32

451 30 6
                                    

Upiła łyk kawy.

Od wyniesienia się z Malfoy Manor minęły dopiero dwa dni ale już odczuwała pozytywne skutki podjętej decyzji. Astoria przestała smęcić o zerwaniu zaręczyn, co dla niej było nonsensem. W końcu miały się połączyć dwa szlachetne i majętne rody. Dodatkowo jakby chętniej brała udział w przygotowaniach. Negatywne nastawienie Dracona nie wpływało na nią pozytywnie. Na szczęście kryzys miała już za sobą. Sala była wybrana, wystrój też. Suknia czekała na ostatnie poprawki. Tort był już zamówiony, wszystkie dania wybrane, zespół gotowy a wszyscy goście potwierdzili przybycie. Była z siebie dumna. W dwa miesiące ogarnęła wesele swojego syna i czuła, że będzie tu impreza roku.

Lekki trzask teleportacji wytrącił ją z samo uwielbienia. Skrzywiła się, patrząc na skrzata, który zmaterializował się przed nią ze srebrną tacą w rękach, a na niej nowym wydaniem Proroka.

Ledwo zgarnęła pismo a skrzat zniknął.

Mruknęła coś pod nosem i rozłożyła gazetę. Od razu rzuciło się jej zdjęcie z tej feralnej kolacji, na którego pierwszym planie byli obaj panowie i dziewczynka. Zazgrzytała zębami. Tak jak sądziła, pismaki rozpisali się kilkoma spekulacjami, wystawiając na czele domniemane ojcostwo Dracona.

Zagryzła mocno żeby, zgrzytając nimi nieprzyjemnie. To było do przewidzenia. Bachor wywołał niezła aferę wokół ich nazwiska.

Zmiętoliła pismo w swoich dłoniach i cisnęła nim przez cały salon.

Nie minęła nawet minuta a pierwsza sowa zastukała w szybę okna.

Warknęła.

Wiedziała, że musi jakoś to wszystko wyprostować, by jakoś naprawić reputację, ale nie miała do tego kompletnie głowy.

Cholera!

Czas mknął powoli do przodu.

W Malfoy Manor zapanował spokój. Anastazja i Lucjusz nie mieli na kim knuć, Filo nie był wstanie namierzyć Narcyzy i Astorii. Na drugi dzień po wyniesieniu się kobiet, do rezydencji wprowadziła się nowa pani Malfoy, która po godzinach pracy Dracona przesiadywała w sypialni Lucjusza. Anastazja poświęcała swój czas między rodzicami, kiedy Junior był w pracy, a bratem, gdy już ten wracał do domu. Znajdowała też chwilę by siedzieć w kuchni i uczyć się gotować, choć bardziej interesowało ja bezkarne podjadanie.

Draco nie przejął się wyprowadzka matki i narzeczonej. W sumie nawet cieszył się z takiego obrotu sprawy. Nie musiał angażować się w żadne przygotowania, jakby go cokolwiek interesowały, ani oglądać kobiet, będących przyczyną jego nieszczęścia. Fakt, że Anastazja trochę mu odpuściła, choć chętnie w ciągała go w jakieś zabawy, i już nie podkreślała na każdym kroku, że jest jej ojcem. Ulżyło mu już trochę. Słowo "tata" napawało go lekkim przerażeniem. Nie był gotowy do tej roli, szczególnie, że dziewczynka już miała swoje lata i nic o niej wcześniej o nie wiedział. Dalej głowił się kto może być jej matką, ale nie przypominał sobie żadnej dziewczyny z okresu, w którym mogła powstać blondyneczka. Próbował ją jeszcze kilka razy podpytać ale albo udawała, że nic nie słyszy albo zmieniała temat. Po kilku próbach dał se spokój. W końcu matka Anastazji w końcu pod nią przyjdzie. Prawda?

Miał taką nadzieję.

Lucjusz starał się pilnować. Kompletnie nie podobało mu się to, że obie panie wybyły z posiadłości i nie miał jak na nich knuć, z nadzieją na zerwanie zaręczyn. Starał się grać nieprzejętego z jakimś planem zapasowym. Nie chciał niepotrzebnie niepokoić żony. Stres w jej stanie nie był wskazany a wiedział, że mimo wszystko ta sprawa nie jest jej obojętna.

Miał jeszcze kilka tygodni i głęboko liczy na jakiś cud. Panie zapadły się pod ziemię, skoro nawet skrzat nie potrafił ich znaleźć to on już nie wiedział jak tego dokonać. Wprawdzie mógł udać się do swoich starych znajomych, niezbyt ciekawych, ale byli na świeczniku u Autorów. Nie chciał ponownie pakować się w jakieś kłopoty. Miał szczęśliwa rodzinę, kolejne dziecko w drodze, nie potrzebował by jakieś matoły ponownie się nim zainteresowały.

W akcie desperacji nawet zaczepił ojca Astorii, niby przypadkiem wpadając na niego na Pokątnej, choć tak na prawdę wiedział, że akurat tego dnia i o tej porze, będzie w Dziurawym Kotle. Zaczął od standardowego pytania, co u niego słychać. Ku jego zdziwieniu to Greengrass zaczął temat ich dzieci, a szczególnie zainteresował się Anastazją i brakiem jego reakcji na te i sytuacje. Na poczekaniu wymyślił bajeczkę o namiarze rzuconym na jego różdżkę oraz obserwowaniu go przez Autorów. Po burczał trochę na brak odpowiedzialności Draco, jakby to zrobił kiedyś, i napomknął coś o spłodzeniu prawowitego potomka. Oczy jego rozmówcy aż zabłysnęły z radości, widząc jego aprobatę w kwestii ślubu. Niby od niechcenia zagaił temat Astorii ale ku jego rozczarowaniu nic nie wiedział. Pomógł sobie magią, ale Greengrass był tak kiepski w kwestiach zaklęć, że nawet tego nie odczuł.

Kulturalnie odmówił zaproszeniu na drinka, wykręcając się firmą, której nie doglądał w ostatnich latach, i czym prędzej opuścił towarzystwo dawnego kolegi z roku. Na przestrzeni lat Greengrass nic się nie zmienił, dalej pozostawał leserem i materialistą. Jedynie co zaczęło go zastanawiać czy Narcyza była świadoma zbliżającego się bankructwa tegoż, że rodu. Szczerze w to wątpił, gdyż jego była żona w tej kwestii mogła by podać rękę Greengrassom. Dla niej też liczyły się markowe odzież, biżuteria i wystawne przyjęcia, by się na nich chwalić. Jednak do żadnej roboty nie kwapiła się.

Jedynym pocieszeniem w całej tej sytuacji były jego kobiety. Przy Anastazji nie dało się smucić, wszystkich zarażała uśmiechem a Kociak miał swoje sposoby, aby odgonić jego nieprzyjemne myśli.

Ślubu nie będzie / Draco MalfoyWhere stories live. Discover now