13

540 31 0
                                    

Ku zadowoleniu Draco w czasie zebrania dziewczynka była pod czujnym okiem sekretarki. Malfoy wiedział, że w tym czasie zwiedzili całą siedzibę firmy a mała psotnica wywołała ogólne dobre wrażenie, łażąc wszędzie z tym swoim szerokim uśmiechem. Dzięki temu, chyba, przestali między sobą szeptać. W końcu takie wesołe dziewczę musiało być łagodnie wychowywane, więc Draco nie mógł być złym ojcem. Na szczęście nikt nie miał odwagi, nie licząc Blaise, o wypytywać go o dziewczynkę. Więc ogólnie dzień mógł zaliczyć do udanych, choć męczących.

Zebranie się przeciągnęło. I z trzech godzin trwało prawie pięć. Na koniec na tempie jeszcze podpisywał odpowiednie papiery. Nie chciał by Anastazja zostawała u niego w pracy dłużej niż było to konieczne. Tak się dziwił, że przez te dziewięć godzin nic nie marudziła, że się nudzi i że chce do domu. Był pod wrażeniem. Mała wyglądała na osobę nie umiejącą usiedzieć w miejscu, o czym przekonała się pani Laufer, jego sekretarka, ganiając za małą po piętrach.

Dlatego z ulgą wylądował w salonie Malfoy Manor, z dziewczynką u boku. Liczył, że dziecko zajmie się sobą a on w ciszy będzie mógł zastanowić się co dalej począć. Blaise miał rację. Tylko badania przekonają wszystkich, że Anastazja nie jest jego i to wszystko jest jakimś nieporozumieniem. Lubił ją, choć była niewychowana, ale nie zamierzał wychowywać nie swojego berbecia. 

Wszystkie jego plany legły w gruzach, kiedy to tylko po wyjściu z kominka ujrzał, zmierzającą w ich stronę, Astorię z miną gradową, trzymającą w dłoni jakąś szmatę.

- Malfoy! - Zaczęła, gdy tylko znalazła się przed nimi. - Ten mały bachor zniszczył mi całą garderobę! - Syczała, machając czerwoną tkaniną, przez zaciśnięte zęby, nawet na niego nie patrząc.

- Ciekawe jak? - Prychnął, kręcąc głową z rozbawieniem.

- Nie wiem jak! - Pisnęła. - Ale tylko jak się pojawiła wokół mnie dzieją się te wszystkie rzeczy!

- Dzisiejszy dzień spędziła ze mną w firmie. - Rzucił, od niechcenia, przechodząc obok wściekłej kobiety.

W sumie nawet cieszyło go, że ktoś się na nią uwziął. Była całkiem niezła zabawa z tego. W końcu dlaczego tylko on miał być poszkodowanym w całym tym przedsięwzięciu?

- Co? - Zapytała głupkowato, otwierając szeroko oczy. - Ale...

- Ale to nie możliwe. Skończ te cyrki. I tak nie zwrócisz na mnie swojej uwagi. - Prychnął, następnie nie oglądając się za siebie opuścił salon.

Astoria jeszcze chwilę patrzyła w stronę, w którą poszedł, by następnie przenieść swoje spojrzenie na Anastazję, która pozostawała w tym samym miejscu, w którym do nich doskoczyła.

Przy Draco stała z niewinną minką, jakby o niczym nie wiedziała i nic nie zrobiła. Jednak w momencie gdy młody Malfoy zostawił je same w pomieszczeniu na jej ustach pojawił się ogromny, złośliwy uśmieszek a w oczach zobaczyła te dwa, małe diamenciki. Draco miał je takie same jak coś knuł w Hogwarcie. Widziała to! I choć Anastazja wszystkiemu zaprzeczała i miała alibi, Astoria wiedziała, że stoi za wszystkim. Za sosem chili w jej soku. I za zniszczeniem jej ukochanych ciuchów. Przez smarkacza, musiała wywalić całą garderobę. Nawet zaklęcia naprawiające nie działały. 

Anastazja przez chwilę szczerzyła się do niej w złośliwym uśmiechu, by następnie w podskokach i pogwizdując wybyć z salonu, zostawiając rozgoryczoną Astorię samą. Przecież nie musiała przebywać z tym babsztylem jeśli tatusia nie było obok.

Uważając by nikt jej nie zobaczył, w końcu skradania nauczyła się w domu, jakoś musiała wyjadać ciasteczka, udała się do kuchni, gdzie byli jej mali pomocnicy. Ku jej zdziwieniu wcale nie musiała jakoś długo namawiać stworzenia by pomogły jej w uprzykrzaniu życia pannie Greengrass. Malfoyówna nie wiedziała, że można być tak przez kogoś nielubianym. Stworki niemal od razu zgodziły się na dokuczanie kobiecie, dorzucając nawet kilka swoich pomysłów. Tego to się nie spodziewała. Z opowieści ojca widziała, że to są skrzaty domowe i mają służyć czarodziejom. Nic nie wspomniał, że mogą psocić przeciwko swoim przyszłym właścicielom. W sumie Astoria nie była jeszcze ich właścicielką i może to dlatego bez problemów jej pomagały? Nie wiedział, ale też nie zamierzała zaprzątać sobie tym główki.

Gdy tylko przekroczyła próg kuchni, stworzenia znalazły się przy jej boku.

- Jest wściekła! - Zaćwierkała radośnie, tuląc do siebie Filo. - Uważa, że to moja sprawka. Was nawet nie podejrzewa. - Rzekła dumnie. - Ale Draco jej nie wierzy.

- Co teraz? - Zapytał Filo, któremu podobały się czułości.

W końcu jak dziecko wróci do domu, nikt już nie okaże mu żadnych uczuć, a to było takie przyjemne.

- Operację "Ogród" czas zacząć! - Krzyknęła radośnie, już nie mogąc się doczekać efektów swoich działań.  

Ślubu nie będzie / Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz