36. " Zabierz te owłosione łapy z mojej pięknej twarzy."

10.6K 873 41
                                    

- Myślisz, że on sobie rośnie tak po prostu na drzewach? - podążyłam za Nashem w głąb dżungli. Nie chciałam wiedzieć, jakie są jego zamiary. Głowa bolała mnie przy każdym najmniejszym ruchu, dlatego nie zaprzątałam jej sobie zbędnymi myślami. Trzymając koc w jednej dłoni, zasłaniałam całe moje ciało. 

Czułam, jak cała podeszwa moich stóp napina się przy każdym kroku. Liście łaskotały moje kostki, przez co na moich ustach panował lekki uśmieszek. Brak jakiegokolwiek obuwia wpływał na mnie pozytywnie.

Lepsze krążenie i tego typu bzdury.

Po krótkim spacerze nabrałam więcej sił do dalszego funkcjonowania. 

- Co ty wyrabiasz? - przestraszyłam się, gdy szatyn z wielką gracją i lekkością wskoczył na drzewo. Wyglądał, jakby wspinaczka była jego przeznaczeniem. Na potwierdzenie moich myśli objął nogami obwód pienia i popukał się po klatce piersiowej, wydając odgłosy osoby pierwotnej. - Zapomnij, że pytałam. Nie musisz odpowiadać.

Zmieszana jak i rozweselona usiadłam na ziemi i przyglądałam się poczynaniom chłopaka. W pewien sposób był to śmieszny widok. Przyłożyłam dłoń do czoła, by promienie słoneczne nie raziły moich oczu. Przy samych liściach Nash spotkał towarzysza. Mała kapucynka próbowała zerwać kiść bananów, a ten bez uprzedzenia wyrwał jej je z rąk. 

Gdybym nie była chora, na pewno zaskoczyłoby mnie to, że w oczach małpki ujrzałam błysk. 

Dobrze, że mam halucynacje.

Zajęła mi chwila, gdy zobaczyłam, jak włochate zwierzę wskakuje na mojego towarzysza. Nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy pomóc mu zejść bezpiecznie z drzewa, dlatego wybrałam opcję siedzenia  podziwiania jego zapartej walki z małą małpką. 

- Zabierz te owłosione łapy z mojej pięknej twarzy - monolog, który prowadził Nash, był nadzwyczaj dziwny jak i nieodpowiedni do takiego zwierzęcia. Ton jego głosu rozwścieczył małpę, która zamachnęła się swoją małą rączką i z głośnym plaskiem przyłożyła Nashowi w twarz. 

Szybko złożyłam dłoń w pięść i podniosłam ją do ust, sycząc z nieprzyjemnego dla uszu dźwięku. Wycofanie się wroga z pola walki oznaczał koniec bitwy i na nieszczęście przegrał ją mój kolega.

- Była za silna - poklepałam go po plecach, gdy postawił drugą nogę na ziemi. Odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał mi w oczy. Cały jego policzek wyglądał jak pomidor. Moje oczy rozszerzyły się na skutek widoku dzieła małej brudnej małpki. - Ma powera dziewczyna.

Złapał ręką za swój na pewno gorący policzek i zmarszczył nos w niemym bólu. Gdybym była na jego miejscu, ta małpa nie miała by sensu żyć na tej planecie. 

Zraniona kobieta jest niczym bezwzględny zabójca.

- Jak Styles spyta się, dlaczego mam to na twarzy, po prostu to przemilcz. Dobra? - objął pęk bananów w mocnym uścisku i wyminął mnie, bym kolejny raz go nie wyśmiała. 

- Pzemyślę tę sprawę - uśmiechnęłam się pod nosem, wymyślając różne historie ośmieszające mojego przyjaciela. Potarłam swoje ręce o siebie i uśmiechnęłam się złośliwie pod nosem.

Jesteś w dupie, kochany. 

Rozbitkowie // h.s. 🔚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz