Rozdział 67. Czy ty masz dziecko i nie raczyłaś mnie o tym poinformować?

1.1K 94 39
                                    

Niall był niemalże przekonany, że prawdziwa randka z Barbarą wyjdzie bardzo niezręcznie. W końcu pewien czas byli po prostu przyjaciółmi i właściwie gdyby nie jedna noc w Las Vegas prawdopodobnie wciąż nic nie uległoby zmianie. Ale być może wciąż jej nie doceniał? Zapomniał na moment, że mimo zmiany w nazewnictwie nic tak naprawdę nie uległo zmianie i to wciąż była ta sama osoba, z którą spędził tak wiele godzin oglądając seriale, żartując na każdy możliwy temat i snując piękne marzenia? Najwyraźniej tak było, lecz kiedy w końcu pojawił się pod jej domem, a dziewczyna otworzyła mu drzwi w wielkiej bluzie do połowy uda, rozpadającym się koku, pocierając przy tym oko piąstką... wszystko jakby wróciło na właściwe tory. Jakby w końcu wrócił z ciężkiej wyprawy i mógł odpocząć w wygodnym, znajomym fotelu.

- Oh, Niall - mruknęła sennie i posłała mu swój drobny uśmiech. Wyglądała, jakby miała ponownie zasnąć oparta o framugę drzwi, co tylko zostało potwierdzone przez mało dyskretne ziewnięcie. - Hej, przepraszam, przed chwilą się zdrzemnęłam... Zaraz się przebiorę i możemy iść.

Horan od razu porwał dziewczynę w ramiona, tuląc ją mocno do swojej piersi i wdychając jej słodkawy zapach. A może to i dobrze, że tak długo czekali z czymkolwiek? Zdążył ją lepiej poznać bez całej tej fałszywej otoczki, prób zaimponowania, pustego flirtu. Tym razem dokładnie wiedział z kim się umówił i jak wspaniałą miał przed sobą osobę.

- Nie musisz. Popraw włosy i będzie idealnie.

- Tak się niecierpliwisz? - zaśmiała się cicho, na moment przyciskając usta do gładkiego policzka blondyna.

- Nie codziennie chodzi się na randki z samą panią nadkomisarz! A co taka zmęczona jesteś?

Barbara westchnęła cicho i przesunęła się w progu, żeby zrobić miejsce przyjacielowi, po czym wspólnie udali się do pokoju dziewczyny. Niall w momencie rzucił się na łóżko z cichym sapnięciem, prawie od razu wydając cichy jęk, kiedy coś twardego wbiło się w jego plecy. Coś co szybko okazało się być czarną szczotką do włosów.

- Dzięki!

Palvin szybko wyrwała z jego ręki niedawne narzędzie tortur i rozplątała swojego koka, przez co na jej głowie ułożyło się niezidentyfikowane coś stworzone z odstających w każdą stronę karmelowych kosmyków. Zignorowała głośne parsknięcie chłopaka - może poza rzuceniem w jego twarz gumką - i nawet nie patrząc w stronę lustra, zaczęła się czesać.

- Więc?

- Po prostu pół nocy jakoś nie mogłam zasnąć. To chyba stres przez wynikami rekrutacji.

- Na pewno sobie... Oh - Horan urwał w połowie zdania, kiedy dziewczyna, jakby nigdy nic zdjęła swoją bluzę i zaczęła grzebać w półce w poszukiwaniu czegoś innego na zmianę. I to nie tak, że pierwszy raz widział ją bez bluzki - raz nawet i bez bielizny - lecz tym razem może jednak gdzieś czuł różnicę między platoniczną przyjaźnią, a randką. Cóż, dostatecznie silną, by zarumienił się mocno, wpatrując się w jej blade plecy.

- Oczywiście, że podglądasz.

- Oczywiście, że ci to nie przeszkadza.

Barbara naciągnęła na siebie szybko jakąś szarą bluzkę z długim rękawem, by już sekundę później usiąść okrakiem na wysokości bioder wciąż leżącego blondyna i obdarować go szerokim uśmiechem.

- Na pewno...? - zawiesiła głos z wciąż błąkającym się na wargach drobnym uśmieszkiem. Powoli wędrowała paluszkami przez tors chłopaka, aż niespodziewanie wbiła je w jego żebra, rozpoczynając tym atak łaskotek. Niall zaskoczony wydał z siebie coś na pograniczu krzyku oraz śmiechu, z dużym opóźnieniem również atakując boki przyjaciółki. Zajęło mu chwilę, by mocniej chwycić talię Palvin i bez większego wysiłku przerzucić ją na materac, samemu zajmując miejsce na jej udach. - Hej! Co to ma znaczyć?

Let's Play A Game || Larry&ZiamDär berättelser lever. Upptäck nu