25

469 30 6
                                    

Nie spodziewał się, że wypad do wesołego miasteczka będzie mógł zaliczyć do udanego. Choć spotkało się to z jego początkową niechęcią, po samochodzikach zmienił podejście do całego wypadu. I na kolejne atrakcje pozwalał się zaciągnąć już z większą chęcią.

Zaleczyli strzelanie do kaczek, rzut do puszek, rzut lotkami do balonów. Nie byłby sobą gdyby za każdym razem czegoś nie wygrał. Z przyjemnością patrzył jak Anastazja każdą maskotkę przyjmuje z wielkim entuzjazmem. Na samochodziki wrócili jeszcze kilka razy, obu ta atrakcja bardzo przypadła do gustu. Dziewczynce udało się jeszcze raz naciągnąć Dracona na kolejkę górską, choć akurat to na nim nie robiło wrażenia, ale szczęście małej rekompensowało mu tę niedogodność.

Między kolejnymi zabawami udało mu się nakłonić na chwilę przerwy by coś przekąsić. I choć nie było to nic pożywnego, gdyż zwykle kończyło się to na wacie cukrowej lub popcornie, raz na jakiś czas można było pozwolić sobie na dzień niezdrowych przekąsek. Szczególnie, że Draco nie miał możliwości jedzenia takich przysmaków w swoim codziennym życiu.

Sam sobie się dziwił, że potrafił lawirować między tymi wszystkimi stoiskami z maskotkami pod pachami, gdyż przy obecności takiej ilości mugoli nie mógł czarować. Wraz z dobyciem szóstej nagrody, w postaci zielonego, dużego smoka, nabył reklamówkę, na którą niewerbalnie rzucił zaklęcie powiększająco - pomniejszające. Różdżka schowana w rękawie, była dużym ułatwieniem. Trochę nagimnastykował się by pochować wszystkie miśki do jednej torby, ale się udało. Dużym ułatwieniem był fakt, że ludzie nie zwracali na nich uwagi zajęci swoimi osobami.

Był późny wieczór kiedy pochwycił Anastazję w swoje ramiona. Po całodniowym maratonie, ledwo stała na nogach. Draco nie miał serca ciągnąć ją jeszcze do zaułku by wrócić do domu. Anastazja od razu wykorzystała okazję i wtuliła się w niego, układając głowę na jego ramieniu. Nim opuścił teren wesołego miasteczka zdążyła zasnąć, co uzmysłowił sobie gdy schował się między dwoma kamienicami.

Nim się teleportował, odesłał jeszcze zabawki do pokoju dziewczynki.

Wylądował przed bramą. Nim ruszył ścieżką do domu, poprawił jeszcze chwyt dziewczynki.

Cały dzień na nogach dał w kość i mu, dlatego też chciał jak najszybciej położyć dziewczynkę do łóżka by samemu się pójść spać.

- Draco. - Usłyszał, kiedy przechodził obok salonu.

Westchnął pod nosem, przewrócił oczyma po czym zawrócił, wchodząc do dziennego pokoju.

W kominku tlił się mały ogień a na stoliku, przed kanapą, stała karafka z whisky. Narcyza, blada niczym trup, siedziała na kanapie, dzierżąc szklankę, z trunkiem, w dłoni. Przyodziana w czarną suknię na grubych ramiączkach, wyglądała jak kobieta w żałobie a kolor odzienia podkreślał tylko jej bladość.

- Witaj matko. - Rzucił powitanie, zatrzymując się naprzeciwko kobiety.

- Draco... - zaczęła, zadławionym głosem, zatrzymując zbolały wzrok na synu - czy to dziecko musu tu być?

- Nie rozumiem? - Zmarszczył brwi, obserwując matkę.

Widok rozdygotanej matki nie robił na nim wrażenia. Dobrze wiedział do czego jest zdolna jeśli zależało jej na czymś konkretnym. A pozbycie się dziecka było jej jak najbardziej na rękę. W końcu uważała, że za wszystkie psikusy była odpowiedzialna Anastazja, choć nie było na to żadnych dowodów. W prawdzie sam miał podobne podejrzenia, no ewentualnie jeszcze Lucjusz mógłby maczać w tym palce choć w to nie wierzył, ale było mu to na rękę i nie zamierzał wyciągać z tego żadnych konsekwencji a nawet kryć Małą. Cicho liczył, że w ten sposób pozbędzie się Wywłoki.

- To... dziecko - niemal wypluła to słowo, usilnie starając się nie nazwać jej bachorem - jest odpowiedzialne za wszystko. Za zniszczenie ubrać Astorii, mojego ogrodu czy też pofarbowania skóry biednej Asti.

- Jest tylko dzieckiem. Nie mogłaby tego wszystkiego dokonać. - Burknął, przewracając oczyma, mając dość tego tematu.

- Powiedz szczerze. - Zaczęła, zaciskając usta w wąską kreskę, z irytacją. - Ona naprawdę jest twoja?

- Tak. - Powiedział, przeciągając samogłoskę, zastanawiając się do czego to wszystko prowadzi.

- W takim razie... kto jest matką? - Zapytała, patrząc na niego wyczekująco.

Przełknął ślinę, zastanawiając się co powiedzieć. Spodziewał się, że w końcu padnie to pytanie ale nie przygotował się na to. Minęło kilka dni od pojawienia się Anastazji i nie miał czasu, a nawet chęci, na szukanie odpowiedniej kandydatki by to uwydatnić, by kłamstwo nabrało sensu. Codziennie coś się działo i nie miał siły by zagłębić się w przeszłe czasy w poszukiwaniu domniemanej matki dziewczynki, by całe przedsięwzięcie nabrało mocy.

- Granger. - Palnął, po przeszukaniu w pamięci wszystkich nazwisk, pierwsze nazwisko, które przyszło mu na myśl, z ostatniego roku w Hogwarcie.

Granger była pierwszą osobą, która pasowała mu do miana matki Anastazji. Nigdy się nie lubili, po za tym była mugolaczką, co tylko mogło sugerować utrzymanie posiadania dziecka w tajemnicy a po za tym ślad po niej zaginął. W prawdzie podjęła, razem z nim, próbę ukończenia Hogwartu ale zniknęła po pierwszym semestrze, o czym wiedzieli wszyscy. Nikt nie wiedział gdzie przebywa i czym się zajmuje. Nie było o niej wiadomości w żadnym z krajów. Była idealna do tego. Nie było możliwości potwierdzenia tej teorii.

- Granger? - Warknęła, z nadzieją, że się przesłyszała.

- Tak. - Przełknął ślinę, nim kontynuował. - Spotykaliśmy się potajemnie w czasie wojny. Zniknęła w połowie roku, rok później wysłała mi sowę z informacją, że urodziła. Bała się, że każę usunąć jej ciąże, więc uciekła. Miałem już nowe życie, więc postanowiliśmy to utrzymać w tajemnicy, nawet przed przyjaciółmi, szczególnie, że Ona też już kogoś poznała. - Wymyślił bajeczkę, starając się zachować kamienną twarz.

- I ukrywałeś to nawet przed swoimi przyjaciółmi i przed tą całą Aurorą? - Syknęła, zaciskając mocno dłonie w pięści.

- Aurora wiedziała. - Mruknął, starając ukryć się gorycz w głosie na dźwięk imienia swojej ukochanej. - A teraz wybacz, ale jestem zmęczony.

Odwrócił się na pięcie i czym prędzej opuścił salon, nie zważając na wołającą go matkę.

Każde wspomnienie o ukochanej powodowało ukucie serca a nie chciał popłakać się przy matce by dać jej satysfakcje. 

Ślubu nie będzie / Draco MalfoyWhere stories live. Discover now