Rozdział 5. Czyżby śliczny chłopiec ze słodkim uśmiechem okazał się być gejem?

2.9K 204 267
                                    

Harry cały drżał z przerażenia jakby było mu zimno i być może po części tak było. Fakt, w tym roku temperatura była wyższa, niż zazwyczaj, lecz po kręgosłupie chłopaka co chwilę przebiegały nieprzyjemne dreszcze, nad którymi nie potrafił zapanować. Cały czas bawił się palcami, wyłamywał je, byleby tylko zająć czymś umysł i ostudzić emocje, jednak z każdą minutą było coraz gorzej. W pewnym momencie zaczął się wręcz modlić o to, żeby Louis nie przyszedł, a on mógł bezpiecznie uciec do domu. Pragnął dostać kosza, jak niczego innego. Chociaż może to nie tak, że nie chciał się z nim spotkać, bo chciał i to bardzo. Tomlinson okazał się być nie tylko bardzo przystojnym chłopakiem o uśmiechu, na widok którego chłopak gubił się w swoich słowach, ale też bardzo interesującym oraz gadatliwym, a Styles niczego nie potrzebował tak bardzo, jak kogoś kto w zajmujący sposób wypełni ciszę w jego życiu. Szatyn naprawdę oczarował go swoją osobą i Harry skłamałby, gdyby powiedział, że nie chce go lepiej poznać. Ale. No właśnie - ale. Styles był wręcz przerażony wizją spotkania się z Louisem, koniecznością konwersacji z nim, ciągłym zastanawianiem się, na co może sobie pozwolić, czego unikać, jak sprawić, aby starszy nie uważał go za dziwaka - na co zapewne już za późno - uważać, żeby niczego nie rozlać, a przy tym jeszcze pamiętać o oddychaniu. To za dużo na jego młody, niedoświadczony umysł.

- Harry, wybacz mi spóźnienie! - nagle jakby znikąd pojawił się przy schodach Louis. - Trener zatrzymał mnie na chwilę i nie mogłem mu odmówić. Mam nadzieję, że się nie gniewasz?

- Nie... To w porządku, naprawdę - szepnął brunet i niepewnie poprawił torbę na ramieniu. - Um... Gdzie idziemy?

- Na obiecaną kawę. Kojarzysz Terry's?

- Nie do końca... Raczej rzadko bywam w takich miejscach. Ale... Ale chętnie zobaczę...

Louis uśmiechnął się lekko, podziwiając te cudowne rumieńce na policzkach chłopaka. Pragnął również móc oddać się kontemplacji piękna koloru, jaki skrywały jego oczy, lecz Styles wciąż uparcie spoglądał w każdą możliwą stronę tylko nie na niego. Zaczął się poważnie zastanawiać, czy to on tak onieśmiela Harry'ego, czy reagował tak na każdą obcą osobę. Choć może próżna natura szatyna kazała mu skłaniać się do tej pierwszej wersji.

- W takim razie zapraszam - Louis wskazał przed siebie i wspólnie wyszli ze szkoły.

Przez moment zapadła cisza. Dla bruneta była ona bardzo przyjemna, komfortowa, wręcz naturalna. Często sam niewiele mówił, więc takie chwile stawały się dla niego normą. Miał czas na uspokojenie, wzięcie oddechu, rozmyślanie nad wieloma sprawami. Problem tylko był taki, że nie potrafił się w pełni zrelaksować, kiedy bał się, iż dla Louisa może być to trochę dziwne, niezręczne. Cóż, obiecał sobie, że w nowej szkole zacznie nowe życie, więc najwyższa pora zacząć zmiany.

- Ja... Jesteś kapitanem szkolnej drużyny, tak? - mruknął cicho.

Tomlinson uśmiechnął się, kiedy Harry pierwszy rozpoczął rozmowę i skinął głową.

- Ta... Sprawdziłeś już o mnie wszystkie informacje?

- Co? Nie, nie! - Młodszy zaczął gwałtownie machać rękami. - To tylko... Niall wspominał i stąd wiem.

- Hej, spokojnie! - Louis złapał za nadgarstki bruneta i spojrzał mu w oczy. Na krótki moment wreszcie miał szansę ujrzeć ich piękno, lecz prawie od razu chłopak odwrócił wzrok i nieśmiało zagryzł wargę. - Żartowałem, tak? Jest to dość powszechnie wiadoma informacja, a nawet jakbyś wypytywał kogoś o mnie to nie jestem zły, jasne? Jakby... Hej, idziesz na randkę z całkiem obcym gościem. Kto wie, jakie mam wobec ciebie zamiary?

Let's Play A Game || Larry&ZiamWhere stories live. Discover now