Rozdział 20

158 9 3
                                    

Dzień później

Loki był uziemiony w strzeżonym więzieniu.
Dzisiaj ma zostać odesłany wraz z Thorem do Asgardu gdzie zostanie sprawiedliwie skazany na karę. Jednak przed ich odejściem umówiłam się z Thorem na spotkanie.

Dojechałam na miejsce spotkania i wyszłam z samochodu.
Wychodząc zauważyłam stojącego mężczyznę, opartego o barierkę.

- Hej, Thor. - Odezwałam się.

- Elizabeth! Witaj - Podszedł do mnie i objął mnie. - Jak się czujesz?

- Dobrze.

- Ale na pewno?

- Tak. - Ściągnęłam okulary, które miałam na nosie - Może nie wyglądam dobrze, ale czuję się świetnie.

Po bitwie posiadałam większy siniak pod okiem, rozciętą lekko głowę i parę innych zadrapań.

- Jak ty się czujesz?

- Również dobrze. Dziękuję ci bardzo za to że tracisz swój czas na mnie.

- Nie tracę go na ciebie. Ja go pożytkuje w przyjemny sposób. - Odpowiedziałam uśmiechając się do niego.

- Chciałem ciebie bardzo przeprosić za Lokiego.

- Nie masz za co mnie przepraszać.

- Właśnie mam. Loki cię uderzył, wyrzucił przez okno i na pewno mówił przykre rzeczy. Chciałbym Ci to wszystko jakoś wynagrodzić, ale nie wiem jak.

Stał przede mną skrępowany, a mi chciało się z tego śmiać. Powstrzymałam się i dałam dłoń na jego klatkę piersiową.

- Wynagrodzisz mi to jeśli przestaniesz się w końcu obwiniać. Nie jesteś taki jak twój brat i nie musisz odpowiadać za jego błędy. Jesteś świetnym i silnym facetem, okej?

- Tak na prawdę jestem słaby... Dałem się nabrać na jego gierki. - usiadł na pobliskiej ławce, a ja obok niego.

- Obydwoje daliśmy się nabrać. Wiedział gdzie są nasze słabe punkty.

- Moim słabym punktem było to że uwierzyłem mu że będzie chciał z nami walczyć. Będzie chciał zatrzymać to co zaczął. - Spuścił głowę w dół.

- Wiesz moim słabym punktem okazał się tata. Powiedział, że zawładnie nim i będzie mu kazać mnie zabić a potem go ocuci... - Uśmiechnęłam się i dugnęłam go. - Nie możemy o tym tyle myśleć. Zajmijmy się tym co jest teraz.

Thor podniósł głowę do góry i się na mnie spojrzał.
Tkwiłam w jego błękitnych oczach, a on w moich brązowych.

- Ładnie i przyjemnie tu. - Palnęłam coś głupiego przerywając tą chwilę.

- Tak, ale może być lepiej. - Wstał i wysunął przede mnie rękę. - Choć.

Odwzajemniłam gest, a on przysunął mnie do siebie. Byliśmy blisko, nawet bardzo. Dał rękę na mój policzek, patrzył się na mnie i zaczął się powoli przybliżać. Gdy dzieliło nas bardzo niewiele, wręcz parę milimetrów zadzwonił do mnie telefon.
Odsunęliśmy się do siebie, a ja się odezwałam:

- Przepraszam, ważny numer. - Powiedziałam na co Thor kiwnął tylko głową.

Był to tata -"Nie miał kiedy zadzwonić". Odebrałam telefon:

- Hej, Tony.

- Cześć, nie wiesz gdzie jest Thor?

- Ze mną.

- Co on robi z tobą? - Zapytał.

- Nic jesteśmy nad wodą. Zaraz będziemy.

- Dobra to my też już ruszamy. - Powiedział Stark i się wyłączył.

Schowałam telefon i zwróciłam się do Thora:

- Musimy już iść.

- Tak, tylko, że ja chciałem...

Nie dałam mu dokończyć.

- Choć pojedziesz ze mną.

Przyciągnął mnie do siebie i uciszył pocałunkiem. Był krótki, ale namiętny i głeboki.

- Chcę abyś w końcu przestała mi przerywać. Będziesz grzeczną dziewczynką? - pokiwałam głową

Jego wzrok mnie przyprawiał o dreszcz.

Seksowny mężczyzna, zaciszne miejsce w które nikt się nie zapuszczał dawało mojej głowie jeden scenariusz. Miałam w nim grać role jeźdźca na blond włosym koniu.

- Chciałem ci powiedzieć że nie wrócę za szybko.

- Dlaczego? - trzymałam go za jego napierśnik.

- Musze stanąć do walki na innych światach, ale wrócę i wtedy nic mnie nie powstrzyma przy tobie. - szepnął mi do ucha tym swoim zachrypiałym głosem zwalającym z nóg.

- Postaraj się załatwić to jak najszybciej. - gładziłam jego zarost za nim złożyłam nasze usta w jedno.

Thor naparł na mnie mocniej i całował szybko, zabierając mi powietrze. Błądził rękami po moich pośladkach.

- Czekaj... - wydukałam - Zaczekajmy z tym do twojego powrotu....

- Nie mogę się już doczekać gdy wrócę - złożył pocałunek na mojej szczęce, którą dodatkowo podgryzł.

- Choć do auta - wzięłam go za rękę i poprowadziłam do samochodu.

Usiadłam za kółkiem i jeszcze odwróciłam się do przestraszonego towarzysza. Chwyciłam go za dłoń i powiedziałam:

- Pojadę trochę wolniej, dobrze?

- Ta... Było by wtedy dobrze.

Puściłam rękę Thora i odpaliłam samochód. Z trochę mniejszą prędkością ruszyłam.

Dojechaliśmy na miejsce gdzie był Loki.

- Miało być wolno.

- No i było.

- To nie było wolno. - Powiedział.

- Zaczekaj co zaserwuje Lokiemu...

Roześmiany Thor wyszedł i zaczekałam na niego. Wrócił po chwili już z Lokim, którego posadził obok siebie na tylnej kanapie.

- Mówiłam, że jesteś skazany na porażkę. - Uśmiechnęłam się i ruszyłam z piskiem opon.

Same oczy Lokiego wskazywały na jego zdziwienie. Zatrzymałam się gdy byliśmy na miejscu. Czekaliśmy krótką chwilę na resztę Avengersów.

Gdy wszyscy byli obecni pożegnaliśmy Thora i Lokiego. Bóg piorunów odchodząc zabrał ze sobą tesseract.

Podszedł do mnie tata:

- To co kontynuujemy wakacje?

- Wiesz, że nie damy rady mieć wakacji.

- Ta to co jedziemy odwieźć Bannera i bawimy się do rana na mieście?

- To brzmi o wiele lepiej.

Wszyscy wrócili do swoich pojazdów i ruszyli w swoją stronę.

Symbiotyczna Relacja | AvengersOnde histórias criam vida. Descubra agora