5. " Chyba najwyższa pora przejść na dietę, słoniu. "

15K 1.1K 45
                                    

Hejoooo :D
Jak wiecie miała być niespodzianka
Oto i ona :D
Wybiła północ, więc zaczynamy nowy dzień rozdziałem Rozbitków :D

Tie! - wokół mnie rozlega się krzyk. Patrzę przed siebie i widzę chłopaka, który biegnie w moim kierunku. - Musisz coś zobaczyć.

Wbiega we mnie, a ja nieprzygotowana na ten ruch spadam na ziemię. Harry śmieje się ze mnie i dopiero po chwili pomaga mi wstać. Otrzepuję swoją bluzkę od piasku i patrzę w jego stronę.

- Co ty taki szczęśliwy? W końcu znalazłeś swój mózg? - szczerzę się w jego stronę, a ten gromi mnie wzrokiem.

- Nieee - zaprzecza od razu i bierze moją rękę pod swoje ramię, po czym kieruje mnie w stronę, z której przyszedł.

- To wielka szkoda, przydałby Ci się - śmieje się z jego nieprzemyślanej odpowiedzi.

Wchodzimy do dżungli. Chłopak prowadzi mnie w tylko sobie znanym kierunku, ciągle się uśmiechając.

- Zaczynam sądzić, iż próbujesz mnie gdzieś zaciągnąć i zabić.

- Gdybym chciał to zrobić, już dawno byś nie żyła - mówi do mnie tajemniczo, a ja parskam śmiechem.

- Cieszę się, że wierzysz w cuda, ale nie pora na takie rzeczy - w pewnym momencie zatrzymujemy się na terenie, który jest mniej zalesiony.

Brunet bierze mnie w ramiona i obraca w prawą stronę. Staje przede mną i wskazuje ręką za siebie.

- Co o tym sądzisz? - spoglądam za niego i widzę drewniany most, który prowadzi na inną wyspę. Patrzy na mnie pełny nadzieji, a ja próbuję się nie roześmiać, gdy podchodzę do jednej z palm znajdującej się za nim i dotykam jej kory.

- To... naprawdę ładne drzewo, ale nie rozumiem, po co mi to chciałeś pokazać - na jego twarzy widać mieszankę uczuć. Jest trochę zaskoczony, rozbawiony i zdezorientowany.

- Czasami myślę, że jesteś taka głupia, na jaką wyglądasz - wzdycha i idzie w stronę wcześniej znalezionego przez niego mostu. Kroczę od razu za nim, dotrzymując mu kroku przez cały czas.

- Myślisz, że to jest bezpieczne? - podchodzimy do drewnianej konstrukcji, a mnie przechodza ciarki na samo patrzenie w przepaść pomiędzy dwoma końcami mostu.

Wychylam się na chwilę, by zbadać, ile minut spadałabym w dół.

- Nie, ale co nam szkodzi - wzrusza ramionami, przez co nadal nie jestem przekonana, czy ten chłopak ma rozum.

- A tak w ogóle, to skąd wziął się tutaj ten most? - oboje wchodzimy na platformę i powoli poruszamy się do przodu.

- A czy ja wiem? Pewnie byli tu przed nami jacyś ludzie - nie widzę jego wyrazu twarzy, ponieważ idzie za mną, jednak wydaje mi się, że jest uśmiechnięty.

Stawiam kolejny krok. Po chwili słyszę odgłos łamanego drewna, a deska pod moją nogą leci w otchłań pod nami. Otwieram szeroko oczy i w tym samym momencie zimny, nieprzyjemny dreszcz przechodzi przez moje ciało.

Było blisko.

- Chyba najwyższa pora przejść na dietę, słoniu - pochylił się nade mną i wyszeptał do mojego ucha, przez co po raz pierwszy zarumieniłam się w jego towarzystwie.

Kolejny rozdział w przyszłym roku :*
Chyba, że mnie zadziwicie, to wtedy rozpatrzę to inaczej :D

Rozbitkowie // h.s. 🔚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz