31

458 30 4
                                    

Czwartkowy poranek przyniósł ze sobą zmiany. 

W drodze do jadalni, gdzie jak zwykle spotkali się na korytarzu, w salonie, obok którego przechodzili, zastały ich kufry. Kilka dużych kufrów, zupełnie jakby ktoś wybierał się na kilku miesięczną podróż. Z wrażenie aż się zatrzymali i z głupimi minami im przyglądali. Nikt nic nie mówił o przyjeździe jakieś rodzinki. W końcu stwarzanie pozorów było ważne dla Narcyzy i zawsze musiała wszystkich przestrzegać przed nieodpowiednim zachowaniem.

- Witam. - Przywitała się Narcyza, z zadowoleniem obserwując reakcję panów i dziewczynki, ubrana w odzież wyjściową.

- Dzień dobry. - Rzuciła Astoria, która pojawiła się wraz z panią Black, ubrana w lekki płaszcz.

- Wybieracie się gdzieś? - Zapytał Draco, nie mogąc poskromić swojej ciekawości.

- Tak. - Odrzekła, bardzo zadowolona z siebie, Narcyza. - Mamy dość tego harmideru wywołanego przez dziecko. - Syknęła, mierząc dziewczynkę złowrogim spojrzeniem. - Wrócimy w dniu ślubu.

- Gdzie... - zaczął Lucjusz, z niezadowoleniem.

Kreatura chciała pokrzyżować mu wszystkie plany. Co z wykorzystaniem ducha, znikających lub przesuwających się rzeczach, pająkiem w bucie, wężem pełzającym po salonie!

- Nie interesuj się. - Przerwała mu chamsko. - Skarpetka!

- Tak sir. - Zawołała skrzatku, zaraz po teleportacji.

- Zabierz bagaże. - Wydała polecenie. - Idziemy Astoria. - Rzuciła do Greengrass, gdy tylko jej rozkaz został wykonany. 

Dumnie przemaszerowały obok zgromadzenie by następnie zniknąć w korytarzu prowadzącym do wyjścia z posesji.

Zadowolony z obrotu sytuacji Draco, w końcu będzie miał spokój w domu, nawet nie zauważył jak Lucjusz ciska gromami. Akurat mu to było na rękę. Chociaż przez dwa tygodnie będzie miał możliwość nie myślenia o nadchodzącym wydarzeniu, które ma zrujnować jego życie. Chwila odetchnięcia. Tego było mu trzeba.

Żwawszym, nie kryjąc lekkiego uśmiechy, skierował się w stronę kominka, by za jego pomocą dostać się do firmy.

Lucjusz miał skrajnie innego poglądy niż jego pierworodny. Wyprowadzenie się tych trucheł, jak zwał obie panie, nie było mu kompletnie na rękę. Chciał doprowadzić Astorię do skrajnego załamania by zerwała zaręczyny. Bez jej obecności w Malfoy Manor mogłoby być to trudne.   

- Cholera! - Zaklął, po niknięciu Dracona w zielonych płomieniach.

- Co teraz? - Zapytała Anastazja, zmartwionym głosem.

Miała tyle planów, tyle ciekawych występków a one tak po prostu to wszystko zmarnowały. Filo już nawet nazbierał dla niej pająków!

- Nie wiem. - Mruknął, z grymasem na twarzy.

- Filo! - Zawołała dziewczynka, kierując się w stronę kanapy. 

- Tak panienko? - Zapytał, zaraz po wylądowaniu w salonie.

- Wiesz gdzie udała się Narcyza? - Zapytała, siadając na sofie.

- Wybacz panienko ale nie. - Odpowiedział, skruszonym głosem. - Postaram się dowiedzieć. - Dodał szybko, nim zniknął z cichym pyknięciem.

- Moja córeczka. - Rzekł Lucjusz, z nieukrywaną dumą w głosie.

- A co jeśli ich nie znajdzie? - Powiedziała swoje wątpliwości na głos.

- Coś wymyślimy. - Mruknął, mało przekonująco, przecierając twarz ręką.

- Będę mogła zobaczyć się z mamą? - Zapytała, patrząc na niego wyczekująco.

Ślubu nie będzie / Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz