Take me to the Neverland

By roxianina

126K 8.5K 14.2K

„Bo...wszystkie dzieci dorastają. Tylko...jedno nie." „Skakaliśmy i śmialiśmy się. Bose stopy odbijały się o... More

Dla nowych czytelników :)
1 | Czas codzienności ✅
2 | Nibylandia potrzebuje pomocy
3 | Polecimy do Nibylandii ✅
4 | Alex ✅
5 | Zaginieni Chłopcy ✅
6 | Naleśniki i norka ✅
7 | Kiedyś była tu dziewczyna i to była moja siostra ✅
8 | Pierwszy trening ✅
9 | Centaury ✅
10 | Różowa bielizna ✅
11 | Kretyńskie moce ✅
12 | Prawdziwy arsenał młodego mordercy ✅
13 | Piraci ✅
14 | Skrytki ✅
15 | „ Felix, nie! Proszę!"
16 | To był Cień
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67 | Czemu kradniesz mi chleb?"
68 | „Przynajmniej nie ma Petera Sretera"
69 | „...tu musi być ta...ta finezja. Musi być zawarta"
70 | „Wynoś się stąd!"
71 | „Jeśli chcesz wygrać z chłopem, musisz walczyć jak chłop!"
72 | „Ludzie, którzy się kłócą wcale nie muszą się nienawidzić."
73 | Bal
74 | „Takie były zasady gry!"
75 | „Nie mogę latać!"
76 | „A mogłaś za mnie wyjść"
77 | „Tęskniliście?"
78 | „Ma atak paniki"
79 | „Czuję, że ciagle się oddalamy"
80 | Bagheera
81 | Rekin
82 | "Kot z Chesire"
83 | „Pragnę czegoś, czego najbardziej w świecie pragnie Shere Khan"
84 |" Arielka, prawda?"
85 | bardzo niespodziewany rozdział
86 | Podwieczorek u Szalonego Kapelusznika
87 | Mała syrenka. Wyjście.
88 | Spotkanie
89 | Rozwiązanie akcji smoka powietrza
90 | powrót do domu
91 | home sweet home
92 | Świąteczne przygotowania
93 | Wigilia
94 | przygotowania do sylwestra
95 | SYLWESTER 🥳
96 | Dalsze problemy naszego świata. Wolę Nibylandię.
97 | Kino
98 | śmiech przez łzy
99 | nocny wypad
99 cz. 2 | Podjęłam deyzję.
100 | Prolog
101 | Milter + życzenia i rady do egzaminu!
102 | odbicie
103 | karczma
104 | skubany
105 | topielce
106 | wyspa na wyłączność
108 | Peter zas jest nieszczery, a jego ego przerasta wszelkie wyobrazenia
109 | DZIEJE SIE UAUSUSUS
110 | oblivion
111 | przygotowania
112 | Ceddar
113 | uczucia bywaja jednostronne
114 | duzo spicy
115 | Peter zgłupiał
Info
117 | miecz
118 | hipokryzja
119 | przypał
120 | statek
121 | Sashabella
Info
122 | impreza u syren
MEGA WAZNE PYTANIE
123 | przełom?
124 | Nie mam siły do Petera
125 | koniec czegoś, co nigdy nie miało początku
126 | odpoczynek
127 | akcja
128 | zwiedzanie i skręcanie karku
129 | miasteczko
130 | karczma
Insta
131 | podziemne źródło

107 | Terapeutyczne rozmowy z psycholem

682 52 108
By roxianina

Nie zauważyłam nawet kiedy księżniczka wyszła z ringu i usiadła pod drzewem, a Peter zarządził rotacje walczących.

Nie, no. Bez jaj.

Cofnęłam się.

Blondyn patrzył na mnie z ogniem w oczach. Nie wiedziałam co planował, co się zaraz wydarzy, ani czy w ogóle wyjdę z tego z życiem. Może on chce mnie po prostu zabić i teraz nadarzyła mu się idealna okazja?

— Czemu uciekasz? — spytał lodowatym głosem.

Wtedy mnie olśniło, dlaczego mógł być na mnie zły.

— Chodzi o to, że uderzyłam twoją dziewczynę? — pewność siebie trochę u mnie wzrosła i teraz miałam już pełno przygotowanych odpowiedzi, których nie bałam się udzielać.

Peter zmarszczył brwi, nie rozumiejąc o co mi chodzi.

Wyglądał naprawdę pociągająco. Rozwalona nieco grzywka dodawała mu charakteru, a czarny ochraniacz, który powinien szpecić twarz, u niego dodawał jej jeszcze więcej atrakcyjności.

— Dobra, to na trzy — zmienił temat, a mi do głowy przyszedł genialny, po prostu szatańsko perfekcyjny pomysł — Raz....

Uderzyłam go pięścią w twarzy.

Peter przestał odliczać i powoli spojrzał na mnie z rozchylonymi ustami. Jego lewy policzek był czerwony, a w jednym miejscu musiałam przywalić knykciem, bo robił się mały siniak.

— Czy ja powiedziałem jeden? — powiedział niemalże drżącym ze złości głosem.

— A od kiedy w walce są zasady? — spytałam naśladując go ironicznie.

Zielone oczy wbiły się we mnie z zatrważającą siła.

— Dobra, to ty odliczasz.

— Co? Chcesz mnie rąbnąć w ryj, panie nieprzewidywalny? — zakpiłam.

Patrzył na mnie z niemalże neonowymi ze złości tęczówkami. Widziałam w nich nieskrywaną i nieprawdopodobną nienawiść.

Zamachnęłam się na niego, ale złapał moją rękę i zacisnął na niej palce z taką siłą, że opuściłam drugą, zwijając się z bólu. Miałam wrażenie, jakby właśnie miażdżył mi kość.

— A teraz mnie posłuchaj — szepnął do mnie, przesuwając się na odległości kilku centymetrów. Patrzyłam mu w oczy wściekła, próbując ignorować niewyobrażalny ból na przedramieniu — Jeśli nie przestaniesz się stawiać, to przysięgam, że zedrę ci skórę z buźki, oderwę wszystkie kończyny, wydłubię oczy i zgniotę ci serce — przeszedł mnie dreszcz, a dodatkowego tragizmu dodawał fakt, że on wciąż na mnie patrzył tak wściekłymi tęczówkami, że niemal widziałam w nich sceny, które aktualnie planował — będę mordował cię bardzo powoli i najokrutniej jak tylko mogę — powiedział to powoli, a moje usta się zacisnęły — Zrozumiałaś? — wycedził przez zęby.

Puścił mnie, ale moja ręką była już tak sina, że nie byłam w stanie jej wyprostować ani ruszyć. Miałam na niej mocno odbite palce zielonookiego.

— Raz... — zaczął.

Wolną dłonią sięgnęłam do pasa na moim udzie z pistoletem. Zanim jednak zdążyłam zareagować, moja własna broń znalazła się w ręce Petera, a następnie spust na mojej skroni.

Król Nibylandii był tak blisko, że niemal stykaliśmy się nosami.

Ręce mi się zaczynały trząść.

— Mam cię zastrzelić? — zaśmiał się tak, jakby obchodziła go moja opinia. Nie oderwałam spojrzenia, a jedynie jeszcze silniej je wbiłam — Wendy, ja nie żartuję. Naprawdę cię zabiję, jeśli nie zaczniesz zwracać uwagi na kolosalną granicę, która nas dzieli — zadzwoniło mu w uszach — Nie drażnij mnie.

Usłyszałam strzał, który padł w ziemię.

***

Patrzyłam wściekła w ognisko. Wciąż nosiły mną emocje po popołudniowej „walce" z peterem. Było mi niesamowicie wstyd, że dałam się pokonać. Że mnie dosłownie sklepał!

Jednocześnie nie chciałam się też kłócić, bo poważnie mnie nastraszył. A to się nazywa groźba karalna.

Spojrzałam na niego. Siedział i także gapił się w ognisko. Tym razem nie siedział obok Ashlynn, a to Ashlynn obok niego. Otulona była w koc, a jej wargę oraz policzek przecinały wielkie siniaki.

— I co o tym sądzisz? — usłyszałam głos Alexa, który wyrwał mnie z letargu.

— Co? — spytałam. Widząc rozczarowane błękitne tęczówki, zaczlema się tłumaczyć — Wybacz, trochę się zamyśliłam. O co chodzi?

— Jak się czujesz? — zmienił temat, widząc że mam centralnie gdzieś to, co mi opowiada.

— Świetnie — odpowiedziałam sarkastycznie. Jak miałam się do cholery czuć?!

Blondyn spuścił wzrok w ognisko. A zaraz potem na moją rękę z tą idiotyczną bransoletką. Nie wiem dlaczego to zrobił, ale pewnie podjął próbę złapania mojej ręki.

Boże.

Westchnęłam zirytowana i wywracając oczami, wyrwałam dłoń z uścisku. Wstałam, odeszłam od niego pospiesznym krokiem i udałam się przed siebie. Najlepiej jak najdalej od tego wariatkowa.

Czułam, że sprawiam mu przykrość. Że krzywdzę to jego zajęcze serce. Ale trudno. Musi przywyknąć, bo tak to wygląda w życiu. Nieraz dostaje się kopniaka.

Poza tym nie przyjaźniliśmy się. Nie przyjaźniłam się z nim. Ani z Ceddar. Nie wspominając o reszcie, a Petera w ogóle nie uwzględniając w mojej myśli.

Dlaczego miałabym być dla Alexa miła? Niby z jakiego powodu? Relacja z nim zupełnie mi się nie opłacała. Nie chciałam też budować z nimi żadnych więzi. I tak ucieknę stąd jak tylko nadarzy się okazja.

Miałam dosyć Nibylandii, walk i tej idiotycznej otoczki przyjaźni. Przecież logiczne, że Peter hoduje tych chłopców jak świnie* na rzeź. A za sekundę odda je w pysk Cienia.

Ja się na to nie piszę.

Wolę zabić Petera, niż zostać zabita.

Przejechałam kciukiem po małej bliźnie przecinającej moją wargę.

W momencie gdy powstała, nauczyłam się, że w życiu należy liczyć tylko i wyłącznie na siebie. Zrobił mi to mój piracki „przyjaciel". Nie skończył za dobrze, gdy kapitan dowiedział się o fakcie.

Tak czy inaczej, zaufanie poprowadziło mnie na złą drogę, a ślad po tym wydarzeniu, na zawsze będzie mi przypominał, że to ze mną powinnam się przyjaźnić. To sobie powinnam ufać. To ja powinnam sobie radzić i sama się podnosić po upadku. Nikt inny tego nie zobi.

Na horyzoncie pojawiła się biblioteka, którą od razu zauważyłam. Niewysoki budynek w kształcie walca wystawał z ziemi. Tak naprawdę całe serce miejsca znajdowało się właśnie pod powierzchnią.

Podeszłam pod obdrapane drzwi i nie zastanawiając się dużo, weszłam do środka. Natychmiast uderzyło we mnie ciepło. Ciepło tak domowe, przyjemne i otulające, że niemal od razu zachciało mi się spać. Poza tym wymieszane to było ze słodkim waniliowym zapachem i starymi książkami.

Zapaliłam bardzo długą zwisającą z sufitu lampę o żółtawym odcieniu i wdrapałam się po drapinie na jedna z półek.

Wybrałam książkę i momentalnie wskoczyłam na ciemnozielony fotel w powietrzu, zatracając się w lekturze.

Chyba czas ustatkować się do Petera, żeby jako tako to przetrwać. Szkolić się, starać. A jak nadarzy się okazja, spierdalać* ile sił w nogach.

***

Zasnęłam w latającym fotelu, czytając książkę w starej i nieco pożółkłej okładce. Okazało się, że opowiadała o dziejach wróżek. Ich historii i pochodzeniu.

Kurde, czułam niesamowitą bezsilność, bo marzyłam o tym, żeby przeczytać te wszystkie dzieła, a musiałabym spędzić tu całe życie i jeszcze dłużej, by tego dokonać.

Obudziłam się, gdy promienie słoneczne wdarły się na moją twarz, przebijając także powieki.

Otworzyłam oczy, widząc podłużne okno w ścianie, które wpuściło do biblioteki dzień. Mieściło się między dwoma regałami i było na tyle wąskie, że nie byłabym w stanie patrzeć przez nie parą oczu.

Przetarłam twarz i ziewnęłam.

Rozejrzałam się po tym, gdzie jestem. Chłonęłam ten piękny i inspirujący widok. Zaciągałam się zapachem magii i starych ksiąg.

Powoli zeszłam po drabince z latającego fotela i podeszłam do drzwi, kilka razy przeciągając się. Kości strzelały mi jak staruszce, ale szczerze mało mnie to interesowało.

Po wyjściu oślepiło mnie słońce, a letni wiatr zaatakował twarz. Wciągnęłam go pewnie i po kolejnym przeciągnięciu, ruszyłam w stronę domku, który aktualnie zamieszkaliśmy.

Gdy wyłonił się na horyzoncie, poczułam się dziwnie. Trochę jakbym była oderwana.

Czułam, że tu nie pasuję.

Spojrzałam nad stary domek, znak którego wynurzały się zamglone nieco wzgórza. Piętrzyły się nas sobą, wyrastając poziomami z siebie. Było tyle do obejrzenia.

Wokół mnie, rosły rośliny, drzewa i krzaki, bez żadnych skrupułów wdzierając się na żwirową dróżkę. Kamyczki chrzęszczały mi pod stopami pod wpływem mokrej rosy.

Wyspa była niesamowicie magiczna.

Mimo, że było lato i temperatura raczej sprzyjała na codzień, to jednak w stroju sportowym z wczoraj, było mi nieco za chłodno, więc musiałam jak najszybciej znaleźć jakieś świeże ubrania.

Najciszej jak się dało, wślizgnęłam się do domku.

Wszyscy spali w wyjątkowo kreatywnych pozycjach. Colton przy ścianie, obok Brendan, dalej Ceddar, łóżko wolne, które pewnie było moje, Alex. Obok niego Felix, Ashlynn, Matt i drugie wolne łóżko. Kogoś brakowało.

Oczywiście Petera.

Podeszłam do szafy, nie przejmując się nieobecnością zielonookiego. Widziałam, że mebel wypełnili świeżymi ubraniami, więc szybko wybrałam jakieś dla siebie. Wyciągnęłam materiałowe czarne spodenki, białą luźną koszulkę i szarą bluzę z kapturem.

Poza tym nową niebieska bieliznę i udałam się do toalety, by to wszystko ubrać.

Zamknęłam drzwi na zamek, w następnie spojrzałam na siebie w lustrze i nieco się skrzywiłam.

Miałam podpuchnięte oczy i ekstremalnie zmęczoną twarz. Szybko ją opłukałam z ogromną dokładnością.

Zdecydowałam, że jednak cała się umyję. Szybko się rozebrałam i wskoczyłam pod prysznic. Puściłam sobie gorącą wodę i pozwoliłam, by spływając, zbierała z mojego ciała wszystkie smutki, żale i słabości.

Wylałam na ramiona sporo płynu do kąpieli i zaczęłam do rozprowadzać po ciele.

W moemncie, gdy zaczęłam szorować ramię, coś zostało mi na palcach.

Zmarszczyłam brwi i obejrzałam dłoń, na której został wielki kawałek mojej skóry.

Natychmiast spojrzałam na moje ramię, a widząc je, poczułam, jak serce mi staje.

Rana, która ostatnio zaniepokoiła Petera, powiększyła się. Miałam w ramieniu dziurę jak po mocnym postrzale. Wokół niej, skóra zaczęła schodzić ogromnymi płatami, a ze środka zranienia zamiast krwi, wylewał się mrok.

Czerń tak nieprzenikniona, że nie byłam stanie nic w niej zauważyć.

Nacisnęłam to miejsce w kilku miejscach. Dotykałam i sprawdzałam, co to może do cholery być.

Jednocześnie czułam zimny pot na karku i coraz szybciej bijące serce.

Nic mnie jednak nie bolało. Mimo, że wyglądało to jak rana, po sprawdzeniu, nie odczuwałam żadnego bólu z nią związaną.

Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale powoli wsadziłam do niej palec. Nie mam pojęcia czy chciałam dotknąć własnej kości, czy co, ale nie natknęłam się na nic. Włożyłam go głębiej, ale nie dotknęłam niczego. Tak, jakby w tej ręce nie było nic.

Wyskoczyłam jak poparzona spod prysznica.

Owinęłam się w ręcznik i rozejrzałam po łazience czujnie.

Jeszcze raz zerknęłam w lustro, które odbijało moje odbicie. Zmiana na ciele była jednak na swoim miejscu.

O. Mój. Boże.

Co to jest?!?

Drżącymi rękami oparłam się nad zlewem i spojrzałam na swoją bladą twarz spod burzy rozwalonych czarnych włosów.

Byłam na maksa przerażona.

Co to miało znaczyć? 

Nabrałam głęboko powietrza i spojrzałam na zlew, gdzie na umywalce stały szczoteczki do zębów, które najwyraźniej jeszcze nie były używane, więc wybrałam sobie czarną z zielonymi paskami.

Na szafce stały kosmetyki Ceddar, które czyszcząc usta, zaczęłam dokładnie oglądać. Musiałam zmienić tok myślenia, żeby nie zadręczać się tą ręką. I tak nie wiedziałam co to ma być, a z Peter byłam teraz na tyle pokłócona, że prędzej dałabym się zeżreć wilkom, niż pozwolić mu dojść do głosu w sprawie mojego ciała.

Przebrałam się, a po przepłukaniu twarzy drugi raz, podkreśliłam brwi i zakręciłam rzęsy, które następnie pomalowałam. Nałożyłam błyszczyk na usta i spojrzałam w swoje odbicie bez grama zadowolona czy szczęścia.

Przeczesałam włosy szczotką i spięłam je w kucyka.

Wyszłam z łazienki i usiadłam na moim łóżku.

Przyjrzałam się Ceddar, która spała z uśmiechem na twarzy.

Byłam szczerze ciekawa, o czym aktualnie śniła. Była taka szczęśliwa. Taka wesoła i energiczna. Mimo, że Peter olewał ją od lat, to była gotowa skoczyć za nim w ogień. Alex także nie grzeszył smutkiem. Zawsze zadowolony i pomocny.

Ja nie byłam szczęśliwa. Ani zadowolona. Ani nawet wesoła, czy pomocna. Chciałam wrócić do domu. Spać we własnym łóżku.

Chciałam życia „przed".

Jeżdżenia do szkoły z Zackiem, spędzaniem czasu z przyjaciółmi i ludźmi w szkole. Chciałam się uczyć, chodzić na moje treningi, robić nocki, wychodzić do kina, na zakupy, do restauracji czy wesołego miasteczka.

Chciałam mojego poprzedniego życia.

A teraz co miałam?

Narcystycznego demona, walkę na smierć i życie jako przeznaczenie, stres, niezadowolenie i ludzi, których nie cierpiałam.

Nawet nie zauważyłam, kiedy na dworze zaczął lać deszcz. A jak już zaczął, to tak mocno, że dziwne, iż nikogo nie obudził.

Super.

W tamtym momencie jak na zawołanie, drzwi się otworzyły, a w nich stanął Peter. Miał przemoczoną czarną koszulkę, a tak samo włosy i jasne dresy.

Spojrzał na mnie, a ja na niego. Patrzyliśmy przez chwilę na siebie bez słowa, po czym on zamrugał i udał się do kuchni.

Ja także nie zamierzałam z nim dyskutować, więc położyłam się na łóżku i wbiłam wzrok w sufit.

***

Nie zauważyłam nawet kiedy zasnęłam, a pierwsze co zobaczyłam po wyrwaniu ze snu, była para błękitnych oczu, nieco przysłoniętych blond grzywką.

— Cześć, Wendy — uśmiechnął się szeroko Alex. Zmrużyłam oczy, widząc go. Zaczęłam je przecierać, próbując się rozbudzić, ale byłam strasznie zmęczona.

— Co się dzieje? — wychrypiałam.

— Peter zarządził jakieś zebranie i musisz wstać.

— Ja nic nie muszę — szepnęłam automatycznie.

Chłopak się zaśmiał, co zignorowałam.

Powoli, nie spiesząc się zupełnie, podniosłam ręce, którymi przetarłam twarz.

Potem zamknęłam z powrotem oczy i znowu zaczęłam zapadać w sen.

— Wendy — ponowił prośbę Alex, ale miałam to zupełnie gdzieś — Hej, wstawaj — poklepał mnie lekko po twarzy.

Odepchnęłam go i przekręciłam głowę na druga stronę.

— Nie, zostaw ją... — zaczął blondyn.

Nie zdążyłam połączyć faktów.

— Nie rób jej ulg — ktoś warknął, a w ułamku sekundy, została ze mnie zerwana pościel, a ktoś złapał moje kostki.

Wydarłam się i próbowałam bronić, ale niestety zostałam zerwana z łóżka przez dolna poręcz. Przeciorałam kręgosłupem po drewnianych zawijasach ramy posłania.

Upadłam z hukiem na ziemię i zacisnęłam oczy.

— AŁA! — wrzasnęłam, próbując się wyprostować. Czułam ogromne siniaki i nieprawdopodobny ból w plecach i kręgosłupie. Nade mną oczywiście stał Peter, który nie chcąc słuchać moich bluźnierstw, dodał szybko do Alexa:

— Widzisz? Z nią nie ma poklepywania po buźce — i odszedł.

Ty śmieciu.

Ruszyłam za nim, ale w ostatnim momencie nogi wrosły mi w ziemię, bo namyśliłam się nad tym, co chciałam zrobić.

Nie tak to miałam rozplanowane.

Z resztą zupełnie nie opłacało mi się z nim kłócić. Bo niby do czego by to miało prowadzić? Do upokorzenia siebie. Jeśli chciałabym mu dać popalić, to tylko zabijając.

Niechętnie powlokłam się za wszystkimi na dwór, gdzie mieliśmy odbyć jakąś naradę.

Dosłownie znikąd wyrosła obok mnie Ashlynn. Natychmiast poczułam jej specyficzny słony zapach oceanu z perfumami. I trochę rybą.

Próbowałam zignorować jej obecność, ale ona ewidentnie nie miała podobnych planów wobec mnie. Zerkała na mnie z uśmiechem, aż w końcu wypaliła.

— Cześć, jak tam u ciebie? — nie wierzę — Jak się czujesz po wczoraj?

— Mnie się pytasz? To ty dostałaś w pysk — szłam przed siebie, wciąż nie obdarzając jej spojrzeniem.

Blondynka spuściła wzrok, uśmiechając się niezręcznie.

— Wiem. Ale nie gniewam się.

— Czemu miałabyś się gniewać? — zmarszczyłam brwi — To ty się nie obroniłaś. Jeśli kogoś możesz winić, to tylko siebie.

Patrzyłam lodowatym spojrzeniem w jej fioletowe tęczówki. Czułam, że moje oczy są dosłownie puste, a ona widzi to bardzo dobrze. Księżniczka otworzyła lekko usta, ale nic nie powiedziała.

Znaczy tak myślałam, że będzie.

— Wszystko na pewno w porządku? Może chcesz poga...

— To nie jest twój interes — wybuchnęłam śmiechem, po czym zmierzyłam ją wzrokiem.

W tamtym momencie, księżniczka także nie miała już ochoty prowadzić dialogu, więc zacisnęła wargi w wąską linię.

— Jesteś beznadziejna — warknęła. 

— Dzięki — odpowiedziałam z lekkim uśmiechem, nie obdarzając jej nawet spojrzeniem.

— Co się z tobą stało?? Dlaczego...

— Masz skłonności samobójcze? — rozchyliłam lekko wargi i wbiłam w nią intensywnie spojrzenie. Mierzyłam ją i wbijałam się tęczówkami w jej. Starałam się przelać jak najwięcej emocji w jednym spojrzeniem.

Odwróciła głowę ode mnie.

Wywróciłam oczami, a dosłownie w tamtym momencie dotarliśmy na polanę, na którą najwyraźniej prowadził nas Peter.

— Dobrze, zasiądzcie — zarządził nieco ironicznie, a wszyscy natychmiast poszukali sobie miejsca. Ja wybrałam to obok Alexa i niezbyt chętnie, skupiłam się na Peterze oraz jego słowach — Tak więc. Po naradzie... — Ashlynn nieznacznie się uśmiechnęła. Aha, czyli z taką osobą — ...dowiedziałem się, że żeby stworzyć zdrowe i silne relacje między przyjaciółmi czy generalnie grupą ludzi, trzeba budować ją na sympatii i wzajemnym szacunku.

— Ej... — usłyszałam za sobą szept Brendana, który skierował się do Coltona. Później zaczął mu coś opowiadać. 

— Brendan, jeśli natychmiast nie zamkniesz mordy, to przybiję cię do drzewa — wypalił król Nibylandii. Chłopak przestał mówić — Także tak. Wzajemna miłość i szacunek — kontynuował.

— Peter? — podniósł rękę Matt.

— Zamilcz.

Wywróciłam oczami.

Byłoby zdecydowanie łatwiej, gdyby Peter kogokolwiek kochał albo szanował.

— Teraz zajmiemy się ćwiczeniami grupowymi, które nas do siebie zbliżą — Nie wierzę — Powinniśmy opowiedzieć o.... — zielonooki zmarszczył brwi, wpatrując się w małą różową karteczkę, którą wyciągnął z kieszeni jeansów.

— ...Emocjach — dokończyła za niego Ashlynn. Spojrzał na nią średnio zadowolony.

— Tak. O tym. Kto zacznie?

Uniosłam rękę natychmiast.

Zielonooki spojrzał na mnie
— A ktoś inny jest chętny?

— Hej. Mamy rozmawiać o emocjach, więc dajmy się każdemu wypowiedzieć — wtrąciła Ceddar.

— O, Ceddar. To mów — uśmiechnął się blondyn. Brunetka otworzyła usta w niedowierzaniu i posłała mu wrogie spojrzenie, ale gdy Król Nibylandii nie przerwał kontaktu wzrokowego, zarumieniła się.

— No, to... — załamał jej się głos, ale szybko odchrząknęła. No. Postaw na swoim w końcu — ...denerwujesz mnie ty, śmieciu — zgadzam się — i nieprawdopodobnie irytuje mnie ta idiotka Ashlynn. — uniosłam brwi, a blondynka swoje zmarszczyła, patrząc zdezorientowana na brunetkę — Wszyscy mi działacie na nerwy, a ty Peter... — uniosła na niego spojrzenie — ...ty szczególnie.

Zapadła grobowa cisza, a dziewczyna z powrotem usiadła i jakby nigdy nic, wbiła spojrzenie w ziemię. 

Zacisnęłam wargi i czekałam na rozwój wydarzeń.

Król Nibylandii westchnął cicho pod nosem i ruszył w stronę siedzącej brunetki. Niemal usłyszałam jej przyspieszone bicie serca.

Chłopak zatrzymał się przed nią i usiadł po turecku. Wszyscy przyglądali się zaistniałej sytuacji.

— Czym cię denerwuję? — spytał pedagogicznym głosem Peter. Nie wierzę. Będzie się bawił w jakiegoś psychologa — Pogadajmy o twoich uczuciach — przechylił głowę, stykając koniuszki swoich palców jak jakiś idiota. Zachowywał się jak wariat. Albo jak po jakiejś działce. Przysięgam.

Najwyraźniej strasznie bawiła go zaistniała sytuacja i korzystał z niej jak tylko mógł.

Ceddar uniosła na niego spojrzenie tak niewinne, że przypominała teraz cielaczka na pastwisku. Jej dłonie lekko się trzęsły, więc zaczęła miętolić palce. Jej policzki stały się różowe, gdy Peter siedział tak blisko.

— No... — błagam. Dobrze wiedziałam czemu. Bo mu się chyba podobała Ashlynn. Dlatego nienawidziła tej dwójki. Co za chora i okrutna sytuacja — Ja... — spojrzała na usta chłopaka. Teraz nie mogła się już nawet skupić. Patrzyła na wargi Petera, które on zauważając to, zacisnął.

— Dobra, to przemyśl to i przyjdź do mnie potem. Postaramy się zażegnać twoje negatywne emocje— gestykulował jak rasowy psychol.

— Świetnie ci idzie — uśmiechnęła się z podziwem Ashlynn.

Dobra, zamknij mordę.

Peter wrócił na miejsce i stanął przed nami.
— Ktoś jeszcze chce coś dodać? — spytał.

Zaśmiałam się pod nosem i drugi raz uniosłam rękę. Chłopak ignorował mnie jak potrafił. 
— Nikt? No weźcie. Otwórzcie się — ponaglał nas. Widać było, że jest maksymalnie zażenowany tą sytuacją i że na sto procent był to pomysł Ashlynn. Trochę żałosna sytuacja, a chłopak wyglądał tak nienaturalnie w roli spokojnego słuchacza, że po moim kręgosłupie przechodził nieprzyjemny dreszcz — Na pewno nie chcecie nic dodać? — uniosłam wyżej rękę — No weźcie. To pomoże — zacisnął zęby. Coraz bardziej się irytował — Nikt?

— Ja chcę coś powiedzieć — prosiłam.

— Dobra, wiecie co? Pieprzyć to. Wybacz Ash, ale to są wojownicy. Nie będę się bawił w jakieś terapie — skierował się tym razem do Zaginionych Chłopców — Wasze emocje i uczucia są słabością, której musimy się wyzbyć na walkę i... — zastygł, wściekając się — NO CO?! — ryknął do mnie.

— Mogę iść do łazienki? — spytałam wypychając niewinnie usta.

Zielonookiemu opadły ręce.
— Nie.

***

Cześć!! 😚💓

Czy ten rozdział jest troszkę cringowy? Czy mi się wydaje?👀

Opowiadanie sprawia mi ogromną przyjemność, ale przysięgam, że praktycznie nie mam czasu na nic. W tej szkole posrało ich zupełnie. Jak już mam chwilę w pociągu, to muszę tłuc instalinga na hiszpańskiego. Mamy dozwolone 7 kartkówek i 4 sprawdziany tygodniowo (nie wliczając w to kart prac, pytania, projektów itp).

Ale w końcu nie jestem zagrożona z chemii, matmy i hiszpańskiego! Zobaczymy jak długo uda mi się to utrzymać ☑️

Dodatkową przeszkodą jest to, że mam bardzo nie po drodze z moim telefonem 📱. Nie umiemy zbudować jakieś zdrowej relacji, więc zawsze gdy próbuję pisać opowiadanie, on mi wyłącza wattpada i nic nie zapisuje 😃.

A tak w ogóle, to cały czas mi się ustawia, że opowiadanie jest zakończone, ale nie jest. Naprawdę nie! Także nie wierzcie w to, jak czasem niechcący wyświetli się, że zakończone.

Z jednej strony chciałabym już zakończyć, bo chcę Wam pokazać co chce przekazać i zobaczyć jak podoba Wam się cała puenta oraz to dzieło. Ale wyobraźcie sobie ta pustkę, gdy nagle skończą się rozdziały, a ja CELOWO ustawie „skończone". Przecież wydrę sobie połowę życia. To byłoby straszne, bo to opowiadanie jest że mną związane i niemalże zszyte od 3 lat. Kocham je całym sercem.

Jak skończę (bo niestety kiedyś się to stanie), to pewnie zacznę poprawiać wszystko od nowa. A potem wskakujemy w kolejne opowieści, bo głowa aż pęka mi od pomysłów 😎 ale Peter ma specjalne miejsce w moim sercu. Bo zauważcie, że zaraz będzie walka ze smokiem wody, potem ognia i walka z Cieniem. A potem koniec.

Następny rozdział jest poświęcony Ceddar!!

A jak Wam się podoba w szkole? Macie dużo nauki?

Mam nadzieję, że nie wprowadzam negatywnej energii w tych opisach. Wiecie jak jest. Staram się, ale rzadko wychodzi. A naprawdę chciałabym być regularna w dodawaniu rozdziałów. Pracuję nad tym, ale różnie wychodzi.

Tak czy inaczej, kocham Was bardzo i mam nadzieję, że super się czujecie, a także życzę dobranoc/miłego dnia ❤️❤️

NIEDŁUGO ŚWIĘTA!!! ODLICZAMY 🎅🎄🎁

*przepraszam, musiałam użyć tego słowa, żeby wzmocnić przekaz.

Całuski
Zosia ❤️

Continue Reading

You'll Also Like

Mate By GS

Fantasy

239K 10.1K 42
- Skąd wiesz? - Wykrztusiła wreszcie, po pięciu minutach pustego wgapiania się we mnie. Miała duże orzechowe oczy poplamione jasną zielenią. Były hip...
20.6K 766 22
Grace nigdy nie miała ciekawego życia. Rodzeństwo Pevensie uciekało przed wojną. Aż dziwne, w jaki sposób ich życia się połączyły.
121K 7.7K 84
Okładka została wykonana przez @zgnilylisc z grupy felix_populus ❤️ Każdy zna historię Harry'ego Pottera, wielkiej gwiazdy, "Wybrańca", od którego po...
50K 1.9K 39
Cler jest to młoda dziewczyna która straciła mame. Pogodziła się z tym faktem i żyje dalej wraz ze swoim tatą i najlepszymi przyjaciółmi: Seliel, Ami...