Rozdział 7

437 17 19
                                    

Obudziłam się dosyć wcześnie była 6 rano, zeszłam na dół, gdzie jak zawsze o tej porze był Steve.

- Cześć, co tam?

- No hej, idę właśnie pobiegać chcesz iść też? - zapytał

- Tak jasne daj mi chwilę. - Mówiąc to poszłam do pokoju się przebrać w strój do biegania i nowe buty.

Gdy zeszłam na dwór czekał na mnie Steve. Pobiegliśmy do parku.

- Weź chwila już, już nie daje rady - mówiłam sapiąc. Oparłam się o drzewo i usiadłam na ziemi.

- Wstawaj... Dasz radę, nie wymiękaj

- Wiesz tak jakby mi nie podali żadnego serum wzmacniającego. - Mówiłam powoli dochodząc do siebie.

- No dobrze, w takim razie przerwa.

Gdy już doszłam do siebie całkowicie ruszyliśmy w stronę mostu.

- To co może mały wyścig do wieży? - mówił Kapitan.

- Na prawdę?

- No chyba, że lubisz się poddawać. - mówiąc to pstryknął mnie w nos.

- Że niby ja się poddaje? - mówiąc to pobiegłam w stronę wieży - Co tak stoisz ruszaj! - mówiłam to krzycząc bo byłam kilka metrów przed nim

- Ej to falstart! - krzyknął i pobiegnął.

Gdy dotarliśmy pod wieżę byłam już wykończona i nie dałam rady się ruszyć z ziemi. Oczywiście Rogers wygrał.

- Widzisz nawet falstart ci nie pomógł. - mówiąc to się śmiał.

- Co się tak szczerzysz? Jeszcze cię kiedyś załatwię.

- Nie wątpię, ale wstawaj z tej ziemi.

- Nie, mi tu wygodnie.

- Mówię ci coś - mówił

- Nie udawaj Tonego - powiedziałam patrząc się na niego.

- Oj porównujesz mnie do niego? - mówiąc to zmarszczył brwii. - Skoro tak to nie będzie miło. - Mówiąc to wziął mnie na ręce i zanióśł do wieży, gdzie rzucił mnie na kanape w salonie.

- Ej, tak się nie robi. Mam nogi. - mówiłam poprawiając się.

- Nie przesadzaj, idę się ogarnąć - w tym momencie Steve się ode mnie oddalił.

Ja chwilę później też szłam się ogarnąć i gdy już to zrobiłam poszłam do pracowni, sprawdzić w końcu te wyniki badań. Nie wskazały nic. 

- JARVIS sprawdzałeś wszystko? Przecież musisz mieć dostęp do danych np. Pentagonu.

- Niestety nie mam dostępu do takich miejsc.

- Jak to? Przecież ojciec musi brać stamtąd informacje. - westchnęłam - Dobra, sama to zrobię.

Usiadłam przy biurku i zaczęłam hakować dane Pentagonu. Nie było to trudne bo po kilkunastu minutach obeszłam ich systemy. Nie znalazłam tam nic co by mnie interesowało. 

Wzięłam się za bazę danych TARCZY. Tam też nic nie znalazłam. Poszperałam jeszcze trochę, ale jak na złość nic nie znalazłam. Jednak moją uwagę przykuła jedna rzecz otóż akta moich dziadków, tata nigdy o nich nie mówił zawsze unikał tego tematu. Tony jest człowiekiem nie lubiącym mówić o uczuciach dlatego też nie drążyłam tego tematu. Z tych akt wynika że umarli poprzez zwykły wypadek samochodowy. 

Czemu mam dziwne uczucie że to kłamstwo?



Symbiotyczna Relacja | AvengersWhere stories live. Discover now