26

483 27 0
                                    

Stał pod prysznicem i nie wierzył w swoją głupotę.

Nazwanie Granger matką dziecka, którego w sumie nie znał, było jak strzał w kolano. Mało, że przyznawał się, że miał dzieciaka na boku to w dodatku z mugolaczką! Oczami własnej wyobraźni widział jak matka mówi o wszystkim ojcu, był niemal pewien, że Narcyza wykorzysta najbliższą okazję by podzielić się newsami, a ten wpada w szał. Był niemal pewien, że Lucjusz go za to zabije. Może jakoś przetrawił fakt bycia dziadkiem ale splamienia krwi jak nic mu nie daruje.

Kurwa!

Zaklął, uderzając pięścią w kafelki prysznica.

Nie dowierzał, że sam sobie uszykował grób. Przecież mógł ciągnąć farsę z brakiem chęci wyjawienia tej informacji. Ale nie! Jak zwykle popisał się inteligencją. Miał tylko nadzieje, że Młoda nie oberwie rykoszetem.

Noc spędził niespokojnie. Natłok myśli spowodował, że miał problemy z zaśnięciem a kiedy już mu się udało miał płytki i niespokojny sen.

Poniedziałkowe śniadanie zaczęło się inaczej. Na posiłku pojawił się tylko on, Lucjusz i Anastazja. Panie nie kwapiły się by zejść na dół. Domyślał się, że Astorię powstrzymuje kolor skóry, czyżby jeszcze się z nim nie uporała. Powodów Narcyzy nie znał i nie chciał ich poznawać.

Po upewnieniu się, że skrzaty zajmą się dzieckiem udał się do pracy, gdzie pozwolił zająć myśli czymś innym niż problemy osobiste.

Lucjusz tuż po śniadaniu wrócił do siebie. Dochodziła zaledwie ósma a kociak miał pojawić się na lotnisku w okolicach godziny szesnastej. Tydzień bez swojej małżonki był dla niego ciężki. Przez te sześć lat przyzwyczaił się do tego, że zawsze była obok niego. Zawsze mógł na nią liczyć. Na jej dobre słowo, wsparcie czy zwykły uścisk po ciężkim dniu pracy. Pocieszeniem była obecność Anastazji, choć nie mógł nacieszyć się nią tak jak powinien. Szansa na małe odkupienie, zachowania w stosunku do syna, w małym stopniu mu to rekompensowała.

Wylądował w garderobie gdzie po raz kolejny, w ciągu pół godziny, przeglądał swoje garnitury, szukając tego odpowiedniego na powitanie małżonki. Był niezdecydowany. Czuł się jak szczyl przed swoją pierwszą randką a w końcu miał się spotkać ze swoją żoną, która widziała go już w każdym, nawet tym najgorszym, możliwym wydaniu. 

Dźwięk teleportacji, dochodzący z pokoju, oderwał go od zadumy miedzy grafitowym a granatowym kolorem garnituru. 

- Tato, będę mogła zobaczyć się z mamą? - Zapytała Anastazja, robiąc słodką minkę, gdy tylko pojawił się w progu między garderobą a pokojem. 

- Chciałbym skarbie. - Mruknął, podchodząc do dziewczynki, by następnie wziąć ją w swoje ramiona. - Ale na razie nie możemy ryzykować. Blaise i Teodor już domyślili się prawdy. Mam nadzieje, że tylko nie wygadają się przed Draconem. Mogłoby to trochę pokomplikować sprawę. Im mniej wie tym lepiej. - Wyjaśnił, całując blondynkę w policzek, z trudem jej odmawiając.

Do tej pory jej maślane oczka potrafiły wyprosić na nim wszystko. Pierwszy raz zdarzyło mu się, że musiał odmówić spełnienia jej prośby, szczególnie tak przykrej jak spotkania z matką.

- Rozumiem. - Mruknęła, wtulając się w szyje Lucjusza. - A przekażesz mamusi laurkę? 

- Oczywiście skarbie. - Odrzekł z uśmiechem, odstawiając Małą na podłogę. 

- Super. - Rzuciła weselszym tonem, podbiegając do Filo, który dalej na nią czekał.

Choć Narcyza i Astoria nie pojawiły się na śniadaniu, szansa, że dalej były w dworze była bardzo wysoka. Nie chcieli ryzykować zdemaskowania, więc korzystali z nietuzinkowych rozwiązani. Takich jak teleportacja po posiadłości za pomocą skrzatów domowych, szczególnie, że te z chęcią pomagały dwóm Malfoyom.

Szybki prysznic, kwadrans dumania nad wyborem perfum, kolejne dwadzieścia minut na podjęciem ubioru. Zadowolony z efektu opuścił łazienkę. Jednak spojrzenie na zegar a jego humor od razu spadł o kilka stopni niżej. Było parę minut po dziesiątej. Do wyjścia miał co najmniej pięć godzin. 

Poprawił kołnierz koszuli i zdecydowanym krokiem opuścił sypialnie. 

Potrzebował drinka. Zdecydowanie. Z nerwów nie mógł znaleźć sobie miejsca.

Ulokował się w salonie, gdzie znajdował się barek z różnymi trunkami. Jego wybór padł na nieśmiertelną whisky. Nalał sobie jej solidnie i umieścił swoje cztery litery na kanapie. Nim zamoczył usta w alkoholu, zgarnął jeszcze proroka ze stolika. Liczył na chwilę zapomnienia, nim nerwy zjedzą go do końca.

Zaczytany w rubryce sportowej nawet nie dostrzegł jak w progu pomieszczenia pojawiła się Narcyza. 

Zatrzymała się między pomieszczeniami. Ze zmarszczonymi brwiami obserwowała jak były mąż czyta gazetę. Mocny zapach perfum, czuła go na odległość kilku metrów, w połączeniu z eleganckim garniturem, dawał jej do myślenia. Bo w końcu po jakie licho tak się wystroił jeśli w planach miałby siedzenie w domu bądź wypad z kumplami. 

- Malfoy. - Syknęła, zatrzymując się po drugiej stronie szklanego stolika, chcąc zwrócić uwagę swojego byłego.

- Czego? - Mruknął, niechętnie składając gazetę.

Szybkie luknięcie na zegarek. Miał jeszcze trzy godziny.

- Musimy porozmawiać. - Warknęła, siadając na drugiej kanapie, nie spuszczając wzroku z blondyna.

- O? - Zapytał, unosząc jedną brew ku kurze, jednocześnie biorąc łyka whisky.

- O tej dziewczynce. - Wysyczała, ledwo powstrzymując się przez bluźnięciem.

- Co z nią? - Mruknął, kryjąc swoje zainteresowanie. 

- Draco przyznał mi się kto jest jej matką. - Burknęła, wygładzając nieistniejącą zmarszczkę na rąbku sukienki.

- Tak? 

- To Granger. - Niemal wypluła nazwisko byłej gryfonki.

- Granger? - Powtórzył, dławiącym się tonem głosu, gdyż na dźwięk owego wyrazu niemal zakrztusił się whisky, którą właśnie się raczył. 

- Właśnie. - Syknęła. - To niedopuszczalne, że nasz syn splamił ród dzieckiem z tą szlamą. - Warknęła, gwałtownie podnosząc się z kanapy. - Może i uwierzę, że do tej pory to cię nie ruszało, ale to szczyt hańby. Musisz załatwić to im szybciej, puki cały świat o tym jeszcze nie wie. Zresztą już i tak wytykają już nas palcami ze względu na nieślubnego bachora. 

- Droga Narcyzo... - zaczął z pogardą, kiedy pierwszy szok już minął, podnosząc się z kanapy - nie wplączesz mnie w żadne swoje machlojki. Od wojny mam czyste konto. - Odłożył szklankę na stolik. - I nic nie sprawi, że naruszę warunki ugody z Ministerstwem Magii, by przez twoje paranoje wylądować w Azkabanie. 

Szkarłatny rumieniec pokrył policzki Narcyzy. Z zaciętą miną patrzyła jak przechodzi obok niej, nie kryjąc się z pogardą, w stosunku do jej postaci, nie mogąc się zebrać na jakąkolwiek ripostę.

Jednak. Czyżby opuścił Anglię, bo było związane to z jego uniewinnieniem? 

Ślubu nie będzie / Draco MalfoyWhere stories live. Discover now