17

502 31 0
                                    

Kiedy godzinę później zasiedli do śniadania, atmosfera przy stole była tak gęsta, że można było siekać ją nożem. Obie panie miały pochmurny wyraz twarzy i z zaciętymi minami milczały, jakby miało to komukolwiek dać domyślenia.

Draconowi było to na rękę. Szczebiotanie Astorii drażniło go a każda zmianka o nadchodzącym ślubie doprowadzała do palpitacji serca. Od momentu zaręczyn to był jedyny temat podejmowany przez obie kobiety i robiły sobie nic z jego pochmurnej miny i spojrzeń seryjnego mordercy. Jak na złość próbowały wciągnąć go do przygotowań, jakby kolor serwetek na stole miał dla niego jakiekolwiek znaczenie. 

Nawet Anastazja siedziała grzecznie, jakby rozumiejąc powagę sytuacji. W końcu nie wypadało szczerzyć się, kiedy Narcyzę spotkała taka wielka tragedia. Co prawda miała alibi, i to ojciec stał za sprawą całego zniszczenia, ale nie chciała aby zaczęły podejrzewać, że ma wspólnika. Nie mogła wydać tatusia, w końcu dalej grał zimnego arystokratę, a skrzatów nie mogła narazić na niepotrzebne cierpienie. Polubiła te stworzenia i nie zamierzała dać ich skrzywdzić. Dlatego też siedziała grzecznie, jadła przyzwoicie, robiąc smutną minkę, jakby strata mamy Dracona była czymś poważnym, i nie sprawiała jej przyjemności. Na szczęście robienie miny niewiniątka miała opanowane do perfekcji. Często ją ćwiczyła na mamusi i tatusiu, kiedy coś zmalowała w szkolę bądź w domu.

- Co zamierzasz zrobić z małą? - Zapytała Narcyza, kiedy to śniadanie dobiegało końca, mrużąc oczy i zatrzymując swoje spojrzenie na Lucjuszu.

Malfoy Senior, widząc spojrzenie swojej byłej małżonki, uniósł pytająco brew. Znał Narcyzę na tyle, że wiedział, że ta mina nie wróży nic dobrego. Po za tym bezinteresownie nie zapytała by o dziewczynkę, która była dla niej jak wrzód na tyłku. W dodatku była sobota. Draco miał jakieś plany? 

- Wezmę ją ze sobą. - Odparł Draco, wycierając usta serwetką. 

- Nie możesz jej ciągnąc ze sobą do krawca. To nie miejsce dla małych dziewczynek. - Rzuciła oburzona, zupełnie jakby dziecko ją interesowało. - Myślę, że Lucjusz z chęcią zajmie się swoją wnuczką. Prawda? - Uśmiechnęła się złośliwie w stronę swojego byłego męża.

Rzucił przerażone spojrzenie ojcu, który nie krył swojego zdziwienia. Na samą myśl, że jego rodziciel miałby zająć się dzieckiem, biorąc pod uwagę jak zajmował się nim samym, włosy zjeżyły mu się na karku. Szybki spojrzenie na Anastazję utwierdzało go w przekonaniu, że to głupi pomysł. Dziewczynka wyglądała jakby zobaczyła dementora. Domyślał się, że wyciągnięcie mężczyzny do ogrodu, w pierwszy dzień, nie przyniosło jej nic dobrego. Wcale się jej nie dziwił. Jak był mały też nie lubił spędzać czasu z własnym ojcem. 

- Ni...ee... - Wyjąkał, blednąc. - Lepiej ją zabiorę ze sobą.

- Daj spokój Draco. W końcu to jej dziadek. Nie zrobi raczej nic głupiego. - Rzuciła lekko, a złośliwy uśmiech wskazywał, że liczy na zupełni coś innego.

- Ja... - Zaczął Lucjusz, przywołując swoją kamienną twarz, gdy pierwszy szok minął.

- Ty to lepiej się nie udzielaj. Muszę udać się do architekta ogrodów, by naprawić zniszczenia a ty nie masz nic innego do roboty. - Wycedziła przez zaciśnięte usta.

Wstała od stołu, rzuciwszy jeszcze wrogie spojrzenie byłemu mężowi, opuściła pomieszczenie, kończąc tym samym rozmowę. 

Astoria uśmiechnęła się przebiegle i szybko poszła w ślady za przyszłą teściową. Jeszcze by ją w manewrowali w pilnowanie bachora a tego to by chyba nie przeżyła. Wystarczy, że toleruje jej osobę, bo gdyby od niej to zależało to zaręczyny zerwała by już pierwszego dnia.

- Wezmę ją ze sobą. - Rzucił spanikowany, z przerażeniem obserwując ojca.

- Daj spokój. Potrafię zająć się dzieckiem. - Odparł sucho, patrząc przed siebie.

Z wiekiem, i za sprawą swojej żony, zrobił się miękki i utrzymanie powagi, szczególnie widząc przerażenie u swojego pierworodnego, było nie lada wyczynem. W końcu widząc minę syna jedyne na co miał ochotę to parsknąć śmiechem. 

- Idź już, bo spóźnisz się. - Rzucił, uśmiechając się kącikiem ust.

Krawiec. No tak. W końcu w starej szacie nie wypadało pojawić się w tak ważnym dniu.

- Postaram się wrócić za godzinę, góra dwie. - Burknął.

Rzucił przerażone spojrzenie, ostatni raz, na dziewczynkę i dźwignął się z krzesła. Przez chwilę się jeszcze wahał, ale ostatecznie opuścił jadalnie, zostawiając Anastazję i Lucjusza samych.

- Tato? - Zaczęła, po odczekaniu kilku chwil, marszcząc brwi. - Byłeś taki straszny, że brat się ciebie boi? - Rzuciła zaciekawione spojrzenie ojcu.

- Niestety. - Odparł, lekko wzdychając.

- Dla mnie taki nie jesteś? 

- To zasługa twojej mamy, skarbie. - Stwierdził miękko, z lekkim uśmiechem.

- Moja mama jest fajniejsza i ładniejsza od Pani Narcyzy. - Rzuciła, dumnie wypinając pierś.

- O tak. Z tym zgadzam się w stu procentach. - Odrzekł, zgarniając ją na swoje kolana i całując w czubek głowy. - Więc mamy około półtorej godziny. - Mruknął, oczekująco patrząc na córkę. 

W końcu to ona miała dać popalić Astorii a on miał jej tylko pomóc. Wiedział, że mała ma bujną wyobraźnie, bez powodu nie lądowali w szkole raz w tygodniu, i postanowił postawić na jej kreatywność. W końcu nic złego nie mogła zaplanować. Przynajmniej miał taką nadzieje.

- Mama dała mi kilka fajnych eliksirów. - Zawołała radośnie, uśmiechając się w iście ślizgońskim styl.

Nie było wątpliwości, że była małą malfoyówną. Draco w jej wieku był podobny, tylko w tedy tego nie dostrzegał i nie doceniał.

- Mama? - Zapytał, marszcząc brwi.

Nie spodziewał się, że jego Kociak był w stanie im pomóc. Szczególnie, że do samego końca nie była przekonana do jego planu pozbycia się Astorii. Wolała by porozmawiał ze synem i razem coś wymyślili. Jednak był uparty i postawił na swoim. 

- Tak. Prawda, że super. - Wyszczerzyła się, ukazując swoje mleczaki.

Zapowiadał się weekend pełen wrażeń. 

Ślubu nie będzie / Draco MalfoyWhere stories live. Discover now