Rozdział 49. Jak wrócimy, to powiem o nas mamie, dobrze?

1.5K 138 53
                                    

Louis wiedział, że źle postępował i mógłby nienawidzić siebie za to. Sam nie wiedział, czego chciał, nigdy nic mu nie pasowało, co odbijało się na niewinnych ludziach. Miał dość, kiedy inni mówili mu, jak żyć, co robić, ale jednocześnie chyba tego potrzebował, bo sam sobie nie radził.

Ten dzień musiał prędzej, czy później nadejść, nie mógł całe życie tylko się uśmiechać, ale najbardziej żałował, iż odbiło się to na Stylesie. Życie byłoby o wiele prostsze, gdyby się nie zakochał, gdyby Harry w ten sposób nie znalazł się w epicentrum jego gniewu. Starał się go chronić za wszelką cenę, lecz być może w ten sposob był niewiele lepszy od Anne? Oboje próbowali chronić go przed zranieniami, wbrew jego woli odciągając od wszystkiego co w choć najmniejszym stopniu mogło wyrządzić chłopcu krzywdę, sami w ten sposób go raniąc. Przecież Styles był już prawie dorosły i nie mogli więcej traktować go, jak mały, najdelikatniejszy kwiat, tak podatny na jakikolwiek mocniejszy podmuch wiatru. Brew pozorom był bardzo silny, dojrzały i powinni nauczyć się pielęgnować tę jego część, zamiast na okrągło ją wypierać.

Czuł się słabo, mdliło go na myśl o samym sobie, a każda kolejna łza spływająca na poduszkę była zarezerwowana osobno dla wszystkich zranionych spojrzeń Harry'ego, jakie tamtego dnia zdążył mu posłać. Chciał się zapaść pod ziemię, zniknąć w jakiejś czarnej dziurze byleby nikt nie mógł go zauważyć, lecz póki co jedynym schronieniem była kołdra, pod którą się schował tak, żeby nawet jeden kosmyk włosów nie zdradzał jego położenia. To że był świadom swoich błędów nie sprawiało, że był gotów się z nimi zmierzyć. Najpierw chciał wziąć głęboki wdech i odpocząć, nim porozmawia z Harrym. A po powrocie z ojcem.

Bo może Styles był jego priorytetem, ale nie tylko z nim popsuł swoją relację. Przecież tyle lat modlił się do Boga o powrót ojca, wypisywał do mężczyzny nigdy nie wysłane listy, czy też wyglądał go w twarzach mijanych na ulicy ludzi. Powinien się cieszyć z jego powrotu, a nie z rozczarowaniem traktować go, jak wroga. Troy nie zrobił nic złego, starał się dla niego, prawda? Długo go nie było, ale wrócił, chciał być przy nim i powinien to docenić, a te wszystkie negatywne emocje były niewłaściwe. Jak wszystko co robił. Może lepiej byłoby gdyby był synem, jak Harry? Gdyby był posłuszny, cichy i wszechstronnie uzdolniony? A najlepiej, gdyby poszedłby jeszcze dalej i nie robił wszędzie problemów, a przy tym czuł tylko to co oczekiwali od niego inni? Przecież to że był zmęczony czekaniem na ojca nie miało znaczenia, jeśli w końcu się łaskawie pojawił. Ani to że Harry tak łatwo mógł się go wyprzeć pod każdym aspektem, skoro właśnie od tego zaczynali. Nie miał prawa czuć żalu, rozczarowania, gniewu. Nie mógł przez chwilę przestać się uśmiechać, co robił nieprzerwanie od najmłodszych lat. Kiedy był małym chłopcem musiał się uśmiechać i nie zdradzać smutku spowodowanego utratą rodzica, żeby wesprzeć mamę i nie dokładać jej zmartwień. Kiedy był starszy musiał się uśmiechać, nawet jeśli niekiedy pragnął wystawiać swoje młodsze, rozpłakane rodzeństwo za drzwi, byleby móc wreszcie się wyspać i spokojnie odrobić wtedy jeszcze tak prostą pracę domową. Kiedy był nastolatkiem i jego mama rozwiodła się z Markiem, kimś kto był dla niego ojcem, musiał się uśmiechać, żeby pokazać, że jest silny, dzielny i będzie ich wspierał niezależnie od wszystkiego. Kiedy rezygnował z własnej przyjemności, by spędzać długie godziny na zabawie z najmłodszym rodzeństwem, gdy mama i Dan byli w pracy, również uśmiech nie schodził mu z twarzy. Jednak ich ilość z wiekiem zaczęła się wyczerpywać, a każda kolejna próba założenia była coraz trudniejsza. Po raz kolejny nie chciał być ciężarem dla najbliższych i robić problemów z niczego, lecz ostatnio coraz ciężej mu to wychodziło. Dlatego tylko chciał odpocząć, odetchnąć, pozwolić sobie na chwilę relaksu, by wrócić do żywych z nową energią i zapasem uśmiechów, jednak może jego droga do szczęścia nie była najwłaściwsza?

Let's Play A Game || Larry&ZiamWhere stories live. Discover now