Rozdział 42

76 2 0
                                    

Tamtego dnia zebrali się wszyscy Avengersi wraz z tym młodziakiem. Opowiedziałam im o tym co pamiętam - misjach, o tym że traktowali mnie jak rodzinę, o rzadkich karach za nie posłuszeństwo. Teraz przyznaję jednak że te "kary" miały znaczenie - dzięki nim dorosłam, wiedziałam że biorę odpowiedzialność za to co robię.

Opowiedziałam im później o Red room. Jakoś niezaspecjalnie pamiętałam każdy szczegół stamtąd, ale mimo to wszyscy słuchali. A ten młodziak, Peter, nawet się popłakał.

Po tygodniu od tamtej rozmowy mieszkańcy wieży mieli na mnie oko. Samotność była dla mnie rzadkością. Bruce mnie przepadał i doszedł do wniosku że mam potężną niedowagę, podniszczone włosy, paznokcie, a skany mózgu pokazały dziury w pamięci.

Teraz jestem przynajmniej pewna że jest coś czego ni chuja nie pamiętam.

Pepper. Pepper Pots siedzi mi teraz w głowie. Jesteśmy pod jednym dachem, ona jest oszustką, a ja mordercą. Ciekawa rzecz - czekałam na to gdy popełni błąd, ale nie popełniła żadnego. Wkurzyła mnie tym. Telefon miała przy dupie 24/7. Nie mogłam się do niego dorwać na żaden sposób.

Ale co ciekawe znalazłam interesujące miejsce w budynku. Spędziłam już w swoim życiu tyle godzin w takich pomieszczeniach, że ciężko zliczyć. Tu miałam to co chciałam - spokój. Moje myśli tu zgrywały się w jedno. Zasiadłam do pobliskiego komputera w warsztacie, wpisałam stare hasło Starka, który zadziałał i wyszukałam informacji o Hydrze i o sobie. 

Zrobiłam dużo złego. Zbyt dużo. Muszę zacząć naprawę, do której popycha mnie ta druga ja - stara ja

Szczerze czuje się skołowana. Nie wiem kim...to znaczy czym jestem, nie wiem czy ta nowa ja nie zasiała już zbyt dużego zamętu. Na razie jestem "sobą", a co się stanie jutro? Za tydzień? Za miesiąc?

A co jak znowu obudzę się z krwią na rękach?

Potrząsnęłam głową i wróciłam do komputera. Te informacje były nieaktualne. I to są Avengersi? Hydra ma aktualniejsze wiadomości o nich niż oni. Przeszłam na folder z informacjami o mnie i tu ilością się zdziwiłam.

Było tego mnóstwo. Jeden plik przedstawiał tablice gdzie zdjęcia i dokumenty były łączone czerwoną linią, a na samym jej środku było moje stare zdjęcie.

Moja twarz jest teraz bardziej zarysowana, a usta mam większe, bardziej uwydatnione. Moje piersi też są niczego sobie, podobnie jak pośladki. Mój zdrowy tryb życia spowodował ogromną zmianę w mojej posturze. Miałam dużo mięśni i to nie takich jak teraz robią sobie mężczyźni na siłowni - byle być dużym i mieć ogromne mięśnie. Ćwiczyłam dniami i nocami przez bardzo długi okres czasu, moje mięśnie to nie woda.

Nie znalazłam nic co by mi pomogło. Myślałam że sprawdzając te dane wpadnę na pomysł co zrobić.

Chciałam zrobić coś odpowiedniego ale chyba nie jest mi to dane.

Tak samo jak nie jest mi dana samotność.

- Elizabeth!? - dotarł do mnie głos Potts - Elizabeth? Ach... Tu jesteś. Co robisz?

Spojrzała na mnie a później ukradkiem na monitor. Zdążyłam wyłączyc stronę którą przeglądałam za nim ukazała się przede mną.

- Chciałam trochę odpocząć. Trochę za dużo się dzieje.

- Córeczko co ty na to by jechać na zakupy?

- Zakupy?

- Tak, chodzisz w tych starych ubraniach, kupię ci nowe.

- Nie przeszkadzają mi. Są spoko.

- Dobra, tak na prawdę chce z tobą spędzić czas. Chciałabym żeby ta nasza więź się bardziej zacieśniła. - Pokiwałam jej ze zrozumieniem głową.

Po tym jak przygotowałam się na wyjście - ubrałam bluzę z kapturem i okulary przeciwsłoneczne, związałam włosy z pomocą pałeczek do sushi.

Jadąc samochodem z Pepper wymieniłyśmy tylko parę zdań. Kobieta była wyluzowana, nie zauważyłam u niej żadnych podejrzanych zachowań.

- To tutaj. - Wskazała palcem na ogromny budynek z nazwą "Nowojorska Galeria"

Był bardzo nowoczesny - widać że architekt nie bał się pracy z przekształcaniem bryły. Budynek wykonany był z ciemno-szarego betonu, gdzie prawa część obiektu była przeszklona wielkimi szybami ze szkłem selektywnym tworzącymi tym samym dalszą część elewacji. Trafnym dodatkiem były zielone rośliny które rozrastały się w odpowiednich punktach.

Z podziemnego parkingu weszłyśmy do środka. Było mnóstwo sklepów - odzieżowych, z zabawkami, z butami, spożywcze nawet był poświecony bronią.

Potts zaciągnęła mnie do praktycznie wszystkich sklepów, to było tak nużące... Musiałam udawać że dobrze się bawię, sprawdzać ukradkiem czy nie posłała kogoś za nami.
W końcu przystanęłyśmy by odpocząć w kawiarni "marzenie". Trafna nazwa.

~ Idź do łazienki ~

- Muszę iść do łazienki. Zaraz wrócę. - odparłam do Potts.

- Jasne, ja za ten czas zadzwonię do firmy. I tak miałam to zrobić - uśmiechnęła się rudowłosa z grzywką.

Odwzajemniłam uśmiech i udałam się za róg kawiarni, gdzie było przejście do łazienek.
Szłam prosto przed siebie, nie oglądając się za sobą.

~ Nie odwracaj się. ~

Otworzyłam drzwi kabiny i się w niej zamknęłam.

- O co chodzi?

~ Potts tylko czekała aż ją zostawisz samą. Gdy szłaś tutaj upewniała się że na pewno tu trafisz i jej nie podsłuchasz. ~ patrząc na jego głowę wiedziałam że nie żartuje. ~ Wiesz co zrobić. Brunetka jedząca kawę tuż przy waszym stoliku na pewno coś usłyszy. ~

Usiadłam na toalecie i przymknęłam powieki. Zaczęłam mamrotać słowa zaklęcia - zaklęcia, którym mogę na odległość kontrolować ludzi.

Teraz byłam drobną, długo włosą brunetką z niebieskimi jak ocean oczami. Pepper była tuż obok, przykładała telefon do prawego ucha. Wytężyłam słuch, gdy w telefonie wybrzmiał nie wyraźny głos.

- Tak, jest w łazience. Mam chwilę... - Potts między palcami miętoliła serwetkę - Nie, nic nie podejrzewa. Czy ustalone miejsce jest aktualne? - pokiwała głową - Rozumiem. Do zobaczenia.

Opuściłam ciało kobiety i wróciłam do swojej postaci.

- Miałeś rację, coś szykuje...

Symbiotyczna Relacja | AvengersWhere stories live. Discover now