Poddenerwowane głosy odbijały się od mojej głowy. Stan błogiego snu skończył się wraz z otworzeniem przeze mnie oczu. Rozejrzałam się dokoła mnie i stwierdziłam, że zasnęłam na kanapie u Nasha. Przyłożyłam rękę do czoła, sprawdzając jakiekolwiek objawy mojego zatrucia. Lekko podwyższona temperatura przypomniała mi o bólu, który towarzyszył mi wraz z gorączką. Przełknęłam ślinę i w tym samym czasie cicho kaszlnęłam, ponieważ moje gardło było strasznie suche. Cały przełyk palił mnie jak szalony. Chciałam wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo cierpię w tej chwili, jednak gdy do pokoju wszedł zaniepokojony Harry, odłożyłam swoje plany na później.
- Nie wiedziałem, że masz też kaszel - podszedł do mnie, a ja już widziałam ogniki w jego oczach. Zawsze wydawały się takie zielone, kiedy spoglądał w moje oczy. Ich intensywność już niejeden raz zawróciła mi w głowie. O dziwo, nie chciałam ich widzieć. Nie potrzebowałam jego nadmiernej troski. Nie chciałam go martwić. I tak już przeze mnie cierpi. Nie chciałam być dla niego tylko problemem. Za bardzo go kochałam i nie chciałam go stracić.
- Po prostu mnie przytul - rozsunęłam ramiona i chwilę czekałam na poczucie jego ramion zaciskających się wokół mojej talii. - Tak bardzo Cię kocham. Nie opuszczaj mnie.
Ostatnie zdanie wyszeptałam, by moc moich słów nie zagłyszyła rozdźwięku wcześniejszego wyznania.
- Od kiedy stałaś się taką cichą myszką? - zaśmiał się z mojego zachowania. Po części miał rację. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałam powagę sytuacji, w której się znajdowaliśmy. Po prostu nie chciałam przyjąć do wiadomości, że stracę kolejną osobę, którą kocham. - Ja ciebie też, Krawaciku.
Odsunął mnie na wysokość swoich ramion i pocałował moje czoło, jak to miał w swoim zwyczaju. Chciałam zachować tę chwilę na dłużej.
Westchnęłam z ulgą i bardziej się rozluźniłam. Wyplątałam się z jego objęć i szybko wstałam, zakładając na siebie koc.
- Chodź za mną - wyszłam na dwór, wdychając świeże powietrze. Spojrzałam za ramię i zauważyłam, że Harry nadal siedzi w tym samym miejscu. - A dla księcia mam wysłać specjalne zaproszenie?
Zaśmiał się z moich słów, jednak nie skomentował ich. Grzecznie wstał z kanapy i szybkim krokiem dołączył do mojego boku.
Złapałam go za rękę. Splotłam nasze palce ze sobą, kojąc moją potrzebę dotykania Harry'ego. Zaprowadziłam go w głąb dżungli, kierując się w stronę wodospadu. Chciałam mu w końcu opowiedzieć trochę o sobie. Powinien wiedzieć z kim ma do czynienia.
Kiedy odwróciłam się w jego stronę w celu zagadania do niego słowem, jakiś dziwnie nie naturalny dźwięk odbił się w moich uszach. Po mimice twarzy bruneta mogłam stwierdzić, iż on też usłyszał to samo co ja. Po chwili ciszy, która wytworzyła się pomiędzy nami, sygnał dźwiękowy wzrastał w swojej sile.
- O Boże! To helikopter - chłopak szybko pociągnął mnie za rękę i już po chwili, oboje biegliśmy w stronę plaży.
Po chwili wyłoniliśmy się z dziczy. Ucisk w żołądku pojawił się w moim brzuchu w momencie ujrzenia trzech chłopaków stojących na piasku. Wśród nich stał uśmiechnięty Nash.
- Louis, Zayn - uścisk chłopaka zelżał. Jego szept doszedł do uszu grupki ludzi. Wszyscy momentalnie odwrócili się w naszą stronę ze zszokowanymi minami. Harry jak na zawołanie pobiegł w ich stronę i mocno przywarł do ich ciał. Widziałam, jak płakali. Byli szczęśliwi. Jednak ja jedynie poczułam silne dreszcze w okolicy serca.
Wiedziałam, że od tego momentu będę go tylko tracić.
Jednak przylecieli *-*
No kto by pomyślał :P
Mam nadzieję, że spodoba Wam się mój nowy styl pisania. Mam nadzieję, że jest trochę bardziej dopracowany niż ten poprzedni :D
CZYTASZ
Rozbitkowie // h.s. 🔚
Fanfiction- Obudź się - ktoś nachalnie szarpał moim ramieniem. Otworzyłam lekko oczy i spojrzałam na sylwetkę chłopaka przede mną. - Gdzie jesteśmy? - przeciągnęłam się, a moje ciało zaczęło mnie boleć. - Na wyspie - odpowiedział bez zastanowienia - Że co? ...