Rozdział 21

148 7 4
                                    

POV. Tony

- Sir jest godzina 10:45, spóźni się Pan na spotkanie.

- Spotkanie może poczekać. - odburknąłem zaspany

O ile zdążyłem obrócić się na drugi bok, znowu Jarvis nie dał mi spokoju.

- Panna Stark pragnie poinformować o gotowym śniadaniu.

- Okej widzę że nie dasz mi spokoju... Już wstaję, mam nadzieję że dzisiaj jeszcze będę wstanie zasnąć... - Powiedziałem siedząc na łóżku i chwytając się za szyję, która strasznie mnie bolała.

Dlaczego musiałem zgodzić się na spotkanie o takiej godzinie?

Ubrałem się w elegancki czarny garnitur z paskami. Zrobiłem swoją całą poranną rutynę i zszedłem na dół do kuchni.

- Witam Pana Starka. - Powiedziała Elizabeth kładąc talerz przed moim nosem.

- Dzięki. - zacząłem nakładać sobie jajecznice z boczkiem widelcem - Byłem ostatnio w twoim pokoju, co ty tam robisz?

- Byłeś w moim pokoju? - przytaknąłem - Buduje nową szafkę w pokoju. Mam tyle rzeczy i nie mam ich gdzie dać. - zaśmiała się.

- Liz trzeba było mówić, pojechalibyśmy do Ikei. 

- Wole zdobywać nowe doświadczenia. - wróciła do jedzenia swojej porcji.

Nowy Jork każdego dotknął inaczej. Wiedziałem że moja córka o czymś mi nie mówi, ale nie byłem w stanie z nią o tym porozmawiać. Jakby było tego mało nie byłem ostatnio w formie, mam dużo pracy i teraz widzę skutki w bliskich.

- Pójdę się przygotować na zebranie.

Odniosła talerz i pobiegła do swojego pokoju. Może była nadal zła że musiała spędzać urodziny sama. A może jednak przez to że jej matka nas zostawiła.

Tak, Pepper opuściła nas statek. Stwierdziła, że i tak nie gra żadnej roli w naszej rodzinie i tak po prostu nas zostawiła. Pierw nie wierzyłem, potem prosiłem by wróciła, a na końcu zostałem sam.

***

POV. Elizabeth

Znajdowałam się z Tonym pod oszklonym budynkiem, udaliśmy się przez główne drzwi, gdzie sekretarka rozpoznając nas wskazała nam dokładne położenie pomieszczenia spotkania.

Weszliśmy do pokoju, a pirat jak to pirat powitał nas na pokładzie.

- Witajcie

- Cześć. - Powiedziałam, a tata tylko podniósł rękę.

- Po co nas wezwałeś? - Odezwał się Stark.

- Elizabeth, pamiętasz o mojej propozycji?

- Tak, pamiętam.

- O czym wy mówicie? - zapytał zdezorientowany Stark.

- O nowym członku Avengers. To jak zmieniłaś zdanie?

- Pamiętam o propozycji, ale również o rzekomych problemach, a ich nie ma.

- Właściwie są, ale odciągałem ich. Chcą abyś zapłaciła za szkody wyrządzone w Nowym Jorku. To nie są małe kwoty. Poza tym chcą też cię złapać i zamknąć w więzieniu.

- Miasto zostało uporządkowane i w większości odbudowane z podkreślam pieniędzy Unijnych. Nieletniego nie wsadzą przecież do więzienia. Fury kłamiesz.

- Władze Nowego Jorku chcą poznać zamaskowaną część ciebie. Wmówiłem im iż należysz do projektu Avengers, ochroniłem cię przed wstąpieniem na listę gończą. Nie ma za co. - Nick wyciągnął teczkę z biurka i położył na blad.- Prosiłem ale odmówiłaś. Teraz daje ultimatum. Za drzwiami czekają ludzie obrony narodowej, nie chciałem cie zmuszać do decyzji, ale nie mogę nic zrobić.

- Fury! Czy ty się słyszysz?!

- Taki członek jak ty nam się przyda, nie zapomnij że to ostatnia szansa. Jeśli się zgodzisz problemy znikną. A tamci ludzie odejdą. Na zawsze. Dam wam chwile na zastanowienie się.

- Ja pierdole... - jęknął - Chciałabyś być Avengersem? - Zapytał Tony z wyraźną spokojnością w głosie.

- A miałbyś jakiś z tym problem?

- Powinienem cię wspierać, nie zdecyduje za ciebie. - usiadł na krześle obok - Nigdy cię nie dam rady powstrzymać, poza tym w drużynie potrzeba kogoś kto ma świeże spojrzenie. Zawsze będę po twojej stronie, więc nie ważne co się stanie obronie cię.

Przyglądałam się kartce papieru jakby była zrobiona ze złota. 

- Liz? - dotarł do mnie głos ojca po chwili - Mam wołać lekarza?

- Co? Nie, nie trzeba...

- Co się dzieje? 

- Co jeśli nie podołam? Wszyscy będą na mnie liczyć...

- Ty? Ty, nie podołasz? - dotknął mnie palcem - Błagam cię, nie pamiętasz jak powstrzymałaś tych przestępców? Albo Lokiego -mając szesnaście lat?  - podkreślił.

- Ale popełniłam wtedy błędy.

- Każdemu się zdarzają. To moja wina, że się za to obwiniasz. Bałem się wtedy jak cholera, ale teraz gdy masz siedemnaście lat wiem że nie miałem o co.

Ma racje. Podpiszę to i pokażę na co tak na prawdę stać Elizabeth Stark. Udowodnię że nie jestem tylko rozpuszczonym dzieckiem z ojcem milionerem u boku.

- Tak. Podpisze.

Jak na zawołanie do pomieszczenia wszedł Fury.

- Decyzja podjęta?

- Tak. Zgadam się.

-  Nie pożałujesz tej decyzji.

- Mam nadzieje, panie Fury...

- Nick. Mów mi po imieniu.

- Trzeba jeszcze podpisać parę dokumentów. - Oznajmił Nick wyciągając papiery znajdujące się w teczce.

Godzinne czytanie i składanie podpisów okazało się bardzo nużące. Gdyby nie Tony trwało by to dwa razy dłużej. 

Po obronie narodowej nie było już śladu. 



Symbiotyczna Relacja | AvengersWhere stories live. Discover now