8

658 28 3
                                    

Patrzyła na niego z mieszanką uczuć.

Szoku, bo jak miał czelność się pojawiać po tylu latach nieobecności jak gdyby nigdy nic. I przy tym wyglądając jakby czas nie robił na nim wrażenia. Dalej był dumny, elegancki i przystojny. Jak przystało na arystokratę.

Niedowierzania, że mimo wszystko się pojawił i to nie na samej uroczystości tylko miesiąc wcześniej! Sama kazała wysłać zaproszenie, bo była pewna, że się nie zjawi a tak miałaby podstawkę w tłumaczeniu się iż to nie jej wina. Zaproszenie wysłano? Wysłano, a że miałby gdzieś syna nie było już jej problemem. Dlatego nie podobało się jej, że zjawił się tyle czasu wcześniej. Na pewno coś kombinował. Czuła to w kościach.

Złości, bo miał czelność zostawić ją. Wprawdzie nigdy im się nie układało. Nie oszukujmy się. Aranżowane małżeństwa rzadko kiedy wychodzą. Trzymali się jako tako ze względu na syna. Jednak w czasie wojny, kiedy powinni się wspierać, zażądał rozwody a ona nie mogła nic zrobić. Był Malfoyem, zawsze postawiał na swoim. W dodatku miał znajomości więc do tego nawet nie potrzebował jej zgody. Nie mogła postąpić inaczej jak przyjąć to z chłodną obojętnością i nie zniżać się do poziomu rozkapryszonej smarkuli. Na szczęście zostawił firmę, posiadłość i skrytkę, choć większą część majątku z niej zabrał, więc nie musiała martwić się o środki do życia.

Lucjusz, w porównaniu do byłej małżonki, nie zwrócił na niej większej uwagi a na pewno nie zareagował w żaden uczuciowy sposób. Nawet jakby miałby być to tylko negatywne emocję. Była mu kompletnie obojętna. Za to zainteresował się zieloną mgiełką nad synem i dziewczynką. Zaklęcie pokrewieństwa, od razu się domyślił.

- Co tu robisz? - Wysyczała Narcyza, choć jej nie wypadało, mierząc byłego męża wściekłym spojrzeniem.

- Mój syn się żeni. Naprawdę sądziłaś, że zostawię go w tak ważnym wydarzeniu? - Zapytał, nie ukazując żadnych uczuć.

Astoria wypięła dumnie pierś do przodu. Była z czysto krwistej rodziny. Wiedział, że Lucjusz poprze to małżeństwo, choćby tylko ze względu na ideologię czystej krwi. Dlatego w porównaniu do przyszłej teściowej, cieszyła się na jego widok. Teraz na pewno nic nie pokrzyżuje planów połączenia takich dwóch, zacnych i wspaniałych rodów. Lucjusz widząc postawę przyszłej synowej, trudem powstrzymał się od parsknięcia śmiechem, by nie wywoływać zbędnego zamieszania. W końcu nie mógł niszczyć wizerunku zimnego drania.

- Zresztą nie musisz odpowiadać. - Mruknął, widząc jak rumieńce złości pokrywają jej policzki. - Przebyłem długą podróż, więc pozwól, że udamy się na obiad, bez zbędnych kłótni. - Dodał, ze złośliwym uśmiechem. - Draco?

Odwrócił się na pięcie i zniknął w korytarz, z którego pojawił się przed paroma minutami. Draco korzystając z chwilowego szoku pań, szybko udał się za ojcem. Lepsze towarzystwo Lucjusza niż słuchanie pretensji matki i narzeczonej. Kobiety jeszcze zdążyły zobaczyć jak dziecko wystawia im język, nim zniknęli im z pola widzenia.

W jadalni panowała cisza. No prawie. Draco siedział u szczytu stołu, jako głowa rodziny, po jego prawicy siedziały Astoria wraz z Narcyzą a naprzeciwko kobiet Anastazja i Lucjusz. Kobiety miały nadąsaną miną w szczególności panna Grenngrass, która musiała siedzieć naprzeciwko dziecka, jakby była jakaś trędowata. I wszystko było by w miarę okej gdyby nie fakt, że sześciolatka popisywała się brakiem kultury przy stole. Machała nogami, choć nie przystawało tak młodej damie. Siorbała głośno i wyraźnie, jednocześnie patrząc z nad szklanki na podirytowaną Astorię. Przy jedzeni ostentacyjnie mlaskała, często ukazując zawartość jamy ustnej. Jakby było mało kilka razy głośno beknęła, chichocząc niczym mały chochlik.

- Dość. - Rzuciła, po kilkunastu minutach, Astoria, rzucając sztućcami na stół.

Wstała gwałtownie od stołu, niemalże przewracając krzesło, i posławszy wrogie spojrzenie dziewczynce, wymaszerowała z jadalni. Chwilę po niej, w spokojniejszy sposób, zrobiła do samo Narcyza, posyłając na odchodne zniesmaczone spojrzenie synowi, który ani razu nie upomniał dziewczynki. Ba! Nawet wzór cnót i kultury, szanowny pan Lucjusz Malfoy nie odezwał się słowem. To dopiero było nie do pomyślenia.

Po wyjściu kobiet, dziewczynka wesoło się roześmiała, zadowolona z efektów swojego zachowania, by następnie już normalnie zacząć spożywać posiłek. Wiedziała, że będzie czekało ją wiele wspaniałej zabawy. Bo w końcu denerwowanie innych miała we krwi. Tuż to była Malfoyem!

Ślubu nie będzie / Draco MalfoyWhere stories live. Discover now