19

490 26 2
                                    

Zachowanie dziewczynki nie dawało mu spokoju.

Nawet kiedy żegnał się z Draco, zaraz po odnalezieniu dziecka, w głowie wciąż miał setki pytań na temat Anastazji.

Odkąd pojawiła się, podejrzanie razem z Lucjuszem, w życiu Smoka zaszła mała rewolucja. Wprawdzie psikusy dotyczyły Astorii i Narcyzy, ale ktoś musi ich dokonywać. Mógłby jeszcze podejrzewać Malfoya Seniora. Z drugiej strony, na tyle co kiedyś go znał, wiedział, że nie było to w jego stylu. Jak chciał się kogoś pozbyć nie bawił się w podchody. Przechodził od razu do rzeczy. Po za tym przypuszczał, że ślub Draco z Astorią był mu na rękę. Bardziej sądzi, że pojawił się by dopilnować tego by się odbył niż go sabotować. W końcu plotki o romansie jego syna z mugolaczka to jedno, a ślub to już inna kwestia.

Przed teleportacja, wysłał jeszcze patronusa do Luny, by zawiadomić ją o swoich planach.

Sprawdził godzinę na zegarku, nim zapukał do drzwi. Minęła dłuższa chwilą nim otworzyła mu Pansy, jego szkolna przyjaciółka i żona Teodora Notta. Na jej rękach spoczywał mały Maks, z zapłakanymi oczyma i śladami łez na pyzowatych policzkach. Małe piątki pchał do buzi, jednocześnie wykrzywiając się w grymasie niezadowolenia. Uspokoił się lekko widząc gościa, który ich odwiedził. Od razu wyciągnął ręce w stronę Blaise, który z uśmiechem go przechwycił.

- Część Zab. - Przywitała się Pansy, wpuszczając kumpla do domu.

- Część Mała. Jak się masz? - Zapytał, kierując się do salonu, jednocześnie robiąc głupie minki do malucha.

- Jakoś. Daje popalić ale trzeba jakoś to przeboleć. - Mruknęła, z lekkim uśmiechem obserwując jak mały Nott rechocze. - Ale raczej nie przybyłeś to sam na plotki?

- Jak ty mnie znasz. - Burknął, zasiadając na sofie w salonie, z Maksem na kolanach.

- Więc? - Zapytała, kierując się do kuchni, która była połączona z pokojem dziennym za pomocą aneksu

- Gdzie twoja druga połówka? - Zaczął, gilgocząc małego po brzuchu.

- Niedługo wróci. - Odparła, chwytając za nóż. - Nie obrazisz się jak zajmę się obiadem? Mały jest dziś strasznie marudny i nie miałam jak.

- Nie ma sprawy. Chętnie zajmę się tym małym łobuzem. - Uśmiechnął się do Pansy, jednocześnie łaskocząc malca po stopach.

- Właściwie o co chodzi?

- Nott ci mówił o rzekomej córce Draco?

- Coś mówił. Podobno jest kapka kapkę jak Smok.

- Bo jest. Ale nie jestem już tego taki pewien. - Mruknął, chwytając za grzechotkę, leżącą na kanapie.

- Czemu?

- Jej pojawienie się to wielka zagadka. A odkąd się zjawiła zaczęły się te dziwne psikusy. Zacząłem mieć wątpliwości do jej słów. Szczególnie po dzisiejszym?

- Po dzisiejszym?

Dźwięk otwieranych drzwi przerwał im rozmowę. Chwilę później usłyszeli kroki a następnie im oczom ukazał się Teodor, ubrany w swoją czarna szatę roboczą.

Zmierzył Zabiniego zaciekawionym spojrzeniem, jednak szybko uśmiech wyskoczył na jego twarzy, widząc pogodne oblicze swojego dziecka.

Podszedł do Pansy, gdzie na jej policzku zostawił mokrego całusa. Następnie skierował się do, siedzącego na kanapie, kumpla, od którego odebrał syna.

Zdziwiła go obecność przyjaciela. Odkąd wkroczyli w dorosłe życie nie mieli tyle czasu dla siebie co kiedyś.

Draco, zanim wyszła ta cała afera z ślubem, dużo czasu spędzał z Aurorą. Chodzili na spacery, do kina, czy też robili jakieś małe wypady weekendowe. Raz na dwa tygodnie spotykali się całą szóstka u któregoś z nich. Wszystko skończyło się z urodzinami Maksa a następnie ciąża Luny.

Zabini miał więcej kontaktu z blondynem, ale tylko dlatego, że razem pracowali. Po za pracą nie mieli tyle czasu dla siebie co kiedyś. Ciąża Luny była bliźniacza przez co Blaise zrobił się przewrażliwiony. Starał się spędzać w domu jak najwięcej czasu by obciążyć z obowiązków domowych swoją żonę.

Nott to wszystko rozumiał. Zresztą sam pilnował Pansy podczas ciąży więc wiedział z czym boryka się kumpel. Po porodzie wiele się nie zmieniło. Jedynie do pomocy w obowiązkach domowych doszło jeszcze zajmowanie się niemowlęciem. Połączenie tego z pracą sprawiało, że mało sypiał i nie miał ani chęci i ani czasu na spotykanie się z kolegami.

- Co się stało? - Zapytał, tuląc do siebie dziecko.

- Chodzi o mała malfoyówne. - Mruknął, poprawiając się na kanapie.

- Co z nią? - Zmarszczył brwi, mając nadzieję, że kumpel nie przynosi złych wieści.

- Ma się dobrze. Jeśli o to pytasz. - Odparł spokojnie. - Bardziej chodzi o to, że zaczynam wierzyć Draco.

- Co masz na myśli? - Zapytał, siadając na fotelu po prawicy przyjaciela a przodem do aneksu kuchennego, gdzie w ciszy przysłuchiwała im się Pansy.

- Odkąd się pojawiła u Smoka w domu dzieją się dziwne rzeczy. Nic strasznego, bo ktoś uwziął się na Astorie i jego matkę ale tak to nie normalne. Pojawienie się Lucjusza w tym samym czasie też jest dziwne. Szczególnie, że nie przeszkadza mu nieślubne dziecko. Nawet o nie nic nie pytał. - Wyjaśnił, przecierając oczy.

- Zero zainteresowania? - Dociekał Nott, rzucając szybkie spojrzenie na żonę, która odwzajemniła jego wzrok.

- Właśnie. A dziś znaleźliśmy ją wychodząca z części zamieszkałej przez Astorie i Narcyzy, chodź twierdziła, że była u siebie w pokoju, który mieści się po przeciwnej stronie. I to spojrzenie małego, przebiegłego chochlika.

- Co na to Draco?

- Nawet nie zauważył. Był zbyt przejęty tym, że nie mogliśmy jej znaleźć po powrocie. Byliśmy na przymiarce garnitury i Anastazja została z Lucjuszem.

- Faktycznie coś tu jest nie tak. Mamy związane ręce szczególnie, że Smok potwierdził pokrewieństwo między nimi. Jest słowo przeciwko słowu. Mała raczej nic nie powie a na wyniki dna jeszcze poczekamy.

- Pomyślałem o rodowym gobelinie ale Lucjusz go spalił nim wyjechał z Londynu. - Wymamrotał niezadowolony.

- Serio? Nie wiedziałem o tym. - Rzucił Nott, przyglądając się Zabiniemu, jednocześnie masując szkraba po brzuchu.

- Narcyza przez rok wyklinała go za to. - Rzekł przypominając sobie ten zabawny okres, w którym pani Malfoy bluźniła na swojego byłego męża. - Myślisz, że miał coś do ukrycia skoro pozbył się swojego drzewa genealogicznego? Wcześniej był raczej jego duma, którą uświadamiał ludzi o czystości krwi w jego rodzinie.

- Z Lucjusza to cwany lis. Łatwo go nie podejdziemy.

- Ale musi być jakiś sposób. - Jęknął niezadowolony Zabini, wyrzucając ręce ku górze, co spotkało się z chichotem małego Maksa.

Ślubu nie będzie / Draco MalfoyWhere stories live. Discover now