Symbiotyczna Relacja | Avenge...

By czarowna-bania

15.2K 437 327

Córka geniusza, miliarera, playboya i filantropa. Czy Elizabeth spotka miłość swojego życia? A może stanie s... More

Wstęp
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Zakończenie

Rozdział 47

73 6 0
By czarowna-bania

- Elizabeth? - usłyszałam znajomy, niski głos. - Musisz być głodna, więc przyniosłem ci coś do zjedzenia.

- Nie musiałeś, Thor. - obróciłam się ku niemu, gdy on przysunął sobie krzesło i na nim usiadł tuż obok mnie.

- Milejdi, nie pozwolę ci umrzeć z głodu. - skomentował i podał mi torbę z logo "7th Street Burger". - Popytałem paru ludzi na mieście o najlepszą restaurację z burgerami i stwierdzili, że to właśnie na Times Square jest najlepsza.

- I byłeś po to na Times Square?

- Właśnie to powiedziałem. - zmarszczył brwi z uśmiechem.

- Dziękuję. - pocałowałam go w policzek, na co mężczyzna lekko się zarumienił.

Otworzyłam swoją torbę i wyciągłam z niej dużego hamburgera w pudełku. Na sam zapach zorientowałam się jak bardzo byłam głodna. Thor również miał swoją torbę, z której wyciągnął burgera podobnego do mojego. Spałaszowałam go tak szybko, że Thor posłał mi zdumione spojrzenie.

Hamburger nie zaspokoił mojego glodu. Poczułam jeszcze większy głód niż na początku.

~ Więcej. ~ rozkazał w mojej głowie Venom. ~

Próbowałam powstrzymać mój zwierzęcy instynkt. Prawda jest taka, że jem za dwóch Thorów. Nikt o tym nie wie, ale w nocy opróżniam lodówkę, przez co zakupy muszą być robione praktycznie codziennie.

- Jest ktoś kto chce się z tobą zobaczyć. - spojrzałam na niego zdekoncentrowana. - Ale nie wyglądasz za dobrze, kobieto. Dobrze się czujesz?

- Tak, tylko mam pewne niedobory pierwiastków w organizmie. To nic takiego. - machnęłam luźno ręką.

- Jesteś pewna? - Spytał nieprzekonany na co pokiwałam znacząco głową. - No dobrze, więc idziemy?

Tony śpi już od paru godzin i z tego co powiedział Bruce obudzi się dopiero jutro. Obiecał mi, również, że gdy zdecyduje się jednak odpocząć zastąpi mnie w czuwaniu. Mam zamiar skorzystać z tej przysługi.

Weszłam z Thorem do windy, wysiedliśmy na piętrze z salonem. Zauważyłam Natashe, Clinta, Parkera, Maximoff i Visiona.

Wandzie posłałam na sam początek wredny uśmieszek, a reszcie swój uroczy grymas.

- Chcieliście porozmawiać? - zagaiłam. - Thor był małomówny jeśli chodzi o to co ma się tu wyprawić.

~ Chce. Jeść! ~ Zarządał Venom. ~

Zignorowałam go, mimo iż było ciężko.

- Ktoś przyjechał specjalnie dla ciebie. - zmarszczyłam brwi na entuzjastycznie podjarany głos Petera.

- Kto?

Pokazał ręką w miejscu, gdzie zza rogu wyłoniła się postać. Postawna, wysoka i budząca niepewność. Tego się nie spodziewałam.

Zobaczyłam na piersi mężczyzny charakterystyczną gwiazdę. Kapitan. Nie byłam w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. Stałam tam jak wryta, byłam pełna niepewności.

Co zrobi? Co powie? Jak się zachowie? Te pytania napłynęły mi do umysłu, a odpowiedzi na nie było kilkakrotnie tyle.

Spoglądałam na Kapitana Amerykę, jak szedł w moim kierunku. Spojrzał na mnie i poprostu się uśmiechnął, a później mnie objął.

Odwzajemniłam gest po krótkim zawachaniu.

- J-Ja przepraszam. - Wydukałam przez ściśnięte gardło.

- Nie przepraszaj. - Jego głos był tak zadziwiająco spokojny. - To nie byłaś ty.

- Owszem, to byłam ja. Tylko ta gorsza.

- Jak dla mnie obie strony są wspaniałe. - pogłaskał mnie po ramieniu.

~ Żałuj, że nie widzisz miny Thora ~ zaśmiał się Venom ~ Wygląda jakby chciał zdzielić Kapitana w twarz.

- Chce żebyś poznała moich przyjaciół. - Stanął obok. - Znaczy ty już jednego znasz. - Poprawił się. - Możecie wyjść.

Zza rogu znów wyłoniła się postawna, wysoka sylwetka i druga, już nie tak umięśniona. Z cienia wyszedł jakiś ciemnoskóry facet i Barnes. Mój partner. Najlepszy agent do zabijania. Zimowy Żołnierz.

- Barnes. - zagaiłam.

- Jak dobrze cię widzieć, mała. - Powstrzymując łzy, przylgnęłam do długowłosego mężczyzny, z którym przeżyłam tyle chwil. - Pamiętam swoje dawne życie. Całe.

- Ja też. - Szepnęłam mu do ucha.

Jego metalowe ramię, zresztą jak za każdym razem, trochę za mocno mnie ścisnęło. Mój partner z zawodu wyczuł to i rozluźnił uścisk.

- Nadal nie umiem wyczuć ramienia. - Zażartował. - Jak się czujesz? Venom dalej tu jest?

- Dobrze i tak nadal truje mi dupę.

~ O ty! Ostrzegam cię. Twoja wątroba wygląda smakowicie, więc lepiej uważaj na słowa. ~

Przeżyłam z Buckym tyle akcji, a on dalej był taki sam. Zawsze się o mnie martwił, a ja o niego. Byliśmy swoimi stróżami. Niestety musiałam go okłamywać, bo nigdy nie powiedziałam mu, jak wyglądało kiedyś jego życie. Musiałam milczeć inaczej Hydra podjęła się okropnych działań. Nie skończyłoby się na wymazywaniu pamięci i metalowym ramieniu. Zrobiliby z niego istnego potwora.

- Kto ci pomógł? - Spytałam, gdy się od siebie oddaliliśmy.

- Wakanda. To mocno rozwinięta cywilizacja, która ukrywa się przed resztą świata. Mają tam złoża vibranium i technologie o jakiej ci się śniło.

Nigdy wcześniej o nich nie słyszałam. Chociaż... kiedyś spotkałam się z facetem, który był dostawcą vibranium. Mówił coś o jakimś plemieniu, od którego go ukradł. Jednak szczerze mówiąc wtedy wzięłam go za debila o niespełna rozumu.

- A jak ty odzyskałaś pamięć? - spytał Bucky.

- Thor zabrał mnie do Asgardu i tam mi pomogli.

- Byłaś w królestwie bogów, ale zazdro! - Nie wiem kiedy, ale Peter stał obok mnie. - Poopowiadasz? Jak tam jest? Czy to prawda, że jedzą ambrozję i piją nektar?

- Za dużo pytań, Peter.

- Pamiętasz moje imię! - Podekscytował się.

- Może zapamiętasz i moje imię. Sam Wilson. - Wyciągnął do mnie dłoń ciemnoskóry mężczyzna. Odwzajemniłam gest.

- Postaram się. - Odparłam z uśmiechem.

Usiadłam z ekipą na kanapie. Kapitan zaczął opowieść o tym, dlaczego go tu nie było. O tym jak złapał Bucky'ego. Była to na prawdę ciekawa opowieść, ale nie mogłam już wytrzymać z głodem i pod pretekstem pójścia do łazienki udałam się do kuchni.

~ Ale jestem głodny. ~

- Wiem, powtarzasz to co trzy minuty.

~ A ty i tak mnie ignorujesz. ~ Odparł pochmurnie. ~

- Zajmijmy się jedzeniem, bo mamy mało czasu.

Wyciągnęłam resztki kurczaka, kanapki z szynką i ziemniaczki opieczone na patelni. To powinno starczyć.

- Czyli to ty opróżnisz lodówkę. - Ktoś mnie przyłapał. - A wszyscy osądzili o to mnie.

Obróciłam się do mężczyzny, którym był Thor. Nie przestawałam jeść.

- Nie mów innym. - Wysepleniłam obgryzając kość kurczaka.

- Co? Nie zrozumiałem. Połóż tę kość. - Zabrał mi jedzenie z ręki.

- To jest moje! - Powiedziałam połączonym głosem z Venomem.

Moje ciało pokryła czarna maź. Venom przejął kontrole. Teraz było niebezpiecznie.

~ Jak śmiesz zabierać moje jedzenie? ~ Złapał Thora za szyje i przyszpilił go do ściany. ~ Odpowiedz! ~

- Elizabeth? Odstaw mnie na miejsce. - Rozkazał.

~ Nazywaj nas Venom, fajtłapo. ~ Zacisnął delikatnie rękę. ~ Zawsze zastanawiałem się jak smakuje Bóg. Co ty na to? ~

- Nie jesteś w stanie mnie skrzywdzić. - Zaśmiał się blondyn.

~ Zobaczymy ~ Venom wyciągnął swój język i polizał twarz Thora. ~

- Nie, Venom. Tak nie można. - odparłam.

~ Jestem głodny mózgów! ~

- Jemy tylko złych ludzi. Poczekaj aż dowiemy się gdzie znajduje się Dreykov.

Kosmita mruknął i odstawił blondyna. Venom oddał mi ciało.

~ Jesteś mi winna przysługę. ~

Thor patrzył na mnie, jak na kogoś niespełna rozumu. Nie lubiłam takiego wzroku.

- Przykro mi za to co tu zaszło.

- To nic takiego. Przyszedłem by przekazać ci informacje. - Rozluźnił się. - Jarvis przekazał, że Pepper pękła.

Milczący rudzielec pękł, normalnie miód dla moich uszu.

- Muszę dokończyć. - Wskazałam na pozostałości jedzenia. - Pójdę tam w drugiej kolejności.

- Nie przeszkadzaj sobie.

Zostawił nas samych.

- Jak mogłeś chcieć zjeść Thora? - wyrzuciłam z pretensją.

~ Chciałem zobaczyć twoją reakcje. ~ uniosłam brew do góry. ~ Upewniłem się, że go lubisz. ~

- Chyba chcesz zarobić guza, mamy zachowywać się jak normalni ludzie.

~ Ja jestem normalny, to ty zachowujesz się jakby ci czegoś brakowało. Próbujesz wrócić do swojego marnego życia, ale jestem z tobą połączony, więc pogódź się z tym, że twoje życie jest teraz zajebiste. ~ Wykrztusił z siebie. ~

- Tak, bo super jest mieć moce i zamieniać się od czasu do czasu w potwora, który chce wszystkich zeżreć. - Skonfrontowałam. - Bo nie jest też tak, że mam małe problemy z agresją i nie jest tak, że marzę o zabijaniu, ćwiartowaniu i o wszelakich możliwych sposobów zabójstwa.

~ Dlatego jesteśmy połączeni. Marzymy o tym samym. ~ Wzruszył się. ~ Przypominam, że nadal umiesz budować te swoje bronie. Robiłaś je na potęgę w Hydrze. ~

Moje wynalazki są w rękach zbirów. Czy to dobrze?

------------
Pozdrawiam <33

Napiszcie co sądzicie o dotychczasowej akcji. 😉

Continue Reading

You'll Also Like

14.5K 1K 34
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
11.2K 587 32
Pierwsza wojna czarodziejów zbliża się wielkimi krokami. Wielu młodych ludzi musi wybrać, po której stronie stanąć. Przed podobnym dylematem staje Ka...
124K 9.3K 55
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
38.4K 788 37
Mam dwadzieścia dwa lata, nazywam się Selma Wojtyca, tak wiem mam francuskie imię. Każdy mi to mówi. Mam na imię Selma, i jak już pewnie się domyślac...