Rozdział 22

131 7 0
                                    

Parę miesięcy zajęły przygotowania na dzisiejszy dzień. Zajęło to tyle czasu, również z uwagi na to by książę Asgardu wrócił na ziemie.

Stresujący dzień. Oficjalne mianowanie na Avengersa - podczas transmisji na żywo. Tony chodzi podenerwowany, a ja szykowałam w głowie odpowiedzi na pytania, które mogły paść z ust prowadzących programy telewizyjne.

Trzy kobiety pracowały nad moim wyglądem, musiałam wyglądać dzisiaj jak diament, a w zasadzie jak - cała skrzynia diamentów. 

Ubrana byłam w długą czerwoną sukienkę, która przylegała do mojego ciała idealnie.

(Sukienka w załączniku na samej górze)

Limuzyna przyjechała pod nasz dom i zawiozła pod określone miejsce. Ledwo gdy kierowca otworzył drzwi byśmy mogli wyjść rozbłysnął się blask fleszy. Tony podał mi dłoń i z jego pomocą wyszłam. 

Już rozumiem czemu Tony to kocha. Ludzie zrobią wszystko by tylko zwrócić twoją uwagę. Jedni pytali czy jesteśmy parą, drudzy mówili że Tony się stacza umawiając z małolatami.  
Czerwonym dywanem dotarliśmy do ogromnego pomieszczenia. Miejsce zabierało dech w piersiach, ozdobiona złotem i marmurem sala, oświetlona była kryształowymi żyrandolami.

- Musze iść coś jeszcze załatwić, tam jest reszta idź do nich - wskazał na resztę Avengres. - Zaraz przyjdę.

Dołączyłam do zebranych, powitali mnie bardzo serdecznie. 

Gala się rozpoczęła, a Tony'ego nie było. Pierwszy został uhonorowany Kapitan, później Nat i Bruce, Clint oraz Thor, w końcu został wywołany również Tony. Wyszedł on z tłumu kobiet. Pokręciłam mimowolnie głową.  Uśmiechał się publiczności, gdy go odznaczano.

Mogłam zaobserwować jak niektóre kobiety zaczęły się wachlować, nie które wzdychały, a inne wyszły w pośpiechu do toalety. 

Czy to mnie dziwiło? Nie. Znałam idealnie przeszłość Tony'ego.

- Chciałbym zabrać głos. - w sali rozebrzmiał głos Stara. - Mamy dzisiaj nie zwykły dzień. Zebraliśmy się tutaj nie tylko na rozdanie medali i uhonorowanie naszych osobistości, lecz także by przedstawić wam nowego członka Avengers. Dobrze słyszycie! Elizabeth, córciu zapraszamy!

Wskazał na mnie dłonią, a wszyscy skierowali na mnie swoje spojrzenie. Przybrałam lekki uśmiech i wyprostowana, lekkim krokiem weszłam na scenę. 

- Jestem dumny posiadając taką córkę jak ty. W zupełności zasłużyłaś. - przyczepił medal do mojej prawej piersi. Wszyscy obecni w sali zaczęli klaskać.

Pamiątką nie będzie tylko odznaczenie, ale również nasze zdjęcie. Nasza siódemka idealnie wyszła na zdjęciu. 

Ludzie lgnęli do mnie. Moje mięśnie języka pracowały bezustannie. Zaintrygował mnie jedynie jeden mężczyzna - Grant Ward. Pytał ile mam lat, gdzie się uczę i parę innych niepokojących pytań. Oczywiście zbyłam faceta. Ważną zasadą jest niezdradzanie o sobie informacji- żadnych. Nawet jeśli pytają o twoją ulubioną restaurację i danie.

- Dostałem wiadomość, że mieliśmy największą liczbę oglądających wręczenie na żywo. - poinformował Stark. - Miliard obserwujących. 

- wow... - powiedziałam to tak cicho że nikt nie słyszał.

- Zgodzisz się na taniec? - spytała Starka jakaś blondynka.

To zawsze blondynki... czemu?
Stark spojrzał się na mnie a ja kiwnęłam na zgodę. Długo nie zostałam sama, mój książę zaciągnął mnie na parkiet.

- Ślicznie wyglądasz. - zaśmiałam się, a on zakręcił mną wokół osi - Tęskniłaś?

- Troszeczkę.

- Ja bardzo - kołysaliśmy się w rytm muzyki - Niecierpliwiłem się, a ty mówisz, że troszeczkę tęskniłaś. Nie ładnie.  

- Nie mów takich rzeczy publicznie.

- Dlaczego, wstydzisz się?

- Nie, ale tutaj są ludzie...mogą coś usłyszeć, a ja nie lubię plotek.

- Sztywniara.

- Mówisz o mnie czy o swojej pale? - spytałam zadziornie.

- Obojgu, ale to drugie tylko przy tobie - szepnął do mojego ucha swoim seksownie zachrypniętym głosem.

Mimowolnie na moje usta wpadł lekki uśmiech. 

Symbiotyczna Relacja | AvengersWhere stories live. Discover now