Rozdział 33. Louis, ty idioto!

1.9K 137 220
                                    

Louis nienawidził zimy, co nieco kłóciło się z faktem, iż to właśnie grudzień był jego ulubionym miesiącem. Jednak to właśnie wtedy ludzie chociaż raz w roku starali się być bardziej życzliwi, pomocni, do tego obchodził wyczekiwane cały rok urodziny i wtedy też wypadały jego ulubione święta. I Tomlinson naprawdę kochał ten okres, kiedy miasta były przyozdobione przez kolorowe światełka, grała klimatyczna muzyka, a wokół roznosił się delikatny zapach świątecznych ciasteczek. Może nie zawsze było idealnie, ale dobry humor nie miał prawda go odstąpić i tego się uparcie trzymał już od lat.

Jednak w tym roku zdawał się lubić je może trochę bardziej.

Widok Harry'ego w różowym fartuszku z odrobiną mąki we włosach oraz szerokim uśmiechem na ustach był tak naturalny, domowy, że chłopak nie mógł przestać obserwować tego pięknego widoku. Zamierzał utrwalić go sobie w swojej pamięci na dłużej, by móc później wspominać każdy szczegół, gdy tylko poczuje się samotny. Miał wrażenie, że od tamtego momentu dom już zawsze będzie mu się kojarzył z ostrym zapachem przyprawy do piernika, dźwiękiem głębokiego śmiechu jego ukochanej osoby oraz dotykiem długich palców owiniętych wokół jego nadgarstka, kiedy uczył go obierać marchewkę do równolegle przygotowywanego obiadu... Nigdy nie widział tak zaskoczonego wyrazu twarzy u Stylesa, kiedy powiedział mu, iż nie potrafi używać tego małego urządzenia, ale czy to jego wina?

- Nie sądziłem, że dasz się wrobić w pieczenie ciastek - stwierdził z szerokim uśmiechem, kiedy brunet z wielkim skupieniem wycinał małe ludziki oraz choinki.

- Uh... Lubię spędzać czas w kuchni. Bardziej ja jestem zaskoczony, jak bliskie prawdzie są twoje opowieści o talencie do podpalenia wszystkiego, co się tylko da...

Tomlinson wytknął mu język, zaraz śmiejąc się cicho, kiedy babcia pomachała wałkiem w ręce. Mimo wszystko przybrał anielski wyraz twarzy, nie chcąc testować babcinej siły. Szczególnie kiedy Harry szybko stał się jej ukochanym wnuczkiem...

- Przepraszam? Nie mogę być dobry ze wszystkiego!

Brunet szybko zerknął na swojego chłopaka i zagryzł wnętrze policzka, by odwrócić uwagę od uśmiechu, cisnącego mu się na usta.

- W takim razie, może lubisz sprzątać?

Kątem oka obserwował, jak powoli na twarzy Louisa zaczęło się malować coraz większe zakłopotanie, tak rzadko spotykane w normalnych warunkach. A Harry nie był złym człowiekiem i nie powinien się tak bardzo z tego cieszyć.

- Cóż... Może lubić nie jest właściwym słowem...

- Która godzina jest dla ciebie odpowiednia to pobudki?

- Dwunasta brzmi w porządku, ale czy to ważne? Możemy przestać mnie pogrążać?

Babcia szatyna z rozbawieniem przyglądała się nastolatkom, z każdą minutą utwierdzając się w przekonaniu, iż wszystko co jej wnuczek opowiadał na temat Harry'ego było prawdą. Styles był naprawdę uroczym, miłym chłopcem, jakiego prawdopodobnie większość rodziców chciałoby widzieć u boku swojej pociechy. Przystojny, kulturalny, spokojny, pomocny, najwyraźniej umiał zająć się domem... A jednak te wszystkie czynniki bladły przy spojrzeniu, jakim obdarował Louisa, kiedy kobieta w żartach spytała, czy jest pewny swego wyboru miłosnego.

- Absolutnie.

Tomlinson spojrzał na Harry'ego z szerokim uśmiechem i posłał mu buziaka. Zaraz jednak zaskoczony spojrzał na swoją rękę, kiedy poczuł lekkie pieczenie, a z jego ust wyrwało się ciche przekleństwo na widok krwi spływającej mu po palcu. Mówił, że się nie nadaje do gotowania, to chłopak uparł się, że ma pomagać!

Let's Play A Game || Larry&ZiamWhere stories live. Discover now