Rozdział 41

75 4 0
                                    

 Czułam się dziwnie przebywając w swoim dawnym pokoju. Czy Pepper była w stanie zainstalować tu kamery? Pewnie tak. Czy przeszukam teraz pokój? Tak.

Ku mojemu zdziwieniu pokój był zadbany, zero kurzu, zero bałaganu. Ktoś tu sprzątał regularnie. Komuś zależało by to miejsce było gotowe na ewentualny powrót. Nie znalazłam żadnej kamery, może to tylko kwestia mojej paranoi.

Prześpię się, ale na ziemi. Dlaczego?
A może Pepper przyjdzie w nocy mnie zabić? A może w poduszkach znajdują się sproszkowane środki nasenne, które ułatwiłyby jej przeniesienie mojego ciała?

Wszystko jest możliwe, a ziemia nie była wcale taka twarda jak się wydawała. Ułożyłam się na ziemi, która ewidentnie miała podłogowe ogrzewanie i poszłam spać, gdy Venom posłużył mi jako poduszka.

Wstałam równo o czwartej. - takie miałam pobudki w Hydrze, więc już moje ciało przyswoiło się do takiej godziny. Wyszłam z pokoju uprzednio zaglądając czy ktoś już nie wstał, ale na szczęście nikogo nie zauważyłam. Wyszłam na korytarz, uchyliłam lekko drzwi od sypialni Starka, które były na przeciwko moich i zobaczyłam jak w pomieszczeniu śpi Potts. Idealnie.

Weszłam do pomieszczenia, przymknęłam cicho drzwi, podeszłam do jej rzeczy które zostawiła na krześle obok toaletki i otworzyłam jej torebkę. Nic w niej nie było ciekawego. Przeszukałam jej ciuchy, ale też nic nie znalazłam. 

Gdzie byś mogła zostawić rzeczy powiązane z Hydrą?

Patrzyłam na jej śpiące ciało i mnie olśniło. W telefonie. Problem był taki że wystawał jej spod poduszki, zbyt blisko ciała by go wyciągnąć. Używając mocy musiałabym zaingerować w jej sen, a tego zrobić nie mogłam.

Na chwilę obecną zostawię cię w spokoju Pepper, ale wrócę.

Wróciłam do pokoju przebrałam się w moje ubrania sprzed dwóch lat. Postawiłam na czarne rurki, które na mnie lekko wisiały, więc spięłam je paskiem. Ubrałam czarną bluzę z kapturem, która zakrywała moje niedoskonałości. Włosy, które sięgały mi ledwo do ramion spięłam w połowie w kucyk, a resztę zostawiłam rozpuszczoną.  

Wyszłam z pokoju, zamykając drzwi najciszej jak umiałam, weszłam do widny i wybrałam odpowiednie piętro. Udam się teraz do skrzydła szpitalnego, muszę przypilnować Tony'ego.

W sterylnym pomieszczeniu tuż przy leżącym Tonym przysunęłam sobie krzesło i usiadłam.

~ Głodny jestem. ~ westchnęłam na uwage Venoma~

- Wiesz kiedy pora jedzenia.

~ Jakoś w Asgardzie się tym nie przejmowałaś. ~

- A powinnam, czuję się dziwnie po tylu zjedzonych zwierzętach.

~ A ja czuję się GŁODNY. ~ złapałam się za głowę. ~

- Cicho. - warknęłam - Mam teraz co innego do zrobienia.

~ Pierdol się ~

Przewróciłam oczami i przeskanowałam ciało Tony'ego. Oddychał za pomocą respiratora, co znaczyło że ma problemy z oddychaniem. Statystyki mówią że blisko 90% pacjentów, którzy wymagają podłączenia do respiratora, nie udaje się uratować. Obyś Tony był w 10%.

Zetknęłam swoją rękę z ręką Starka. Przeszedł mnie lekki dreszcz. Muszę być ostrożna, by nie uszkodzić mózgu Tony'ego będącego w narkozie.

    Przeniosłam się do jego wspomnień. Znalazłam się na scenie, gdzie Stark stał na środku przy stojaku na podium. Za nim stali Avengersi z pochmurnymi minami.

-To co stało się w Sokovi jest ogromną tragedią dla naszej drużyny. - widziałam jak Stark przełyka ciężko ślinę i jak spina swoje ciało - Moja córka, Elizabeth, nie żyje. Umarła ratując mieszkańców Sokovi. Zmarła jako bohaterka i gdyby nie ona przegralibyśmy walkę. Setki mieszkańców miasta może zawdzięczać jej życie, a miliony to że nadal tu stoją.

    Przenieśliśmy się do jakiegoś klubu. Czułam zapach trawy, litrów alkoholu i potu, wydobywający się z tańczących ludzi. Zjarany Tony, blondynki oblegające go były widokiem, którego nie spodziewałam się po nim. Blondynek tak, ale tak zjaranego bilionera jego pokroju w życiu. Wyglądał jak gówno i wiedziałam że tak się czuł. Czuł się winny.

    W końcu przeniosłam się do pomieszczenia w którym Tony razem z Natashą przeglądali zapisy z kamer. Wiedziałam bardzo dobrze co to za nagrania - te które kazałam tej debilce usunąć. 

-Tyle lat mijało, a ona udawała. Ile lat musiała czekać by wypełnić swój plan? Co ją skłoniło by zostać i to zrobić? - spytał załamany brunet.

-Tony, wiem co chcesz teraz zrobić, ale nie możemy jej tak po prostu o to zapytać. - odpowiedziała mu rudowłosa agentka.

-No wiem. Ale kurwa nie myślałem, że Pepper jest do tego zdolna.

Miłość jest nieprzewidywalna zupełnie jak akcje na giełdzie. Myślimy, że uczucie drugiej osoby będą te same na następne dni aż nagle dowiadujemy się, że jednak spadły, a nasze serce odnosi straty. 

Tony wyszedł na parking, wsiadł do swojego Audi R8 i ruszył. Jechał jak chory, nie używając hamulców. Tony był znany z swojej miłości do szybkiej jazdy i sportowych aut, więc wierzyłam w jego umiejętności jazdy. Wjechał w las, gdzie przestały działać hamulce w samochodzie przy zbyt ostrym zakręcie.

Więc Tonyemu przestały działać hamulce... Ciekawe... W aucie za taką sumę i posiadającego takiego właściciela to nie prawdopodobne by Stark nie wiedział o nie działających hamulcach. 

Zabrałam swoją rękę, wiedząc już że Stark nie dość że został zdradzony to i przeżył szok.

Mogę pomóc Statkowi jedynie w zagojeniu ran na twarzy, przynajmniej na chwilę obecną. Nie zaingwruje w jego kręgosłup, bo boje się że spierdole coś.

Ujęłam jego policzki w moich dłoniach, nachyliłam się nad nim, moje oczy zaplonęły w złocie a przy rękach powstały złote przebłyski. Po chwili jego rany na twarzy zniknęły, jego teraz była podobna do starych zdjęć. Niestety Stark postarzał się trochę od ostatniego spotkania z moim pierwszym alterego - prawdziwą Elizabeth.

Miał urocze podsiwiałe włosy, które dodawały mu jedynie powagi i autorytetu. Krótko mówiąc zestarzał się jak wino.

Poczułam szarpnięcie do tyłu. Nie utrzymałam równowagi i wylądowałam na ziemi. Nade mną stanęła Natasha z naelektryzowanym kijkiem. Przypominał mi jeden z moich wynalazków, ale nie pamiętam który to był.

- Co mu chciałaś zrobić? - była poważna zupełnie inna niż wczoraj.

- Nic. Przyspieszyłam proces regeneracyjny niewielkim raną ciętym. - moja odpowiedź nie wyrażała żadnych uczuć - Zobacz sobie jego twarz.

Odchyliła głowę do tyłu nie upuszczając swojej broni.

- Wybacz za to. Nie wiedziałam że tak potrafisz. - złożyła broń i podała mi rękę którą złapałam - Dowiedziałam się że agenci z Hydry szukają cię i są coraz bliżej.

- W końcu się dowiedzą gdzie jestem. Co mam zrobić? Oni nie przestaną mnie szukać, zbyt dużo ich kosztowałam.

- Myślę że powinniśmy zacząć od rozmowy. Musisz nam opowiedzieć wszystko co pamiętasz stamtąd. Inaczej nic niezdziałamy.

-------------
Pozdrawiam
<33

Symbiotyczna Relacja | AvengersWhere stories live. Discover now