołysałam się, próbując uspokoić.

— Co się z tobą kurwa dzieje?! — wrzasnął na mnie zielonooki, co tylko mnie przestraszyło — Pokaż mi to — szarpnął moją rękę, próbując dostać się do ramienia, które jak się okazało, panicznie drapałam. Odepchnęłam go, ale tym razem się do mnie rzucił. Kopnęłam go z całej siły w bark — Przestań! — ryknął na mnie, łapiąc mnie z całej siły za wierzgającą nogę — Pokaż mi to!

— Zostaw mnie! — krzyczałam.

Peter złapał moje nadgarstki i wbił we mnie spojrzenie.

— Możesz przestać? — syknął, ściskając mocniej moje kości — Uspokój się — powiedział nieco spokojniej i zajął miejsce za mną, opierając plecy o ścianę. Pociągnął mnie do siebie za przeguby. Wciąż panicznie próbowałam złapać oddech, ale czując jego ciepła klatkę, instynktownie położyłam mu dłonie na torsie i wtuliłam twarz w czarny tshirt. Dyszałam jak wariatka. Nie mogłam się odprężyć. Naciągnął mi kołdrę na plecy aż pod kark i głaszcząc moje plecy usiłował ogarnąć — Słuchaj — nakazał, przyciskając moją głową do jego serca.

Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w rytm wybijany przez jego organ. Zmarszczyłam brwi, bo nie slyszlaam tętna. W żadnym wypadku. Przylgnęłam mocniej uchem, nawet nie zauważając, że właśnie zaczęłam normalnie oddychać.

Jego serce brzmiało jak Nibylandia. Słyszałam szum lasu, kołyszące się szerokie korony zdrowych drzew. Czysty ocean, krople wody skapujący na kamienie. Chrzęst ziemi pod nogami i śpiew letniego wiatru.

— Mówiłem, że zostałem stworzony do rządzenia Nibylandią — zaśmiał się cicho — Ja jestem Nibylandią.

Uniosłam na niego spojrzenie.

— Jezu, co ty zrobiłaś? — szepnął przestraszony, jadąc palcem po moim nosie — Chodź — zszedł z łóżka, a ja za nim, prawie się nie kołysząc.

Jezu jaka żenada.

— O co chodzi? — wyszeptałam.

Peter spojrzał na mnie dłużej, a jego oczy rozbłysnęły oślepiającym mnie światłem. Warknęłam, zaciskając swoje, ale jemu umożliwiało to jakiekolwiek pole widzenia.

— Masz nos rozwalony. Musiałaś uderzyć w ramę łóżka, jak się tak miotałaś — skierował moją głowę do góry i obejrzał ranę z każdej strony — Pod wodą nic ci z tym jednak nie zrobię — pokręcił głową i pociągnął mnie z powrotem na łóżko, klękając przede mną. Jego łapy wylądowały na moich udach, przez co się wzdrygnęłam — A co do ramienia, to poczytam na ten temat, bo to nie wygląda zbyt dobrze — powiedział bardziej do siebie, patrząc na moja rękę. Zerknęłam na nią. Dalej widniała tam rana z wylewającym się z niej mrokiem. Zwyczajnym czarnym cieniem.

Zrobiło mi się gorąco.

— Jak myślisz, co to jest? — spytałam łamiącym się głosem. Bałam się odpowiedzi, ale wiedziałam, że muszę ja poznać, żeby móc sobie pomóc.

— Mam podejrzenia, ale jeszcze niepewne. Chodź, wracamy spać.

Nie mogłam mu opowiedzieć o moich koszmarach. To nie była jego sprawa i nie chciałam jego pomocy. Jego zakłamanej troski. Nie wiem co mu dzisiaj odbiło, ale przynamniej korzystałam sobie z niego bez limitu.

Usiadłam na łóżku i skuliłam się, wplatając palce w skołtunione włosy.

Koszmary prześladowały mnie co noc od pierwszego dnia w Nibylandii. Cały czas gonił mnie Cień, ale zawsze dawałam radę jakoś się wyrwać i zwiać. Tym razem nie zdążyłam i cholernie martwiło mnie co mógł oznaczać jego dotyk.

Peter zajął miejsce obok mnie w łóżku i odwrócił ode mnie plecami.

Czy ja umierałam? Czy ta rana na ramieniu będzie postępować? Może to jakaś klątwa. Może byłam przeklęta, a mój los był już przypieczętowany. Smierć czekała na mnie za rogiem.

— Jesteś zbyt uparta, żeby umrzeć — odezwał się zduszonym przez poduszkę głosem Peter.

Pytanie brzmiało skąd wiedział o czym myślałam. Czy możliwe było, że czytał w myślach? To brzmiało jak abstrakcja i wcześniej nie dawał takich znaków. Może po prostu był domyślny.

Tak, Peter bystry.

Jedno jest pewne.

Zapewne niedługo umrę.

***

Przebudziłam się wczesnym rankiem. Tak przynajmniej czułam w kościach i po uczuciu w mojej głowie.

Tak, bólu głowy.

Miałam cholernego kaca.

Przymknęłam oczy, starając się przypomnieć sobie co się wczoraj działo. Moment po koszmarze starałam się wyprzeć z pamięci, bo był tak nierealny, że miałam wrażenie, o jego wydarzeniu jedynie w mojej głowie. Pewnie wcale się w nocy nie obudziłam, tylko cały czas śniłam. Ceddar z Brendanem, Alex, później niesnaski z Peterem i w końcu...

Jasna cholera.

Chyba do niczego nie doszło, prawda?

Zerknęłam na ciało pod kołdrą. Miałam na sobie swoją czarną bieliznę, ale to wcale nie musiało wykluczać potencjalnego problemu.

Czułam się niesamowicie ogłupiała. Nie wiedziałam co zaszło ani wczoraj, ani w nocy. Niczego nie mogłam być pewna.

Odwróciłam się na drugi bok i aż mi się słabo zrobiło, gdy zobaczyłam z kim spałam.

Peter spał na brzuchu i miał głowę odwróconą ode mnie. Na nagich plecach zauważyłam pełno czerwonych szram, które najwyraźniej musiały być moim dziełem.

Przymknęłam oczy.

Usiadłam i przysunęłam się do kretyna.

— Ej — mruknęłam zachrypniętym głosem i potrząsnęłam nim. Przejechałam po nacięciach na jego skórze. Były naprawdę konkretne, a mi dawno nie było aż tak wstyd. On jednak wydawał się nimi nie przejmować — Wstawaj.

Peter jedynie mruknął pod nosem, ale zignorował mnie.

Wstałam z łóżka i podeszłam do niego od drugiej strony.

— Peter — powiedziałam dostatecznie głośno, ale wciąż miał mnie gdzieś. Potrząsnęłam nim, ale jedyne co uzyskałam, to ramię, które mnie od niego mocno odepchnęło — cholerny dupek — mruknęłam pod nosem, co sprawiło, że ten się uśmiechnął.

Prychnęłam.

Miał jednak śliczny uśmiech.

I na niego nie zasługiwał.

Peter łaskawie otworzył jedno oko i patrzył na mnie tym swoim zwierzęcym wzrokiem.

— Wstawaj — nakazałam, podnosząc się.

— Która godzina? — mruknął zasypanym głosem, zamykając oko z powrotem.

— Późna. Wstawaj.

— A co ty w ogóle robisz w moim pokoju, co? — nagle się rozbudził, dostrzegając to odstępstwo od normy. Podniósł się i usiadł, opierając głowę o ścianę. Wyglądał jak pieprzony król. Z tymi swoimi szerokimi opalonymi ramionami, rozwalonymi włosami i w wielkim królewskim łożu. Na szyi błyszczały nowe malinki, a dolna warga była konkretnie przygryziona. Pewnie przeze mnie.

Jezu, jak mi wstyd.

— Kazałeś mi tu spać, pamiętasz? — warknęłam, Peter bardzo uważnie obserwował jak zbieram z podłogi moje ubrania — Wstawaj — nakazałam chyba po raz setny.

— Ty mi nie mów co mam robić — prychnął z taką wyższością, że przeszły mnie ciarki — Wypad stąd — kiwnął głową na drzwi.

Zmrużyłam oczy. Był tak niesamowicie bezczelny, a jego zachowanie sprawiało, że czułam się jak śmieć. Nie mogłam mieć poczucia braku kontroli. Wczoraj czułam ją bardzo dobrze. To on mnie chciał i to on o mnie błagał. Możliwe, że w nocy się mną wręcz opiekował. Niech teraz nie robi z siebie nie wiadomo kogo. Wyrzuca mnie z pokoju bez ciuchów, które muszę ubrać już u siebie, z Ceddar po boku.

Boże, jakie to było upokarzające.

Wyciągnęłam nóż z jego pasa leżącego na podłodze i zamachnęłam się, rzucając mu w łeb. W ostatnim momencie odskoczył, a ostrze wbiło się w ramę łóżka tam, gdzie przed chwilą była jego twarz.

Spojrzał na mnie, a jego szczękę można by zbierać z podłogi. Nie wiem czy był oburzony, zaskoczony czy składał plan mordu. Wisiało mi to.

— Pierdol się — warknęłam i czym prędzej opuściłam jego pokój.

Nienawidzę go z całego serca.

Ale mieliśmy rację. Wszystko wróciło do normy.

Przemierzałam krótki korytarz do mojego pokoju, wciąż kląc na niego pod nosem.

Przecież to się w głowie nie mieściło, żeby być tak beznadziejną i zepsutą osobą.

Bardzo dobrze, że do niczego nie doszło. Nie zniosłabym czegoś takiego następnego dnia. I tak mi wpakował łapę do majtek, a to już było za dużo. Co z tego, że wczoraj tego chciałam. I to bardzo. W tym momencie robiło mi się niedobrze na samą myśl o jego parszywej mordzie. Żałowałam, że nie trafiłam tym nożem.

Drzwi do mojej sypialni były zamknięte na klucz, więc musiałam zapukać i stać jak ostatnia idiotka w bieliźnie na korytarzu. Wzięłam zatem zamach i przywaliłam z pięści w drewno.

Długo czekałam, aż ktoś łaskawie mi otworzy. Kiedy w ramie pojawiła się Ceddar w różowym jedwabnym szlafroku, minęłam ją i weszłam do pokoju, zamykając drzwi na klucz.

— Pieprzony dupek. Pieprzony gnój. Śmieć. Szczur jeden zakłamany — mruczałam pod nosem, wciągając na siebie spodnie.

— Wendy — odezwała się w końcu brunetka, podchodząc do mnie. Położyła mi rękę na ramieniu, próbując uspokoić — Co się stało?

— Gówno — warknęłam, nie panując nawet nad złością. Chciałam podejść do łóżka, a kiedy już prawie posadziłam na nim tyłek, odskoczyłam z wrzaskiem.

Pod kołdrą leżał Brendan bez koszulki.

Zamarłam do reszty
— Cześć — odezwał się wesoło, jak gdyby nigdy nic.

Spojrzałam pytająco na Ceddar.

— Co się dzieje? — mruknęłam niepewnie, ignorując zupełnie bruneta.

Dziewczyna odpowiedziała zawstydzonym uśmiechem. Zmrużyłam oczy.

— Czy wy...

— Nie, nie! Do niczego nie doszło! — od razu zaprotestowała Ceddar. Ja nie byłam jednak przekonana.

— Cedd była wczoraj na tyle pijana, że położyłem ją spać i zostałem pilnować czy wszystko okej — podsumował Brendan i wstał z łóżka. Wciągnął na siebie szybko dresy i uśmiechnął się do mnie — Zostawię was, bo widzę, że macie dużo do obgadania — dodał, patrząc na mnie i mój poszarpany, zasiniaczony wygląd. Wściekła mina też pewnie go wystraszyła. Podszedł do Ceddar i pocałował ją w czoło na pożegnanie.

Opadła mi szczęka. Gdy tylko opuścił pokój, złapałam jej rękę i szarpnęłam na łóżko.

— Co się dzieje?? — od razu zaczęłam. Ta zasłoniła usta, a na policzkach rozkwitły jej rumieńce.

— Tak jakoś wyszło — wzruszyła w końcu ramionami — Czemu nie mówiłaś, że mu się podobałam od lat? — spytała, marszcząc brwi.

— Wszyscy o tym wiedzieli. Myślałam, że ty też — zdziwiłam się — A między nami jest wszystko okej? — dopytałam, bo na serio się pogubiłam w tym wszystkim.

Ceddar oblizała wargi, zbierając myśli do kupy
— Tak — odparła w końcu — Gdy wczoraj mi uratowałaś życie, od razu mi przeszło. Wiem, że jestem dla ciebie ważna, ale ty też coś czujesz co Petera i...

— Nic do niego nie czuję! — oburzyłam się od razu, czując jak zaczynam się denerwować. Nic mnie tak nie irytowało, jak to założenie. Było absurdalne w samych fundamentach. Nigdy w życiu nie wróciłabym do tego aroganckiego dupka. To była zwykła zabawa. Nic nie zobowiązującego.

— Pracuję nad wyleczeniem się z niego — podsumowała, ignorując mnie — Dziwne, że wcześniej nie zauważyłam Brendana. Jest taki miły, czuły i troskliwy... — rozwodziła się nad nim — ...wyrozumiały i dbający o mnie. Chyba naprawdę mu zależy. Jest...

Na kolejnych wywodach o cudowności osobowości Brendana, opuściłam wzrok. Peter nie posiadał żadnej z tych cech.

Ale moment. Dlaczego go porównywałam?!

Od razu walnęłam się mentalnie w łeb i wróciłam spojrzeniem do brunetki.

— Myśle, ze może coś z tego wyjść — podsumowała w końcu. Naprawdę się cieszyłam, że jej się udało. Było mi strasznie szkoda Brendana, który wzdychał do niej od tak dawna. Jak się starał i dbał o nią mimo, że ona zapatrzona była w jego aroganckiego przyjaciela. Cudownie, że w końcu się zeszli. Naprawdę zasługiwała na kogoś normalnego, kto pokocha ją całym sercem i odda jej się całkowicie. Na kogoś, kto ją szanuje i zauważa — Ale mów dlaczego ty tak wyglądasz! I dlaczego nie spałaś w swoim łóżku? — zmarszczyła brwi — To znaczy...ja nie narzekam, bo miałam miejsce z Brendanem, ale i tak się zastanawiam...

Dłuższą chwilę nie wiedziałam co powiedzieć. Czy stosownym było wyznać prawdę? Teoretycznie nie skupiała się już na Peterze, a przynamniej o wiele mniej. Miała kogoś nowego i to z kręgosłupem moralnym.

— No nie wstydź się. Ktoś cię musiał tak urządzić — podniosła moją brodę, oglądając sine gardło. Szybko odepchnęłam jej rękę, ale nie wzięła tego do siebie. Spojrzałyśmy sobie w oczy. Nie mogłam wydusić z siebie prawdy. Nagle jej wargi się rozwarły, a przez twarz przebiegł szok — Peter? — wydusiła w końcu.

Nabrałam głęboko powietrza, co tylko ją utwierdziło w swoim przekonaniu.
— O Boże! To naprawdę Peter! — nie dowierzałam — A wy...

— Ta, gdyby tylko spróbował — prychnęłam z pogardą i obrzydzeniem na wspomnienie o zielonookim — odgryzłabym mu chuja — dodałam, rozkoszując się wizja sprawienia mu cierpienia — Tylko się całowaliśmy. Rano za to wyrzucił mnie z pokoju jak ostatniego śmiecia — mruknęłam pod nosem. Postanowiłam pominąć domniemany koszmar.

— Jejku...domyślam się, że nie przyjęłaś tego spokojnie.

— Rzuciłam mu nożem w głowę — warknęłam.

Ceddar wybuchnęła śmiechem.

— Wiem, że to nie pierwszy raz, ale jak było?

— Intensywnie — wypaliłam od razu. To słowo idealnie pasowało, żeby nie powiedzieć „brutalnie" albo „agresywnie" — To on mnie prosił, żebym została na noc. Twierdził, że mnie chce i mówił dokładnie to, co chciałam usłyszeć — mruknęłam pod nosem. Wciąż byłam zażenowana samą sobą, że uwierzyłam mu w chociaż jedno słowo — Cholerny manipulant. To była tylko zabawa. Gdzieś go mam — poderwałam się w końcu z łóżka i przeczesałam palcami włosy. Musiałam się ogarnąć — Kiedy wyruszamy? — usiłowałam za wszelką cenę zmienić temat.

— Hej, ale powiedz coś więcej... — poprosiła.

— Nie chce o tym gadać — warknęłam — To zwykły dupek.

— Zranił cię, prawda? — nagle wypaliła, a ja zdębiałam.

Zranił mnie jak cholera.

Mnie i mój honor. Moja dumę i poczucie własnej wartości.

Czułam się od niego gorsza, a tego nie mogłam znieść.

— Odegram się. Poza tym, dla mnie to też była tylko zabawa. On mnie wykorzystał i ja jego. Jesteśmy kwita — wzruszyłam ramionami. Wcale nie jesteśmy. Pragnę zemsty jak niczego innego — Wstawaj, trzeba się ogarnąć.

Ceddar nie wyglądała na przekonaną.

***

— Dziękujemy za gościnę, ale musimy już wracać — uśmiechnął się uprzejmie Brendan do syreny stojącej przy wrotach do zamku. Ta żuła coś w ustach i opierała się o framugę, patrząc na nas z wyższością — Możemy na was liczyć w kwestii walki z Cieniem? — dopytał jeszcze dla bezpieczeństwa.

Syrena kiwnęła na odchodne pokrytą łuskami głową i otworzyła nam drzwi
— Popłynę powiadomić resztę — mruknęła i niemal od razu zniknęła za zakrętem.

Nie ociągając się, wypłynęliśmy z powrotem do oceanu, a stamtąd prosto do góry, ku lądzie.

<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<

Siema!

Standardowo przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Miałam klasyczną blokadę pisarską. Starałam się teraz inaczej patrzeć na moje dzieło i...chyba działa.

Napiszcie co u Was i co sądzicie o rozdziale!

Całusy
Zosia ❤️

Lanjutkan Membaca

Kamu Akan Menyukai Ini

143K 10.2K 88
❝To, co jest ci pisane, nie przejdzie obok❞ Porzucenie nauczania domowego i rozpoczęcie edukacji w Hogwarcie to dla Ruby skok na głęboką wodę. Kiedy...
5.4K 301 32
-Co się z tobą stało?- zawołałem.- Zmieniłeś się. -Nie zmieniłem się- warknął.- Pokazałem tylko moją prawdziwą twarz. Niby wszystko było idealnie, al...
88K 4.3K 45
Tylko miesiąc dzieli Lokiego i Sygin od ślubu. Przez ten miesiąc, do życia Kłamcy powróci jednak dawna miłość. Jak to wpłynie na przyszłą uroczystość?
360K 20K 34
Hermiona Granger dostała misję, której powodzenie może przywrócić życie milionom istnień. Tylko ona była w stanie wykonać powierzone jej zadanie - ty...