34

542 32 1
                                    

Promienie słońca padły na jego uśpione oblicze.

Mruknął coś pod nosem, niezadowolony z pobudki, zasłaniając oczy przedramieniem.

Chwilę później jęknął niezadowolony.

Suchość w ustach i tępy ból głowy zaatakowały go niemal zaraz jak tylko odzyskał świadomość.

Obrócił się na bok tyłem, do okna chcąc uchronić się przed promieniami słonecznymi. Nim zdążył odetchnąć, otworzyły się drzwi do jego pokoju. Mruknął coś niezadowolone pod nosem, zasłaniając głowę poduszką, nie zamierzając sprawdzić kto miał odwagę zakłócić jego spokój.

Zabini stał w progu pokoju, przyglądając się zmarnowanemu obliczu przyjaciela, domyślając się, że męczy go kac po wczorajszej libacji, po czym podszedł do łóżka i jednym zamaszystym ruchem zrzucił z niego kołdrę.

- Oddawaj! - Syknął, machając ręką w poszukiwaniu kołdry.

- Jest dziewiąta. Twoja matka i Astoria wróciły i chcą żebyśmy wspólnie zjedli śniadanie, poza tym o siedemnastej jest ślub, nie wiem czy pamiętasz? - Mruknął Zabini, kierując się do wyjścia.

- Wróciły? - Jęknął niezadowolony Draco, z trofeum siadając na posłaniu.

- Niestety. Za pół godziny chcąc cię widzieć na dole.

Lekki trzask drzwi zakomunikowali mu, że został sam w sypialnie.

Mamrocząc pod nosem obelgi w kierunku kobiet, dźwignął się z łóżka, i masując skronie udał do łazienki

Zimny prysznic jako tako pomógł mu na ból głowy i trochę go ożeźwił, jednak wiedział, że bez eliksiru na kaca się nie obejdzie.

Na śniadanie schodził jak na świecie, i nawet spotkanie, w połowie drogi, jego świadka nie poprawiło ku humoru.

Kiedy wraz z Zabinim weszli do jadalni byli już wszyscy.

Krzesło u szczytu stołu było puste, czekało na niego, tak samo jak pierwsze miejsce po jego prawicy, te zapewne czekało na jego świadka. W następnej kolejności siedziała Anastazja i Lucjusz. Na przeciwko nie miejsce zajmowała Astoria, Narcyza i Tarcey Davis, będąca świadkiem Greengrass.

Z miną męczennika zajęli swoje miejsca.

Astoria pozwala promienny śmiech w jego stronę, nie zważając na jego niezadowolenie.

Dwa tygodnie po za tym zgiełkiem dobrze na nią wpłynęło i sprawiło, że przestała myśleć o zerwaniu zaręczyn. W tym czasie też, wraz z Narcyza, dokończyły przygotowywać ślub, i spędziły kilka dni na pielęgnacji ciała i włosów by w tym najważniejszym dniu zachwycić swą urodą panów.

Ku ich niezadowoleniu, co skrzętnie ukrywały, żaden z nich nie zwrócił na nich większej uwagi. Nie usłyszały nawet jednego najmilszego słowo, nawet głupiego powitania, mimo tej dużej nieobecności.

Draco ostentacyjnie odwrócił głowę, nawet nie chcąc patrzeć na dwie zmory jego życia.

Czasami żałował, że dał się namówić matce. Wizja utraty majątku nie przerażała go jakoś szczególnie. Był pewien, że nawet jakby był biedny Aurora dalej by go chciała. Dopiero wizja tego, jak matka zaczęła opowiadać, co Lucjusz zrobi jego lubej, gdzie był świadomy do czego jest zdolny jego ojciec, sprawiła, że skapitulował i poddał się prośba rodzicielki.

Teraz jedynie ta wywłoka mogła zerwać zaręczyny a wiedział, że nigdy tego nie dokona. Była taką samą materialistką jak większość arystokratek, w tym jego własna matka.

Śniadanie minęło w dziwnej atmosferze.

Lucjusz, Anastazja i Tarcey milczeli. Nawet nie udawało, że zaistniała sytuacja im się podoba.

Davis mimo roli świadkowej, na którą nalegali jej rodzice, którzy, ku jej niezadowoleniu, przyjaźnili się ze starymi Greengrassami, nie brała czynnych udziałów w przygotowaniach, choć tradycja mówiła co innego. Jedyna rolę jaką postanowiła odegrać w tej szopce było pojawienie się na ceremonii. Nigdy nie przyjaźniła się z młodszą byłą Ślizgonką, była na roku z jej siostrą, gdyż ta już w czasach szkolnych potrafiła pokazać do czego jest zdolna by osiągnąć jakieś korzyści. Tracy może była i wyrachowana, złośliwa i chamska, jak przystało na prawdziwego Ślizgona, ale nigdy nie w stosunku do uczniów swojego domu. Istniały jakieś granice.

Astoria próbowała zagadywać swego narzeczonego, który co jakiś czas tylko odburkiwał odpowiedzi. Częściej udzielał się Zabini, który nie mógł powstrzymać się przed rzucaniem złośliwościami. Narcyza też próbowała nawiązać jakąś konwersacje ale widząc lodowate spojrzenie syna postanowiła odpuścić. Przynajmniej dzisiaj. W końcu nie będzie na nią zły do końca życia. Przynajmniej miała taką nadzieję.

- Anastazjo... - Zaczęła Narcyza, kiedy po skończonym śniadaniu wszyscy wstali od stołu. -... idziesz z nami.

Nie podobał się jej ten pomysł, ale nie wymyśliła nic innego, by upilnować tego bachorka. Miała nadzieję, że jak będzie pod jej stała obserwacją to nie nabroi, dlatego mimo wielkich niechęci podjęła się tego zadania.

- Po co? - Zapytała dziewczynka, robiąc duże oczy.

- Też musisz się przygotować do ceremonii. Podajesz obrączki. - Odpowiedziała, z siłą zachowując neutralny ton głosu.

- Ale...

- Bez dyskusji. - Przerwała, rzucając dziecku wyzywające spojrzenie. - Wam radzę się nie odzywać. - Dodała szybko widząc, że jej syn i były mąż zamierzają zabrać głosu.

Anastazja z niechęcią poczłapała za kobietami.

- My chyba też powinnyśmy zaczął się szykować. - Westchnął Blaise, stawiając przed Draco fiolkę z eliksirem na kaca.

Dała się ubrać w sukienkę, w kolorze pudrowego beżu. Pozwoliła okiełznać swoje loki w dwie kitki i wpiąć we włosy kwieciste ozdoby. Następnie z grobowa miną zasiadła na łóżku Astorii, pod czujnym spojrzeniem Narcyzy, by obserwować jak upijają włosy przyszłej Pannie Młodej.

Narcyza stała za stanowiskiem pracy, jednak bokiem, by mieć oko na dziewczynkę, która siedziała na łóżku będącym dosłownie za toaletka.

Travis znajdowała się po drugiej stronie, siedząc na krześle, i leniwie obserwowała pracę stylistki. Nie brała udziału w dyskusji na temat upięcia włosów, które w sumie było już wybrane, i z trudem znosiła szczebiotanie kobiet, które nie zamykały swoich ust od dobrej godziny.

Zajęte dopracowywanie wyglądu Panny Młodej, nawet nie spostrzegły jak drzwi do pokoju otworzyły się.

Dopiero dźwięk upadającego ciała na podłogę, sprawił że umilkły i odwróciły swoje oblicze w stronę wejścia do sypialni.

Szatynka, zajmująca się upięciem włosów, odsunęła się na bezpieczny dystans, widząc wrogie spojrzenie przybyłej kobiety i różdżkę w jej dłoni.

Tarcey uniosła brew, lekko niedowierzający w nagły zwrot akcji.

Astoria otworzyła szeroko usta, widząc postać kobiety, której najmniej spodziewała się spotkać w Malfoy Manory. Nawet nie przejęła się Narcyza, która oberwała zaklęciem obezwładniającym, i mogła jedynie obserwować, jak Przybysz ze stoickim spokojem zamyka za sobą drzwi, jednocześnie mierząc różdżka w zdezorientowaną Greengrass.

- Mama! - Zawołała, radośnie, Anastazja, zrywając się łóżka i podbiegając do kobiety.

Ślubu nie będzie / Draco MalfoyWhere stories live. Discover now