12

563 25 3
                                    

Nieświadoma dziewczynka zawzięcie coś kreśliła po kartce, nucąc pod nosem, pod czujnym spojrzeniem obu panów. Wprawdzie nie liczyli, że uda im się czegoś dowiedzieć, to pięciolatka i można po niej wszystkiego się spodziewać, ale zawsze było warto spróbować. Być może powie coś co byłoby wskazówką w ustaleniu tożsamości matki dziecka. W końcu nie powstała z niczego.

Rzucili sobie jeszcze przelotne spojrzenie, nim wstali ze swoich miejsc i zasiedli przy boku Anastazji. Dziewczynka nie zwróciła na nich uwagi a oni mogli dostrzec jak rysunek, czarno - niebiesko - czerwony, nabiera kształtów przypominających coś na wzór rodzinki. Matki, ojca i dziecka. Blaise, korzystając z tego, że nie patrzyła, zdjął zaklęcie.

- Co tam rysujesz? - Zagaił Zabini, widząc że koledze nie spieszy się do rozpoczęcia rozmowy.

- Hmm... - mruknęła dziewczynka, wytrącona ze swojego skupienia.

Dopiero teraz dostrzegła, że tatuś z gościem zasiedli przy jej boku. 

- To ja, mama i tata. - Zawołała radośnie, wskazując konkretne kreatury na obrazku.

- To mama? - Zapytał Blaise, wskazując na postać wcześniej pokazaną przez dziewczynkę.

Niestety szczegóły jak kolor włosów czy oczów nie zostały ukazane, dziecko miało tylko trzy długopisy do dyspozycji dlatego też kobieta miała czerwone włosy a dziecko i mężczyzna niebieskie. Ich ciała składały się z czarnych, grubszych kresek. Obrazek w niczym nie pomagał.

- Tak. - Odrzekła, kreśląc jakieś kreski obok postaci.

- Ładna. Jak się nazywa? - Zagaił, licząc że ujawni chociaż imię.

- Mama. - Rzekła. - Jak inaczej może się nazywać? - Obruszyła się.

- A twój tata to tata? - Mruknął, wiedząc, że na tym polu nic nie wskóra.

Jeśli była małą Malfoyówną na pewno była uparta. Znał to z autopsji. W końcu z Draco przyjaźnił się od dziecka i jak tamten coś sobie ubzdurał za dzieciaka nie było przebacz.

- Tak. - Kiwnęła entuzjastycznie głową, dalej zajęta swoją pracą.

- A czym mamusia się zajmuje? - Odezwał się, tym razem, Draco.

- Jak to tato czym? - Oburzyła się, jakby przy niej zabluźnił. - Mamusia zajmuje się domem.

- Dlaczego teraz wylądowałaś u mnie? - Musiał włożyć wiele wysiłku aby nie wysyczeć tego pytania.

- Tato dobrze wiesz, że mama nie czuje się ostatnio dobrze a ja nie potrafię usiedzieć na miejscu. - Powiedziała, jak najoczywistszą rzecz na świecie, wstając z podłogi.

Blaise rzucił Malfoyowi złowrogi spojrzenie. Słowa dziewczynki przeczyły wszystkiemu o czym zapewniał Smok. Tylko dlaczego tak upierał się przy swoim!

- Może chciałabyś coś iść zjeść? - Rzucił Blaise, także podnosząc się z dotychczasowego miejsca.

Kiwnęła ochoczo głową, podając jednocześnie dłoń mulatowi. Przed wyjściem z gabinetu, wręczyła jeszcze rysunek Draco, który po tych wyznaniach siedział jak spetryfikowany.

Nie zarejestrował nawet momentu, w którym były Ślizgon opuścił z dziewczynką pomieszczenie.

To było dla niego nie do pomyślenia. Pojawiła się znikąd. Wmawia wszystkim, że jest jego córką a na domiar tego twierdzi, że do tej pory uczestniczył w jej wychowaniu. Na Merlina! Widział ją pierwszy raz. Oprócz Aurory nikogo innego nie miał. Miał wrażenie, że po prostu dalej śnił. Że to tylko koszmar i z którego za chwilę się obudzi.

Z letargu wyrwało go donośne trzaśnięcie drzwiami. Z niechęcią przeniósł wzrok na kumpla, zadzierając głowę do góry, w końcu dalej siedział na podłodze. Na pierwszy rzut oka wiedział, że Blaise jest podirytowany i zły. A może nawet i zawiedziony? W końcu byli najlepszymi kumplami. Takich rzeczy nie powinni między sobą zatajać. Ale on na prawdę nie miał już wszystkim udowadniać, że to wszystko jakiś kiepski żart.

- Zdradzałeś Aurorę? - Wysyczał, zaciskając dłonie w pięści.

- Pojebało cię! - Krzyknął, gwałtownie podnosząc się z ziemi. - Nigdy tego nie zrobiłem! Ile razy mam wam mówić, że nie wiem co to za dziecko! Nie. Jest. Moje. - Syczał, gwałtownie machając rękoma. - Myślałem, że się przyjaźnimy. Znasz mnie! Nie toleruje zdrady!

- Nie zapędzaj się tak. - Przerwał wybuch kolegi, Blaise, wiedząc, że ta lawina słów i pretensji mogłaby nie mieć końca. - Musi być na to jakieś sensowne wyjaśnienie. - Wymamrotał, kierując się w stronę barku.

Zdecydowanie potrzebował alkoholu. Tego na trzeźwo nie da się przetrawić.

- Gdzie...

- Wysłałem ją z twoją sekretarką na obiad. - Wtrącił, domyślając się pytania kolegi, jednocześnie nalewając sobie obficie trunku do szklanki.

- Zebranie. - Burknął Draco, nim zdążył chociaż wziąć łyka.

- Kurwa. - Zaklął, odstawiając naczynie. - Dobra, na spokojnie. - Zaczął, łapiąc się za nasadę nosa. - Nie znasz małej. W trakcie Hogwartu nie miałeś nikogo i nie wychowywałeś jej, jak to sugeruje mała? - Zasiadł na krześle. - Do tego wrócił Lucjusz? - Dodał, kiedy Draco skinął głową potwierdzając jego wcześniejsze słowa.

- Pamiętałbym. - Burknął, tęsknie patrząc za whisky.

- Ile ona ma właściwie lat?

- Nie wiem. Około pięciu? - Strzelał, wzruszając ramionami.

- A jak ma więcej? - Zasugerował, unosząc brew. - W czasie wojny nie miałeś nikogo? - Rozwinął swoją myśl.

- Nie miałem głowy do romansów. - Wymamrotał, nie znosząc wracać wspomnieniami do tego okresu. 

- Po pijaku?

- Nie wiem czy do ciebie dotarło, ale Anastazja sugeruje, że o wszystkim wiedziałem! - Syknął zły, jakby ten fakt kumplowi wyleciał z pamięci.

- Mogła kłamać.

- W sprawie ojcostwa też. - Rzekł, a czerwone pasma uwydatniły się na jego bladych policzkach. 

- Czego nie mówisz? - Zapytał Zabini, mrużąc oczy.

- Matka rzuciła wczoraj zaklęcie sprawdzające pokrewieństwo. - Wyszeptał. - Zielony. - Odchrząknął, uciekając wzrokiem.

- Więc jednak! - Syknął Blaise, wstając gwałtownie z krzesła.

- To niczego nie dowodzi. - Obruszył się Draco, piorunując kumpla spojrzeniem. - Może to córka ciotki, o której nikt nie wie!

- Zróbmy dokładne badania. - Zaproponował, ciężko wzdychając. - Ale na wyniki czeka się miesiąc.  

Ślubu nie będzie / Draco MalfoyWhere stories live. Discover now