11

615 27 0
                                    

Pojawienie się Dracona w firmie z dziewczynką spowodowało niemałe obruszenie i zainteresowanie wszystkich pracowników. W końcu mieli z Malfoyem do czynienia od przeszło pięciu lat i nie spodziewali się po nim jakichkolwiek oznak uczuć. No chyba, że gniewu, złości i zirytowania. Tak w tym był całkiem niezły.

Dlatego też gdy wyszedł wraz z towarzyszką z kominka wszyscy porzucili swoje dotychczasowe przygotowania do nowego dnia pracy i z istną ciekawością mu się przyglądali, nawet nie kryjąc swojego ciekawskiego spojrzenia. 

Idąc z Anastazją do swojego biura, słyszał za swoimi plecami jak zaczynają plotkować i snuć przeróżne teorie. Od porwania po jego własne dziecko. Z chęcią porzucałby klątwami, ale potrzebował pracowników, a musiałby wszystkich poczęstować jakiś zaklęciem. Znalezienie nowych by trochę potrwało, więc zaciskając zęby, starając się ignorować dziewczynkę szarpiącą go za rękę przy każdym kroku, udał się do siebie obmyślając jak im wszystkim się odwdzięczyć. W prawdzie nie wypadało ich przeklinać ale po premii zawszę mógłby polecieć.

Odetchnął z ulgą, gdy tylko znalazł się u siebie. Blondynka od razu go puściła i poleciała zwiedzać pomieszczenie, wtykając swoje małe paluszki wszędzie gdzie było to możliwe. Nie miał siły nawet jej powstrzymać. Liczył tylko, że nie uszkodzi żadnych ważnych papierów. Nie chciał wyżywać się na dziecko za ostatnie niepowodzenia w swoim życiu.

Choć dalej był przekonany, że Anastazja nie jest jego córką, to zaklęcie pokrewieństwa sugerowała co innego. Zaklęcie potwierdzało tylko najbliższe spokrewnienia jak ojciec, matka, rodzeństwo, dziadkowie czy ewentualne bliskie linie spokrewnione z rodzicami jak ich bracia i siostry. Narcyza na pewno nie była matką Anastazji, w końcu mieszkał z nią przez ten cały czas. Raczej brzuszek by nie umknął jego uwadze. Lucjusz w jego oczach też nie nadawał się na ojca dziewczynki, w końcu nie była sterroryzowana. Wyglądała na wychowaną w miłości. Inaczej nie podchodziłaby z taką ufnością do wszystkich. Sam miał trudne dzieciństwo!

Dlatego z trudem przyjmował do siebie fakt, że możliwie on jest ojcem tego berbecia. Nie miał pojęcia, jak gdzie kiedy i najważniejsze kto jest matką brzdąca. Ta świadomość go dobijała. Mała musiała zostać poczęta w Hogwarcie o on przecież w tedy uganiał się tylko za jedną dziewczyną! Aurora nie ukrywała by przed nim posiadania dziecka! Żyli ze  sobą przez ostatnie kilka lat, do czasu feralnych zaręczyn. Zauważyłby coś!

Z ciężkim westchnięciem zajął miejsce na swoim krześle. Ze znużeniem przyglądał się skaczącej po kanapie, stojącej po jego lewicy pod ścianą, dziewczynce, która przy tym uroczo chichotała. Jej zachowanie wysoce odbiegało od małej dumnej arystokratki. 

- Gotowy? - Zawołał na wejściu, godzinę później, Blaise.

Przez ten czas nic nie zrobił, nie licząc obserwacji domniemanej córki. Ta w tym czasie obiegła gabinet kilka raz i zrobiła "burdel" w segregatorze z fakturami sprzed dwóch lat. Jednak nie wykrzesał żadnych chęci by ją przed tym powstrzymać. Miał tylko nadzieje, że nic nie zepsuła. Posegregować je mógł za pomocą zaklęcia. Zresztą naprawić też.

Anastazja słysząc jakiś głos, oderwała się od swojego ówczesnego zajęcia czyli bazgrania długopisem po kartce. Wszystko to znalazła w biurku Draco, grzebiąc mu w nim bez skrępowania. W sumie nic nie powiedział, więc może mu to nie przeszkadzało?

Za zaciekawieniem, leżąc na podłodze, przyglądała się mulatowi, który też zawiesił na niej zszokowane spojrzenie. W końcu dziecko w towarzystwie jego najlepszego to niecodzienny widok.

- Cóż to za ślicznotka? - Zagruchał wesoło, kiedy się już otrząsnął, przykucając przy dziewczynce.

- Jestem Anastazja. - Przedstawiła się bez skrępowania, siadając na podłodze.

- Ładnie. - Rzucił z delikatnym uśmiechem. - A co tu robisz aniołku?

- Nie chciałam zostać sama w domu więc przyszłam z tatą do pracy. - Odparła, wzruszając ramionami, po czym wróciła do swojego poprzedniego zajęcia.

W końcu o czym miała rozmawiać z panem, który nie był jej tatusiem?

- Z tatą? - Zapytał głupkowato, przenosząc spojrzenie na Draco, który przyglądał się temu wszystkiemu z lekką irytacja. - Draco?

Wstał z klęczek i otrzepał kolana z niewidzialnego kurzu. Podchodząc do biurka, rzucił na dziewczynkę zaklęcie ciszy. W końcu nie wypadało by słuchała jego pretensji i wulgaryzmów.

- O czym ona mówi? - Syknął, zasiadając na przeciwko kumpla.

- Twierdzi, że jest moją córką. - Mruknął, leniwie wzruszając ramionami.

Nie miał ochoty kolejny raz przekonywać kogoś, że się myli. W sumie nie dziwił się im. Mała na prawdę wyglądała jak skóra zdjęta z niego.

- I mówisz to, kurwa, tak spokojnie?! Czemu nikomu o niej nie powiedziałeś! - Warczał, nie rozumiejąc opanowania kolegi.

- Gdybym wiedział, może bym i powiedział. - Burknął, kręcąc się na krześle.

- Nie wiedziałeś? - Zapytał głupkowato, mrugając szybko oczami. - Jak to?

- Wczoraj Nott wparował zraz z nią. Może i by udało się z niej coś wyciągnąć, gdyby nie pojawienie się Lucjusza.

- Czekaj, czekaj. - Mruknął, przecierając oczy. - Mała i twój stary pojawiły się w tym samym czasie? - Dociekał, licząc na omamy słuchowe.

- Zabawnie, nie? - Sarknął Draco. - Zajebiste wyczucie czasu!

- I co on a to?

- Nie rozmawialiśmy. Przecież przy dziecko nie będziemy się kłócić. Po obiedzie ulotnił się do siebie. Z jego rozmowy z matką wywnioskowałem, że przyjechał mnie wspierać. - Sapnął. - Jakby było w czym.

- A Mała?

- Rozumiesz, że wyciągnęła tego starego pryka to ogrodu?! On nawet z tym nic nie zrobił, tylko grzecznie poszedł. - Syczał, przez zaciśnięte zęby.

On nie mógł na takie coś liczyć. Jak był mały Lucjusz zawsze był zajęty a jak już znajdował chwilę nie spędzali miło czasu. Nigdy.

- Może od Małej czegoś się dowiemy? Na przykład kim jest jej matka?

Spojrzeli, na niczego nieświadomą dziewczynkę, by w ciszy ją obserwować.

Ślubu nie będzie / Draco MalfoyDove le storie prendono vita. Scoprilo ora