Rozdział 54. Cztery miesiące kłamstw miały wyjść na jaw w tak prosty sposób.

1.3K 93 91
                                    

Serce Harry'ego jeszcze nigdy nie biło w tak szybkim tempie. Czuł, jak mięsień raz za razem uderza o jego żebra, wydając przy tym głuchy dzwiek, odliczając czas dzielący go od niechybnej śmierci. Czuł, jak kręci mu się w głowie, a w oczach stanęły łzy. Oddałby wszystko, żeby cofnąć czas, ale nie mógł i to było najgorsze w tym wszystkim. Tak długo udawało mu się kłamać, że kiedyś w końcu musiał wpaść...

- Lewis? - powtórzyła powoli Anne, jakby próbując w ten sposób rozebrać to słowo na czynniki pierwsze i pozwolić mu wyraźniej wybrzmieć.

Harry miał ochotę płakać i krzyczeć jednocześnie.

Chłopak właśnie siedział w sypialni i rozmawiał ze swoją mamą, kiedy przyjaciele siedzieli w salonie. Wszystko było w porządku, a nawet lepiej, niż kiedykolwiek - Styles miał wrażenie, że ten wyjazd bardzo ich zbliżył do siebie, skoro nie mieli tyle okazji do kłótni, jego mama w rozmowach więcej skupiała się na jego pobycie w Austrii, zamiast na sobie i nawet kiedy wszystko zaczynało iść w złym kierunku, to łatwo było zakończyć rozmowę za wczasu, tłumacząc, że koledzy go wołają. Chyba przez chwilę zapragnął wyprowadzić się z domu, co umożliwiłoby mu całkiem rozluźnić napiętą ostatnimi czasy relację, nim wszystko pójdzie za daleko. Ale wtedy Niall krzyknął trochę za głośno Louis przestań, co było początkiem małego zawału serca u Harry'ego. Szczególnie, że Anne to usłyszała. Cztery miesiące kłamstw miały wyjść na jaw w tak prosty sposób.

- C-co? Mówiłaś coś?

Styles nienawidził tego, że musiał wybierać między dwoma osobami, które kochał całym sobą, szczególnie, jeśli niezależnie od jego decyzji obie strony na swój sposób będą poszkodowane. Jeszcze pół roku temu miał tak dobry kontakt ze swoją mamą, mógł jej mówić o wszystkim i rozumieli się niemal bez słów. Zawsze cieszył się, że byli dla siebie przyjaciółmi, ufali sobie nawzajem... Może często lubiła rządzić i dyktować gdzie, co i jak mają coś robić, Harry'ego traktowała, jak dziecko, ale nigdy jakoś tego nie zauważał, nieważne ile razy Niall zwracał uwagę na te wszystkie detale. Dopiero dzięki lub przez Louisa zaczynał więcej rozumieć i samemu dostrzegać te niesprawiedliwości. Zaczynał się dusić w swoim domu i niejednokrotnie pragnął uciec... Ale przecież na dobrą sprawę nie mógł się gniewać na swoją mamę - robiła to wszystko z troski, miłości, prawda?

Może i z troski, lecz przy tym cały czas go raniła, zmuszała do robienia rzeczy, których bardzo nie chciał.

- Słyszałam Lewis? Jest tam z tobą? Też przyjechał?

- N-nie? O czym... Louis Tomlinson?

Harry był beznadziejnym kłamcą, szczególnie jeśli wcześniej nie ułożył sobie w głowie scenariusza, jaki ma przedstawić mamie. Niestety tym razem musiał improwizować i naprawdę nie podobała mu się ta myśl. Przecież jeśli wszystko się wyda, straci cały szacunek i zaufanie, a przy okazji. miliony szans na spotkanie ze swoim chłopakiem...

- Tak. Pojechał tam z wami?

- Musiałaś coś... Um... Nie wiem, Niall ogląda jakiś film z kolegami, może tam... Może był... ktoś. Um.... Tak.

- Harry, mam nadzieję, że jesteś ze mną szczery? Jeśli mnie okłamujesz i dalej utrzymujesz kontakt z tym...

- Możesz się w końcu zamknąć?

W oczach chłopaka stanęły łzy, a w płucach na moment zabrakło mu powietrza. Uchylił usta, próbując niemal desperacko brać wdechy i wyrwać się z tego stanu, nim zdążył wpaść za głęboko, jednak ściśnięte gardło uniemożliwiało mu normalne funkcjonowanie. Był wściekły i przerażony w tym samym momencie, ale być może też już zmęczony ciągłymi kłamstwami i uległością. Miał wrażenie, że coś w nim pękło, pozostawiając maleńką dziurę nie do zaklejenia. Właściwie już przesadził i nie dało się tego zakwestionować; pewnie wkrótce będzie żałował swojego zachowania, więc dlaczego miałby się jeszcze starać?

Let's Play A Game || Larry&ZiamWhere stories live. Discover now