33

467 31 5
                                    

Przed dzień ślubu nadszedł zdecydowanie za szybko.

Nim wszyscy zdążyli się obejrzeć minęły trzy tygodnie i do feralnej ceremonii pozostało paręnaście godzin.

Lucjusz chodził struty, choć o Draconie nie można było powiedzieć niczego innego.

Malfoy Senior nic nie zdołał począć w kwestii odnalezienia kobiet. Jedynie mógł przypuszczać, że obie wiedźmy zaszyły się w jakimś dworze należącym do rodu Blacków, a w który o dziwo nie miał pojęcia. Wraz z rozwodem Narcyza odzyskała swój posąg, który wprowadziła po ślubie. Wprawdzie pamiętał mniej więcej lokalizację, ale przypuszczał, że kobieta rzuciła zaklęcia maskujące, a że nie był wtajemniczony, nie miał jak ustalić dokładnego położenia.

Dochodziła ósma wieczór. Draco mimo tego nadal przesiadywał w swoim biurze. Po jego biurku walały się różne papiery, ale nie przejawiał zainteresowania nimi. Wzrok miał utkwiony w jednym punkcie, gdzieś na podłodze, przed owym meblem. W ręce trzymał szklankę wypełnioną whisky, co chwilę brał z niej porządnego łyka, choć dalej pozostawał w głębokim zamyśleniu. Nie rejestrował nawet momentu, w którym uzupełniał szklane naczynie.

W takiej pozie zastał go Zabini, który mimo tego, że dawno powinien być już w domu, wrócił się do firmy, po tym jak nie zastał Draco w domu, by dotrzymać koledze towarzystwa w tej niedoli.

- Starczy Ci już, co? - Odezwał się, robiąc parę kroków w głąb pomieszczenia, widząc jak jego przyjaciel po raz kolejny dolewa sobie alkoholu.

- Co? - Zapytał, wyrwany z głębokiej zadumy, blondyn, przenosząc zamglone spojrzenie na kolegę.

- Starczy Ci na dziś. - Rzekł stanowczo, podchodząc do biurka by wyciągnąć szkło z ręki Malfoya.

- Co tu robisz? - Zapytał, z grymasem na twarz, tęskno patrząc za wysoko procentowym trunkiem.

- Nie wiem czy wiesz... - zaczął, zasiadając na krześle dla interesantów -... ale jutro masz ślub.

- Trudno nie zapomnieć. - Burknął, zsuwając się lekko na fotelu. - Matka codziennie, od trzech tygodni, wysyła mi listy odliczające czas.

- Żartujesz? - Blaise parsknął śmiechem, które szybko zamaskował atakiem kaszlu, widząc mordercze spojrzenie blondyna.

- Mnie to nie bawi. - Syknął, sięgając po szklankę, odstawioną po drugiej stronie biurka.

- Gdzie! - Zawołał Zabini, zgarniając naczynie sekundę przed kumplem.

- Zabini! - Oburzył się Malfoy, siadając prosto na krześle. - Tego na trzeźwo nie da się przeżyć.

- Wybacz stary, ale mimo tego, że ślub też mi nie jest na rękę nie dam ci się skompromitować. Już widzę jaką jazdę nam zrobisz jak już w końcu wytrzeźwiejesz.

- Jak Luna? - Burknął, chcąc zmienić temat.

- Dobrze. Dalej rośnie. A ty nie odwracaj kota ogonem. - Mruknął Blaise, kręcąc się na swoim miejscu spoczynku. - Już jutro twój wielki dzień.

- Pierdol się. - Syknął Malfoy, zastanawiając się czy rzucenie kubkiem, z długopisami, w kolegę, będzie uwłaszczać godności arystokraty.

W końcu mógłby jeszcze sięgnąć po różdżkę, ale nie chciał używać tak drastycznych środków.

- Nie wiem czy pamiętasz... - zaczął powoli, uważnie obserwując przyjaciela -... ale każdy magiczny ślub musie zostać "skonsumowany".

Draco skrzywił się, jakby właśnie zajadał się wyjątkowo kwaśna cytryna. Zabini aż zagryzł wargę, widząc reakcje towarzyszą, by nie parsknąć śmiechem. Były Ślizgonów nie stroił takim min nawet na widok Świętej Trójcy z Gryffindoru w czasach szkolnych.

- Będzie musiała mnie przekląć Imperiusem. - Syknął, zaciskając palce na długopisie, którym zaczął się bawić przed paroma sekundami. - Dobrze wiesz, że nigdy jej nie lubiłem. Była jedną z nielicznych Ślizgonów, których nie "trawiłem" w szkole.

- Oczywiście. Te złośliwe komentarze pamiętają raczej wszyscy. - Odrzekł, kącik ust niebezpiecznie mu drgał, jednak jakoś udało mu powstrzymać napad śmiechu.

Ogólnie lubił denerwować Draco, ponieważ czasami udawało mu się wywołać czerwone pasy na jego bladych policzkach. Jednak teraz wiedział, że nie była odpowiednią pora na jego durne komentarze. Jego przyjacielowi właśnie niszczyło się życie. Nie było tu powodów do śmiechu.

- Chodź. - Rzekł, wstając z krzesła. - Czas do domu.

Niezgrabnie podniósł się z krzesła. Lekko przechylił się w lewą stronę, jednak w ostatniej chwili przytrzymał się biurka, łapiąc równowagę.

- Na Merlina. Ile żeś tego wypił? - Zawołał oburzony Zabini, podchodząc do blondyna.

- Trochę. - Mruknął Malfoy, uśmiechając się kącikiem ust.

- Trochę? - Burknął pod nosem Klasie, biorąc kumpla pod ramię. - Lucek cię zabije.

- Nie obrażę się.

Zabini postanowił zostaniecie to już bez komentarza. Oczywiście wspaniałomyślnie. Pijany Malfoy był jeszcze fajniejszy jeśli chodziło o dręczenie. W tym stanie nie mógł w razie czego go przekląć a w zaklęciach był całkiem niezły.

Prowadząc go korytarzem firmy cieszył się, że wszyscy byli już w domach. Nie miał ochoty na słuchanie plotek krążących po firmie, ku chwale Merlinowi tylko po firmie, o powodach upojenia się prezesa i to w dzień przed ślubem. Nie licząc artykułu w Proroku o domniemanym dziecku Dracona, wraz z Astorią robili za przykładną parę arystokratów wchodzących w związek małżeński z rozsądku i z szacunkiem do siebie nawzajem. Stan blondyna mógłby zaprzeczyć temu wszystkiemu i nawet nie chciał myśleć co by zrobiła Narcyza gdyby pojawił się kolejny szkalujący artykuł w prasie.

Droga do kominka minęła im sprawnie. Co prawda Draco opierał większą część swego ciała na przyjacielu ale jako tako współpracował i powoli powłóczył nogami do przodu. Podczas marszu też nie marudził zbytnio o nadchodzącym wydarzeniu.

Dlatego już po kwadransie wylądowali w salonie Malfoy Manory.

Ku przerażeniu Zabiniego, w pomieszczeniu na kanapie siedział Lucjusz, sączący whisky z lodem, czego się domyślił po odgłosach odbijających się o szkło kostek.

Szybko odwrócił wzrok.

Dalej czuł zażenowanie incydentem ze sklepu z bielizną damską. Draco nic o tym nie wspominał, więc Blaise domyślał się, że Senior nic mu o tym nie powiedział.

Lucjusz nie skomentował stanu syna. Gdyby mógł sam z chęcią by się upił. Jednak dla żony i córki chciał pozostawać trzeźwy. Obie go potrzebowały i choć był pewien, że gdyby pozwolił sobie na jeden dzień pełnego relaksu to nie miałby nic przeciwko temu. Jednak nie potrafił się na to zdobyć.

Zabini widząc, że Lucjusz nie zamierza nic powiedzieć, czym szybciej pokierował się w stronę schodów prowadzących na piętro, by oddelegować Draco do jego pokoju.

Wspinając się po schodach, choć blondyn ciążył mu na ramieniu, odetchnął z ulgą. Miał nadzieję, że z Seniorem nie przyjdzie mu szybko zostać sam na sam.

Ślubu nie będzie / Draco MalfoyWhere stories live. Discover now